Reklama

Gdybylandia w Ekstraklasie. Co by było, gdyby? [ZAPOWIEDŹ 17. KOLEJKI]

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

01 grudnia 2023, 16:58 • 10 min czytania 2 komentarze

Słowo „gdyby” w słowniku polskiego kibica piłki nożnej występuje bardzo często. Nie oszukujmy się, każdy z nas lubi trochę pogdybać. Nie bez powodu co jakiś czas pojawia się gdzieś post: „gdyby ten karny Kuby Błaszczykowskiego był powtórzony, Polska zagrałaby pewnie w finale Euro„. Przed kolejną serią gier Ekstraklasy uruchommy trochę wyobraźni i przenieśmy się do alternatywnej krainy – Gdybylandii, gdzie wiele rzeczy potoczyło się inaczej. 

Gdybylandia w Ekstraklasie. Co by było, gdyby? [ZAPOWIEDŹ 17. KOLEJKI]

Ta zapowiedź będzie trochę na serio, a trochę nie. Uwypukli kilka ciekawostek, ale też będzie trochę abstrakcji. Dlatego przed zanurzeniem się w lekturę, zalecamy włączyć trochę wyobraźni i przenieść się do Gdybylandii. Na co dzień Ekstraklasa dostarcza nam dużo rozrywki, więc my też się trochę nią pobawmy.

Zapowiedź 17. kolejki Ekstraklasy

Warta Poznań – Jagiellonia Białystok (piątek, 18:00)

Zaczniemy nietypowo. Co by było, gdyby Warta Poznań grała domowe mecze w odnowionym „Ogródku” (dla niewtajemniczonych taką nazwę ma stadion tego klubu w Poznaniu)? I nie chodzi tu teraz o to, żeby zastanawiać się nad tym, czy miałaby lepsze wyniki, bo nie jesteśmy omnibusami, ale w jakim miejscu byłby ten klub, gdyby miał stadion spełniający standardy Ekstraklasy. Mało się o tym mówi, a ich obiekt od wielu lat był i dalej jest w opłakanym stanie. Nie tylko stadion, ale też boisko treningowe, gdzie jak popadało, to było bajoro, główna płyta, na której przebywały ptaki i dziobały trawę.

I do tego budynek klubowy, który wyglądał jak ruina. Wyglądał, bo ruszyła kilka dni temu rozbiórka tego miejsca, które z roku na rok wyglądało coraz gorzej. Idealne warunki do rozwoju miał tam jedynie… grzyb na ścianach. Bo ciągle tam przeciekał dach. Wyobrażacie sobie, że w waszym ulubionym klubie puchar za mistrzostwo kraju jest ustawiony na stole (takim rodem ze Szkoły Podstawowej) w holu budynku klubowego, gdzie każdy może wejść, dotknąć, a nawet zabrać trofeum? Taki obrazek mogliście czasem zobaczyć w Warcie. Kibice „Zielonych” mocno nad tym faktem ubolewają i gdybają, co by było, gdybyśmy dostali z miasta pieniądze i mieli swój dom.

A co by było, gdyby Jaga grała tak samo dobrze na wyjazdach, jak u siebie? Byłaby absolutnym dominatorem tej ligi. Nikt by jej nie podskoczył. Przyjemnie się patrzy na grę Jagiellonii. Gdyby ta zapowiedź była pisana rok temu, padłoby pytanie, a co by było, gdyby ta drużyna w końcu była jakaś, miała swój styl i nie męczyła buły? Dzisiaj mamy odpowiedź i widzimy odzwierciedlenie postawy boiskowej w tabeli.

Reklama

Górnik Zabrze – Pogoń Szczecin (piątek, 20:30)

Co by było, gdyby Erik Janza nie usłyszał kiedyś od pani doktor w szkole: „Erik, jeśli nie schudniesz, będziesz miał poważne problemy z sercem”? Na to pytanie jesteśmy w stanie odpowiedzieć – Górnik nie miałby dziś jednego z najlepszych lewych obrońców lidze i świetnego kapitana. Ostatnio Słoweniec w rozmowie z „TVP Sport” wyznał, że był grubym dzieciakiem i w wieku 12 lat ważył 86 kilogramów. Wspomniane słowa lekarki mocno na niego wpłynęły, wziął się za siebie i z pomocą ojca w krótkim czasie zgubił 20 kg, a później zaczął chodzić na treningi piłki nożnej. Tak, miał 14 lat, kiedy poszedł na pierwsze zajęcia. W tym miesiącu wywalczył awans z kadrą Słowenii na EURO 2024. Kapitalna i inspirująca historia Janzy.

I od niej, niestety trzeba odbić się na Pogoń, która przed własną publicznością przegrała ostatnio ze Stalą Mielec, choć prowadziła w pewnym momencie 2:1. Gdyby tak „Portowcy” w końcu oszukali przeznaczenie i zdobyli mistrzostwo kraju? Czy to możliwe? Gdy w końcu złapią powtarzalność wynikową i zaczynają wygrywać mecz za meczem, to nagle wpadają w niezrozumiały dla wszystkich kryzys. Przecież tak było dobrze? Wydaje się, że mają drużynę skrojoną pod walkę o tytuł, ale finalnie zawsze czegoś im brakuje. Gdyby tak w końcu tego czegoś im nie zabrakło?

