Reklama

Gramy za dużo meczów albo… wcale nie

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

07 grudnia 2023, 16:39 • 9 min czytania 10 komentarzy

Poranna kawka, muzyczka odpalona, leci jakiś Belmondo albo Rosalia. Zależy, skąd pochodzisz. Zaraz trzeba wyjść z domu, ale i tak każdy dzień treningowego mikrocyklu zaczyna się bardzo przyjemnie. Idziesz do roboty z uśmiechem na ustach, bo mówimy przecież o pracy, nad którą wzdychają zapewne miliony dzieciaków. Pracy, jakby się mogło wydawać, lżejszej od spania. Stereotyp? Bajka? Bzdura? Może jest w tym ziarno prawdy, a narzekający na nadmiar wysiłku w sezonie zawodnicy zwyczajnie marudzą i w dupach im się już poprzewracało od tego dobrobytu? Grają za dużo? Czy z terminarzami jest wszystko w porządku? Sprawdźmy, zanim na dobre utoniemy w tej powodzi pytań.

Gramy za dużo meczów albo… wcale nie

— Te nowe turnieje — Liga Narodów, Superpuchar Hiszpanii — są stworzone tylko dla zysku i wyciskają z piłkarzy resztki sił — grzmiał trzy lata temu Toni Kroos. Trudno o większego tradycjonalistę. Gość gra od około miliona lat w takich samych butach, unika afer, prowadzi się jak prawdziwy profesjonalista, jest wiecznie młody i w Realu będzie grał pewnie do pięćdziesiątki — Nie zawsze musi być więcej, szybciej, nie zawsze musi być większy zysk — charakteryzował w swoim stylu problemy współczesnej piłki Niemiec, który od lat utrzymuje się w europejskiej czołówce i gra naprawdę dużo spotkań na przestrzeni każdego kolejnego sezonu.

Dużo, czyli ile?

Skoro nam się już napatoczył Kroos, to niech będzie pierwszym z przykładów. Pomocnik ma już swoje lata, na dodatek na ostatnich Mistrzostwach Europy zakończył reprezentacyjną karierę, ale i tak w poprzednim sezonie rozegrał dla Królewskich 52 spotkania w ramach sześciu różnych rozgrywek. Wcześniej było całkiem podobnie – 45 meczów, 42, znów 45… tylko czy to jest naprawdę dużo? W tym wypadku, z wiadomej przyczyny, liczymy same rozgrywki klubowe, poszukajmy więc jeszcze bardziej eksploatowanych, także tych młodszych, kolegów Kroosa z boiska.

Na pierwszy ogień nie tak znowu młodszych, bo zaczniemy od pewnego Francuza po trzydziestce, a skończymy na bardzo starym Chorwacie… Cała nasza lista zresztą będzie tyczyć się zawodników po dwudziestym piątym roku życia — bez sensu sprawdzać, gdzie i ile grał pięć lat temu młodziuteńki Gavi.

Wybrani bardzo eksploatowani w ubiegłym sezonie zawodnicy z czołowych pięciu lig europejskich i liczba rozegranych przez nich spotkań na przestrzeni ostatnich pięciu zakończonych sezonów (klub + reprezentacja seniorska):

  • Antoine Griezmann — 294 mecze
  • Harry Kane — 276 meczów
  • Bruno Fernandes — 327 meczów
  • Granit Xhaka — 252 mecze
  • Piotr Zieliński — 280 meczów
  • Luka Modrić — 284 mecze

Na razie wystarczy. Żaden z zawodników nie zagrał w kolejnych latach wyraźnie więcej spotkań niż we wcześniejszym porównywalnym sezonie (zestawić możemy ze sobą sezony z imprezami mistrzowskimi reprezentacji i te bez). Szalenie przeciążony przez ostatnie pięć lat był szczególnie Bruno Fernandes, którego szerokim łukiem omijają wszelkie poważne kontuzje. Zresztą wszystkim tym sześciu wymienionym graczom nie dokuczają jakieś niewiarygodne problemy zdrowotne. Grają dużo? Pewnie, ale są też dowodem na to, że się da. Taki Fernandes przez ostatnie pięć lat grał mniej więcej co pięć i pół dnia. Średnio oczywiście. Piotr Zieliński co sześć i pół dnia, podobnie jak Kane. Sporo, ale jakoś żyją.

