Już dziś w Zakopanem odbędzie się pierwszy w tegorocznej edycji Pucharu Świata konkurs drużynowy. Biorąc pod uwagę indywidualne występy Polaków w tym sezonie, kibice znad Wisły mają prawo drżeć o wynik rywalizacji na Wielkiej Krokwi. Owszem, postawa podopiecznych Thomasa Thurnbichlera podczas PolSKIego Turnieju w Wiśle i Szczyrku mogła wlać w ich serca odrobinę nadziei. Jednak wczorajsze kwalifikacje i treningi wyraźnie sugerują, że Biało-Czerwoni nie wezmą drużynówki szturmem.
–
DRŻYMY PRZED DRUŻYNÓWKĄ?
W tegorocznym sezonie Pucharu Świata jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać drużynowych zmagań skoczków w tradycyjnej, czteroosobowej formule. Biorąc pod uwagę nie najlepszą formę polskich zawodników, mogliśmy się tylko cieszyć z tego powodu. Gdyby takie zawody odbywały się na początku sezonu, nasza kadra pewnie zostałaby zmasakrowana. I nie ma w tym określeniu krzty przesady.
Nie wierzycie? Zatem przeanalizujmy łączne noty czterech najlepszych skoczków z każdej nacji z pierwszych czterech konkursów w sezonie. Jeżeli któryś z czwórki zawodników skakał tylko w jednej serii, mnożyliśmy jego wynik punktowy razy dwa. Jeśli zaś w konkursie wzięło udział tylko trzech skoczków, mnożyliśmy wynik najsłabszego tak, by łącznie wyszło osiem prób. Oto, jak wyglądają wyniki sześciu najlepszych kadr tego sezonu Pucharu Świata:
- Austria – 1231 – 1337,1 – 1149,8 – 1219,1;
- Niemcy – 1 249,6 – 1313,3 – 1138,1 – 1204;
- Słowenia – 1 155,2 – 1255 – 1 052,5 – 1085,9;
- Norwegia – 1 049,3 – 1143,5 – 1 080 – 1 094;
- Polska – 982,6 – 1079,1 – 1 005,5 – 960,1;
- Japonia – 930,5 – 1038 – 995,3 – 946,5.
Jak zatem widać, przepaść pomiędzy Polakami a reprezentantami Austrii czy Niemiec na początku była tak wielka, że Biało-Czerwoni mogliby z nimi nie wygrać nawet, gdyby skakali w pięciu.
Naszą niemoc – a także potwierdzenie powyższych liczb – widoczna była podczas konkursu duetów w Wiśle. Piotr Żyła oraz Dawid Kubacki, jak na ich ogólną postawę w tym roku, oddawali na skoczni imienia Adama Małysza dość dobre skoki. W końcu gdyby to był konkurs indywidualny, obaj Polacy uplasowaliby się w czołowej piętnastce zawodów. Niemniej jednak do piątej Japonii straciliśmy przeszło 50 punktów. Do najlepszych szkoda się nawet porównywać. Dość powiedzieć, że w takiej Austrii Andreas Widhölzl dał odpocząć Stefanowi Kraftowi, a skoczkowie z kraju Mozarta i tak ukończyli rywalizację na drugim miejscu.
SZCZYRK – WIETRZNY PROMYK NADZIEI
Czy zatem przed pierwszym czteroosobowym konkursem drużynowym możemy mieć jakiekolwiek powody do optymizmu? Cóż, może niewielkie, ale tak.
Po pierwsze, podczas organizowanych w Polsce zawodów Biało-Czerwoni regularnie wskakiwali do czołowej piętnastki czy to kwalifikacji, czy sesji treningowych. Tak było podczas dwóch treningów w Wiśle, gdzie Piotr Żyła był dwukrotnie 7., Dawid Kubacki raz 10., a Aleksander Zniszczoł – 5. Olek powtórzył ten wynik dwa dni później, podczas serii próbnej przed konkursem indywidualnym. Wspomniana trójka ukończyła kwalifikacje właśnie w czołowej piętnastce zawodów. I choć sam konkurs nie wyszedł aż tak dobrze, to czterech Polaków w drugiej serii jak na warunki obecnego sezonu mogło napawać optymizmem.
Nie inaczej było w Szczyrku. Na skoczni w Skalitem podczas pierwszego treningu Żyła zajął 10. miejsce, a w drugim Kamil Stoch był 6. Biało-Czerwoni nieźle spisali się też w kwalifikacjach, natomiast w serii próbnej będący liderem naszej kadry Wiewiór zajął miejsce na podium.
W konkursie Pucharu Świata polscy skoczkowie niemalże w komplecie uplasowali się w czołowej dziesiątce zawodów. Niemalże, gdyż Aleksander Zniszczoł oddał bardzo słaby skok. Jednak zarówno do jego próby, jak i do nadspodziewanie dobrych wyników Polaków akurat w tym przypadku nie należy przywiązywać wagi. Zawody były czystą loterią, wiatr niemiłosiernie hulał po skoczni we wszystkich możliwych kierunkach. Organizatorom nie można było odmówić starań w próbie przeprowadzenia choć jednej serii, ale po ponad dwóch godzinach stało się jasne, że ich wysiłek skończy się niepowodzeniem. Konkurs odwołano zanim najlepsza dziesiątka zawodników zdołała oddać swoje skoki. Dlatego też do znakomitych środowych wyników Biało-Czerwonych należy podchodzić z odpowiednią rezerwą.
Nie znaczy to jednak, że Szczyrk nie dał nam małych powodów do radości. – Skoki dziś były całkiem fajne. Mimo tego że spóźniłem ten skok w niedokończonej serii, to poszedł „od nogi”, była energia i mimo problemów w locie to był przyzwoity wynik. To mi pokazuje, że droga, którą idę jest dobra i to zaczyna coraz lepiej funkcjonować – mówił po odwołanym konkursie Dawid Kubacki.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Z kolei Thomas Thurnbichler podkreślał: – Dziś chłopaki dobrze skakali, oddali solidne skoki w trudnych warunkach. Technicznie wszystko było w porządku. Skok Olka też był dobry, przy takim wietrze po prostu nie mógł skoczyć lepiej. W normalnych warunkach to powinien być udany skok.
ZAKOPANE ODMIENI POLAKÓW?
Tak więc może i w Szczyrku wiało, przez co pierwszy konkurs Pucharu Świata na tamtejszej skoczni nie doszedł do skutku. Ale za to z polskiego obozu powiało optymizmem. Nawet jeżeli nie był to halny, a delikatny zefirek.
Ponadto, gdzie indziej można było upatrywać przełamania Biało-Czerwonych, jeżeli nie na obiekcie-wizytówce polskich skoków? W stolicy polskich Tatr. Owszem, w Wiśle też Polacy byli u siebie, ale skocznia w ubiegłym roku przeszła gruntowną przebudowę. Zatem o żadnej przewadze wynikającej ze znajomości obiektu nie mogło być mowy. A mimo to Piotr Żyła i spółka nawet nieźle się zaprezentowali. Z kolei obiekt w Szczyrku Biało-Czerwoni znają bardzo dobrze, co potrafili wykorzystać – nawet jeżeli nie przełożyło się to na punkty Pucharu Świata.
Polacy w piątek na Wielkiej Krokwi mogli jednak przyprawić trenera Thurnbichlera o ból głowy. Dawid Kubacki oba treningi ukończył na 9. miejscu, a niezłe próby oddawali też Olek Zniszczoł i Paweł Wąsek. Kamil Stoch dwukrotnie lądował w trzeciej dziesiątce. Natomiast zaskakująco słabo w sesjach treningowych spisał się Piotr Żyła. Pierwszy skok dał mu przeciętną, 28. lokatę. Z kolei drugi 37-latek całkowicie zawalił – 113,5 metra przełożyło się na miejsce w szóstej dziesiątce. Mistrz świata znalazł się więc za takimi asami lotów jak Jewhen Marusiak czy Decker Dean. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że w kwalifikacjach Piotr udowodni, iż był to wypadek przy pracy.
Zacznijmy od tego, że Polacy ogólnie zaprezentowali się w serii kwalifikacyjnej nijako. Dość powiedzieć, że najlepszy z naszych Dawid Kubacki ukończył ją na 18. miejscu. Paweł Wąsek uplasował się dwa oczka niżej. Stoch był 24., Żyła 30., a Zniszczoł 33. Do konkursu indywidualnego dostali się także Maciej Kot (35.), Klemens Murańka (40.) i Andrzej Stękała (41.), jednak wiadomo było, że nie będą oni liczyć się w walce o miejsce w sobotniej drużynówce. A skład tej jest nieco zaskakujący, bowiem Thomas Thurnbichler postanowił dać wolną sobotę Piotrowi Żyle. I trudno się dziwić takiej decyzji. Lider naszej kadry na przestrzeni całej edycji Pucharu Świata, w Zakopanem ewidentnie nie mógł się odnaleźć. Narzekał na belkę startową i osiągał bardzo niskie prędkości najazdowe.
Tym sposobem drużynę stworzą Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł. Właśnie, przeprowadźmy podobną symulację do tej z początku tekstu. Jak czwórka wymienionych Polaków łącznie zostałaby oceniona w porównaniu do czołowych czwórek innych wielkich kadr? Oceniamy tu wyłącznie kwalifikacje, które były już punktowane przez sędziów.
- Austria – 601,5 punktu
- Słowenia – 586,5
- Niemcy – 578,8
- Norwegia – 561
- Japonia – 554,3
- Polska – 540
Naprawdę chcielibyśmy w tym miejscu zbudować jakieś emocje. Powiedzieć, że jeśli nasi reprezentanci przypomną sobie najlepsze momenty, to stać ich na walkę o podium. Że poniesie ich magiczna atmosfera trybun Wielkiej Krokwi (a o tą podczas kwalifikacji było trudno, bowiem słabe wyniki Polaków w tym sezonie oraz wysokie ceny wejściówek skutecznie zniechęciły fanów do oglądania skoków na żywo). Jednak byłoby to podejście bardzo życzeniowe, nie mające wielkiego oparcia w realnej sytuacji. Najpewniej szykuje się nam zatem walka o piąte miejsce z Japończykami. Co nie będzie łatwe, bowiem w Zakopanem świetnie czuje się Ren Nikaido, który zajął 5. i 1. miejsce na treningach, a także był 5. w kwalifikacjach. Niezłe skoki oddawał również Junshiro Kobayashi, zatem zapowiada się, że nie tylko Ryoyu będzie ciągnął wynik kadry z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Tak po prawdzie, bliżej niż do piątej Japonii, Polacy w kwalifikacjach mieli do Szwajcarii. Czwórka Helwetów wykręciła bowiem 536,1 punktu. I niech ten fakt będzie wyznacznikiem, jak niewiele dziś możemy oczekiwać względem Biało-Czerwonych.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj więcej o skokach: