Reklama

Wyboista droga na ligowy szczyt. Jak odradzały się Jagiellonia i Śląsk?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

25 maja 2024, 11:11 • 15 min czytania 14 komentarzy

Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław – tylko te dwie ekipy pozostały w walce o mistrzostwo Polski w sezonie 2023/24. Oczywiście w zdecydowanie bardziej komfortowej sytuacji znajduje się drużyna z Podlasia, ale podopiecznych Jacka Magiery również nie można skreślać. Zresztą już sam fakt, że obu tym klubom udało się koniec końców pozostawić za plecami oponentów z Warszawy, Poznania, Częstochowy i Szczecina, jest naprawdę imponujący. Przecież w ostatnich latach białostoczanie i wrocławianie nieustannie rozczarowywali swoich fanów, wikłając się w mniej lub bardziej desperacką walkę o utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywek. Postanowiliśmy więc cofnąć się nieco w czasie i przypomnieć, w jaki sposób w Białymstoku i Wrocławiu kształtowały się zespoły, które dziś rywalizują o mistrzowski tytuł.

Wyboista droga na ligowy szczyt. Jak odradzały się Jagiellonia i Śląsk?

Nie brakowało w tym procesie potknięć, chaotycznych zmian i kompletnie chybionych decyzji. Efekty są jednak zdumiewająco udane.

Nowe oblicze Jagiellonii

W sezonie 2021/22 Jagiellonia Białystok, mimo wciąż sporych ambicji, zdawała się być klasycznym przykładem ligowego średniaka. Przed startem rozgrywek klub z wielką pompą – powołując się na wyliczenia dokonane przez sztuczną inteligencję – ogłosił powrót na ławkę trenerską Ireneusza Mamrota, ale szybko się okazało, że było to przestrzelone posunięcie. Drugie podejście tego szkoleniowca do pracy z ekipie z Podlasia okazało się wyjątkowo kiepskie. Podopieczni Mamrota prędziutko pożegnali się z rywalizacją w Pucharze Polski, a w Ekstraklasie ponieśli kilka bardzo bolesnych klęsk. Wystarczy przypomnieć starcie przegrane 1:4 z Pogonią Szczecin i baty zebrane w rewanżowej konfrontacji z Rakowem Częstochowa. To właśnie porażka 0:5 z zespołem spod Jasnej Góry okazała się gwoździem do trumny Mamrota, który wyleciał ze stanowiska tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Pozostawił „Jagę” na dziesiątym miejscu w tabeli, z niewielką przewagą nad strefą spadkową.

Rzut oka na skład Jagiellonii z przegranego spotkania z Rakowem pozwala zrozumieć, jak wiele w ostatnim czasie przy Słonecznej zmieniło. Na boisku pojawili się wówczas Pavels Steinbors, Bodan Tiru, Israel Puerto, Michał Pazdan, Paweł Olszewski, Miłosz Matysik, Martin Pospisil, Bojan Nastić, Fedor Černych, Michał Nalepa, Bartosz Bida, Michał Żyro, Andrzej Trubeha oraz Karol Struski. A ilu z nich dołożyło choćby cegiełkę do znakomitych rezultatów „Jagi” w sezonie 2023/24? Jedynie Matysik, Olszewski i Nastić, aczkolwiek w niewielkim stopniu, a w przypadku tego ostatniego – mówimy o naprawdę mikroskopijnej cegiełeczce.

O trenerze, który chce zmieniać życia. Jak Siemieniec podniósł Jagę?

Reklama

Oczywiście należy również pamiętać o Tarasie Romanczuku czy Jesusie Imazie, którzy w grudniu 2021 roku akurat z Rakowem nie zagrali, a liderami Jagiellonii są ładnych paru lat. Niemniej widać wyraźnie, że „Jaga” w ekspresowym tempie przeszła kadrową przebudowę. Zresztą nawet architektów tych śmiałych zmian w pierwszej fazie sezonu 2021/22 nie było jeszcze na Podlasiu. Wojciech Pertkiewicz objął przecież oficjalnie funkcję prezesa zarządu w lutym 2022 roku, natomiast Łukasz Masłowski na nowo powstałą posadę dyrektora sportowego wskoczył miesiąc później, po bardzo długich negocjacjach.

