Reklama

Więźniowie lokalnego podwórka. Kto najdłużej czeka na grę w europejskich pucharach?

Michał Trela

Autor:Michał Trela

29 lutego 2024, 11:09 • 10 min czytania 63 komentarzy

Awans do europejskich pucharów to we współczesnym futbolu nagroda niewiele gorsza niż możliwość włożenia trofeum do gabloty. Są w Polsce kluby, które na występ na europejskiej arenie czekają od dekad. Trwający sezon raczej nie przyniesie w tej kwestii przełomu.

Więźniowie lokalnego podwórka. Kto najdłużej czeka na grę w europejskich pucharach?

W lidze i pucharze gra się oczywiście, by zdobyć trofeum. Ale odkąd w połowie lat 50. powołano do życia europejskie rozgrywki, krajowa rywalizacja przestała być celem samym w sobie, a stała się jednym z etapów na drodze do możliwości zmierzenia się z przeciwnikami z zagranicy. Wraz ze wzrostem pieniędzy, którymi UEFA nagradza uczestników europejskich pucharów, zajęcie miejsca dającego kwalifikację do tych rozgrywek zaczęło być traktowane jako małe trofeum.

W wielu krajach czwarty nie jest już jak w innych sportach, pierwszym przegranym, a ostatnim wygranym. Bo dzięki temu może grać w europejskich pucharach, a w silniejszych piłkarsko krajach nawet w Lidze Mistrzów. Sprowadzanie więc sukcesów klubów tylko do trofeów byłoby pewnie krzywdzące. Dobrze od czasu do czasu coś wsadzić do gabloty. Ale sama regularność gry wśród najlepszych też może uchodzić za sukces. Wkraczająca w zaawansowaną fazę rywalizacja w Ekstraklasie i Pucharze Polski to dobry moment, by zobaczyć, jak wygląda polski krajobraz. Kto czeka na europejski futbol najdłużej, co to znaczy najdłużej i jak takie serie wyglądały w przeszłości?

W trakcie 69 edycji europejskich pucharów Polskę reprezentowało w nich 35 klubów. To niewiele, biorąc pod uwagę, że w zdecydowanej większości przypadków do rozgrywek międzynarodowych kwalifikował się więcej niż jeden zespół rocznie, a pomiędzy dekadami występowała spora rotacja w hierarchii krajowej piłki. 22 z tych klubów wystąpiły w europejskich rozgrywkach już w XXI wieku, co pokazuje, że „prehistoryczni” i z dzisiejszej perspektywy „egzotyczni” polscy reprezentanci w pucharach należą do mniejszości.

EGZOTYCZNI PUCHAROWICZE

Spośród klubów, które kiedykolwiek zagrały w oficjalnych europejskich pucharach, czyli razem z Pucharem Intertoto, ale dopiero od połowy lat 90., gdy wszedł pod egidę UEFA, najdłużej na ponowny występ na arenie międzynarodowej czeka Polonia Bytom, która z Galatasaray rywalizowała w Pucharze Europy w 1962 roku. Ponad pół wieku trwa też oczekiwanie Zagłębia Wałbrzych, a tylko trochę krócej Gwardii Warszawa (50 lat), Stali Rzeszów (49), GKS-u Tychy (48), Odry Opole (47), Zagłębia Sosnowiec (46) i Szombierek Bytom (43 lata). W żadnym z tych przypadków nie wydaje się, by przerwanie serii było blisko, choć Odra i GKS mają szansę po kilku dekadach nieobecności wrócić do Ekstraklasy.

Reklama

Z aktualnej Ekstraklasy ani jednego występu w pucharach nie zanotowały tylko cztery kluby – Radomiak, Warta Poznań, Korona Kielce i Puszcza Niepołomice. Za szczególny przypadek należy uznać Wartę, która przecież należała do grona założycieli polskiej ligi i wkrótce będzie świętować stulecie pierwszego meczu rozegranego na tym poziomie. Jednocześnie jednak historie jej oraz europejskich pucharów całkowicie się rozminęły. Najlepsze lata Zielonych, czyli czasy przedwojenne, przypadły jeszcze na okres, w którym nie rozgrywano europejskich pucharów. Gdy w 1955 roku wystartowały, poznaniacy byli już pięć lat po spadku z ligi. Na powrót do niej musieli czekać aż do lat 90., by później znów zniknąć na ćwierć wieku. Teoretycznie czekają na puchary bardzo długo, bo 22 sezony w elicie i ani jednego rozegranego meczu w pucharach to krajowy rekord. Tyle że aż szesnaście z tych sezonów przypadają na czasy przedpucharowe. A sześć sezonów w elicie bez awansu do pucharów nie robi już takiego wrażenia.

