Reklama

Mąka. Mija szósty rok na szukaniu jego następcy

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

22 stycznia 2024, 13:44 • 12 min czytania 40 komentarzy

Wchodził w pyskówki z kibicami, zawsze chciał postawić na swoim. Był synkiem Adama Nawałki, przez lata pewniakiem w drugiej linii reprezentacji Polski. Kibice Wisły nazywali go judaszem, jako kapitan Śląska został odesłany do rezerw. Od roku był bez pracodawcy, kilka dni temu zakończył karierę. 36 lat na karku, 31 meczów w kadrze, 6 klubów, masa wspomnień. Krzysztof Mączyński – od 2018 roku w kadrze szukamy jego następcy.

Mąka. Mija szósty rok na szukaniu jego następcy

Jakub Wawrzyniak zwykł żartować, że jest zmiennikiem lewego obrońcy, którego w kadrze nie ma. Coś rzeczywiście w tym było, że musiał cały czas udowadniać swoją wartość, a i tak regularnie był podważany.

Z kłodami rzucanymi pod nogi przez mierzył się i Mączyński, o którym mówiono, że gra, bo dobrze uzupełnia Grzegorza Krychowiaka. Że do niego pasuje, że ówczesny pomocnik Sevilli musi mieć kogoś takiego koło siebie, kto przetransportuje piłkę do przodu. Dziś w kadrze nie ma ani jednego, ani drugiego. A nasz środek pola wręcz piszczy o kogokolwiek, kto gwarantowałby nawet nie jakość, a stabilizację. Po prostu.

Od mitycznego Euro 2016 zaraz minie osiem lat. W tym czasie Raków awansował z III ligi do Ekstraklasy, sięgnął po premierowy tytuł i zagrał w fazie grupowej europejskich pucharów. Legia zdążyła wymienić ośmiu trenerów, a Pogoń z klubu bijącego się o przetrwanie została 3-4 siłą w Polsce.

Szmat czasu, a my wciąż wracamy z nostalgią do duetu Mączyński – Krychowiak. Ten drugi wycisnął maksimum ze swojej kariery, ale ten pierwszy… no właśnie? Fenomen, przeciętny ligowiec, człowiek, który znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie? Jak opisać karierę Mączyńskiego, który znikąd pojawił się w kadrze i przez pięć lat nie oddał miejsca w składzie?

Reklama

Początki

Jest wychowankiem Wisły, ale jego początki w Krakowie były bardzo trudne. Ówczesna „Biała Gwiazda” to był zbiór najlepszych ligowców. Rok w rok walka o mistrzostwo, duże oczekiwania i brak przepisu o młodzieżowcu, który dzisiaj wyciąga do młodych zawodników pomocną dłoń.

Byłem rozgoryczony, nie mogłem się z tym pogodzić. Mimo że byłem młody, a Wisła była bardzo mocna, chciałem się wkomponować w zespół. Po części mi się to udało, bo zazwyczaj byłem w 18-osobowej kadrze, jeździłem prawie na wszystkie mecze. Tych szans nie dostawałem zbyt wiele, a to z tego powodu, że to była bardzo ciężka pozycja – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Zdecydował się na przenosiny do ŁKS-u, na wypożyczenie. Na Reymonta wrócił jako piłkarz z blisko pięćdziesięcioma spotkaniami, bagażem doświadczeń i wywalczonym awansem do Ekstraklasy.

Na niewiele się to zdało. Miał problem z wywalczeniem sobie miejsca w drużynie. „Białą Gwiazdę” miał w sercu, jako dziecko jeździł na mecze, ale po raz drugi postanowił wylecieć z gniazda. Tym razem na dobre. Trafił do Górnika Zabrze, pod skrzydła Adama Nawałki. I wtedy się zaczęło.

Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!

Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!

