Od czerwca 2022 roku Kryscina Cimanouska podczas zawodów lekkoatletycznych występuje z polskim obywatelstwem. Biegaczka pochodząca z Białorusi po zawodach ORLEN Cup powiedziała, że dobrze czuje się w naszym kraju, ponieważ oba sąsiadujące ze sobą narody posiadają podobną mentalność. Jednak Cimanouska wciąż musi uważać na słowa kierowane pod adresem macierzystego kraju. – Nie chcę nic mówić o Białorusi. To niebezpieczne dla moich rodziców – ucina temat sprinterka.
Podczas igrzysk olimpijskich w Tokio sprawą Krysciny Cimanouskiej żył cały lekkoatletyczny świat. Za krytykę władz, białoruskie służby próbowały zmusić biegaczkę do powrotu do kraju, gdzie czekałyby ją represje. Ostatecznie Cimanouska na lotnisku zgłosiła się do japońskiej policji, której opowiedziała o próbie porwania swojej osoby. Następnie kilka krajów zaoferowało jej pomoc w postaci udzielenia azylu politycznego. Białorusinka ostatecznie zdecydowała się na skorzystanie z pomocy polskich władz. Z kolei w czerwcu w 2022 roku odebrała polskie obywatelstwo.
– Dobrze się tutaj czuję. Wiele rzeczy jest podobnych jak w Białorusi, ponieważ mamy taką samą mentalność. W Polsce jest w porządku – powiedziała Cimanouska po swoim występie w ORLEN Cup.
Kryscina to bardzo otwarta osoba, która jednak zdaje sobie sprawę z tego, że w kraju za naszą wschodnią granicą ludzie nie mają łatwego życia. I chociaż samej zainteresowanej w Polsce nic nie grozi, to woli uważać na słowa wypowiadane pod adresem kraju rządzonego przez Aleksandra Łukaszenkę. Cimanouska dobrze wie, że jakakolwiek nieprzychylna uwaga wobec ojczystego państwa może mieć nieprzyjemne konsekwencje dla bliskich biegaczki, którzy wciąż w nim żyją.
– Nie chcę nic mówić o Białorusi. To niebezpieczne dla moich rodziców – ucina krótko zawodniczka.
W Łodzi biegaczka z polskim paszportem pobiegła na 60 metrów w czasach 7.24 i 7.26. To przyzwoite rezultaty, zwłaszcza z uwagi na to, że Kryscina miała problemy zdrowotne podczas okresu przygotowawczego.
– Jestem całkiem zadowolona z tych wyników. Ostatnio trochę słabo trenowałam z powodu choroby. Zarówno przed tym startem, jak i wcześniej przed występem w Luksemburgu, zrobiłam tylko kilka treningów. Tam z czasami było trochę lepiej. Następnym razem postaram się pobiec szybciej, ale to też zależy od tego, jak się czuję. Podczas przygotowań pojechałam na obóz, gdzie robiłam mocne treningi. Kiedy wróciłam, złapał mnie jakiś wirus i chorowałam przez trzy tygodnie. Dlatego też prawie w ogóle nie trenowałam. Ale w Luksemburgu zrobiłam życiówkę [7.21 – dop. red.], tu też było do niej blisko. To pokazuje, że forma jest – powiedziała Cimanouska.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Przypomnijmy, że minimum zapewniające start w halowych mistrzostwach świata w Glasgow wynosi 7.19. Zatem Cimanouska, by zapewnić sobie bilet do Glasgow, musiałaby urwać ze swojej życiówki jeszcze dwie setne sekundy. Jednak biegaczka bardzo spokojnie podchodzi do tematu swojego potencjalnego występu w Szkocji. Wie, że w roku olimpijskim HMŚ będzie tylko preludium do ważniejszych imprez w sezonie letnim.
– Może nie wystartuję w halowych mistrzostwach świata, bo jak wspomniałam, nie jestem do końca przygotowana do sezonu halowego. Ale będę trenowała do sezonu letniego, by pokazać się na igrzyskach olimpijskich oraz mistrzostwach Europy – zakończyła Cimanouska.
Fot. Newspix
Czytaj też: