Poprzedni sezon bez Marka Papszuna nie był dla Rakowa specjalnie udany, między innymi dlatego Papszun do Częstochowy wrócił. Natomiast najwyraźniej czy trener Medalików ma czapkę, czy też nie ma, co najmniej jedno pozostaje bez zmian – Cracovia jest dla byłych mistrzów Polski wyjątkowo upierdliwym rywalem. To w sumie ciekawe, gdyż to tylko Pasy, zespół trudny głównie dla widzów, ale jednak taki jest fakt – krakowianie potrafią Rakowowi uprzykrzyć życie. Tak też stało się i dzisiaj.
To, jak Cracovia wyszła na prowadzenie, było na tyle brzydkie, że aż piękne. Przez całą pierwszą połowę goście nie stworzyli sobie czegokolwiek, licznika xG nie dało się naciągnąć nawet na 0,01 punktu. Pasy miały tam okrągłe zero i wydawało się, że po prostu nie są tutaj zainteresowane zatrudnianiem Trelowskiego. Tyle że wystarczyły trzy minuty drugiej części gry, by najpierw Kakabadze minął rywala w polu karnym i zmusił bramkarza do jakiegokolwiek wysiłku, a potem padła już bramka po wspaniałym centrostrzale.
Maigaard miał dużo czasu, by po krótkim rozegraniu rzutu rożnego rozejrzeć się, powspominać Marka Sokołowskiego i kopnąć tak, że Trelowski nie wiedział co zrobić. Iść do piłki, bo nikt jej nie przetnie? Nie iść, bo ktoś przetnie? Młodzian postawił na drugą opcję i się pomylił, futbolówka nietknięta przeleciała przez szesnastkę i wpadła po długim rogu.
Zatem: Cracovia nie miała nic, potem odpaliła sympatyczny centrostrzał i wykręciła zwycięstwo 1:0 na boisku Rakowa. Nie da się bardziej po ekstraklasowemu podejść do sprawy.
Natomiast nie ma też co myśleć, że to był mecz jak z FM-a, to znaczy – Raków napierdziela jak zły, ale nic nie wpada, a przeciwnik ma farta i z jednym uderzeniem na koncie sięga po trzy punkty. Nie – częstochowianie byli mizerni. Gdyby puścić ten mecz komuś nieświadomemu, trochę pogmerać przy obrazie i wymazać nazwiska oraz twarze, ten ktoś stwierdziłby: o, to Raków pod wodzą Dawida Szwargi.
Nudny, wolny, bez polotu. A przecież wiemy, jako widzowie poinformowani, że to już Raków za Papszuna, który miał w tę mizerię tchnąć trochę życia. Może się to uda na przestrzeni całego sezonu, ale dziś z Cracovią…
Oczy bolały.
Do prowadzenia Cracovii – dramat. Po prowadzeniu Pasów – też dramat. No bo co sobie wykreował Raków? Z czego go zapamiętamy? Poza sytuacją Racovitana z końcówki, to tylko coś tam powrzucał, coś tam pokopał, ale była to muzyka z cyklu „najlepiej włączyć do odkurzania”, niech sobie szumi w głębokim tle. Jak ktoś się chce ekscytować główką Crnaca w środek bramki, to prosimy bardzo, ale chyba są lepsze zajęcia.
Oj, wiele pracy przed Papszunem. Pierwsza poważniejsza przeszkoda i od razu kłopot. Oczywiście paradoksalnie można zakładać, że na Cracovii częstochowianie się wyłożyli, ale to ich kompleks i zaraz odpalą na 150%, ale to może nie być ten przypadek.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Drugi po Haalandzie. Jonatan Brunes wniesie do Ekstraklasy DNA kuzyna Erlinga?
- Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 – klasyfikacja medalowa
- Przeklina, uwielbia żurek, chce być mistrzem świata. Yuki Tsunoda, odpowiedź Japonii na Verstappena
Fot. Newspix