Reklama

World Cup of Darts: Anglia najlepsza od lat, a na co stać Polaków?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

27 czerwca 2024, 09:13 • 12 min czytania 1 komentarz

To jedyne tego rodzaju zawody w kalendarzu PDC, bowiem rywalizuje się w nich w duetach. Z tego też względu, pomimo puli nagród mniejszej od wielu indywidualnych turniejów, World Cup of Darts cieszy się wśród fanów i zawodników sporą renomą. W końcu tutaj wygrywa kraj, nie pojedynczy gracz. Czym dokładnie jest Puchar Świata w darcie? Jakie są jego zasady? Kto jest faworytem tegorocznej edycji, która rozpocznie się dziś, a zakończy 30 czerwca? I jak podczas tego turnieju zaprezentują się Polacy: Krzysztof Ratajski i Radosław Szagański?

World Cup of Darts: Anglia najlepsza od lat, a na co stać Polaków?

CZYM JEST WORLD CUP OF DARTS?

W największym skrócie: World Cup of Darts to drużynowe mistrzostwa świata. Popularnością może te zawody nie przystają do indywidualnych zmagań o miano najlepszego dartera globu, które rozgrywane są tradycyjnie na przełomie grudnia i stycznia. Ale Puchar Świata także posiada swoją renomę.

O zbliżających się mistrzostwach porozmawialiśmy z Kubą Łokietkiem, redaktorem portalu Łączy Nas Dart, który to portal opracował przewodnik kibica po tegorocznej edycji wydarzenia:

– World Cup of Darts jest jedynym turniejem w kalendarzu PDC, gdzie gra się w parach i z tego powodu jest taki wyjątkowy. To taka mała namiastka wielkich imprez, które zazwyczaj są w każdym drużynowym sporcie. W darcie, który jest sportem indywidualnym, nie ma wielu takich zawodów. Mimo tego, że to nie są rozgrywki rankingowe ani nie imponują specjalnie dużymi nagrodami [pula nagród wynosi 450 tysięcy funtów, zwycięzcy zgarniają 80 tysięcy – dop. red], to zazwyczaj zbierają całkiem spore zainteresowanie – mówi nam Łokietek.

Reklama

Zatem w dużej mierze to właśnie format rozgrywania partii sprawia, że są one tak bardzo interesujące. Gra w drużynie, nawet tak skromnej jak dwuosobowa, przysparza bowiem dodatkowych emocji. W końcu gra się nie tylko dla siebie, ale też dla kraju. A to spora nobilitacja.

– Za popularnością World Cup of Darts stoi to, że tutaj nie wygrywają na przykład Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk, tylko w mediach niesie się informacja, że triumfuje Polska. To zawsze jest trochę inaczej odbierane, jeśli ktoś przeczyta, że Polacy wygrali. Kiedy ktoś reprezentuje swój kraj, to waga takiego zwycięstwa jest zupełnie inna i niesie się trochę bardziej, niż pojedyncze sukcesy zawodnika. Choć oczywiście World Cup nie posiada takiej renomy jak indywidualne mistrzostwa świata. I pewnie długo jej mieć nie będzie – komentuje redaktor naczelny Łączy Nas Dart.

Ze względu na rywalizację w duetach, gra jest też nieco bardziej nieprzewidywalna. Chociażby dwa lata temu Puchar Świata zgarnęła para z Australii: Damon Heta i Simon Whitlock. A przecież pierwszy długo posiadał opinię zawodnika, który jest dobry na turniejach podłogowych, ale spala się na scenie, zaś drugi ostatnie duże sukcesy odnosił pięć lat wcześniej.

Właśnie: parafrazując słynną wypowiedź byłej minister sportu, być może zastanawiacie się, kto wybrał drużyny do tej rywalizacji? World Cup of Darts jest turniejem organizowanym pod egidą PDC, stąd zawodników wyłoniono na podstawie rankingu Order of Merit. Zasada jest prosta: dany kraj reprezentuje dwóch darterów, którzy aktualnie znajdują się najwyżej w tym zestawieniu. W przypadku Polaków, od lat jednym z nich jest Krzysztof Ratajski (obecnie 26. w rankingu). W ubiegłych edycjach popularny „Rataj” występował w parze ze swoim imiennikiem, Krzysztofem Kciukiem, lub z Sebastianem Białeckim. Podczas tej edycji jego kolegą z pary będzie Radosław Szagański, aktualnie 110. w zestawieniu.

Reklama

– Tyle lat już próbowałem się dostać do World Cupu i zawsze szło mi pod górkę. Deble to jest zupełnie inna gra, więc zobaczymy, jak nam pójdzie. Czasami jest tak, że zawodnik podchodzi tam dwa razy na sześć kolejek, więc pewnie Krzysiek będzie to ciągnął – mówił Szagański podczas zawodów Poland Darts Masters.

Radosław Szagański. Fot. Simon O’Connor/PDC

– To jest gra deblowa. Tutaj dwóch zawodników musi zagrać na poziomie. Jak jest Krzysztof Kciuk – to bardzo dobrze. Kiedy występuje Radek Szagański, czy Sebastian Białecki – każdy musi zrobić swoją robotę. Tak samo ja. Jeśli ja jestem w tym teamie, to muszę trafić w tego double’a, czy w dobrym momencie ustawić licznik na podwójną dla kolegi. Tu dwie osoby muszą zagrać. Tak naprawdę nie ma znaczenia, kto personalnie tam będzie grał. Akurat tak jest to zrobione, że występują dwie najwyżej rozstawione osoby z rankingu PDC. W tym momencie to jestem ja i Radek i to jest normalne, że my gramy. Na pewno damy z siebie wszystko żeby wygrywać – powiedział Ratajski.

Zasady tegorocznej edycji zawodów są następujące: w rywalizacji bierze udział 40 krajów. Pierwszeństwo udziału mają te państwa, które posiadają zawodników w Order of Merit. Jeśli reprezentacja nie posiada takich darterów, to udział w World Cupie może uzyskać poprzez turnieje eliminacyjne. W samym turnieju 36 krajów zostaje podzielonych na 12 grup. Do fazy pucharowej przechodzi najlepszy zespół z każdej grupy. Dodatkowo w play offach zagwarantowany udział posiadają cztery najmocniejsze reprezentacje: Anglia, Walia, Holandia oraz Szkocja. Podczas fazy grupowej drużyny grają do czterech wygranych legów. Na etapie pucharowym rywalizacja toczy się do ośmiu zwycięskich legów, zaś w finale – do dziesięciu.

NAJSILNIEJSZA ANGLIA OD CZASÓW TAYLORA

Głównym kandydatem do zwycięstwa w tegorocznej edycji są Anglicy. To bez wątpienia najpotężniejsza darterska nacja na świecie… i jak na faworytów z Anglii przystało, już od 2016 roku nie mogą odnieść sukcesu w Pucharze Świata. Ostatnim razem dokonywali tego jeszcze w czasach, kiedy na scenie reprezentowali ich Adrian Lewis oraz Phil Taylor, uważany za najlepszego zawodnika w historii tej dyscypliny.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Od tego momentu trofeum dwukrotnie wygrywały Holandia, Szkocja i Walia, a raz świat zaskoczyła wspomniana już Australia. Z kolei Anglicy przez siedem edycji tylko raz dostąpili zaszczytu gry w finale. W innych przypadkach zbierali mniej lub bardziej sensacyjne oklepy. Jak w ubiegłym roku, kiedy w ćwierćfinale 8:3 pokonali ich gospodarze zawodów – Niemcy. Albo dwa lata temu, kiedy w półfinale miejsce w szeregu pokazał im duet Heta-Whitlock. Lub trzy sezony wcześniej, gdy na drodze do finału Wyspiarzom stanęli Austriacy, którzy wręcz zwariowali i wykręcili przed tarczą świetną średnią 105,90 punktu na podejście.