  • Postaw kupon singiel za min. 2 zł na zakład z oferty przedmeczowej na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem (typ zakładu: Arsenal Strzeli Gola – tak lub Arsenal – Liczba Goli – powyżej 0.5)
  • Jeśli typ okaże się poprawny, otrzymasz bonus 300 PLN!
  • Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund

Kod promocyjny

SUPERWESZŁO

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Chiński przystanek i początki pracy z Nawałką

Każdy zawodnik spotkał na swojej drodze szkoleniowca, który go najmocniej ukształtował, którego może nazywać piłkarskim ojcem. W przypadku 36-latka wybór jest prosty, choć początki w Zabrzu do najłatwiejszych nie należały.

Reklama

Trener Nawałka bazował na psychologii. Pracowałem z nim cztery lata w Górniku Zabrze i to była jakaś masakra. Po dwóch latach chciałem zrezygnować. Wszystko, co robiłem dobrze, było… źle, a to miało na celu wyselekcjonowanie najlepszych i najsilniejszych charakterów. Tak było ze mną, z Prejucem Nakulmą, Pawłem Olkowskim czy Michałem Pazdanem – wspominał Mączyński w rozmowie z portalem iGol.

Analiza, detale, profesjonalizm na 110%.

Etos pracy, który zachwalili później kadrowicze, towarzyszył Nawałce już w Górniku.

Choć droga do reprezentacji prowadziła przez Chiny, to niewątpliwie lata 2011-2015 to był okres, w którym chuderlawy pomocnik stał się piłkarzem pełną gębą. Nie wyglądał jak Grzegorz Krychowiak czy Tomasz Jodłowiec, który wówczas był etatowym reprezentantem. Mączyński był bardziej mobilny, pasował Nawałce. I na niego postawił.

Na przekór wszystkim.

I zaczęło żreć.

Czasem na zgrupowaniu śmiejemy się z chłopakami, że ich odciążam, skupiam na sobie całą krytykę, a oni mogą robić, co chcą. Niech tak będzie. Mam do tego duży dystans – przyznał w rozmowie z „PS”.

Jego odejście z Górnika w styczniu 2014 roku do Chin zbiegło się z przejęciem reprezentacji przez Adama Nawałkę. Jeszcze jako zawodnik klubu z Zbrza zdążył zadebiutować w kadrze. Nawałka postawił na swojego człowieka. W listopadzie 2013 roku otrzymał kwadrans ze Słowacją i godzinę z Irlandią. Świeżo upieczony selekcjoner testował wielu zawodników, uczył się pracy z reprezentacją.

Dlaczego swoją drogą wybrał Chiny? Jak mówił w rozmowie z iGol, nie kierował się kasą. – Miałem wtedy też ofertę z Belgii, bardzo podobną pod kątem finansowym. Ciekawość samego kraju i tej kultury też wzięła górę. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z Azją. Byliśmy tylko we dwoje, nie było jeszcze dzieciaków, nic nas nie trzymało – tłumaczył. 

Do Polski wrócił ze względu na rodzinę, chciał tu wychowywać dzieci. Związał się z ukochaną Wisłą.

Sezony 2015/16 i 2016/17 były niewątpliwie najlepszym okresem w jego karierze. Był liderem „Białej Gwiazdy”, regularnie jeździł na kadrę. Świętował z drużyną awans na francuskie Euro, a na turnieju nie wystąpił tylko przeciwko Ukrainie. Adam Nawałka dał mu odpocząć, podejrzewał, co może go czekać. Przeciwko Szwajcarii i Portugalii wytargał po 100 minut.

Mecz ze Szkocją

14 października 2014 roku – ten dzień Mączyński będzie pamiętał do końca życia. Rok po debiucie w reprezentacji, pierwszy poważny egzamin. Zdany na szóstkę. Mecz ze Szkocją w eliminacjach Euro 2016, drugie spotkanie „Mąki” od 1. minuty.

11. minuta, uderzenie z prawej nogi, Polska wychodzi na prowadzenie. Mączyński wpada w objęcia kolegów. Później Szkoci strzelają dwie bramki, ale remis ratuje Arkadiusz Milik, inny z synków trenera Nawałki.

Reprezentacja po trzech meczach ma siedem punktów na koncie. Rozbity Gibraltar, historyczne zwycięstwo nad Niemcami, remis ze Szkocją.

