Reklama

Oda do Empoli

Maciej Szełęga

Autor:Maciej Szełęga

22 stycznia 2024, 14:55 • 6 min czytania 5 komentarzy

Zapomnijcie o polskim Dortmundzie, Speziowiance Calcio i Sampdorii. Dziś to Empoli jest najlepszym przyjacielem naszych rodaków za granicą. Promocja Zielińskiego, rekord interwencji Drągowskiego, aż w końcu historyczny hat-trick Szymona Żurkowskiego. W słonecznej Toskanii rozkwita ośrodek dla zbłąkanych kadrowiczów.

Oda do Empoli

Na początku był chaos

Wszystko zaczęło się pod koniec lipca 2008 roku. To właśnie wtedy Adam Kokoszka odchodzi z Wisły Kraków, aby podpisać pięcioletni kontrakt z przedstawicielami drugiej ligi włoskiej.

– A niech podpisuje. Naszym zdaniem nie ma do tego prawa, a spór trafi do UEFA – zarzeka się Marek Wilczek, ówczesny prezes „Białej Gwiazdy”.

Kokoszka żegna się z drużyną, używając Prawa Webstera, dzięki któremu może jednostronnie rozwiązać umowę po upływie okresu ochronnego. Jest już zdecydowany na transfer. Bez uprzedzenia, odpuszcza więc pierwszy trening Wisły w trakcie przygotowań do sezonu 2008/09.

– Kiedy widziałem go po raz ostatni? Spotkaliśmy się dość przypadkowo, w jednej z galerii handlowych w Krakowie. Był po pierwszych treningach we Włoszech i definitywnie powiedział, żeby na niego nie liczyć bez względu na to, jaka będzie decyzja w jego sprawie. Dla mnie już wtedy przestał być graczem naszej drużyny – komentował trener Maciej Skorża, który pogodził się ze stratą utalentowanego stopera.

Reklama

W przeciwieństwie do Wisły.

Mistrzowie Polski bronili swej racji przez kilka tygodni. Ostatecznie FIFA stanęła jednak po stronie piłkarza, który w jedenastej kolejce Serie B (4:0 z Sassuolo) otrzymał szansę na debiut. Po latach, w rozmowie, którą znajdziecie na naszej stronie mówi, że pozamykał sobie w ten sposób kilka furtek – związanych głównie z powrotem do Krakowa.

– Na pewno niektóre tematy po tym odejściu sobie przekreśliłem. Koniec końców Wisła i tak dostała za mnie największe możliwe pieniądze w tamtym czasie, tyle że później. Nie było więc tak, że odszedłem zupełnie za darmo. Wyjazd do Włoch był ciekawy sportowo i życiowo, dużo się nauczyłem, poznałem inną kulturę i język, a na boisku też trochę pograłem. Można powiedzieć, że przetarłem szlak w Empoli. Byłem tam pierwszym Polakiem, a ostatnio co chwila któryś z naszych zawodników idzie do tego klubu na wypożyczenie.

W trakcie blisko trzyletniego pobytu we Włoszech, Kokoszka rozgrywa dokładnie 48 spotkań w barwach Empoli. Czy można ten epizod nazwać „przetarciem szlaku”? Być może. Najważniejsze jest jednak to, że nie zniechęcił działaczy z Toskanii do dalszych poszukiwań w naszym kraju.

Polak potrafi

W czym tkwi sekret polskich piłkarzy, odnoszących sukcesy we Włoszech? To pytanie, które nieustannie zaprząta nam głowę od momentu pierwszych trafień Krzysztofa Piątka dla Genoi. Skojarzenia są zazwyczaj dość proste. Polski piłkarz? Pracowity, a zarazem dość tani. Dla drużyn z dolnej połowy tabeli przez lata byliśmy więc budżetową opcją w walce o utrzymanie. A przynajmniej tak twierdzą gracze, którzy poznali smak calcio.

Reklama

– Włosi szukają w Polsce zawodników młodych, perspektywicznych, ale już doświadczonych. Mogą kupić Polaka za rozsądne pieniądze, jeśli chodzi o wysokość transferu i kontraktu. Za stosunkowo niewielką kwotę gwarantujemy określoną jakość. Jesteśmy inwestycją obarczoną niskim ryzykiem – przyznaje Marek Koźmiński w rozmowie z serwisem „WP Sportowefakty”.

Wspomniana teoria jest ściśle powiązana z filozofią działania klubu ze Stadio Carlo Castellani.

– Generalnie potwierdza się, że Empoli to idealne miejsce, żeby kogoś ograć, wprowadzić w realia włoskiej piłki i wysłać dalej. Szkółka dobrze funkcjonuje i z tego, co widzę, co roku bilans transferowy wychodzi na plus. Jest tu coś za coś, bo sportowo klub balansuje na krawędzi Serie A i Serie B. Wypromuje kogoś i sprzeda, ale jednocześnie może spaść z ligi – potwierdza Adam Kokoszka we wspomnianej już wcześniej rozmowie na Weszło.