Jednak tym razem angielscy fani mają wyjątkowe powody by sądzić, że ich reprezentanci przełamią siedmioletnią niemoc. Anglia do boju posyła Luke’a Humphriesa oraz Michaela Smitha. Cool Hand Luke to obecnie panujący mistrz świata i lider rankingu Order of Merit. Z kolei Smith wywalczył tytuł najlepszego zawodnika globu w 2023 roku. Bully Boy był też członkiem angielskiej ekipy, która w 2020 roku doszła do finału World Cup of Darts. Tam jednak on i Rob Cross musieli uznać wyższość Gerwyna Price’a i Jonny’ego Claytona.

Podczas pobytu na Poland Darts Masters Smith poruszył temat zbliżającego się Pucharu Świata. 33-latek nie ukrywał, że jest bardzo zmotywowany, a w obecnym sezonie te drużynowe zawody są dla niego priorytetem.

– To był chyba dziewiąty tydzień Premier League. Powiedziałem wtedy Luke’owi Humphriesowi: „Byłem pierwszy po trzecim tygodniu rozgrywek, teraz jestem siódmy, ale w ogóle się tym nie przejmuję. Chcę tylko zagrać w Pucharze Świata, chcę tylko jednego tytułu”. Nie martwię się o nic innego, pragnę tylko mojego złotego medalu. Miałem już srebro, ale myślę, że z Lukiem możemy wywalczyć tytuł. Dobrze się razem dogadujemy. Ale nie chcę za dużo mówić i nakładać na siebie presji. Wiesz, jak to jest z Anglią – nie ma znaczenia czy to dart czy piłka nożna, fani zawsze wymagają zwycięstwa. Na razie chcę tam zagrać i udowodnić, że się nadaję. Wiem, że za każdym razem będzie mnie wspierał prawdopodobnie jeden z najlepszych graczy na świecie – głosił Smith, nie szczędząc przy tym komplementów swojemu koledze z pary.

– W tej chwili Luke jest prawdopodobnie jednym z dwóch-trzech najlepszych zawodników świata. To wąskie grono do którego należą on, jego imiennik, Luke Littler czy Gezzy [Gerwyn Price – dop. red.]. To goście, z którymi chcesz grać cały czas.

Michael Smith i Luke Humphries. Fot. Simon O’Connor/PDC

– Anglia powinna to zrobić – mówi z kolei Kuba Łokietek. – Głównym czynnikiem przemawiającym za nimi jest tutaj oczywiście Luke Humphries, który dołącza do drużyny. Przez lata problemem Anglików było to, że od czasów Phila Taylora i Adriana Lewisa pary w ogóle się nie powtarzały. Anglia co roku wysyłała zupełnie inny duet i okazywało się, że wśród nich nie ma zgrania. Humphries ma je zagwarantować. Jeśli chodzi o niego i Michaela Smitha, to zawodnicy, którzy mają podobny styl gry i dlatego też dużo ludzi upatruje w Anglikach triumfatorów.

Oczywiście pomimo ogromnego potencjału Anglicy nie będą mogli liczyć na to, że pozostałe kadry rozłożą przed nimi czerwony dywan na drodze do pucharu. W Holandii pewnym punktem jest Michael van Gerwen, ale Danny Noppert w trakcie kariery także pokazywał, że potrafi grać na wysokim poziomie. Niemiecka para Martin Schindler – Gabriel Clemens (odpowiednio 23. i 24. Order of Merit) będzie mogła liczyć na żywiołowy doping kibiców we Frankfurcie. Akurat w darcie to element, który potrafi niesamowicie ponieść zawodników, albo sprawić że ich rywalom w decydujących momentach przy tarczy zadrży ręka.

Z kolei nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że w tym roku zaskoczyć może Szkocja. To ciekawa opinia: Peter Wright i Gary Anderson są legendami tego sportu i dwukrotnymi indywidualnymi mistrzami świata. Ale Snakebite grał w tym sezonie bardzo przeciętnie, a w Premier League wręcz słabo. W przeciwieństwie do Andersona, który wygrał między innymi jeden turniej European Touru. Jednak czy oznacza to, że 53-latek nawiąże do formy sprzed kilku sezonów, kiedy wymieniano go wśród ścisłej światowej elity?

