Reklama

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

23 kwietnia 2024, 22:45 • 5 min czytania 19 komentarzy

Dziesięć dni temu Wisła Kraków tylko podzieliła się punktami ze swoją imienniczką z Płocka. Dziś, w starciu z Resovią, podopieczni Alberta Rude również zanotowali tylko remis, ale wydźwięk jest jednak inny. Tam potrafili zdobyć bramkę w końcówce na wagę punktu. I grali z innym zespołem walczącym o awans. Dziś rywalizowali z broniącą się przed spadkiem Resovią, a dwa punkty wypuścili. Gospodarze bowiem pokazali, jak powinno się reagować po straconej bramce.

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Generalnie jesteśmy tym meczem rozczarowani. Przynajmniej pierwszymi… dziewięćdziesięcioma minutami.

Grała przecież Wisła, która po weekendowej wygranej ze Zniczem Pruszków, z którym z wyniku 0:2 potrafiła wyciągnąć na 3:2 i Resovia, która sensacyjnie ograła GKS Tychy na ich terenie. Jedni o utrzymanie, drudzy o awans. To, że będzie się dziś paliło, było więcej niż pewne.

Sam trener Resovii, Rafał Ulatowski, przekonywał, że mecz w Tychach był najlepszym w wykonaniu jego podopiecznych w tym roku i dziś chcą pójść za ciosem. Jak wtedy udało się wygrać, to dlaczego nie przed własną publicznością?

Być może dlatego, że Wisła grała w pierwszych piętnastu minutach i na początku drugiej połowy, a Resovia miała zbyt mało jakości i chyba zbyt późno zorientowała się, że może dziś wygrać.

Reklama

Obiecujący początek i gasnąca „Biała Gwiazda”

Na pierwszą połowę nie dojechała większość piłkarzy Wisły Kraków. Jeszcze w pierwszym kwadransie była zauważalna jakaś chęć gry do przodu, próby podjęcia pojedynków u Jesusa Alfaro czy Dejviego Bregu, tak od mniej więcej piętnastej minuty, wszystko u gości gasło. To Resovia przejęła inicjatywę, naciskając na najbardziej elektrycznych piłkarzy Wisły Kraków, a tych było dziś sporo.

Choćby David Junca, który kilka dni temu przeciwko Zniczowi Pruszków dał kapitalną zmianę, tak dziś większość jego podań nie była celna, zwłaszcza tych do przodu. Był niepewny, podobnie jak grający piętro wyżej Bregu (występ tak zły, że Albert Rude zdjął go już w przerwie). Mniej podobał się także Marc Carbo, u którego nie widzieliśmy ani dynamiki, ani długich piłek. To pierwsze to nic dziwnego, natomiast asekuranckość i straszliwie bezpieczna gra to jednak u tego zawodnika nowość.

Resovia grała w swoim stylu. Twardo i bezkompromisowo. Chociaż tu i ówdzie podopieczni Rafała Ulatowskiego przesadzali, jak chociażby w 39. minucie, kiedy Bartłomiej Wasiluk bardzo starał się wylecieć z boiska, ale jego wejście w kostkę Kacpra Dudy nie zostało wycenione na drugą żółtą kartkę.

Kelechukwu nie przestawał dręczyć obronę Wisły Kraków

Na wielkie uznanie zasługiwał z kolei Kelechukwu Ibe-Torti, najaktywniejszy piłkarz Resovii. Dwóch zawodników Wisły przed nim? Bez problemu. Brał piłkę i szedł na pewniaka flanką. Generalnie wykorzystywał ślamazarną dyspozycję piłkarzy gości i robił różnicę. Zawsze jednak brakowało celniejszego podania do partnera albo ostatniego lepszego dotknięcia piłki.

Reklama

Po przerwie można było wśród piłkarzy gospodarzy pochwalić Macieja Górskiego. Napastnik Resovii pomagał w rozegraniu, stwarzał przestrzeń dla swoich kolegów, wyciągając obrońców Wisły Kraków.