Przeciwko Szkotom „Mąka” biegał obok Krychowiaka, a formacją z płaską linią pomocy i duetem napastników wypaliła. Mecz za meczem, zgrupowanie za zgrupowaniem, reprezentacja pracowała nad powtarzalnością, zawodnikom styl Nawałki wszedł w krew, a kibice znali w zasadzie pierwszy skład kadry na długo przed meczem, być może jedno, dwa nazwiska to były znaki zapytania. Franciszek Smuda nie lubił zmian, Adam Nawałka ich w zasadzie nie potrzebował.

Burzliwe rozstanie z Wisłą Kraków

Lato 2017 roku było dla Mączyńskiego trudnym momentem. Jego przenosiny do Legii Warszawa odbyły się w cieniu skandalu. Sześć miesięcy przed zmianą klubu w programie Canal+ Sport zadeklarował, że nigdy nie zwiąże się ze stołecznym klubem. O kulisach transferu o powiedział w „Foot Trucku”.

– Mój plan był taki, żeby zostać w Wiśle i powiedziałem to oficjalnie. Chciałem czteroletniego kontaktu. To nastąpiło już po mojej sytuacji z Chievo Verona, kiedy zablokowano mój transfer i później także do Slavii Praga. Mając 30-31 lat otrzymałem dwie oferty: z Jagiellonii i Legii. Dla Wisły był to ostatni dzwonek na to, aby na mnie jeszcze zarobić. To był dla nas obustronny interes – tłumaczył.

– Ja nie miałem żadnych możliwości. Właściciele Wisły śmiali mi się w twarz. A ja powiedziałem sobie na samym początku, że jeżeli będą mi się śmiali w twarz, to ja sobie na to nie pozwolę. Jeżeli ktoś rzuca kartkę z umową i mówi: – „I tak nie podpiszesz tego kontraktu, a my mamy czyste papcie w stosunku do kibiców i przedstawimy im, jak sytuacja wygląda, uderzając w ciebie, bo my jako właściciele tego nie możemy”. Jeżeli ja mam taki przekaz to mówię – „Halo! Albo idę do Legii, albo nie idę nigdzie. Zostaję w Wiśle i za pół roku odejdę jako wolny zawodnik. Koniec”.

– Dostałem opcję przedłużenia kontraktu o rok, aby klub miał możliwość sprzedania mnie po mistrzostwach świata. W momencie zakończenia turnieju moja umowa wygasała i wtedy mógłbym odejść za darmo. Ja oczekiwałem podpisania go na cztery lata, bo chciałbym skończyć tutaj karierę. Odpowiedzieli mi – „Nas nie stać na ciebie” – dodał.

W Legii miał dobry pierwszy sezon. Ostatnie kilka miesięcy tylko figurował na liście płac. W sezonie 2018/19 wystąpił w pięciu meczach. Ostatni raz z „elką” na piersi zagrał pod koniec sierpnia z Wisłą Płock. Zimą zgłosił się po niego Śląsk.

Kłótnie z kibicami, niesprawiedliwy Djurdjević, czyli pobyt w Śląsku

Ze Śląskiem grał o ligowy byt i walczył o europejskie puchary. Wrocławska ścieżka była kręta, pełna aferek i starć na linii wymagający kibice – niepokorny zawodnik.

W końcu Mączyński nosił w Śląsku opaskę kapitana, w trudnych chwilach nie pozostawał w cieniu. Lubił konfrontację.

Szerokim echem odbiła się „motywacyjna rozmowa” pod trybuną gości w Grodzisku Wielkopolskim. Grudzień, 2021 roku. Śląsk przegrał 1:2, piłkarze podeszli pod sektor przyjezdnych, doszło do wymiany zdań. Padł pomysł, żeby kibice dostali od zawodników koszulki, nie wszystkim piłkarzom przypadło to do gustu.

Głos zabrał Mączyński. Dzień po meczu zdecydował się na wpis na Twitterze. – Robienie afery z tego, że część zawodników oddała dobrowolnie koszulki to lekka przesada. Ważne, że się klika, bo o to w tym chodzi. Nikt nikogo nie zmusił, a rozmowa jak najbardziej zasłużona i nikt nie ma z tym problemu. Rozliczać będziemy się po sezonie.

