Reklama

Rosja i igrzyska, czyli co najlepszego zgotował MKOl?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

20 marca 2024, 13:59 • 9 min czytania 5 komentarzy

Choć od decyzji o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do igrzysk minęło parę miesięcy, sprawa wciąż nie jest do końca jasna. Kreml niezmiennie czuje się lekceważony wytycznymi uczestnictwa. Z kolei MKOl jest oburzony organizacją przez Rosję tak zwanych „igrzysk przyjaźni”. Jak zatem może się to skończyć? Zapewne w Paryżu pojawi się kilkudziesięciu sportowców z dwóch wykluczonych krajów, a potem Władimir Putin i tak rozda „swoim” własne medale. 

Rosja i igrzyska, czyli co najlepszego zgotował MKOl?

Nietrudno nie zauważyć, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski ma bzika na punkcie tak zwanego „rozdzielenia sportu a polityki”. Właśnie z tego powodu postanowił zamknąć oczy na zbrodnie wojenne oraz inwazję Rosji na Ukrainę i po odpowiednio długim „przeczekaniu” napięcia ogłosił, że pod pewnymi warunkami dopuści tamtejszych sportowców do udziału w igrzyskach w Paryżu.

Miało to miejsce na początku grudnia. Oczywiście pojawiły się głosy sprzeciwu, nawet potencjalnego bojkotu, również z polskiej strony. Ale nic konkretnego nie udało się wywalczyć. Robert Korzeniowski mówił, że choć nie jest to coś, z czego powinniśmy być zadowoleni, to należy być realistami.

– Ja uważam, że cały czas powinniśmy utrzymywać postawę, która piętnuje taką możliwość. Trzeba jednak też być realistami w obecnych okolicznościach geopolitycznych. […] Możemy i powinniśmy się z tym nie zgadzać. Niemniej jednak jeśli spojrzymy na to w realistyczny sposób, pamiętając o możliwościach dyplomatycznych, jakie nam przysługują, to zrozumiemy po prostu, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Nie jesteśmy w stanie odczarować tej sytuacjikomentował w rozmowie z Weszło pięciokrotny mistrz olimpijski.

Od tamtego momentu mogło wydawać się, że wszystko zmierza ku nieuniknionemu. Przyjdą igrzyska. Rosjanie i Białorusini na nich wystąpią. Większość zachodniego świata będzie zniesmaczona. A potem Kreml wykorzysta ewentualne sukcesy w Paryżu do swoich, propagandowych celów.

Reklama

Tak też zresztą pewnie będzie – ale zamieszanie wcale nie ucichło.

Rosyjska duma

Jakie wytyczne trzeba spełnić, żeby wystąpić w Paryżu jako sportowiec z Rosji lub Białorusi? Po pierwsze, podpisać przed startem „warunki uczestnictwa”, dotyczące choćby poszanowania Karty Olimpijskiej, w tym „misji pokojowej ruchu olimpijskiego”. Po drugie, nie wspierać aktywnie rosyjskich działań wojennych. Tym samym wykreśleni zostali zawodnicy powiązani umowami z wojskiem czy agencjami bezpieczeństwa narodowego.

Nie do pominięcia jest też oczywiście wypełnienie wymogów antydopingowych. Na końcu Rosjanie i Białorusini nie będą też startować w Paryżu pod flagami swoich państwa, a jako sportowcy neutralni. Nie usłyszą więc hymnów narodowych i nie będą mogli w jakikolwiek sposób (czyli zarówno fizycznie, jak i w social mediach) eksponować swoich barw czy symbolów narodowych.

No i na koniec: jakiekolwiek szansy na występ nie mają przedstawiciele sportów zespołowych. Dyscypliny jak siatkówka czy piłka nożna, pozostały niejako objęte „banem”.

Trudno zatem powiedzieć, żeby MKOl dał zielone światło całemu rosyjskiemu sportowi. Ale i tak zrobił dla niego bardzo wiele. Więcej niż większość federacji, która niezmiennie wyklucza udział Rosji w swoich, międzynarodowych rozgrywkach.

Reklama

Dla Moskwy i tak było to jednak za mało. Oburzenie wytycznymi MKOl-u było słychać ze strony Rosjan tak naprawdę od samego początku. Jeszcze w grudniu Władimir Putin stwierdził, że doszło do „dyskryminacji” i wcale nie zalecał rosyjskim sportowcom, żeby podjęli walkę o medale. – Wziąć udział czy nie? Okoliczności powinny zostać dokładnie przeanalizowane – oznajmił.

Słowa samego Putina to jedno – bo możemy założyć, że chce on wypaść w oczach opinii publicznej jako niechętny „wymysłom” MKOl-u i surowy wobec nich. Warto jednak zwrócić uwagę na stanowisko Ministerstwa Sportu, które zapewne oddaje rzeczywiste pragnienia Kremlu. Pragnienia, które dotyczą olimpijskich medali.