Wśród piłkarzy „Białej Gwiazdy” najwięcej dobrego można powiedzieć o Patryku Gogóle, który dał świetną zmianę. Brał grę na siebie, szukał akcji kombinacyjnych, wraz z jego wejściem po przerwie w ofensywie Wisły było znacznie więcej luzu, a sam 21-latek świetnie wypatrzył Angela Rodado w polu karnym, a Hiszpan był o włos od trafienia. Jego próbę wybronił Branislav Pindroch.

Groźne sytuacje? Były. Mało, ale były. Zdecydowanie najbardziej kibice Wisły mogą żałować tej próby piętką Josepha Colleya, który znalazł się w idealnym miejscu do tego by trafić. Powinien w zasadzie rozerwać siatkę i dać prowadzenie, ale wybrał – nazwijmy to delikatnie – dość nietypowy rodzaj wykończenia podania Junci.

Na kwadrans przed końcem inny z obrońców Wisły miał świetną okazję. Mowa o uderzeniu głową Bartosza Jarocha, ale lepszy od niego był Pindroch, który przeniósł piłkę nad bramką.

Końcówka należała do Resovii. Rajdy Rafała Mikulca, który postanowił wyręczyć kolegów z przodu i samemu inicjować ataki. Niezła zmiana Bartłomieja Ciepieli i jego wejścia skrzydłem. Słowem: Działo się! Alvaro Raton i spółka wyglądali blado, a z tyłu brakowało pewności i spokoju.

Godną odnotowania akcją Wisły była setka Rodado. Hiszpan zrobił to, co najtrudniejsze – idealnie na strzał przyjął podanie od Krzyżanowskiego klatką, ale uderzył wprost w bramkarza. Kilka minut później już udało mu się trafić, a podanie-ciasteczko zanotował Gogół, najlepszy piłkarz gości.

Wszystkie twarze Alvaro Ratona

Trudno jednak wytłumaczyć zachowanie Wisły po bramce. Odlecieli? Już myślami byli w szatni? Celebra bramki Rodado trwała dłużej niż akcja bramkowa Resovii. Błyskawicznie drużyna trenera Ulatowskiego odpowiedziała. Błysnął oczywiście Ibe-Torti, który idealnie dograł do Górskiego, a ten odwrócił się z piłką i technicznym uderzeniem wpakował piłkę do siatki. Pusty przelot zanotował Colley, który zamiast wracać z Rzeszowa ze strzelonym golem, będzie miał wspomnienia o kuriozalnej próbie piętką i przegranym pojedynku, który kosztował Wisłę dwa punkty.

Przed Resovią piekielnie trudny terminarz, bo w niedzielę zespół z Rzeszowa zagra w Gdyni z Arką, a potem zmierzy się z walczącą o awans Miedzią Legnica. Później Chrobry, Motor i Wisła Płock. Strata Resovii do piętnastej Polonii wynosi punkt, a „Czarne Koszule” grają z Lechią na wyjeździe, więc możemy założyć, że dystans się raczej nie zmieni.

Z kolei Wisła wciąż plasuje się na piątym miejscu, a przed „Białą Gwiazdą” domowy mecz z niemalże pewnym spadkiem Podbeskidziem, a potem finał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin.

Nastroje w Krakowie smutne, zwłaszcza, że minąć Wisłę może jeszcze Górnik Łęczna i Motor Lublin, a to oznacza, że „Biała Gwiazda” może wypaść poza strefę barażową.

Resovia Rzeszów – Wisła Kraków 1:1 (0:0)

90+2′ Górski – 90+1′ Rodado

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. FotoPyk

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ekstraklasa

Górnik miał walczyć o tytuł, ale był dzisiaj memem. Brutalne lanie w Krakowie

Jakub Radomski
22
Górnik miał walczyć o tytuł, ale był dzisiaj memem. Brutalne lanie w Krakowie

Komentarze

19 komentarzy

Loading...