Nie minęły trzy miesiące, jak Mączyński swoim wpisem ponownie rozpalił Twittera. WKS przegrał z Piastem 1:3, szósta gra podopiecznych Jacka Magiery bez zwycięstwa.

– Gratuluję dobrego humoru. Ale zamiast się śmiać, może napiszesz nam wszystkim, co wy odwalacie? – zapytał dziennikarz Marcin Torz, reagując na wpis Mączyńskiego kiedy ten wrzucił śmiejącą się emotikon.

Jakbyś nie zauważył mam dokładnie taki sam humor jak ty. Miłej niedzieli. To tylko mecz, ty też nie jesteś idealny w swoim zawodzie – odpowiedział „Mąka”.

– To tylko mecz. Tylko 6 z rzędu bez wygranej. Hajs się kręci, a wy się spinacie – rzucił jeden z kibiców.

Mogłeś grać w piłkę, nie patrzyłbyś innym do portfela teraz – odpowiedział Mączyński.

– Nie zdziwię się, jeśli Mączyński straci opaskę kapitana. Ogarnij się chłopie – ciągnął Torz.

#niepij – napisał piłkarz.

– Serio uważasz, że aby dostrzec twoją bezczelność wobec kibiców i bardzo słabą grę, to trzeba być pijanym? To źle uważasz – zapytał dziennikarz.

Bezczelność wobec ciebie, nie kibiców, takiej hieny jak ty, który przebiera się za kibica by tylko szpilki wbijać.

I tak to szło. Zabierał głos, gdy chciał, gdy czuł taką potrzebę, choć wygodniej byłoby schować głowę w piasek.

Czy to było mądre? Niespecjalnie. Sam zawodnik niedługo zrozumiał, że przesadził. Przeprosił kibiców Śląska i zobowiązał się opłacić sto biletów na kolejny mecz WKS-u.

Tamten sezon był pamiętny dla Mączyńskiego nie tylko z uwagi na utarczki z kibicami na Twitterze. Były to też jego ostatnie rozgrywki na najwyższym szczeblu. – Podchody do usuwania mnie z zespołu zaczęły się już przed meczem z Niecieczą, który przegraliśmy 0:4. To był pierwszy mecz, w którym posadzono mnie na ławce. Dowiedziałem się też ostatnio, że już po przyjściu trenera Magiery (22 marca 2021) wręcz nakazano mu usuwanie mnie z zespołu. Trener postawił veto i powiedział, że to w ogóle nie wchodzi w grę. Jak już rozwiązałem umowę, dowiedziałem się nowych rzeczy i nie mogę tutaj za wszystko obwiniać prezesa Piotra Waśniewskiego i dyrektora Dariusza Sztylki. Okazało się, że to nie oni podjęli ostateczną decyzję o odsunięciu mnie. To trener Djurdjević podjął tę decyzję – przyznał piłkarz w rozmowie z iGol.

– On nie chciał mnie w szatni. Obawiał się mojego charakteru, mimo że nigdy nie współpracowaliśmy. Przy rozwiązaniu umowy prezes przekazał mi informację, że to była decyzja pionu sportowego, czym potwierdził tylko, że to trener podjął decyzję. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że trener Djurdjević trzy razy ze mną rozmawiał twarzą w twarz i za każdym razem powtarzał, że to nie jego decyzja. Nie umiał powiedzieć, że nie chce mnie w swojej drużynie. Trudno jest szanować takich ludzi – wyznał.

13 czerwca 2022 roku Śląsk informuje, że pomocnik został przesunięty do drugiej drużyny. Do końca kontraktu miał jeszcze dwanaście miesięcy, jednak gra „Mąki” na Tarczyński Arena się skończyła.