– Nie powinniśmy się odwracać, zamykać i bojkotować tej możliwości. Powinniśmy utrzymywać możliwość dialogu i wziąć udział w rywalizacji – przekazał w poprzednim tygodniu minister sportu Oleg Matytsin. – Dla naszego sportu oraz społeczeństwa bardzo ważne jest utrzymywać dialog i dać naszym chłopcom szansę, aby pokazali, jak wielkim sportowym narodem jesteśmy.

Jednocześnie jednak Matystin nie wydał jasnego komunikatu, aby wszyscy rosyjscy sportowcy, którzy mogą, polecieli do Paryża. Podkreślił, że to sprawa indywidualna każdej z federacji: – Niektóre kompletnie nie przystają na udział w igrzyskach, inne zezwalają na udział przy neutralnym statusie.

Jak to zatem jest ze stanowiskiem Rosji? Można powiedzieć, że chce wziąć udział w igrzyskach, przy jednoczesnym podkreśleniu, że robi to bardzo, a to bardzo niechętnie.

Bach traci cierpliwość?

Czy Międzynarodowy Komitet Olimpijski przystaje na wszelkie komentarze i działania rosyjskiej strony i nie zamierza z nimi dyskutować? Nie do końca. W rozmowie z francuskim „Le Monde” Thomas Bach, prezes Komitetu, podkreślił, że docierają do niego negatywne emocje z Moskwy:

– Z jednej strony, jeśli chodzi o kwestię występu, otrzymaliśmy dość uprzejmą odpowiedź. Ale z drugiej strony, dotarły do nas bardzo agresywne komentarze ze strony przedstawicieli rządu. Widzimy, że ta agresja wzrasta z dnia na dzień. I jest kierowana przeciwko Komitetowi, przeciwko igrzyskom, przeciwko mnie – powiedział Bach we wtorek.

Szybko okazało się też, że Niemiec nie zamierza poprzestać wyłącznie na słowach. Jeszcze tego samego dnia ogłoszona została informacja, że neutralni sportowcy z Rosji oraz Białorusi nie wezmą udziału w ceremonii otwarcia oraz zamknięcia igrzysk. Inaczej mówiąc: zostaną jeszcze mocniej wypchnięci na margines, co zapewne nie jest obojętne dla dumnego Kremla. Ale stanowi w jego kierunku wyraźny komunikat.

Co jeszcze zresztą zdenerwowało MKOl? Najnowszy wymysł Rosji, czyli organizacja „Igrzysk Przyjaźni”, stanowiących odpowiedź dla igrzysk olimpijskich w Paryżu. Miałyby one mieć miejsce w Jekaterynburgu, już po francuskiej imprezie. Zaproszone na nią zostałyby oczywiście tłumy rosyjskich oraz białoruskich zawodników, a pewnie też przedstawiciele tych krajów, które na politycznych płaszczyznach są w dobrych relacjach z Moskwą.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Jak wyliczyła agencja TASS, stanowiąca rosyjską tubę propagandową, w Igrzyskach Przyjaźni miałoby wziąć udział 5500 sportowców, którzy rywalizowaliby o pulę pieniężną wynoszącą 4.6 miliardy rubli (50 milionów dolarów). Szczegółów zatem, już na ten moment, znamy wiele. Również z tego powodu na odpowiedź Komitetu nie musieliśmy długo czekać.

– To bezczelne naruszenie Olimpijskiego Ruchu, jak i również różnych wytycznych ONZ. To cyniczna próba Rosji, aby upolitycznić sport. Komisja sportowców MKOl-u, reprezentujących olimpijczyków na całym świecie, jasno sprzeciwia się używaniu sportowców w celu politycznej propagandy. Komisja widzi również możliwość, w której zawodnicy byliby zmuszani przez swój własny rząd w udziale w tak upolitycznionym sportowym wydarzeniu, będącym częścią szerokiej propagandy – czytamy w oświadczeniu MKOlu.

Komitet postanowił również wrócić do niechlubnej przeszłości rosyjskiego sportu, wskazując na temat, który w nawiązaniu do Igrzysk Przyjaźni zmartwił WADA: – Rosyjski rząd pokazuje totalny brak szacunku w stosunku do antydopingowych zasad i uczciwości rywalizacji. To ten sam rząd, który stworzył systemowy doping na igrzyskach w Soczi, a także manipulował antydopingowymi danymi.

Nietrudno nie zauważyć, że w relacjach Rosji i MKOl-u nie ma już mowy o „miesiącu miodowym”. Inna sprawa, że cały czas mówimy o państwie, które (zresztą jak wspomina MKOl, niejako strzelając sobie w stopę) z zasad fair play oraz uczciwej rywalizacji żarty robi sobie od kilkunastu lat. A mimo tego ze strony organizacji Thomasa Bacha dostaje szansę za szansą. Mogło wydawać się, że po inwazji Rosji na Ukrainę, ta finalnie wypadnie z olimpijskich salonów – ale Komitet przymknął oko również na zbrodnie wojenne.