Wypracowaliśmy sobie zarys projektu, który ma być realizowany przez najbliższe dwa, dwa i pół roku – zapowiadał wtedy Masłowski na naszych łamach.

Wszyscy jesteśmy świadomi, że Jagiellonia znajduje się na etapie przebudowy i najbliższe dwa-trzy okna transferowe to pokażą. […] Mamy wielu piłkarzy na kontraktach i kilku wypożyczonych. Dużo będzie zależało od budżetu, który otrzymamy do dyspozycji. W każdym razie, dajemy sobie trzy okienka na przebudowanie zespołu. 

„Chciałbym przede wszystkim, żebyśmy mieli komfort w kontekście utrzymania w Ekstraklasie, żeby tu nie było nerwów do ostatniej kolejki”

Łukasz Masłowski w marcu 2022 roku

Pertkiewicz uderzał w podobne tony, przekonując o potrzebie restrukturyzacji. – Jest w Jagiellonii rada nadzorcza, jest grupa udziałowców. Trzeba umieć współpracować z wieloma osobami. Stworzenie schematu organizacyjnego, zbudowanie tego i opanowanie tego wszystkiego wedle mojej wizji jeszcze przede mną – przyznał. – Liczę na wsparcie i słowa krytyki. A też jestem osobą, która nie pozwoli sobie na narzucenie zdania, tylko na dyskusję. Jestem nowy, niuanse polityczne i biznesowe są mi na razie obce, ale im bardziej będzie się to zacieśniać, tym swobodniej będę się w tym środowisku poruszał. Mogę zdradzić, że jakieś tam zapalniki – dotyczące transferów, aspektów finansowych i organizacyjnych – się pojawiły, udało się to rozwiązać. Widzę na horyzoncie dużo więcej podobnych sytuacji. Jesteśmy w okresie przejściowym – wcześniej łódka płynęła przez rzekę, tylko że nie była przygotowana na taki rejs.

Czas pokazał, że dyrektor białostockiego klubu nie rzucał słów na wiatr, a plany sporządzone przez niego i prezesa Pertkiewicza w drugiej części sezonu 2021/22 nie były jedynie czczą gadaniną, ale realną, dobrze przemyślaną strategią. Choć zaczęło się przecież od sporego kalibru rozczarowania, bo wiosną 2022 roku „Jaga” punktowała jeszcze gorzej niż jesienią, a po 33. serii spotkań osunęła się nawet na moment na odległe, czternaste miejsce w stawce. Tuż nad… Śląsk Wrocław.

Reklama

Wzlot i upadek Magiery

Na Dolnym Śląsku nastroje przed startem sezonu 2021/22 były zgoła inne niż w Białymstoku. Ostatecznie wrocławianie spuentowali poprzednią kampanię niespodziewanym tak naprawdę sukcesem, jakim było zajęcie czwartego miejsca w stawce, gwarantującego udział w kolejnej odsłonie europejskich pucharów. Na arenie międzynarodowej podopiecznym Jacka Magiery także szło – przynajmniej do pewnego momentu – całkiem przyzwoicie. Śląsk wyrzucił wszak za burtę estońskie Paide Linnameeskond, później wyszedł zwycięsko z szalonej wymiany ciosów z Araratem Erywań, a nawet pokonał 2:1 Hapoel Beer Szewa. Rewanżowe starcie z Izraelczykami, najdelikatniej rzecz ujmując, nie poszło już jednak po myśli ekipy z Wrocławia, która oberwała 0:4 i na tym zakończyła swą europejską przygodę.

Tak czy owak, zespół zdawał się zmierzać we właściwym kierunku. Po dziewięciu ligowych kolejkach sezonu 2021/22 wrocławianie nie mieli na swoim koncie ani jednej porażki i znajdowali się na drugim miejscu w stawce. Ale tutaj też czekała ich bezceremonialna pobudka z pięknego snu – tym razem mowa o klęsce 0:4 z Lechem Poznań. Od tego momentu Śląsk pod wodzą Magiery odniósł już tylko dwa zwycięstwa w piętnastu ligowych starciach. Przegrał zaś dziesięciokrotnie.

Nie było rady, trener musiał przypłacić ten wielomiesięczny kryzys utratą posady.