– Anderson zaliczył najlepszy start sezonu od wielu lat – przekonuje Łokietek. – Z kolei Wright w ostatnich dwóch tygodniach wyglądał na człowieka, w którego grze trochę się poprawiło. W darcie często się mówi, że istnieje coś takiego jak forma dnia – nawet nie tygodnia czy miesiąca, co właśnie dnia. Ta dyspozycja dnia Wrighta wyglądała naprawdę nieźle. W trakcie turnieju w Gliwicach mimo tego, że przegrał z Lukiem Littlerem, to grał praktycznie cały mecz na średniej powyżej stu punktów. Ostatnio Wright występował podczas European Touru w Niemczech. Tam może jakoś super daleko nie zaszedł, ale wyniki w okolicach setki się pojawiały. Szkocja wcale nie będzie wyglądać tak źle, jeśli tylko zobaczymy Wrighta z ostatnich dwóch tygodni.

Peter Wright podczas Poland Darts Masters. Fot. Simon O’Connor/PDC

A gdzie w tym wszystkim są obrońcy tytułu, czyli Walia? Ano w nieciekawym położeniu. Jeszcze do wczoraj Gerwyn Price i Jonny Clayton mogli uchodzić za mocnych kandydatów do triumfu. To bardzo zgrana para, która już siedem razy reprezentowała swój kraj. Niestety dla swoich rodaków, Iceman w środę ogłosił, że z powodu problemów zdrowotnych musi wycofać się z zawodów. Wobec straty jednego z najlepszych darterów świata, deblowym kolegą Claytona został Jim Williams, a szanse Walii na trzeci Puchar Świata znacznie zmalały.

CEL POLAKÓW: WYJŚĆ Z GRUPY I CZEKAĆ NA LOSOWANIE

A gdzie w tym wszystkim są Polacy? I jak do tej pory szło im na World Cup of Darts? Pozytywem z pewnością jest to, że odkąd w 2010 roku Puchar Świata został rozegrany po raz pierwszy, Biało-Czerwoni pojawiali się na prawie każdej edycji zawodów – za wyjątkiem tej z 2012 roku. Najdalej polskim darterom udawało się jednak dochodzić do drugiej rudny turnieju. Może ten wynik nie robi wielkiego wrażenia, ale przypomnijmy, że przez lata rywalizacja polegała tylko na meczach rozgrywanych w ramach drabinki pucharowej. Taki system oznaczał, że już w drugich spotkaniach Polacy trafiali na świetne ekipy, w rywalizacji z którymi nie byli faworytami. Żeby nie być gołosłownym, spójrzmy na ostatnie pięć edycji w wykonaniu pary znad Wisły.

  • 2019: Krzysztof Ratajski i Tytus Kanik ogrywają 5:2 Czechów. W następnej rundzie przegrywają 2:4 i 1:4 z parą z Holandii: Raymondem van Barneveldem i Michaelem van Gerwenem.
  • 2020: Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk z łatwością pokonują 5:0 RPA. W drugiej rundzie lepsza od Polaków okazuje się Australia.
  • 2021: ta sama para co w poprzednim sezonie pokonuje Czechy 5:2. W kolejnym meczu stawiają opór Szkotom, późniejszym mistrzom świata. Ale ponoszą porażkę 3:4 i 2:4.
  • 2022: Polski Orzeł oraz Sebastian Białecki po świetnym spotkaniu wygrywają 5:4 starcie z USA. Ale w 2. rundzie pokonuje ich Belgia.
  • 2023: Zmiana systemu rozgrywek. Powrót do fazy grupowej. Biało-Czerwoni, Ratajski oraz Kciuk, wygrali grupę z Portugalią i Litwą. W pierwszym meczu drabinki pucharowej trafili na Niemców. Po wyrównanym spotkaniu Polacy ulegli gospodarzom 6:8. A Niemcy okazali się rewelacją turnieju, w kolejnym meczu pokonali 8:3 Anglików.