Trudno zatem traktować jego obecne oburzenie w stu procentach poważnie. Możemy być niemal pewni, że finalnie rosyjscy oraz białoruscy sportowcy pojawią się na igrzyskach w Paryżu. Nie będzie ich barw, nie będzie hymnu, nie zostaną nawet dopuszczeni na ceremonie otwarcia i zamknięcia. Ale i tak ich nie zabraknie.

Ilu Rosjan i Białorusinów na igrzyskach?

Czy sprzeciw innych państw w stosunku do występu Rosji i Białorusi na igrzyskach wciąż istnieje? Owszem. Ale raczej nic nie zmieni. W ubiegłym tygodniu list do MKOl-u wysłały komitety olimpijskie Estonii, Łotwy oraz Litwy. Podkreśliły w nim, że nie chcą tych dwóch krajów na ceremonii otwarcia (co już osiągnęły), ale też w dalszym ciągu uważają, że finalnie tamtejsi sportowcy powinni pojawić się w Paryżu. Podkreśliły też konieczność dokładnego monitorowania zachowań zawodników z Rosji i Białorusi. – Wystarczyłby pojedynczy incydent, aby igrzyska olimpijskie stały się platformą wspierającą wojnę. Upewnijmy się, że tak się nie stanie – możemy przeczytać w liście.

Na końcu warto podkreślić, że choć Rosjanie oraz Białorusini nieuchronnie wystąpią na igrzyskach, to… niemal na pewno będzie ich niewielu. Odjąć musimy w końcu parę dyscyplin zespołowych. A potem sportowców, którzy są tak przykładnymi egzemplarzami kremlowskich wartości, że nie wyobrażają sobie przystać na wytyczne MKOlu. Oraz tych, którzy albo nie spełniają minimów wynikowych, albo należą do organizacji, która nie puści ich do Paryża. Ilu nam więc zostanie?

Jak wyliczył starszy wiceprezydent MKOLu, John Coates, rosyjskich i białoruskich olimpijczyków w Paryżu powinno łącznie być mniej niż czterdziestu. Co rzeczywiście jest bardzo małą liczbą, patrząc na to, że na poprzednie igrzyska, w Tokio, więcej sportowców zabrała… Słowacja (41).

Jakiego sportowca z Rosji przykładowo nie zobaczymy w Paryżu? Na pewno wspomnieć wypada o Klimiencie Kolesnikowie, który jest najszybciej pływającym grzbiecistą na świecie i w teorii mógłby zdobyć na igrzyskach nawet trzy medale. Ale oznajmił, że regulaminu MKOl-u nie zaakceptuje. Po drugiej stronie znalazł się natomiast Daniił Miedwiediew, czołowy tenisista świata, który powiedział dziennikarzom:

– Jeśli tylko będę mógł tam być, to będę. Zagram w turnieju singla i deblu. Impreza w Tokio była dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Prawdopodobnie jednym z najlepszych sportowych wspomnień w moim życiu, co jest zaskakujące, bo w tenisie bardziej cenimy Wielkie Szlemy. Jeśli chodzi o kwestię neutralnej flagi, będę stosował się do zasad. Jeśli będę musiał zagrać pod neutralną flagą, to to zrobię i postaram się pokazać dobry tenis.

W tym miejscu trzeba pamiętać, że tenisiści z Rosji i Białorusi znajdują się w osobnej bańce i nie są dotknięci żadnymi restrykcjami, co do występów w turniejach ATP i WTA. Trudno się spodziewać, żeby krzywo patrzyli na grę na igrzyskach – skoro turnieje pod neutralną flagą są dla nich tak naprawdę codziennością. Stąd zapewne w Paryżu – oprócz Miedwiediewa – zobaczymy też Arynę Sabalenkę czy Andrieja Rublowa, o ile tylko zostaną dopuszczeni warunkowo – z powodu wykluczenia ich reprezentacji z drużynowych rozgrywek nie mogli bowiem wypełnić wymogów związanych z grą w narodowych barwach.

Te nazwiska będą jednak należeć do tak naprawdę garstki. Wypada sobie zadać pytanie: czy to wszystko ma większy sens? Z tego, co wymyślił MKOl, niezadowolony jest w końcu każdy. Nasze państwo, pozostałe kraje Zachodu, ale też Rosjanie i Białorusini, którzy czują się lekceważeni.

Wygląda jednak na to, że Thomas Bach i spółka pozwolą przedstawicielom tych narodów wziąć udział w sportowym święcie i zdobyć parę medali. Tylko po to, żeby Władimir Putin chwilę później zorganizował własną imprezę i tam rozdał ich kilkaset więcej.

Fot. Newspix.pl

Czytaj też:

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Igrzyska

Ekstraklasa

Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie

Szymon Janczyk
38
Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie

Komentarze

5 komentarzy

Loading...