Magiera: – Nauczyłem się mieć gdzieś to, co ktoś sobie pomyśli

Tylko że następca Magiery – Piotr Tworek – nie tylko nie poprawił sytuacji Śląska, ale na dobrą sprawę jeszcze ją pogorszył.

Wystarczy przypomnieć, że pod jego wodzą wrocławski zespół zanotował zaledwie jedną wygraną w dziesięciu rozegranych meczach w Ekstraklasie. Ekipa Tworka wyspecjalizowała się w remisach 1:1, które przytrafiły jej się aż pięciokrotnie. Ta beznadziejna passa nie zakończyła się degradacją w zasadzie wyłącznie dlatego, że konkurenci z dolnych rejonów tabeli, ze szczególnym uwzględnieniem Wisły Kraków, jakimś cudem punktowali jeszcze marniej.
Do projektu z Jackiem Magierą podchodziliśmy na tyle długoterminowo, że długo byliśmy w stanie zaakceptować dyskomfort w niezdobywaniu punktów czy stylu, jaki prezentowała drużyna. W tym czasie robiliśmy wszystko, żeby pomóc trenerowi. Natomiast, gdy się rozstawaliśmy, szczerze mu powiedziałem, że czujemy ogromne rozczarowanie – komentował Piotr Waśniewski, ówczesny prezes WKS-u. – Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. I nie chodziło o wielkie plany na grę w Lidze Mistrzów, tylko bieżącą współpracę. Pod kątem filozofii czy pomysłu na Śląsk wydawało się, że nasze zdania są zbieżne. Zgadzaliśmy się też co do oczekiwań, ale ostatecznie wynik sportowy to wszystko zweryfikował, czego najlepszym dowodem było nasze miejsce w tabeli. Żaden z elementów: potencjał finansowy, sportowy czy infrastrukturalny, nie stoi na takim poziomie, żeby zadowalał nas środek tabeli, a co dopiero pozycja w dolnej części stawki. To nie jest miejsce Śląska Wrocław.

„Skoro zajmujemy odległe miejsce od górnej części tabeli, wychodzi na to, że pewne nasze decyzje były prawdopodobnie błędne”

Piotr Waśniewski w marcu 2022 roku

A zatem wiosną 2022 roku drużyny Śląska i Jagiellonii znalazły się w bardzo podobnym położeniu. W obu klubach zawiedli bowiem trenerzy – Magiera oraz Mamrot – po których wiele sobie obiecywano w wymiarze długofalowym. W obu przypadkach nie wypaliły też pomysły ze szkoleniowcami-ratownikami. Po zakończeniu sezonu z Wrocławia bez żalu zwolniono wspomnianego przed chwilą Tworka, a „Jaga” równie ochoczo pożegnała się z Piotrem Nowakiem. O tym pierwszym plotkowano, iż nie złapał wspólnego języka z zawodnikami, a tego drugiego gracze z Białegostoku wprost rozwalcowali w mediach. – Jego podejście do codziennych obowiązków pozostawiało wiele do życzenia – skarżył się Michał Nalepa w rozmowie z TVP Sport. – Prawda jest taka, że Ekstraklasę dla Jagiellonii uratowali inni członkowie sztabu szkoleniowego – Rafał Grzyb, Maciej Patyk i Piotr Zinkiewicz. Gdyby nie ich praca i „pozaplanowa” pomoc piłkarzom, to według mnie niestety nie utrzymalibyśmy się. […] Nie jest również tajemnicą, że miał problemy z hazardem. Sam byłem tego świadkiem, kiedy poszedłem z moją partnerką na kolację. W tym samym miejscu znajdowało się kasyno, do którego trener Nowak wchodził. Minął mnie na kilka centymetrów i nawet nie zauważył.

O ile jednak w „Jadze”, poza reakcjami na bieżące problemy boiskowe, podjęto zawczasu szereg istotnych zmian w pionie sportowym, tak w Śląsku nie zdecydowano się wtedy na żadne rewolucyjne posunięcia na tej płaszczyźnie. Co mogło mieć dla ekipy z Wrocławia naprawdę opłakane konsekwencje.

Permanentny kryzys

Co tu dużo mówić – w sezonie 2022/23 Śląsk Wrocław stał się klubem-memem.