Reklama

Ktoś powie, że mają pod tym względem gorzej od tych wszystkich Socratesów i innych Maradonów, ale po co porównywać dwie zupełnie inne dyscypliny sportu — piłkę współczesną i tę dla większości nawet nieznaną, starą, wolną, inną. Słyszymy jednak, także od Kroosa, że piłkarze mają teraz nawet gorzej od grających jeszcze nie tak dawno kolegów z boiska, którzy nie musieli wychodzić na murawę w spotkaniach tej złej i brzydkiej Ligi Narodów. Pewnie, że teraz grają trochę więcej, ale zaraz udowodnimy, że to nie jest tak znacząca różnica, a drugą listę otworzy nam pewna znajoma buzia.

Wybrani bardzo eksploatowani w sezonie 2018/19 zawodnicy z czołowych pięciu lig europejskich i liczba rozegranych przez nich spotkań na przestrzeni wcześniejszych pięciu zakończonych sezonów (klub + reprezentacja seniorska):

  • Antoine Griezmann — 313 meczów
  • Eden Hazard — 288 meczów
  • Phillipe Coutinho — 244 mecze
  • Dries Mertens — 283 mecze
  • Ivan Perisić — 241 meczów
  • Luka Modrić — 259 meczów

Liczby się różnią, to jasne, ale spotkań nie przybyło tak bardzo wiele. Griezmann grał wręcz jeszcze więcej, ale wynika to zapewne z jego różnej pozycji w klubie w badanych pięcioleciach. Perisić czy Modrić zaczęli grać na dużych turniejach nieco dłużej i chyba nie narzekają na sukcesy odnoszone z kadrą — na przestrzeni ostatnich pięciu lat rozegrali odpowiednio 28 i 25 spotkań więcej niż we wcześniejszych pięciu sezonach. To jakieś (coś dużo tych piątek) pięć spotkań na sezon. Ostatnio co prawda Perisić zerwał więzadło krzyżowe w kolanie, jednak nie można tego urazu wprost powiązać z przeciążeniem meczami. Żeby było jasne, widać różnicę w liczbie rozegranych spotkań, oczywiście. Tylko czy to z przeciążenia meczami wynika epidemia zerwanych więzadeł i innych drobnych lub mniej drobnych urazów, głównie tych mięśniowych? Czy liczba rozegranych spotkań wpływa tak destrukcyjnie na zdrowie zawodników, jak moglibyśmy myśleć? Szybko, zanim znów postawimy niezdrową liczbę pytań…

Ile można? Ile można!

Piłkarz grający na co dzień w Europie może rozegrać w ciągu sezonu około 70 spotkań, przy założeniu, że jego klub liczy się na kontynencie i jest w stanie awansować do półfinału europejskich pucharów, a reprezentacja nie gra totalnych ogonów i jednak występuje w imprezach mistrzowskich.

Rekordy rozegranych spotkań w poszczególnych sezonach zawodników z czołowych pięciu lig europejskich (klub + reprezentacja seniorska):

  • 2013/14 — Paul Pogba — 69
  • 2014/15 — Gonzalo Higuain i Leo Messi — 71
  • 2015/16 — Antoine Griezmann — 70
  • 2016/17 — Bernardo Silva — 67
  • 2017/18 — Ivan Rakitić — 71
  • 2018/19 — Philippe Coutinho — 70
  • 2019/20 — Joao Moutinho — 62 (COVID)
  • 2020/21 — Bruno Fernandes — 72
  • 2021/22 — Kasper Schmeichel — 68
  • 2022/23 — Bruno Fernandes — 70

