Reklama

Dzień polskich płotków w Rzymie. Po pół wieku historia zatoczy koło?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

08 czerwca 2024, 14:31 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze kilka lat temu polski medal w biegu przez płotki byłby na dużej imprezie prawdziwą sensacją. A więcej niż jeden podchodziłby pod błąd w Matriksie. Ależ zmieniła się od tamtej pory nasza lekkoatletyka… Dziś w półfinałach żeńskich i męskich płotków będziemy mogli trzymać kciuki aż za siódemkę naszych reprezentantów. Przed półfinałami sytuacja każdej i każdego z nich jest nieco inna. Ale wszyscy mogą sprawić, że historia zatoczy koło, a po pięćdziesięciu latach Rzym ponownie okaże się szczęśliwy dla polskich płotków.

Dzień polskich płotków w Rzymie. Po pół wieku historia zatoczy koło?

PEWNIACZKA PIA, MOCNA SICIARZ, SZALONY AWANS WOJTUNIK

Półfinały na 100 m ppł kobiet rozpoczną się planowo o 20:12, a wystąpią w nich Marika Majewska, Klaudia Siciarz, Pia Skrzyszowska i Klaudia Wojtunik.

22-letnia Majewska jest debiutantką na mistrzostwach Europy. Z tego względu nie należało oczekiwać od niej nie wiadomo jakich rezultatów. Marika miała zebrać doświadczenie… ale pobiegła na tyle dobrze, że w swoim starcie zajęła trzecie miejsce! Ogólnie zaś była ósma na dwanaście kwalifikujących się czasów (jej wynik to 13.11 s).

– Byłoby super osiągnąć finał i pobiec w okolicach rekordu życiowego, ale to są moje początki na takich turniejach. Tu trzeba wypośrodkować postawę psychiczną. Musi być luz, ale też delikatna spina, żeby to wszystko zagrało. Przede wszystkim chcę biec technicznie i w linii, bo z tym jeszcze mam problem – mówiła Marika po starcie.

Reklama

Z Polek najlepiej w eliminacjach spisała się Klaudia Siciarz. 26-latka zeszła z czasem poniżej trzynastu sekund (12.94 s), co dało jej znakomite drugie miejsce. – To promyk nadziei w tym sezonie, bo miałam w nim wzloty i upadki. Ale ostatecznie wykręciłam season best na imprezie, na której mi zależało. Myślę, że mam jeszcze rezerwy w kontekście półfinału. Do mojej życiówki brakuje 12 setnych sekundy. Wierzę, że zakręcę się gdzieś koło rekordu życiowego – powiedziała Siciarz.

Największe emocje w Rzymie przyniósł jednak występ Klaudii Wojtunik. Polka w swoim pierwszym starcie zaliczyła nieznaczny falstart. Aparatura wychwyciła jej reakcję na poziomie 0.084 (dopuszczalna jest reakcja n na poziomie 0.1 s), przy czym biegaczka wykonała ruch, ale nie oderwała stóp od bloków startowych. Ostatecznie polska strona złożyła protest. Ten został rozpatrzony – choć dopiero po apelacji – pozytywnie i tak Wojtunik otrzymała prawo do powtórzenia startu. Klaudia pobiegła w wieczornej sesji… sama. Było więc jasne – osiągnie wymagany czas (czyli co najmniej 13.23), albo odpadnie.

Stadion wstrzymał oddech, nasza lekkoatletka ustawiła się w blokach i ruszyła. Na początku popełniła kilka błędów, nie miała najlepszego rytmu, jeden płotek zaatakowała nawet drugą nogą, ale ostatecznie zdołała się rozpędzić. Kiedy wpadła na metę, stadion na chwilę wstrzymał oddech razem z nią. A wtedy zegar pokazał wynik 13.22!