 

Po tych wynikach widać zatem, że reprezentacja Polski należy do darterskiej klasy średniej, ale z aspiracjami na sprawienie niespodzianki. Zresztą w ubiegłym sezonie nie tylko z Niemcami pokazali kawał dobrego darta. W meczu z Litwą Rataj i Kciuk zagrali wręcz na kosmicznym poziomie, wykręcając przy podejściu średnią 118,10. Tym samym Polacy ustanowili nowy rekord świata jeżeli chodzi o wysokość średniej w grze deblowej!

– Wiemy, jaki jest nasz poziom. Radek potrafi zagrać równą grę, ja również. Jak to się zgra, to możemy ograć każdego. W zeszłym roku z Krzysztofem Kciukiem daliśmy tego dowód, kiedy na pewno nie byliśmy jakimiś tam faworytami. Zagraliśmy najwyższą średnią w historii – tak nagle, z niczego. Teraz może być podobnie. Tam było 118. Ja chyba rok wcześniej na World Cupie zagrałem indywidualną 120, więc tam bywają wysokie średnie. Liczę na to, że i w tym roku będzie dobrze – powiedział Ratajski.

Tym razem kolegą z pary najlepszego polskiego dartera będzie Radosław Szagański. Radek zadebiutuje na scenie World Cupu, ale posiada już doświadczenie na dużych turniejach PDC, a podczas Poland Darts Masters pokazywał, że nawet zamknięcie licznika na 140 mu niestraszne.

Łokietek: – Dla Ratajskiego to już jedenasty występ w World Cupie, więc jest naprawdę doświadczony na tej scenie. Jedyne oczekiwania, jakie można mieć od naszej reprezentacji, to wyjście z grupy. Oczywiście jesteśmy w niej rozstawieni, więc będziemy tam faworytami. Jeśli chodzi o rywali, to trafiliśmy dość podobnie, może nawet ciut lepiej, niż w zeszłym roku. Wtedy mieliśmy Litwę i Portugalię – wówczas dwie drużyny z problemami. Ale jednak liderzy w drużynach portugalskiej i litewskiej spisywali się jeszcze całkiem nieźle. Teraz trafiliśmy na Norwegów i na Węgrów, którzy nie mają tak mocnej postaci, jaką na przykład w zeszłym sezonie w Portugalii był Jose de Sousa. Jeśli chodzi o naszą drużynę, to w grze Ratajskiego w porównaniu do ubiegłego roku wiele się nie zmieniło. Kciuka zastąpił Szagański i wydaje się, że też nie powinniśmy odczuwać dużej różnicy w związku z tą roszadą.

Czego zatem możemy spodziewać się po występie Polaków?

– Oczekiwanie to wyjść z grupy. A co będzie później? Od tego będzie już zależało losowanie. Szanse trzeba będzie weryfikować na bieżąco w zależności od tego, na kogo trafimy. Jednak sądzę, że jeśli wyjdziemy z grupy i nawet przegramy pierwszy mecz w fazie pucharowej, to będzie można wtedy powiedzieć: okej, tak miało być. Wszystko, co Polacy mogą osiągnąć wyżej, to będzie już duża radość – kończy naczelny Łączy Nas Dart.

I trudno się z nim nie zgodzić. Liderem Norwegów będzie Cor Dekker – obecnie 158. zawodnik Order of Merit. Węgrzy w tegorocznym zestawieniu rankingu w ogóle nie posiadają swojego przedstawiciela. Od fazy pucharowej poziom trudności jednak znacznie wzrośnie. Tam bowiem Polacy mogą trafić na totalnych kozaków, z którymi rywalizację w wykonaniu naszej pary będzie można podsumować słowami: chłopaki, próbujcie…

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Simon O’Connor/PDC

Czytaj więcej o darcie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Polecane

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

1 komentarz

Loading...