Wyraźnego trendu to tu nie widać, zawsze się znajdzie ktoś, kto zagra od diabła spotkań. Zdecydowanej większości z tych zawodników poważne kontuzje nie dotyczą i nie dotyczyły. Są to pewnie wyjątkowe organizmy, urodzeni atleci i wybitni sportowcy, ale jak podkreślał nie tak dawno Alan Shearer — Dostępni są też dla nich najlepsi fizjoterapeuci i najnowocześniejsze technologie. Praktycznie wszystko, co najlepsze — Anglik kłócił się wówczas z Virgilem van Dijkiem, który utrzymywał, że spotkań jest za dużo i piłkarzy już to męczy. Shearer odpowiadał — Piłkarze grają za dużo w piłkę?! To nonsens! Kluby mają szersze kadry niż kiedykolwiek, a trenerzy mogą przeprowadzać więcej zmian niż wcześniej — wskazywał były napastnik. Specjalnie dla niego jeszcze jedno zestawienie, czyli meczowy „klub sześćdziesięciu”.

Liczba zawodników z czołowych pięciu lig europejskich, którzy przekroczyli w sezonie 60 rozegranych spotkań (klub + reprezentacja seniorska):

  • 2013/14 — 28
  • 2014/15 — 27
  • 2015/16 — 35
  • 2016/17 — 16
  • 2017/18 — 42
  • 2018/19 — 30
  • 2019/20 — 4 (COVID, średnio zagrano o 6 spotkań w reprezentacji mniej niż zwykle, po wyrównaniu otrzymalibyśmy około 30 zawodników)
  • 2020/21 — 43
  • 2021/22 — 36
  • 2022/23 — 23

W sezonie 2018/19 powołano do życia tę okrytą czarną sławą Ligę Narodów. Jej wpływ na liczbę bardzo wymęczonych graczy jest jednak znikomy, co pokazuje również wynik z ubiegłorocznego cyklu rozgrywek piłkarskich. Jak zatem wytłumaczyć głosy ze środowiska piłkarzy i trenerów, wnoszące o ograniczenie liczby spotkań oraz powstrzymanie zakusów na organizację kolejnych, coraz bardziej rozbudowanych pucharów i pucharków?

Reklama

Komfort za pieniądze, pieniądze za komfort

Możliwe, że chodzi o ratowanie całego piękna futbolu. Mniej obciążeni zawodnicy mogą wyczyniać na boisku prawdziwe cuda na kiju i choć zachwycą nas nimi rzadziej, to doznania będą bardziej intensywne. Mniej rozgrywanych spotkań, to mniej godzin spędzonych w autokarach i samolotach, mniej nieprzespanych wieczorów. Po prostu większy komfort pracy. Tu znów odezwałby się Alan Shearer — Za swoją pracę otrzymują zdecydowanie więcej pieniędzy niż kiedyś. Nie widzę w ich karierach wielkiego poświęcenia — i dobrze, skoro zarabiają, to wymagajmy. Zarabia też jednak UEFA i FIFA.

Jeśli chodzi o wnioski płynące ze słów Shearera — mocny był też głos Antoine’a Griezmanna po meczu eliminacyjnym Francji z Grecją — UEFA ma tak dużo pieniędzy i dalej nie jest w stanie opracować wszystkiego w taki sposób, by było wiadome, czy jest gol, czy nie. Musimy wymagać więcej od UEFA. Jeśli chce, żebyśmy rozgrywali więcej meczów, wymagajmy lepszej technologii — postawił sprawę jasno gracz Trójkolorowych. To też jest jakieś rozwiązanie. Nie wymagajmy mniejszej liczby spotkań, skoro nie są one tak obciążające dla zdrowia graczy. Wymagajmy natomiast, by pieniądze zarabiane przez światowe struktury piłkarskie były pożytkowane jak najlepiej. To też pewien luksus — zagrać międzynarodowy mecz, w którym ktoś jest w stanie sprawdzić, czy piłka minęła linię bramkową, czy nie. Najlepsi chyba na ten luksus zasługują, co nie?

