Reklama

Piąty mecz, wynik bez zmian. Hurkacz przegrał z Dimitrowem

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

27 marca 2024, 03:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz po raz piąty zmierzył się w rozgrywkach ATP z Grigorem Dimitrowem. I po raz piąty przegrał. Polak odpadł tym samym z Miami Open w IV rundzie.

Piąty mecz, wynik bez zmian. Hurkacz przegrał z Dimitrowem

Hurkacz uważa Dimitrowa za jednego z najlepszych przyjaciół w tourze, obaj często razem trenują, zdarzyło im się grywać również wspólnie w debla. Ale gdy wychodzą na kort, tylko Hubert pozostaje przyjacielski. Grigor – wręcz przeciwnie. Dziś obaj zmierzyli się po raz piąty. I zwycięzca ich spotkań wciąż jest tylko jeden.

To boli, tym bardziej, że lepiej mecz zaczął Hurkacz. Wygrał pierwszego seta 6:3, po przełamaniu serwisu Bułgara. W drugim jednak sam przełamanie stracił i tu uwidoczniły się pewne bolączki, które ma w meczach z Dimitrowem. Ten dysponuje bowiem dobrym returnem, potrafi utrzymać piłkę w grze, a w dodatku świetnie kontruje. Hurkacz, często pasywny w wymianach, cierpi, gdy nie uda mu się załatwić sprawy serwisem.

W trzecim secie na szczęście to robił. Co prawda stracił mini breaka w tie-breaku – do którego ostatecznie doszło – ale Grigor szybko odwdzięczył się podwójnym błędem. Przy stanie 2:2 Hubi dostał za to łatwą piłkę do skończenia tuż przy siatce. Zrobił to pewnie, tyle że… dotknął siatki, minimalnie bo minimalne, czubkiem buta, ale jednak. Stracił punkt, zdenerwował się, wdał w dyskusję z sędzią, który wywołał ten błąd.

I już nie wrócił do swojej gry. Do końca tie-breaka zdobył tylko jeden punkt, ostatecznie przegrał do trzech. Tym samym odpadł z Miami Open w IV rundzie.

Reklama

Hubert Hurkacz – Grigor Dimitrow 6:3, 3:6, 6:7 (3) 

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

0 komentarzy

Loading...