Ponownie nie trafiono w stolicy Dolnego Śląska z wyborem trenera, bo Ivan Djurdjević również uwikłał swój zespół w rozpaczliwą walkę o utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywek. Jeszcze gorzej wyglądała jednak sytuacja klubu od strony, ujmijmy to, organizacyjnej. Powszechne oburzenie budziły przede wszystkim relacje na linii WKS – wrocławski ratusz, ponieważ drużyna wyglądała – po prostu i zwyczajnie – na wielką spalarnię publicznych pieniędzy.

Klub jest podmiotem miejskim i miasto decyduje o wszystkim – opowiadał nam lokalny dziennikarz, Marcin Torz. – Cała sytuacja jest chora, bo za czasów Dutkiewicza jeszcze przynajmniej udawano, że tam chodzi o jakiś biznes. Dutkiewicz ściągnął Polsat i Solorza, który był właścicielem większościowym, wtedy ludzie na to psioczyli, ale cóż, byliśmy mistrzem Polski. Występowali Kaźmierczak, Mila, Kelemen, Diaz. Goście, którzy świetnie grali w piłkę i zarabiali ogromne pieniądze – około 100 tysięcy miesięcznie. Teraz jeden piłkarz tyle kosztuje, Exposito, a wtedy połowa drużyny. Natomiast wówczas wrocławianie nie musieli się w takim stopniu na to dorzucać. Teraz jest żenująco i kompromitująco, skoro wrocławianie się składają, a Śląsk gra tak sobie i piłkarzy ma takich sobie.

„Miasto płaci na Śląsk trzynaście milionów złotych rocznie. To nie są duże pieniądze w świecie piłki, ale to prawie połowa budżetu klubu i to są publiczne środki. Ponadto Śląsk dostaje też pieniądze od wrocławskiego ZOO, od Aquaparku…”

Marcin Torz w styczniu 2023 roku

W marcu 2023 roku Śląsk poległ 0:3 w ćwierćfinale Pucharu Polski z KKS-em Kalisz, a w kwietniu osunął się do strefy spadkowej Ekstraklasy po porażce 1:3 z Wartą Poznań. – Obsraliśmy zbroję. Tak obsranej swojej drużyny jeszcze nie widziałem – recenzował postawę swoich zawodników trener Ivan Djurdjević. Fekalnymi skojarzeniami podzielił się również z opinią publiczną Krzysztof Mączyński. – Trener Lavička podobno został został zwolniony za styl. Magiera bo miał pomysł. Tworek, bo miał sprzątać. Ale, patrząc z boku, boli oglądnie Śląska – piszę jako kibic, nie zawodnik. Niech każdy weźmie odpowiedzialność za to gówno.

„Śląsk to przechowalnia polityków”, czyli jak miejski klub zatraca się w marazmie

We Wrocławiu „branie odpowiedzialności” rozpoczęto od spalenia na stosie dyrektora sportowego, Dariusza Sztylki, który wyleciał ze stanowiska w trakcie rundy wiosennej. Rzadka to sytuacja, by osobę piastującą tak ważne stanowisko po prostu wywalano z roboty w reakcji na pasmo rozczarowujących wyników, no ale po Śląsku należało się wówczas zawsze spodziewać niespodziewanego. – To po prostu było pozbawione zwykłej, elementarnej klasy. Zasad profesjonalizmu było tam niewiele, żeby nie powiedzieć zero. Forma przekazu informacji o moim zwolnieniu była poniżej jakiegokolwiek komentarza – mówił potem Sztylka. Chwaląc się przy okazji, że to on ściągnął do klubu wielu graczy, którzy odgrywają fundamentalną rolę w sezonie 2023/24. No i jest w tym trochę prawdy. Jeśli bowiem weźmiemy pod lupę skład wrocławian ze wspomnianego przed momentem, przegranego starcia z Wartą, to odnajdziemy w nim Rafała Leszczyńskiego, Łukasza Bejgera, Patricka Olsena, Erika Exposito, Martina Konczkowskiego czy Petra Schwarza. Na ławce wypatrzymy natomiast Matíasa Nahuela oraz Piotra Samca-Talara. W drużynie był więc wystarczająco duży potencjał ludzki, by grać w Ekstraklasie o coś więcej, niż tylko uniknięcie spadku. Potrzebny był tylko człowiek, który poukłada te klocki.

