Na otwarcie turnieju finałowego Ligi Narodów Polaków – obrońców tytułu – czekało starcie z Brazylijczykami. Reprezentacja z Ameryki Południowej była jedną z dwóch, które pokonały Biało-Czerwonych w fazie zasadniczej tych rozgrywek. Dziś Polacy – na własnym terenie, w Łodzi – chcieli wziąć rewanż. I zrobili to, mimo kiepskiego początku.
Cały mecz zaczął się bowiem od sporych problemów gospodarzy. W pierwszym secie niewiele w polskim zespole funkcjonowało, z kolei po drugiej stronie siatki Brazylijczycy regularnie karcili nas mocnymi atakami. Kiepsko działało przyjęcie, przez to cierpiało też rozegranie, na którym nie najlepiej radził sobie Marcin Janusz. Canarinhos z kolei czy to rękami szalejącego Darlana, czy za sprawą znakomicie serwującego Leala, odskoczyli nam w pewnym momencie na sześć punktów. Ostatecznie wygrali siedmioma – do 18.
W drugim secie Polacy prezentowali się lepiej, ale wciąż nie mogli w pełni złapać swojej gry. Dopiero zmiany przy stanie 14:16, które wprowadził Nikola Grbić, w pełni ożywiły naszą grę. Przyjęcie poprawił Kamil Semeniuk, w ataku świetnie zaprezentował się Bartłomiej Bołądź, a rozegranie uspokoił Grzegorz Łomacz. Polacy doprowadzili do remisu po 21, a Grbić postanowił wrócić do wyjściowej szóstki. I to dało efekt, bo w kluczowym momencie fenomenalnie zaserwowali najpierw Tomasz Fornal (dziś najlepszy z Polaków), a potem Mateusz Bieniek. Biało-Czerwoni wygrali seta do 23.
Trzecia partia zaczęła się dla Polski źle, ale szybko zaznaczyła się przewaga Biało-Czerwonych. Nagle zupełnie odmieniła się gra Bartosza Kurka, potem znakomicie grali Bieniek i Fornal. Poprawiliśmy też przyjęcie i znacznie skuteczniej atakowaliśmy. Efekt był taki, że już w połowie partii prowadziliśmy czterema punktami, potem powiększyliśmy tę przewagę do siedmiu… i dobrze, bo rywale obudzili się w końcówce, odrabiając kilka oczek. Seta zakończył jednak skutecznym atakiem Kuba Kochanowski.
A w czwartym secie wątpliwości już nie było. Po wyrównanym początku Polacy przejęli inicjatywę i zrobili swoje. Brazylijczycy za to coraz częściej się gubili, na tyle, że w parkiet wpadła im nawet przechodząca piłka po rozpaczliwej (i cudownej) obronie Bartosza Kurka. W efekcie finalnie Polacy odskoczyli im na dziewięć oczek, a seta i mecz ostatecznie zamknął Mateusz Bieniek.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
W półfinale Biało-Czerwoni zagrają ze zwycięzcą spotkania Włochy – Francja, które odbędzie się jutro.
Polska – Brazylia 3:1 (18:25, 25:23, 25:22, 25:16)
Fot. Newspix