– Byłam zaskoczona tym czasem. Dobiegłam na metę i byłam przerażona. Pomyślałam, że miałam taką okazję i jej nie wykorzystałam. Miałam dziś swój czas i mam nadzieję, ze dobrze go wykorzystałam. Mam nadzieję, że ten mój bieg obiegnie świat i będzie to motywacja dla ludzi do walki. Może film z tego startu zyska popularność w mediach społecznościowych. To był najbardziej szalony dzień w moim życiu – mówiła uradowana Wojtunik.

Reklama

Czy jednak któraś Polka ma szansę na awans do finału? Oczywiście, że tak. Blisko tego celu jest Klaudia Siciarz, która zaprezentowała się już ze znakomitej strony. Największe nadzieje wiążemy jednak z Pią Skrzyszowską. Obrończyni tytułu z Monachium rywalizację zaczyna od półfinałów, stąd pierwszy raz zaprezentuje się na starcie dopiero dziś. W przypadku Klaudii i Mariki – one już swoje w Rzymie zdobyły. Awans do finału w ich przypadku byłby miłą, ale jednak sporą niespodzianką.

NIEZMIENNE MĘSKIE TRIO

W rywalizacji mężczyzn w Rzymie z polskiej strony oglądamy stary, dobre status quo. Czyli Krzysztofa Kiljana, Jakuba Szymańskiego i Damiana Czykiera. Nasi płotkarze to już uznane marki w Europie. Do tego stopnia, że finał w wykonaniu choć jednego z nich traktujemy jako cel minimum. Ale czy możemy liczyć na więcej?

Jakub Szymański, Damian Czykier i Krzysztof Kiljan

Owszem, choć awans całej trójki do biegu medalowego byłby niespodzianką. W obecnym sezonie Krzysztof Kiljan wciąż szuka optymalnej dyspozycji. Czas 13.78 s dał mu 11. pozycję kwalifikacyjną na 14 możliwych. Stąd dziś w półfinałach nie będzie faworytem.

W przeciwieństwie do Szymańskiego, który z czasem 13.53 zajął w eliminacjach pierwsze miejsce! A to i tak nie była pełnia możliwości Kuby.

– Chciałem zrobić tutaj życiówkę, ale czułem że zahaczam o pierwsze trzy płotki więc chciałem zwolnić i na pewno dostać się do półfinału. Zwolniłem specjalnie, bo dalsze zahaczanie mogło się wiązać z jakąś wywrotką. Po co ryzykować, skoro to ma być wejście do finału? W półfinale walczymy o życie – powiedział Szymański.

Dodajmy do tego Damiana Czykiera, który obecnie jest bardzo szybki. Białostoczanin obecnie zajmuje 6. miejsce na europejskich listach, a jego czas – 13.27 – jest zaledwie o dwie setne sekundy gorszy od rekordu Polski. Który swoją drogą również należy do Damiana.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Pięćdziesiąt lat temu Rzym okazał się szczęśliwy dla polskich płotkarzy. Biało-Czerwoni wywalczyli wtedy 10 medali, z czego aż trzy były udziałem biegaczy przez płotki. Brąz w rywalizacji kobiet zdobyła Teresa Nowak, a w zmaganiach mężczyzn drugie i trzecie miejsce zajęli bracia – Mirosław i Leszek Wodzyńscy.

– Słyszałem o tym. Mój obecny trener [Mikołaj Justyński – dop. red] był zawodnikiem byłego trenera kadry, który zdobył wtedy w Rzymie medale z braćmi Wodzyńskimi. To byłaby piękna historia, gdybyśmy powtórzyli taki wynik. Jest na to szansa, bo odpadli niektórzy konkurenci, Damian Czykier jest w formie, ja też. Jeżeli dostaniemy się do finału, to tam wszystko może się zdarzyć – powiedział Szymański.

Czy rzeczywiście historia po pół wieku zatoczy koło? O tym przekonamy się dziś po godzinie 20:00.

Czytaj więcej o lekkoatletycznych ME w Rzymie:

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Komentarze

0 komentarzy

Loading...