Ivan Djurdjević nie sprawdził się w tej roli. Trzeba mu wszakże oddać, że chyba nikt trafniej nie podsumował sytuacji Śląska Wrocław w sezonie 2021/22 i 2022/23. – Można powiedzieć, biorąc pod uwagę cały obraz, że cały czas jesteśmy w kryzysie – skwitował trener podczas jednej z konferencji prasowych.

Właściwi ludzie na właściwych miejscach

Tymczasem Jagiellonia nie miała wielu powodów, by w sezonie 2022/23 spoglądać na wrocławian z góry. W Białymstoku ponownie nie trafiono z wyborem trenera. O ile jednak na Piotra Nowaka postawiono w momencie, gdy Łukasza Masłowskiego nie było jeszcze w klubie, a Wojciech Pertkiewicz miał związane ręce, tak Maciej Stolarczyk był już autorskim pomysłem tej dwójki. Kiepskim pomysłem. Po osiemnastu seriach spotkań Jagiellonia plasowała się na piętnastej pozycji w ekstraklasowej tabeli i punktowała gorzej nie tylko od Śląska, ale i od Lechii Gdańsk czy Wisły Płock, a zatem drużyn, które w końcowym rozrachunku spadły do 1. ligi.

Nie chcę oczywiście, żeby zabrzmiało to jako usprawiedliwienie naszych wyników, ale trzeba przyznać, że właściwie przez całą rundę trener Stolarczyk nie miał ani jednego meczu, żeby mieć komfort wyboru optymalnej jedenastki. Zawsze ktoś z ważnych piłkarzy, aspirujących do gry od początku, był poza składem – przypominał jesienią prezes Pertkiewicz. W końcu musiał jednak skapitulować i w kwietniu 2023 roku, po remisie „Jagi” ze Stalą Mielec, Stolarczyk opuścił ławkę trenerską. Chodziło zresztą wówczas nie tylko o rozczarowujące rezultaty, ale i o marny styl gry ekipy ze stolicy Podlasia. Mimo posiadania w linii ataku imponującego duetu Jesus Imaz – Marc Gual, Stolarczyk nie był w stanie skonstruować w Białymstoku drużyny, której występy oglądałoby się z przyjemnością.

Wiosną 2023 roku drogi „Jagi” i Śląska przecięły się więc po raz kolejny i mamy tu na myśli nie tylko sąsiedztwo w ligowej tabeli. Znów jednak we Wrocławiu i Białymstoku zastosowano nieco inne lekarstwo na klubowe bolączki. Jagiellonia zagrała odważnie, zmieniając Stolarczyka na 31-letniego Adriana Siemieńca. Natomiast Śląsk wahał się, zwlekał, trzymał kurczowo Ivana Djurdjevicia. A gdy sytuacja stała się całkowicie dramatyczna… namówił do powrotu Jacka Magierę.

„Jesteśmy przekonani, że Jacek Magiera pomoże drużynie Śląska i dziękujemy mu, że zgodził się przejąć zespół, wznawiając współpracę w ramach wcześniej zawartego kontraktu”

Piotr Waśniewski w kwietniu 2023 roku

Jeśli chodzi o Jagiellonię, decyzja o zmianie trenera obroniła się właściwie od razu. Siemieniec nie tylko w szybkim tempie odciągnął swój zespół od strefy spadkowej, ale i rozkręcił całkiem imponującą ofensywę, na czym zależało działaczom z Białegostoku. – Zrobię wszystko, by ta drużyna dobrze grała. By była efektywna i wszyscy byli z niej dumni. Chciałbym dać kibicom radość i entuzjazm, których brakuje w Białymstoku. Chcemy cieszyć się z małych rzeczy, na nowo zakochać się w Jagiellonii – mówił młody szkoleniowiec. Potem dodawał na antenie Kanału Sportowego: – Zbyt dużo w pracy trenera zależy od samego wyniku. Nie mówimy o projektach, a o wygrywaniu spotkań. Zwycięstwo powinno być efektem ubocznym dobrej pracy, procesu i rozwoju klubu. Zbyt dużo zależy również od samego trenera. To, co się dzieje teraz w wielu klubach, to krótkowzroczne patrzenie od weekendu do weekendu. Odpowiedni projekt to taki, w którym najważniejszy jest rozwój, a nie wygrywanie meczów. To w pewnym stopniu misja i tak chcemy pracować w Białymstoku.

