Reklama

Brazylia? Polskie siatkarki nie boją się nikogo. Mamy medal!

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

23 czerwca 2024, 14:25 • 3 min czytania 23 komentarzy

Nie ma obecnie w świecie siatkówki zespołu, z którym polskie siatkarki nie są w stanie wygrać. Brazylia w fazie zasadniczej Ligi Narodów była niepokonana. Ale dzisiaj w meczu o brązowy medal z Biało-Czerwonymi nawet przez moment nie mogła poczuć się pewnie. Ekipa Stefano Lavariniego od początku meczu w Bangkoku grała kapitalnie. I – tak jak w poprzednim sezonie – wywalczyła brązowy krążek rozgrywek! 

Brazylia? Polskie siatkarki nie boją się nikogo. Mamy medal!

Kiedy patrzyliśmy na drabinkę fazy pucharowej Ligi Narodów, mieliśmy nadzieję co do jednego przeciwnika. Wydawało nam się, że nawet przy ewentualnej porażce z Włochami w półfinale, w meczu o trzecie miejsce Polki zmierzą się z Japonią. A więc mocną ekipą, ale też taką, która nam wybitnie “siedzi”. Doszło jednak do bardzo zaskakującego rozstrzygnięcia. Japonki po zaciętym, pięciosetowym meczu pokonały faworyzowaną Brazylię. I ostatecznie wszystko ułożyło się tak, że to właśnie wicemistrzynie świata były naszymi rywalkami w spotkaniu o brąz.

Co mogliśmy jeszcze powiedzieć o Brazylii? To drużyna, która “przywróciła nas na ziemię” w trakcie fazy zasadniczej. Przed 12 czerwca Biało-Czerwone były bowiem niepokonane. Ale już z Brazylijkami przegrały bardzo gładko (pierwszy set na naszą korzyść, kolejne do 17, 17 i 16). Ekipa z Ameryki Południowej zajęła zresztą pierwsze miejsce w fazie zasadniczej, z kompletem dwunastu zwycięstw. I naprawdę, nie miała prawa przegrać z Japonią. Ale tak się właśnie stało.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Mimo tej wpadki wiedzieliśmy, że w meczu o brąz absolutnie łatwo nie będzie.

Reklama

Asy Stefano Lavariniego

Co było ważnym orężem w arsenale Biało-Czerwonych? Podwójna zmiana, w ramach której na boisko wchodziły Katarzyna Wenerska oraz Malwina Smarzek. Okazała się ona kluczowa w pierwszym secie, wygranym przez polskie siatkarki. Pomogła nam też zdobyć parę punktów z rzędu w drugiej partii i wyjść ze stanu 15:18 do remisu. Brazylijki jednak też robiły swoje. Znakomicie po ich stronie grała liderka Gabi. Nie było sposób nie docenić również ofiarności w obronie naszych rywalek. Choć oczywiście parę dni temu myślały tylko o złocie Ligi Narodów, na pewno wyszły dzisiaj walczyć. I ta walka pomogła im doprowadzić do wyrównania stanu rywalizacji.

Trener reprezentacji Polski miał jednak w rękawie innego asa. A była nim Martyna Czyrniańska, która zastąpiła na boisku Natalię Mędrzyk. 20-letnia przyjmująca znakomicie weszła w mecz. Skończyła trzy z czterech pierwszych ataków. Dała też dużo dobrego w bloku. Ten element gry zresztą z czasem zaczął funkcjonować w drużynie Polek coraz lepiej. Brazylijki miały problem z omijaniem rąk rosłych Agnieszki Korneluk czy Magdy Stysiak.

Nie można jednak też powiedzieć, żeby Brazylia w jakimkolwiek punkcie spotkania dała się zdominować. Nie poradziła sobie w trzecim secie, ale wróciła do świetnej gry w czwartym. Spowolniła Gabi, to rolę liderki przejęła Julia Bergmann. I choć mieliśmy nadzieję, że sprawa zostanie zamknięta w czwartym secie, to o wszystkim miał rozstrzygnąć tie-break.

Ten rozpoczął się od… dwóch punktowych bloków Polek. Możemy śmiało powiedzieć: to wszystko ustawiło. Wicemistrzynie świata nie czuły od tamtej pory żadnej swobody w swoich akcjach. O każdy punkt musiały się bić. A nasze siatkarki widocznie poczuły wiatr w żaglach. Robiły na boisku, co chciały. W tie-breaku pozwoliły potężnej Brazylii uzbierać tylko dziewięć oczek.

A to oznaczało jedno: tak jak w poprzednim roku, polskie siatkarki zdobyły brązowy medal Ligi Narodów!

Reklama

Polska – Brazylia 3:2 (21:25, 28:26, 21:25, 25:19, 9:15)

Fot. Newspix.pl

 

 

 

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Polecane

Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Sebastian Warzecha
3
Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Komentarze

23 komentarzy

Loading...