Kontynuujemy nasze działania, które na dobrą sprawę rozpoczęliśmy w marcu. Nasza drużyna potrzebuje nowego otwarcia, dlatego wraz z zakończeniem rozgrywek zdecydowaliśmy się na daleko idące zmiany. Nie koncentrują się one tylko na jednej czy dwóch postaciach, podejmujemy szersze działania, które mają pomóc drużynie wrócić na poziom, jaki prezentowaliśmy w dwóch poprzednich sezonach. Jesteśmy bardzo wdzięczni Krzysztofowi za 3,5 roku gry w pierwszym zespole, za jego zaangażowanie i walkę dla Śląska, uznaliśmy jednak, że dla dobra obydwu stron nadszedł czas na zakończenie współpracy. Podjęliśmy rozmowy o polubownym rozwiązaniu obowiązującego kontraktu, jednak Krzysztof nie zdecydował się na ten wariant i dlatego rozpocznie przygotowania z drugim zespołem – czytaliśmy w oświadczeniu.

Mączyński chciał zostać we Wrocławiu, choć wiedział, że u Djurdjevica grać nie będzie.

W drugim zespole grał w ledwie dwóch meczach (łącznie zebrał 33 minuty). Od września 2022 roku i porażki z KKS-em Kalisz na murawie już się nie pojawił.

Do rozegrania 100 meczów w koszulce Śląska zabrakło mu jednego występu. By zostać legendą we Wrocławiu z pewnością zabrakło chłodnej głowy, kilka wpisów mniej, więcej koncentracji na boisku.

Kto będzie „nowym Mączyńskim”?

Licznik gier w reprezentacji przestał bić na trzydziestce jedynce. Choć zagrał siedem na dziesięć meczów eliminacji mistrzostw świata w Rosji, choć był w szerokim składzie i uczestniczył w przygotowaniach, to na imprezę nie pojechał.

Przegrał ze zdrowiem – komentował Tomasz Rząsa. Ostatnim meczem pomocnika przed mundialem było spotkanie na początku kwietnia z Pogonią, wcześniej wystąpił przeciwko Korei Południowej w marcowym sparingu. To było pożegnalne spotkanie Mączyńskiego. Jego miejsce w kadrze zajął Jacek Góralski.

W CV zabrakło mu tylko mundialu, by powiedzieć, że karierę reprezentacyjną wycisnął jak cytryna, chociaż i tak zapisał piękną kartę w narodowych barwach.

Nikt się nie spodziewał, że przebojem wedrze się do kadry i że po latach będziemy wspominali dwójkę w drugiej linii Mączyński – Krychowiak. Podobnie jak duet Pazdan – Glik czy Milik – Lewandowski. Grał jeden, to i nie mogło zabraknąć drugiego.

I owszem – od 2018 roku w kadrze oglądaliśmy co najmniej tuzin ciekawych środkowych pomocników, ale żaden nie dawał stabilności w okresie dłuższym niż kilkanaście miesięcy. Paulo Sousa miał Karola Linetty’ego (gol ze Słowacją na Euro 2020) i Damiana Szymańskiego (bramka z Anglią). Jacek Góralski czy Jakub Moder przed mundialem w Katarze byli faworytami Czesława Michniewicza. Byli też Klich, Kozłowski, Bielik, Żurkowski. Fernando Santos skreślił Krychowiaka, później ratował nim eliminacje do Euro 2024. Michał Probierz postawił na Slisza i Dziczka. Wydaje się, że w kolejce czeka Santiago Hezze…

To nie jest nowy problem reprezentacji. Od lat nasza kadra nie potrafi wyprodukować ciekawego środkowego pomocnika. Widać to choćby po emocjach, które wzbudził powrót Jakuba Modera po kontuzji. On daje nadzieje, on jest piłkarzem w tej kadrze absolutnie niezbędnym.

W tym czasie ani Linetty, ani Szymański, ani nikt inni nie spowodował, że dyskusja o powrocie Modera najpierw do Brighton, a później do kadry mogłaby ucichnąć.

„Nowy Mączyński” to tytuł dla byłego piłkarza Lecha nie na miejscu, bo mówimy o zupełnie innej skali talentu. Jeśli jednak chodzi o przydatność w kadrze, gwarancję stabilności, to cały czas czekamy, by któraś z „ósemek” została właśnie lepszą wersją tego piłkarza…

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

40 komentarzy

Loading...