Reklama

Polacy zgodnie z oczekiwaniami. Drużynówkę skończyli na szóstym miejscu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

20 stycznia 2024, 18:16 • 4 min czytania 0 komentarzy

Do połowy sezonu trzeba było czekać na pierwszy tej zimy konkurs drużynowy w Pucharze Świata w skokach narciarskich. I w sumie to dobrze, bo gdyby taki rozegrano na jego początku, pewnie zastanawialibyśmy się, czy Polacy w ogóle wejdą do drugiej serii. A tak mogliśmy się emocjonować walką… nawet o podium. Tak, Biało-Czerwoni faktycznie mogli dziś wyskakać trzecie miejsce. Ale skończyło się w zgodzie z tym, co oglądamy w tym sezonie – niżej, na szóstej pozycji.

Polacy zgodnie z oczekiwaniami. Drużynówkę skończyli na szóstym miejscu

Thomas Thurnbichler zaskoczył wczoraj wyborami na konkurs drużynowy, bo do drużyny nie wziął Piotra Żyły. Ale trzeba przyznać, że była to decyzja uzasadniona – Piotrek w Zakopanem na razie sobie nie radził, skakał stosunkowo słabo, narzekał na najazd, osiągał też bardzo niskie prędkości na progu. Innymi słowy po prostu nie miał z czego odlecieć. A Olek Zniszczoł i Paweł Wąsek – którzy normalnie rywalizują ze sobą o czwarte miejsce w zespole – skakali regularnie i całkiem solidnie, zwłaszcza drugi z nich. Stąd brak Żyły był jak najbardziej logiczny.

Zmieniało to tyle, że na papierze mogliśmy walczyć o piąte miejsce. Wydawało się, że to szczyt naszych możliwości, bo Niemcy, Austria, Słowenia i Norwegia (choć trochę odstająca od pozostałej trójki) miały być poza zasięgiem Polaków. Opcjonalną walkę mieliśmy za to nawiązać z Japonią.

Ale konkurs w Zakopanem zaskoczył. Wielu zawodników niespodziewanie oddawało słabsze próby. W pierwszej serii sprawę kompletnie zawalił na przykład Naoki Nakamura (116 metrów, dopiero 38. nota na 52 zawodników), u Niemców słabo skoczył Karl Geiger (119 metrów, 29. nota), a Norwegowie skakali co najwyżej przeciętnie. Inna sprawa, że przeciętnie skakali też Polacy. W klasyfikacji indywidualnej pierwszej serii 13. był Kamil Stoch (127,5 metra), a reszta Polaków zajęła miejsca 19-21. w kolejności: Aleksander Zniszczoł (129,5), Dawid Kubacki (124,5) i Paweł Wąsek (129,5).

Reklama

Jak możecie się domyślić po przywoływanych tu odległościach i miejscach – wiatr kręcił. Rekompensaty szybowały od odjętego 1,2 punktu (tak trafili Tate Frantz i Benedikt Holub) po… 25,9 dodanych (Nikita Devyatkin). Sporo zależało więc od tego, jak się trafi. Polacy latali w podobnych do siebie warunkach, gorzej trafił jedynie Kubacki (17,6 dodanych punktów), który mimo tego i tak oddał niezły skok.

Ostatecznie po pierwszej serii podopieczni Thomasa Thurnbichlera zajmowali piąte miejsce. Zdecydowanie prowadzili Austriacy, o drugie miejsce rywalizowali Słoweńcy z Niemcami, od podium odstawali już nieco Norwegowie, do których 2,4 punktu tracili Biało-Czerwoni. Z kolei niespełna 17 oczek za nami byli Japończycy. Innymi słowy: było nieźle, a nawet lepiej, niż się obawialiśmy. Polacy potwierdzali, że może nie są w formie, w której mogą rywalizować o podium, ale faktycznie – o czym sami mówili – skaczą coraz solidniej.

Druga seria przyniosła nam zresztą ciąg dalszy niezłego skakania. Zaimponowali zwłaszcza Olek Zniszczoł (znakomite 138 metrów) i Paweł Wąsek (134 metry), z kolei nieco zawiedli Kamil Stoch (122,5) oraz Dawid Kubacki (124,5). Przed ostatnią kolejką i tak mieliśmy jednak szansę na podium, bo Polacy zajmowali czwarte miejsce z niewielką stratą do Japonii. Tyle że wyzwanie rzucił rywalom Andreas Wellinger, który w teoretycznie złych warunkach huknął 137,5 metra, czym ostatecznie wyprowadził Niemców na trzecie miejsce. Polacy – przez słabszy skok Kubackiego – spadli z czwartego na szóste.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Innymi słowy – skończyli dokładnie tam, gdzie spodziewano się ich przed konkursem. A szkoda, bo była szansa powalczyć nawet o niespodziewane podium, które pewnie byłoby sporym zastrzykiem optymizmu przed jutrzejszym konkursem indywidualnym, a także dalszą częścią sezonu. Ale taka to zima – nawet, gdy wydaje się, że coś nam w końcu wyjdzie, to ostatecznie okazuje się, że wszystko się w jakiś sposób psuje.

Poza Niemcami na podium zameldowali się też Słoweńcy i nieosiągalni dziś dla rywali Austriacy, którzy ekipę z Bałkanów odsadzili o ponad 50 punktów. Stefan Kraft indywidualnie był najlepszym zawodnikiem konkursu, Michael Hayboeck miał czwartą notę i najdłuższy skok w zawodach (142,5 metra!), szósty był Manuel Fettner, a ósmy Jan Hoerl. W takiej dyspozycji Stefan i spółka byli po prostu nie do zatrzymania. I całkiem możliwe, że jutro – w trakcie konkursu indywidualnego – powalczą o to, by zapełnić podium. Choć czy to wspominany Wellinger, czy świetnie skaczący w Zakopanem Ren Nikaido (trzeci indywidualnie w dzisiejszym konkursie) zapewne postarają się z nimi powalczyć.

Reklama

A Polacy? Dzisiejszy występ sugeruje nam, że powinni walczyć o miejsca w drugiej dziesiątce, a przy odrobinie szczęścia wkraść się wreszcie do najlepszej dyszki – czyli zrobić coś, czego w tym sezonie jeszcze nie udało im się osiągnąć. I oby tak się stało, bo byłby to mały kroczek do przodu.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Skoki

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Sebastian Warzecha
1
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów!

Komentarze

0 komentarzy

Loading...