Reklama

Wisła w półfinale Pucharu Polski, chyba że sędzia Kos w przyszłym tygodniu zmieni zdanie

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

28 lutego 2024, 23:52 • 4 min czytania 87 komentarzy

Można ogarniać piłkę na poziomie podstawowym i wiedzieć tylko, że grane jest po jedenastu, można być też super zaawansowanym i ogarniać te wszystkie półprzestrzenie, ćwierćprzestrzenie i rajdy progresywne, ale na koniec jak przyjdzie sędzia i zamąci, to jedni i drudzy nic nie rozumieją.

Wisła w półfinale Pucharu Polski, chyba że sędzia Kos w przyszłym tygodniu zmieni zdanie

Było tak – Widzew w ataku kopnął (do tyłu) piłkę w zawodnika Wisły, ta wróciła pod nogi Rondicia i napastnik łodzian strzelił gola. Sędzia dopatrzył się… spalonego, by po długim VAR-ze dać gościom… karnego, którego wykorzystał Pawłowski.

I teraz: wiadomo, że jeśli mówimy o rykoszecie, a nie o celowym zagraniu, to trzeba podnieść chorągiewkę, ale tutaj odległość była wcale nie taka mała i interwencja Wisły w okolicach pola karnego po prostu podpadała pod nieudolność (a nie przypadek). No i skoro to wszystko było na styku, bardzo płynne, na pewno nie czarno-białe, bramka padła, a Uryga i tak faulował, to faktycznie trzeba było być takim służbistą i wracać do przewinienia, zamiast uznać gola?

To jest ten moment, kiedy przydaje się właśnie znak zapytania, a nie kropka, bo można rozłożyć ręce, o co w tym wszystkim chodzi. Gdyby sędziowie mogli wytłumaczyć tuż po akcji, co sprawdzali – a są takie pomysły – żyłoby się wszystkim łatwiej.

Niemniej – znów będą znaki zapytania – czy sędzia Kos nie miał tej sytuacji w głowie przy decyzji z ostatnich sekund, kiedy Wisła wyrównała po uderzeniu Rodado? Na zdrowy rozsądek – Łasicki był na spalonym, gdy utrudniał interwencję Żyrze, który jakkolwiek starał się asekurować Gikiewicza (ten po piąstkowaniu był daleko od posterunku).

Reklama

Kosa wezwano do monitora, pokazano całe zajście, ale on stwierdził: gol prawidłowy. Pytanie – czy gdyby wcześniej ze względu na pewną upierdliwość nie kombinowano przy bramce Rondicia (decyzja przeciw Wiśle), to czy na końcu łatwiej byłoby pokazać spalonego (znów decyzja przeciw Wiśle)?

Nie można powiedzieć z całą pewnością, że Kos się bał. Ale czy można się zastanawiać? Tak, w tym absurdalnym bałaganie – można. Zresztą, skoro druga połowa zakończyła się w 124. minucie i nawet jeśli pamiętać o wkładzie kibicowskiej oprawy, to dajcie spokój, coś tu było zdecydowanie nie tak. A mianowicie to, że sędzia nie ogarniał.

Na szczęście piłkarze – mimo że mógłby im gwizdać ktoś przytomniejszy – stanęli na wysokości zadania. Zostawiając już te wszystkie dziwactwa, oglądało się to spotkanie naprawdę dobrze. W pierwszej połowie zdecydowanie lepsza była Wisła, Gikiewicz musiał stawać na wysokości zadania, raz wyręczyła go poprzeczka. W drugiej Widzew przypomniał sobie, że jednak jest zespołem z Ekstraklasy, a Wisła z pierwszej ligi i wypadałoby coś pograć. Jeszcze uderzenie Sancheza w fenomenalny sposób wyjął Raton, ale potem napór wystarczył do otworzenia wyniku.

Widzew – w dogrywce – przez chwilę świętował, bo drugiego gola strzelił Rondić, ale znów mu go zabrano. Tym razem: słusznie. Raton odstawił cyrk na piątce, ale napastnik Widzewa do tego cyrku wkroczył za szybko, mianowicie przekraczając szesnastkę o ułamek sekundy nie w tym tempie, co trzeba.

Reklama

I tak, tutaj brawa dla arbitrów, ale też w tym momencie sprawdzalibyśmy dwa razy, gdyby mówili, że jest rok 2024, a nie 2034.

Ostatecznie więc finalne słowo należało do Wisły, konkretnie do Sobczaka, który wcisnął na wślizgu taś-tasia Goku i… super. A dlatego, że Sobczak w tym meczu wyglądał naprawdę fajnie, przed przerwą mógł mieć asystę, mógł mieć gola, lecz albo jemu brakowało skuteczności, albo Dudzie. Niemniej wybieganiem, sprytem, jakością sprawiał obrońcom Widzewa sporo problemów i po prostu miło, że w tym absolutnie nielogicznym spotkaniu doczekaliśmy się czegoś logicznego. Czyli bramki wyróżniającego się zawodnika.

Natomiast czy to już koniec, czy jeszcze Kos ze Stefańskim o trzeciej rano zrobią rundkę po Krakowie i będą budzić wszystkich, by wrócili na stadion, bo jednak coś tam nie zagrało i trzeba machnąć karne? Jeśli tak – będziemy informować. Panowie, budźcie również nas.

WISŁA KRAKÓW – WIDZEW ŁÓDŹ 2:1

Rodado 90 + 19′ Sobczak 120′ – Pawłowski 80′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
0
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Piłka nożna

Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
0
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

87 komentarzy

Loading...