SZCZEGÓLNY PRZYPADEK KORONY

Zupełnie inny, lecz także szczególny, jest przypadek Korony. Kielczanie po raz pierwszy pojawili się w lidze w XXI wieku, gdy nikt już nie umiał sobie wyobrazić futbolu bez europejskiej rywalizacji. Nigdy nie zdołali jednak do niej się podłączyć. Mija już szesnasty sezon obecności klubu z województwa świętokrzyskiego w elicie i wciąż nie nastąpił jego debiut na europejskiej mapie. Szansą, by to zmienić, był tegoroczny Puchar Polski, ale że nie udało się przejść Jagiellonii Białystok, oczekiwanie się przedłuży. Szesnaście sezonów obecności w elicie bez awansu do pucharów to najdłuższa obecnie trwająca tego typu seria w polskiej piłce. Druga jest Polonia Bytom z piętnastoma sezonami, przed Stalą Mielec (14), Widzewem Łódź (13), Zagłębiem Sosnowiec (12) i Wisłą Kraków (10).

Spośród aktualnych przedstawicieli Ekstraklasy, którzy kiedykolwiek grali w europejskich pucharach, najdłużej na ponowny w nich występ czeka Stal Mielec. I dotyczy to zarówno lat, które minęły od ostatniego meczu mielczan w Europie, jak i sezonów, jakie klub z Podkarpacia spędził w elicie, nie zyskując prawa gry międzynarodowej. Ostatnia europejska rywalizacja Stali odbyła się w 1982 roku przeciwko Lokeren. Wkrótce miną więc od niej już 42 lata. W tym czasie Stal była wśród najlepszych tylko czternaście sezonów. To jednak i tak wystarcza, by wyróżniać się na tle reszty ligi. Widzew na grę w Europie czeka znacznie krócej, jeśli chodzi o lata, bo ostatni raz rywalizował w Europie w 1999 roku, ale niewiele krócej, jeśli chodzi o sezony w lidze. Obecny jest już bowiem 13. z rzędu, w którym łodzianie nie łączą gry w Ekstraklasie z choćby epizodem w pucharach. I od środy wiadomo, że raczej nic się w tej kwestii nie zmieni.

Pozostałe kluby czekają znacznie krócej. Dla ŁKS-u obecny sezon jest siódmym z rzędu, w którym obecność w elicie nie da mu prawa gry w pucharach. Podobnie jak dla Zagłębia Lubin. Co ciekawe, dla Miedziowych to najdłuższe oczekiwanie na puchary w historii klubu. Odkąd w 1985 roku pierwszy raz awansowali do elity, z dużą regularnością kwalifikowali się do Europy. Na debiut poczekali cztery sezony. Potem aż do końca pierwszej dekady XXI wieku nie zdarzyło im się wypaść z pucharów na dłużej niż trzy sezony. Na awans w roli beniaminka w 2016 roku czekali sześć sezonów w elicie. A teraz mija już siódmy od tamtego czasu. To także pokazuje, że sportowy marazm towarzyszący w ostatnich latach Zagłębiu, można uznać za bezprecedensowy w ostatnich czterech dekadach. Zdarzały się temu klubowi poważniejsze zakręty niż w minionych kilku sezonach. Zwykle następowało jednak po nich jakieś odbicie, którego teraz próżno szukać.

Reklama

DŁUGIE CZEKANIE RUCHU

Siedem sezonów z rzędu bez pucharów nie jest jednak czymś, co w skali całej historii ligi mogłoby na kimkolwiek zrobić wrażenie. Absolutnym rekordzistą w tej kwestii jest Ruch Chorzów, który zadebiutował w europejskich pucharach w 1972 roku, czyli aż 55 lat po pierwszym występie w Ekstraklasie, w 38. kolejnym sezonie obecności wśród najlepszych polskich drużyn. Tylko trochę krócej, bo 33 sezony, czekała Wisła Kraków. Ich przypadki są jednak trochę sztucznie podkręcone przez fakt, że mowa o klubach przedwojennych, które przez 20 lat grały w elicie jeszcze w czasach, gdy w piłkarskim krajobrazie nie było europejskich pucharów. Podobnie jest z Cracovią, która na występ w Europie czekała trzydzieści sezonów i osiemdziesiąt lat od debiutu w Ekstraklasie, ale większość tego okresu spędziła w niższych ligach, a gdy już grała w elicie, to w czasach przedpucharowych.

Dlatego za realnego rekordzistę należy uznać ŁKS, który między 1959 a 1994 rokiem przez 35 lat czekał na występ w pucharach, aż 32 sezony spędziwszy w tym czasie w najwyższej lidze. Łodzianie zadebiutowali w Europie słynną kompromitacją z luksemburskim Jeunesse Esch. Okazję do rehabilitacji mieli dopiero kilka pokoleń piłkarskich później, gdy w 1994 roku ulegli, znacznie mniej kompromitująco FC Porto. Ponad dwie dekady trwało oczekiwanie Pogoni Szczecin na pucharowy debiut. Do elity Portowcy awansowali pod koniec lat 50., a w Europie zadebiutowali dopiero w latach 80. Do klubów długo oczekujących należały także Odra Opole – 17 sezonów, zanim nastąpił debiut, Szombierki (15) oraz Zawisza Bydgoszcz (13).

TABELA NAGRADZA POWTARZALNYCH

Zasadniczo jednak tabela wszech czasów polskiej ligi nie jest okrutna i zazwyczaj nagradza pucharowymi występami tych, którzy grają wśród najlepszych odpowiednio długo. Najdłużej występującym w Ekstraklasie klubem, który nigdy nie grał w Europie, jest Warta. Powyżej dziesięciu sezonów w elicie bez debiutu w pucharach mają też Korona, Garbarnia Kraków (15), Pogoń Lwów (13), Warszawianka czy AKS Chorzów, czyli w większości kluby z czasów przed- i tuż powojennych. Jeśli chodzi o kluby, które grały w Ekstraklasie już wyłącznie w czasach istnienia pucharów, ale nigdy w nich nie zadebiutowały, za plecami niekwestionowanego lidera z Kielc znajdują się Motor Lublin (dziewięć sezonów), Stomil Olsztyn, Olimpia Poznań, Górnik Łęczna (po osiem), Bałtyk Gdynia i ROW Rybnik (po siedem) oraz Podbeskidzie Bielsko-Biała i Górnik Wałbrzych (po sześć).

Warto jeszcze spojrzeć na kluby z przeciwnego bieguna, czyli takie, które występów w Europie mają nieproporcjonalnie dużo, jak na czas, który spędziły w Ekstraklasie. Na pierwszy plan wybija się tu przypadek Miedzi Legnica, która debiutowała w pucharach prawie trzy dekady przed tym, jak rozegrała pierwszy mecz w Ekstraklasie. Krótko na pucharowy debiut musiały czekać Odra Wodzisław, GKS Tychy, Zagłębie Wałbrzych, Amica Wronki czy Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, które w pucharach zadebiutowały już w ciągu trzech sezonów od awansu do grona najlepszych.

Pewnym fenomenem można okrzyknąć Amicę, która ma na koncie jedenaście sezonów w Ekstraklasie i aż pięć w europejskich pucharach. Współcześnie podobnym przypadkiem jest Piast Gliwice, który awans do pucharów wywalczył w trzecim sezonie obecności w Ekstraklasie, a potem kwalifikował się do nich w powtarzalnych cyklach: nie więcej niż dwa sezony przerwy. Aktualnie trwa już trzeci kolejny sezon, w którym Piastunek nie ma w Europie, co już stanowi wyrównanie ich najdłuższej serii bez pucharów, odkąd awansowali do Ekstraklasy. Są jednak w półfinale Pucharu Polski, więc być może serię uda się nie wydłużyć. Wówczas Piast miałby na koncie pięć awansów do europejskich pucharów w piętnastu sezonach gry wśród najlepszych.

PUCHAROWA REGULARNOŚĆ LEGII

W historii polskiej piłki jest jednak tylko jeden klub, który miałby w dorobku ponad dziesięć sezonów spędzonych w europejskich pucharach i jednocześnie nie miałby od nich przerwy dłuższej niż dziesięć sezonów. To naturalnie Legia Warszawa, która w Europie zadebiutowała w 1956 roku i odtąd, jeśli miała przerwy od reprezentowania Polski w pucharach, to maksymalnie kilkuletnie. Najgorzej było w drugiej połowie lat 70., gdy Legia między 1974 a 1980 rokiem nie rozegrała ani jednego meczu w rozgrywkach UEFA. Sześć lat to jednak nic w porównaniu do innych krajowych potentatów, którzy znikali z europejskiej piłki na przynajmniej pokolenie. Lech zadebiutował w pucharach dopiero w 1978 roku, czyli po dziewiętnastu sezonach wśród najlepszych. Górnik dopiero niedawno za czasów Marcina Brosza przerwał serię 21 sezonów posuchy. Trzynaście sezonów bez pucharów zaliczała Wisła, ponad dziesięć także Śląsk, Widzew czy GKS Katowice.

Legia jest jedynym polskim klubem, który grał w pucharach w każdej z ośmiu dekad ich istnienia. Lech „zaliczył” sześć dekad – każdą od lat 70. wzwyż. Podobnie jak Wisła, której nie było w Europie tylko w latach 50. i w trwającej dekadzie. Dalej są Górnik i Ruch z pięcioma oraz Pogoń z czterema. W przypadku pozostałych klubów grę w pucharach można uznać właściwie za kwestię pokoleniową. Są szczęściarze, którym się trafiło oglądać ich klub w Europie, są jednak pechowcy, którzy chodzą na stadion od lat i nigdy nie widzieli swojego zespołu w pucharach. Widzew ma czternaście sezonów w pucharach, ale tylko w trzech sąsiadujących ze sobą dekadach – 70., 80. i 90. Wrocław od pucharowej piłki odpoczywał niemal ćwierć wieku, omijając całe pokolenie lat 90. i pierwszą dekadę XXI wieku. Pogoń ma zaskakująco dobrą powtarzalność – od lat 80. zaliczyła w pucharach cztery dekady, pominąwszy tylko drugą w XXI wieku. Przerwa od pucharowej piłki i tak trwała jednak w Szczecinie 20 lat.

Trwający sezon najprawdopodobniej zasadniczo nie zmieni tego krajobrazu. Każda z drużyn czołowej szóstki, która rozdaje karty w lidze, grała w pucharach całkiem niedawno. Raków, Legia, Pogoń i Lech w tym sezonie. Śląsk trzy, Jagiellonia sześć lat temu. By doszło do czegoś naprawdę niezwykłego, pucharową szarżę musiałaby podjąć Stal Mielec, co jednak jest skrajnie mało prawdopodobne. Ciekawsze historie mogą się wydarzyć w Pucharze Polski. Wprawdzie tam też bardzo prawdopodobna jest pucharowa kwalifikacja dla któregoś stałego europejskiego bywalca – Pogoń grała w tym sezonie, Piast czeka cztery lata, Jagiellonia sześć.

Najciekawsze rzeczy mogą więc wydarzyć się w przypadku triumfu Wisły. Dla krakowian majowa wygrana na Stadionie Narodowym oznaczałaby powrót na europejską arenę po dwunastu latach przerwy. Jednocześnie byłby to pierwszy triumf zespołu z niższej ligi od 1996 roku, gdy trofeum zgarnął Ruch Chorzów. Wcześniej ta sztuka udała się Miedzi Legnica w 1992 roku i Stali Rzeszów w 1975. Lechia Gdańsk w 1983 roku sięgnęła po puchar, grając na trzecim szczeblu.

MICHAŁ TRELA

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Jakub Gruca

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

63 komentarzy

Loading...