Minęło nieco ponad dziesięć lat – realia pozostały takie same. Zmieniły się jednak nazwiska. I częstotliwość wizyt reprezentantów naszego kraju w Toskanii. Odkąd Kokoszka opuścił słoneczną Italię, Empoli przystępuje bowiem do rozgrywek Serie A z przynajmniej jednym Polakiem w składzie:

  • 11/12 – Serie B
  • 12/13 – Serie B
  • 13/14 – Serie B
  • 14/15 – Serie A (Zieliński)
  • 15/16 – Serie A (Skorupski, Zieliński)
  • 16/17 – Serie A (Skorupski)
  • 17/18 – Serie B
  • 18/19 – Serie A (Drągowski, Marcjanik)
  • 19/20 – Serie B (Żurkowski)
  • 20/21 – Serie B (Żurkowski)
  • 21/22 – Serie A (Żurkowski)
  • 22/23 – Serie A (Walukiewicz)
  • 23/24 – Serie A (Walukiewicz, Bereszyński i Żurkowski)

Jeśli „Azzuri” utrzymają się w lidze, tradycja powinna zostać podtrzymana również w przyszłym roku. Oprócz ostatniej trójki, w Primaverze występuje bowiem dwóch utalentowanych nastolatków – Szymon Gaj, a także Iwo Kaczmarski, który w seniorskiej piłce grał już dla Korony Kielce i Rakowa Częstochowa.

Zupa z Monzy

Najpierw gol kontaktowy z Hellasem (pierwszy od maja 2022 roku), a następnie hat-trick z Monzą. Wiele wskazuje na to, że Szymon Żurkowski znalazł swoje miejsce na ziemi. Jego wczorajszy popis można postawić w jednym szeregu z najlepszymi występami Polaków w historii Empoli – tuż obok Drągowskiego z Atalantą (17 udanych interwencji, rekord ligi), Zielińskiego z Genoą (debiutancka bramka w Serie A + asysta) i Skorupskiego z Torino (obroniony rzut karny).

Ponadto, 26-latek został:

  • pierwszym Polakiem, który zdobył hat-tricka na boiskach Serie A
  • pierwszym pomocnikiem, który zdobył więcej niż jedną bramkę dla Empoli od 2015 roku (dublet Saponary z Sassuolo)
  • pierwszym graczem Empoli, który zdobył minimum trzy bramki w meczu Serie A od 2007 roku (hat-trick Pozziego z Cagliari)

We włoskiej części internetu pojawiają się opinie, że jest to jedno z najbardziej losowych zdarzeń, jakie obserwowaliśmy w tym sezonie ligi włoskiej. Ba, popis Żurkowskiego porównywany jest do hat-tricka Albina Ekdala z Interem (2014) oraz czterech trafień Marco Parolo z Pescarą (2017 rok). Trudno się dziwić – dziennikarze „Tuttosport” piszą, że Polak zamienił się na moment w Erlinga Haalanda.

Wniosek jest prosty – kiedy kariera reprezentanta Polski wymaga ratunku, dla Toskańczyków nie ma rzeczy niemożliwych. Przekonał się o tym już Skorupski, Drągowski, a teraz także Żurkowski. Naprawdę trudno w to uwierzyć, ale Empoli jest jedynym klubem, dla którego 26-letni pomocnik zdobył bramkę (w oficjalnych rozgrywkach) po odejściu z Górnika Zabrze. W Fiorentinie nigdy się nie przebił, transfer do Spezii przypieczętował natomiast spadkiem. Dopiero w Toskanii wrócił na właściwe tory. To samo tyczy się zresztą jego kolegi z szatni – Sebastiana Walukiewicza. Zniknąłeś w odmętach Sardynii? Wstawaj chłopie, mamy Serie A do uratowania.

Magia Stadio Carlo Castellani.

WIĘCEJ O LIDZE WŁOSKIEJ:

Fot. Newspix

W Weszło odpowiada głównie za dział social media, ale w wolnych chwilach nie stroni też od pisania. Doświadczenie w mediach zaczął zbierać jeszcze przed maturą - pracując wówczas dla redakcji Meczyki.pl (choć wszystko zaczęło się od serwisu Futbolowa Rebelia). Tuż po egzaminie został natomiast odkryty przez Mateusza Rokuszewskiego, ówczesnego redaktora naczelnego. Prywatnie kolekcjoner winyli (w większości hip-hopowych), kibic Bodø/Glimt, a także współtwórca trzech przewodników kibica związanych ze skandynawskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Piłka nożna

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

5 komentarzy

Loading...