Więcej i intensywniej

Nie możemy udawać, że wymagania co do przygotowania fizycznego zawodników na najwyższym światowym poziomie nie zwiększyły się w przeciągu ostatnich dwóch dekad. Znaczenie dla utrzymania w zdrowiu organizmu zawodowego sportowca ma zatem każdy, nawet najmniejszy, detal. Zdrowe jedzenie, dużo wypoczynku, spacery z psem, żoną, dziewczyną. Kłopotem piłkarzy, wobec świadomości potrzeb regeneracyjnych i uwzględnianiu ich w treningowych mikrocyklach, nie jest zatem częsta gra czy brak czasu na regenerację, a kierunek, w jakim ewoluował futbol. Jeszcze przed omawianym przez nas okresem po 2013 roku, przebadano zmianę w specyfice piłki nożnej na przykładzie Premier League. W kilka lat czas spędzany przez piłkarzy w biegu o wysokiej intensywności  wzrósł o całe 30%. Jeszcze bardziej wzrosła liczba wykonywanych przez zawodników sprintów. To jest clou sprawy — nieważne jak często grają, a w jaki sposób to robią.

Możliwe, że ograniczenie liczby spotkań poszerzyłoby nam grono najlepszych piłkarzy na świecie. Nie mówimy tu jednak o czterech czy sześciu meczach mniej — różnica stałaby się znacząca dopiero przy większej reformie rozgrywek i rezygnacji z kilku mniej istotnych i prestiżowych pucharów. Trend jest jednak inny. Udziwniamy trochę Ligę Mistrzów, rozbudowujemy rozgrywki o wszelakie superpuchary — to się dzieje i na tym stoimy. Drużyny radzą sobie kontraktowaniem większej liczby zawodników. Większość czołowych europejskich ekip ma po prostu dwie bardzo dobre jedenastki i w razie potrzeby może trochę pokombinować, gdy jeden czy drugi zawodnik jest zmęczony grą. Da się.

Jest zresztą jeszcze jeden wątek, poważny, ledwie go liźniemy. Trochę niepotrzebnie mitologizujemy codzienny kierat piłkarzy, głównie dlatego, że ktoś postanawia im płacić ogromne pieniądze za wykonywaną pracę. To nie jest tak dobre życie jak mogłoby się wydawać, choć nie jest też tak złe, by nagle z litością pochylać się nad milionerami. Uznać jednak można i nawet uznać należy możliwość występowania wypalenia zawodowego piłkarzy. Gdy mecz za meczem i meczem pogania, trudno o mobilizację. Trudno o radość z piłki, ale to materiał na odrębne, obszerne omówienie.

Może nie wpływa tak bardzo na zdrowie

Niech wyraźnie wybrzmi teza, która krąży wokół tego tekstu, a której ten tekst nie miał zamiaru udowadniać. I której mógł nawet nie udowodnić, bo wszystko jest kwestią doboru grupy badawczej. Współcześni piłkarze nie łapią urazów przez liczbę rozgrywanych spotkań. To intensywność meczów wymaga od piłkarzy wchodzenia na coraz wyższe obroty i przekraczania granic możliwości ludzkiego organizmu. Ciągły postęp, pościg za niepowstrzymanym rozwojem — od piłkarzy wymaga się więcej, oni też wymagają od siebie samych i siebie nawzajem więcej. Kibic chce szybciej i lepiej, i bardziej efektownie, bo szybko, dobrze i efektownie już widział. Możemy mówić, że Pedri zagrał 73 mecze w sezonie i bez urlopu wszedł w sezon kolejny, ale taki przypadek przytrafia się rok w rok. Raz ma na imię Bruno Fernandes, innym razem Antoine Griezmann, kiedy indziej Ivan Rakitić. Dajmy my im wszystkim po prostu odpowiedni komfort, niezłego zmiennika jak jest potrzeba i zastanówmy się co staje się faktycznym problemem światowego futbolu — to, że meczów piłki nożnej jest po prostu za dużo, czy jednak to, że nie znosimy stagnacji i wymagamy od współczesnych herosów z każdym meczem coraz więcej.

CZYTAJ W WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piłka nożna

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

10 komentarzy

Loading...