Reklama

Zwycięstwo po ciężkim boju. Hurkacz w 2. rundzie Monte Carlo Masters

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

09 kwietnia 2024, 17:17 • 5 min czytania 0 komentarzy

Chociaż wynik 6:4 może sugerować, że Hubert Hurkacz i Jack Draper dali w pierwszym secie wyrównane widowisko, to nic takiego nie miało miejsca. Hubi, który na kortach Monte Carlo Masters czuje się jak u siebie w domu (od 2021 roku jest rezydentem w stoicy Księstwa), grał wtedy znakomity tenis. Druga partia była z kolei przeciwieństwem pierwszej i mogła wlać w serca polskich fanów spory niepokój. Czyżby Hubert miał pożegnać z zawodami w Monako po pierwszym meczu? Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, bo w decydującym trzecim secie Polak ponownie był górą. I po świetnym tie breaku wygrał to niełatwe spotkanie 6:4, 3:6, 7:6.

Zwycięstwo po ciężkim boju. Hurkacz w 2. rundzie Monte Carlo Masters

Hurkacz zaliczył bardzo udane wejście w okres gry na kortach ziemnych, które nie należą do jego ulubionych. Owszem, może zawody rangi ATP 250 w portugalskim Estoril nie należą do najbardziej prestiżowych. Może Polak czasami męczył się ze znacznie niżej notowanymi, jak w pierwszym secie spotkania z Janem Choinskim (188. ATP). Ale z meczu na mecz grał coraz lepiej i zakończył całą imprezę zwycięstwem. To była pierwsza turniejowa wygrana Hurkacza w tourze na mączce. Chociażby ten fakt warto docenić.

Drugi tegoroczny turniej na kortach ziemnych stanowi dla Huberta znacznie większe wyzwanie. Zawody w Monte Carlo należą do serii Masters i gra w nich tenisowa czołówka. Ale Hubi mógł odczuwać dodatkową motywację w związku z tym turniejem. Polak, jak zresztą wielu tenisistów ze światowej czołówki, na co dzień mieszka w stolicy Monako, gdzie ze względu na pogodę oraz infrastrukturę posiada znakomite warunki do treningu.

PIERWSZY SET BYŁ DOBRY, CHOĆ NERWOWY

Pierwszym rywalem Hurkacza w Monako był Jack Draper. Leworęczny tenisista z Wielkiej Brytanii, jak na zawodnika tej nacji przystało, lepiej radzi sobie na trawie i kortach twardych, niż na mączce. Ale Draperowi w tym roku udało się awansować do czołowej czterdziestki rankingu ATP (obecnie jest 39.), ewidentnie znajduje się w życiowej formie, stąd mógł uchodzić za groźnego rywala. Zwłaszcza, że pokonał Huberta 3:0 podczas ich ostatniego meczu na US Open. Z kolei jeszcze ich wcześniejsze spotkanie miało miejsce właśnie w Monte Carlo. Po dwuipółgodzinnym boju Hubert triumfował wówczas 2:1 w setach.

Zaczęło się jednak od sporego opóźnienia. Prognozy sugerowały, że pogoda dziś nie będzie rozpieszczać zawodników. Tak też się stało, bowiem przez obfite opady deszczu wszystkie dzisiejsze spotkania zostały przesunięte. W tym mecz Huberta, który miał rozpocząć grę o 12:00, a ostatecznie zawodnicy zaczęli grać kwadrans przed 15:00.

Reklama

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Tenisista pochodzący z Wrocławia z animuszem rozpoczął dzisiejszy mecz. Od początku był agresywny, starał się zdominować rywala na korcie. Taka postawa szybko przyniosła wymierne skutki, bowiem już w pierwszym gemie returnowym Hubi przełamał Brytyjczyka.

Wspomnieliśmy, że na początku zawodów w Estoril Polak nie grał najlepiej. Tymczasem w Monte Carlo, przy bardziej renomowanym rywalu Hurkacz pokazał kawał znakomitego tenisa. Z chirurgiczną precyzją potrafił posyłać piłki na boczną linię kortu. W dodatku wybierał idealne momenty by zaskoczyć Drapera piłką zagraną blisko siatki. Nawet jeżeli w jednym z gemów Jack był blisko przełamania powrotnego, to Hubert spokojem i konsekwencją potrafił utrzymać podanie.

