Reklama

Jóźwiak i Piątkowski godzą się ze spadkiem. Granada leci w przepaść

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

16 marca 2024, 16:22 • 5 min czytania 1 komentarz

10 meczów do końca sezonu i 10 punktów straty. Kamilów dwóch – Piątkowski oraz Jóźwiak – grają w wyjściowym składzie Granady, lecz to marne pocieszenie, skoro co kolejkę rozdają punkty. Wyjazd na Majorkę też nie będzie kojarzył im się z pięknymi wakacjami. Przegrali 0:1 z finalistą Pucharu Króla, ale też rywalem zamieszanym w grę o utrzymanie. Dzisiaj naprawdę Granadę przy pozytywnych myślach utrzymuje wyłącznie matematyka, bo nie wygrała już od 9 meczów! To musi się skończyć spadkiem…

Jóźwiak i Piątkowski godzą się ze spadkiem. Granada leci w przepaść

Po prostu nie da się utrzymać w taki sposób. I chyba mało kto jeszcze w to wierzy.

3 stycznia to data ostatniego zwycięstwa Andaluzyjczyków. Odkąd dołączyli tam dwaj Polacy, ani razu nie cieszyli się z trzech punktów. Żadna to odmiana ani ich wina, bo generalnie Granada bawi się w rozdawnictwo punktów od początku rozgrywek. Nie są jak Robin Hood, bo rozdają każdemu. Każdy kto jest w trudnym położeniu, cieszy się na Granadę w terminarzu. Bo trudno o łatwiejszego rywala.

Niby już tyle razy byli blisko przełamania, ale po prostu nie potrafią zagrać równo przez 90 minut. Postraszyli Barcelonę, Atletico i Betis? Prawda, ale w sumie wywieźli z tych meczów jeden punkt. Prowadzili z Realem Sociedad? Pewnie, tylko że w końcówce posypali się zupełnie. Byli blisko remisu z Mallorką? Tak, ale koniec końców to ich bezpośredni przeciwnik ucieka i gwarantuje sobie spokój w tym sezonie.

Reklama

Oglądamy Granadę co tydzień ze względu na dwóch polskich zawodników i nie widzimy nadziei dla tej drużyny. Da się w pełni zrozumieć brak powołania Michała Probierza dla Piątkowskiego oraz Jóźwiaka, skoro w ostatnich miesiącach mają wpisaną porażkę w DNA. Trafili do klubu, który dokonał zimą wariackich zakupów, ale ten impuls nie przełożył się na zmianę ich sytuacji.

A co do meczu na Majorce… na pierwszą połowę spuścimy zasłonę milczenia. Typowe, hiszpańskie granie do obiadu, żeby leciało w tle, dobrze zjeść dwa dania i udać się na siestę. Obie ekipy z jednym celnym strzałem, jakby umówili się przed meczem: a dawaj, wypromujemy sobie defensywy! Współczynnik xG w wysokości 0,32 do 0,06 mówił sam za siebie – po obu stronach mieliśmy mikrosytuacje, zalążki akcji bramkowych, a zarówno Mallorca, jak i Granada głównie skupiły się na pojedynkach o piłkę.

Nic, tylko skończyć porę obiadową – w Hiszpanii akurat o 16.00 zamykają część lokali – i udać się na drzemkę.

Kamil Piątkowski nie miał łatwej misji, bo grał na silnych, niewygodnych napastników. Vedata Muriqiego nie chciałbyś spotkać w ciemnej uliczce, bo ma wygląd i styl gry konkretnego zawadiaki, a Cyle Larin sprawiał, że odbijał się od niego niejeden obrońca. Ten duet szukał się bardzo często. Najprostsze możliwe granie, ale uprzykrzające życie, chociaż tego dnia musieli ich wyręczać stoperzy.

Reklama

Jóźwiak za to grał na Giovanniego Gonzaleza, czyli też mocny, urugwajski charakterek. Spełnia każdy stereotyp piłkarza z tego kraju i gdyby tylko był młodszy, mógłby liczyć na transfer półkę wyżej w lidze hiszpańskiej. Prawego obrońcę Mallorki blokuje głównie 29 lat w metryce.

Lepiej grali gospodarze z Balearów, dociskali Granadę, tworzyli kolejne okazje bramkowe, nie schodzili z połowy drużyny ze strefy spadkowej. W zasadzie taki Kamil Jóźwiak nawet nie wybiegał do kontrataków, bo wymiana piłki tego dnia wyglądała tak okropnie, że po kilku sekundach zawsze wracała pod bramkę Augusto Batalli. Kilka ofiarnych interwencji Argentyńczyka ratowało ekipę z Andaluzji, Nemanja Radonjić obił słupek, to gospodarze wyglądali na ekipę na musiku, mimo że spadek wcale aż tak mocno nie zaglądał im w oczy.

Finalista Pucharu Hiszpanii (zagrają tam z Athletikiem 6 kwietnia) oddał aż 8 celnych strzałów. Po prostu zasługiwał na to trafienie. I dopięli swego w samej końcówce, kiedy Antonio Raillo trafił głową po rzucie rożnym. Wcześniej w podobnej sytuacji nie uznali bramki jego drużynie, tym razem wszystko było legalne. Granada chyba wyczekiwała na przetrwanie albo chciała zadowolić się remisem, ale nawet ten punkt byłby dla niej mocno na wyrost.

Przegrali i to zasłużenie. Jedyną naprawdę dobrą okazję na prowadzenie mieli, kiedy wychodzili z kontrą trzech na dwóch, ale Matias Arezo zachował się jakby grzało mu się pod kopułą, bo zamiast poczekać na kolegów i wystawić im piłkę, to kopnął byle jak prosto w przeciwnika. Ręce opadały…

Kamil Jóźwiak rozegrał 84 minuty, ale głównie przesuwał, ustawiał się w defensywie i robił za asekurację dla Carlosa Nevy. Miał 34 kontakty z piłką, 1 niecelną próbę dośrodkowania, 5/10 wygranych pojedynków, 13 strat, 1 drybling. Niewiele, niewiele. Bez energii ani świeżości, aby rozbujać drużynę, ale nikt tego dnia poza Myrto Uzunim nie miał wiary w sukces.

Kamil Piątkowski siłował się z napastnikami rywali, ale wnioski kibiców są takie, że wcale nie poprawił poziomu rozczarowującej defensywy ani nie wziął jej w obroty. Próbował grać na wyprzedzenie, być blisko rywala, wyglądało to lepiej niż z Villarrealem w grze w kontakcie z przeciwnikiem, ale znowu – nic ponad poziom przyzwoitości.

Granada nie ma argumentów, aby odrobić 10 punktów straty i się utrzymać, skoro niezależnie od przeciwnika kończy porażkami. Dostaje z dobrymi, słabymi oraz przeciętnymi rywalami. Mallorca jest niewygodna, ale z kimś trzeba zapunktować, aby odwrócić tak fatalną serię. To kwestia tygodni, kiedy matematyka też przestanie ich bronić. Na dzisiaj to po prostu zbyt słaba i pogubiona drużyna, aby aspirować do gry w LaLiga. Zbyt chwiejna, niestabilna i w kryzysie. A czasu na cuda nie ma już za wiele.

MALLORCA – GRANADA 1:0 (0:0)

Antonio Raillo 85′.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

1 komentarz

Loading...