Był to dokładnie taki mecz, jakiego mogliśmy się spodziewać. Obie drużyny nadwyrężać się nie zamierzały, bo Puszczy do utrzymania wystarczył choćby punkt, a Piast wyszedł na to spotkanie tylko dlatego, że musiał. Ostatecznie wygrali ci, którzy byli nieco bardziej zdeterminowani, a była to oczywiście ekipa Tomasza Tułacza, która dzięki temu nie musiała się oglądać na wyniki innych spotkań, aby wiedzieć, że zostaje w Ekstraklasie na kolejny sezon. Bez wątpienia – zasłużenie.
Już po pierwszych minutach tego meczu wiedzieliśmy, że nie będzie on specjalnie przyjemny do oglądania. Piłkarze Piasta od samego początku wyglądali, jakby myślami byli już na wakacjach i występ na stadionie Cracovii traktowali jak przykry obowiązek. Dowód na to, że brakowało im koncentracji, dostaliśmy już po kilku pierwszych dotknięciach piłki.
Najpierw fatalną stratę zaliczył Miłosz Szczepański, a chwilę później dokładnie ten sam manewr powtórzył Patryk Dziczek. To, że w tych sytuacjach nie padły bramki dla Puszczy, było tylko i wyłącznie zasługą nieco lepszej koncentracji obrońców i niespecjalnie imponującego przyspieszenia Wojciecha Hajdy, który z prezentów nie skorzystał.
Mimo tych początkowych błędów Piast potrafił się dość szybko otrząsnąć i nieśmiale przejść do ataku. Po raz kolejny imponował Michael Ameyaw, który popisał się kilkoma niezłymi dryblingami, myląc obrońców gospodarzy, ale kończyło się na niczym, bo ani on sam, ani jego koledzy za nic w świecie nie potrafili pokonać świetnie dysponowanego Oliwiera Zycha. 19-latek był zdecydowanie najjaśniejszą postacią Puszczy, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie. Świetnie bronił przede wszystkim strzały Joao Felixa, czy Szczepańskiego, tym samym studząc zapał ofensywny przeciwników.
Udało mu się to na tyle skutecznie, że Piast po przerwie faktycznie nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Puszczy. Skoro nie musieli, a nawet jak już spróbowali, to młody golkiper wyczyniał cuda w bramce, nie było sensu się dalej pocić. Problem w tym, że z podobnego założenia wyszli zawodnicy z defensywy, czego przykład dostaliśmy już w 63. minucie. W pozornie niegroźnej sytuacji nie popisali się Jakub Czerwiński i Tomasz Mokwa. Podobnie zresztą jak rozgrywający dzisiaj 300. mecz w Ekstraklasie Michał Chrapek.
Ten ostatni niespecjalnie agresywnie próbował odebrać piłkę Lee Jin-hyunowi, który dośrodkował bez problemu w pole karne. Piłka spadła wprost na głowę przebywającego na boisku zaledwie kilka minut Artura Siemaszki, który wyskoczył nad Mokwę i odegrał ją do Kamila Zapolnika. Najlepszy strzelec niepołomiczan w tym sezonie był niepilnowany, Czerwiński zupełnie go nie kontrolował, więc Puszcza wyszła na prowadzenie.
Brawa należą się przede wszystkim Siemaszce, który zmienił niemrawego Hajdę i robił to, czego nie potrafili jego koledzy. Wyszedł z założenia, że pomimo tego, że wynik jest atrakcyjny, to trzeba spróbować ograć tego Piasta, który ewidentnie nie ma ochoty sprawiać im problemów. Starał się, wchodził w dryblingi, kilka razy zdecydowanie wparował w pole karne. Ostatecznie niczego więcej to nie przyniosło, ale bez wątpienia był to drugi, obok Zycha, pozytywny bohater tego spotkania po stronie Puszczy.
Puszczy, która zasłużenie wywalczyła utrzymanie w Ekstraklasie. Puszczy, która przed tym sezonem była skazywana na porażkę. Mało kto obstawiał, że to akurat ta drużyna nie spadnie z hukiem z powrotem do pierwszej ligi. Niemal wszystkie głosy wskazywały na to, że niepołomiczanie będą mieli najtrudniej i oczywiście nie były to głosy oderwane od rzeczywistości. „Żubry” mają jedną z najsłabszych kadr w lidze, o ile nie najsłabszą, ale jak dobrze wiemy, nazwiska nie grają.
Puszcza może nie ma najlepszych piłkarzy, ale przede wszystkim ma Tomasza Tułacza. A skoro ma Tomasza Tułacza, to ma też odpowiedni pomysł na siebie i potrafi go skutecznie wprowadzić w życie. Nie jest to może najpiękniejszy futbol, jaki można sobie wyobrazić. Nie jest to nic specjalnie skomplikowanego, ale w końcu liczy się przede wszystkim skuteczność. A ta była na odpowiednim poziomie.
W kolejnym sezonie zapewne będzie jeszcze trudniej, ale raczej nie ma wątpliwości co do tego, że trener Tułacz doskonale się na to przygotuje. Nie ma też wątpliwości co do tego, że nikt już raczej nie przekreśli Puszczy przed startem sezonu. Ta drużyna pokazała już, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Nie tylko utrzymując się, ale też pokonując Lecha, czy remisując z Legią na Łazienkowskiej. A to, co by nie mówić, są osiągnięcia, o których w Niepołomicach jeszcze niedawno nikt nawet nie marzył.
Czytaj więcej na Weszło:
- Wielki przegląd zmarnowanych szans. Kto zaliczył największe pudła w Ekstraklasie?
- Siedem wypowiedzi przedstawicieli Lecha Poznań, które fatalnie się zestarzały
- Wyboista droga na ligowy szczyt. Jak odradzały się Jagiellonia i Śląsk?
Fot. Newspix