Od parzenia kawy na praktykach do prowadzenia drużyny w Ekstraklasie. Historia Adriana Siemieńca

Śląskowi poszło znacznie gorzej, bo Magiera drugą kadencję w drużynie z Dolnego Śląska zaczął od dwóch porażek. Sytuacja stała się katastrofalna. Ale do wrocławian rękę ponownie wyciągnęli rywale – w 2022 roku była to Wisła Kraków, a rok później jej imienniczka z Płocka, która kompletnie się posypała na finiszu ligowych zmagań i ostatecznie wyleciała z Ekstraklasy, mimo że w pierwszej fazie sezonu długo zasiadała w fotelu lidera. Biorąc pod uwagę okoliczności, nie było więc miejsca na triumfalizm po wyszarpaniu piętnastego miejsca w stawce. Po zakończeniu rozgrywek z klubu odeszli w ponurej atmosferze Piotr Waśniewski (prezes), Wojciech Bochnak (wiceprezes) i Krzysztof Paluszek (dyrektor ds. rozwoju sportowego). Miejsce zwolnione przez tego pierwszego zajął Patryk Załęczny, a na stołek dyrektora sportowego wskoczył nieokiełznany David Balda. O ile więc w Jagiellonii nominacja dla Siemieńca była efektem pewnego procesu przemian organizacyjnych w klubie, tak w Śląsku sprawy potoczyły się odwrotnie – to Magiera stał się człowiekiem niejako spajającym wrocławską ekipę w jej nowej odsłonie, z nowymi władzami u steru.

– Zastałem w Śląsku totalną zapaść. […] Widziałem brak nadziei i potrzebę impulsu – mówił nam prezes Załęczny.

Magiera był tak naprawdę jedynym źródłem nadziei w tym niewesołym momencie, mimo że – jako się rzekło – jego powrót do Wrocławia wcale nie przebiegł bezboleśnie. – Posprzątaliśmy pewne rzeczy w szatni, dookoła zespołu – przyznał trener. – Widziałem, że tutaj pole do popisu jest największe. […] Zdaję sobie sprawę, że oczekiwania rosną i dziś są ogromne. Nie zawsze idą one w parze z możliwościami. Zamówiłem do klubu nową kostkarkę do lodu, żebyśmy na spokojnie do pewnych rzeczy podchodzili, nie popadali ze skrajności w skrajność i nie zapominali, gdzie jeszcze niedawno się znajdowaliśmy.

Kiedy dyrektor Balda w swoim stylu zaszalał w mediach społecznościowych i zaczął poprzez buńczuczne komentarze nakładać na zespół Śląska dodatkową presję, spotkał się wręcz z publiczną reprymendą Magiery. Co też pokazuje, wokół kogo skupiona jest dzisiaj drużyna ze stolicy Dolnego Śląska.

łączona tabela Ekstraklasy za sezon 2021/22 i 2022/23 (źródło: 90minut.pl)

***

Jak widać, można znaleźć w historii Jagiellonii oraz Śląska sporo punktów wspólnych, ale i kilka znaczących różnic. Efekt jest jednak właściwie identyczny – dzisiaj te dwa zespoły sąsiadują ze sobą w tabeli z 60 punktami na koncie i to właśnie jeden z nich zgarnie mistrzowski tytuł w sezonie 2023/24. Ktokolwiek skończy na drugim miejscu, będzie oczywiście głęboko rozczarowany, zwłaszcza jeśli z pozycji lidera na ostatniej prostej zleci „Jaga”, ale gdy kurz bitewny opadnie, a emocje nieco ostygną, to na pewno zarówno w Białymstoku, jak i we Wrocławiu pojawi się miejsce na radość. I satysfakcję z tego, że udało się wykonać kawał dobrej roboty.

Choć największe wyzwanie pewnie dopiero przed białostoczanami i wrocławianami. A będzie nim oczywiście utrzymanie się w rywalizacji o najwyższą stawkę zamiast powrotu do błąkania się w dolnych rejonach ligowej tabeli. Apetyt ma bowiem w zwyczaju rosnąć w miarę jedzenia.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. FotoPyk / NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Patryk Stec
1
Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Ekstraklasa

EURO 2024

Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Patryk Stec
1
Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Komentarze

14 komentarzy

Loading...