To co, Polak spokojnie dowozi przewagę przełamania i zgarnia seta? Ależ skąd! Nagle w siódmym gemie Hurkacz sam wpakował się w tarapaty, popełniając serię banalnie prostych błędów. Doprawdy zadziwiający potrafi być Hubert. Miał wszystko pod kontrolą. Jego przewaga, choć skromna, wydawała się zarazem pewna. Po czym Polak stracił ją w kilka chwil. I co z tego, że na 44 minuty, które wówczas wskazywał zegar, Hubi był lepszy przez 40, skoro w gemach był remis?

Na szczęście okazało się, że Hurkacza dopadła tylko chwilowa niedyspozycja, a Polak nie pozwolił przeciwnikowi ugrać w tej partii niczego więcej. I bardzo dobrze, bo na przestrzeni całego seta był znacznie lepszym zawodnikiem.

HURKACZ LEPSZY FIZYCZNIE I PSYCHICZNIE

Można było zastanawiać się, z jakim nastawieniem obaj tenisiści rozpoczną drugiego seta. W końcu Hubert mógł być napędzony własną dobrą grą. Z kolei Draper mógł pocieszać się, że pomimo kortowej przewagi Polaka, niewiele zabrakło mu chociażby do doprowadzenia tie breaka.

Reklama

I ta partia była już popisem Brytyjczyka. Również z tego powodu, że Polak zaczął popełniać więcej błędów. W piątym gemie nastąpiła ich istna akumulacja. Hubert wówczas stracił własne podanie do zera. Kiedy w pewnym momencie chciał przelobować rywala, ale wyrzucił piłkę na aut, z nerwów omal nie zapoznał rakiety z kortem. Draper to widział, dalej grał swoje i wyszedł na prowadzenie 4:2 w gemach. A Hurkacz wciąż nie miał praktycznie nic do powiedzenia, zwłaszcza grając na returnie. Ostatecznie przegrał tę partię 3:6 i przed decydującym setem musiał wziąć się w garść. Do tego starali się go zmobilizować liczni kibice z Polski, których wyraźnie było słychać z trybun, a także rodzina Huberta, również oglądająca spotkanie na żywo.

To wszystko pomogło o tyle, że mecz bardzo się wyrównał. Ale to, w którą stronę pójdzie, pozostawało wielką niewiadomą. Jednak bardzo pozytywną zmianą w grze Polaka było to, że ponownie nie odpuszczał żadnej piłki. To znowu był Hurkacz wywierający presję, atakujący, innymi słowy – najlepszy. Polak taką grą przełamał Drapera, a wtedy pozostawało tylko trzymać kciuki za to, by utrzymał ten poziom tenisa.

Wydawało się, że Hubert jest dosłownie o krok od osiągnięcia celu. W pewnym momencie brakowało mu tylko dwóch piłek do zamknięcia meczu. I nie uwierzycie – wtedy Hurkacz znowu się załamał. Nagle zaczął grać fatalnie. Nie zdołał przełamać rywala, a następnie zdobył zaledwie jeden punkt, przy sześciu Drapera, który wyszedł na prowadzenie 6:5… Ostatecznie spotkanie zakończyło się tie-breakiem. Hurkacz wytrzymał wojnę nerwów (których swoją drogą w całym secie zabrakło Jackowi) i pokonał niebezpiecznego Brytyjczyka dzięki swojej największej broni – atomowemu serwisowi. Tie-break to był jego koncert, triumfował w nim aż 7:2!

Czy jednak Hubert wymęczył to spotkanie? Nie, choć zagrał w nim słabego drugiego seta. Bardziej zamęczył swojego rywala, który przecież także pokazał się z dobrej strony. Ale ponowna różnica na korzyść Polaka w ostatnim secie wynikała po części z tego, że wyglądał na gościa, dla którego dwie godziny biegania za piłką to wysiłek równie wielki, co przejście się do sklepu po bułki. I to chyba największy zauważalny pozytyw w rozwoju Huberta, bo przecież na kortach ziemnych trzeba być przygotowanym na długie, wyczerpujące spotkania.

Następnym rywalem Polaka będzie Roberto Bautista-Agut, który w pierwszym meczu pokonał Argentyńczyka Facundo Diaza Acostę.

Hubert Hurkacz – Jack Draper 2:1 (6:4, 3:6, 7:6)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

0 komentarzy

Loading...