Stal Mielec – ŁKS Łódź (sobota, 12:30)

„Gdyby problemy zmieniały się w banały” – nawinął kiedyś Rahim w utworze Paktofoniki „Gdyby”. No właśnie, a co by było, gdyby władze ŁKS-u w końcu doszły do takiego wniosku, że Kazimierz Moskal nie jest i nigdy nie był ich problemem, i zrobił wynik ponad stan (nawet dwa razy ta sztuka mu się udała)? Co by było, gdyby ŁKS zrozumiał w końcu, że nie ma kadry na Ekstraklasę i warto nie być w gorącej wodzie kąpanym? Ten klub szuka problemów tam, gdzie ich nie ma. Gdyby to, co uważają za problem, czyli niska liczba punktów w tabeli, zamienić w banał i wizję długofalową, ten klub byłby w zupełnie innym miejscu w przyszłości. Bo już w kontekście gdybania, nie ma co się znęcać nad obroną ŁKS-u, bo to zapewne jutro zrobi Szkurin.

W uniwersum polskiej piłki krąży taki żart, że Stal Mielec karmi swoich napastników specjalnym granulatem, a co by było, gdyby im go zabrać? To niesamowite, że większość zespołów w tej lidze nie ma nawet pół dobrego napastnika, a w Mielcu wyczarowują ich z kapelusza. Aczkolwiek jeszcze dwa sezony temu mieli w ataku Dominika Steczyka i Oskara Zawadę – ich nie karmili granulatem. Hamulić przyszedł nie wiadomo skąd i w pół roku nastrzelał tyle goli dla Stali, że mocno przyczynił się do utrzymania i klub jeszcze na nim zarobił. Szkurin nie sprawdził się w Rakowie, a tu robi, co chce. I dzięki niemu Kamil Kiereś wciąż ma pracę, mimo że kibice jeszcze miesiąc temu domagali się jego zwolnienia.

Reklama

Piast Gliwice – Puszcza Niepołomice (sobota, 15:00)

Tu zaczniemy z grubej rury, gdyby Piast Gliwice wygrał wszystkie mecze, które zremisował, byłby… liderem Ekstraklasy. Odkrywcze, prawda? I odwróćmy to w drugą stronę – gdyby jednak przegrał, to miałby mniej punktów od ŁKS-u, co nawet w naszej Gdybylandii brzmi na coś niemożliwego. Aleksandar Vuković mówi, że żarty o „Remisie Gliwice” nie śmieszą go i podkreśla na każdym kroku, że na każdy mecz jego zespół wychodzi po to, żeby wygrać. Trenerze, a może los wam robi na przekór? Co by było, gdyście, choć raz wyszli na mecz z nastawieniem, żeby go zremisować? Nie pomyślał pan o tym? Może to jest ten brakujący składnik „Wygranium X” i w końcu wygracie? Tylko że wtedy jest szansa na to, że też możecie przegrać, a jak wszyscy dobrze wiemy lepszy remis niż… wiadomo gdzie i wiadomo co. Piast jest w kropce. Może ten remis nie jest wcale taki zły?

Puszcza Niepołomice w tym w sezonie większość goli zdobyła po stałych fragmentach gry (rzut wolny, karny, rożny, wyrzut z autu). Gdyby im zabrać tą tajną broń, okazałoby się, że mają gorszą ofensywę od ŁKS-u. Aczkolwiek nie ma aż takiej przepaści w tej statystyce, jak z pozoru mogłoby się wydawać. „Żubry” zdobyły 20 goli w 16 meczach, z czego 11 to stałe fragmenty gry. Mają drugi najgorszy współczynnik strzelonych bramek z gry po… Piaście Gliwice. I teraz wyobraźmy sobie alternatywną rzeczywistość, w której Piast lub Puszcza wygrywają 4:3 i żaden gol nie pada po stałym fragmencie gry. Totalna abstrakcja.

Widzew Łódź – Radomiak Radom (sobota, 17:30)

W poniedziałek Pedro Henrique pobił rekord Ekstraklasy. Oficjalnie możemy go nazywać królem słupków, spojeń i poprzeczek. W tym sezonie sześć razy już trafił w obramowanie bramki. Nikt wcześniej, nie zrobił tego częściej od Brazylijczyka, a przypomnijmy, że nie skończyła się jeszcze nawet runda jesienna. Poprzedni rekordziści mieli do dyspozycji cały sezon, a Henrique wystarczyło 16 meczów. Gdyby napastnik Radomiaka zamiast w obramowanie wpakowywałby piłkę do siatki, byłby w tej chwili liderem klasyfikacji strzelców z dorobkiem 14 goli.

Kibice Widzewa zapewne w tym kontekście, gdybają, gdzie byłby Widzew, gdyby urazy nie męczyły ich kluczowych zawodników, a w szczególności lidera Bartłomieja Pawłowskiego, który powoli dochodzi do siebie. Ostatnio nawet gola strzelił po wejściu z ławki w starciu z Lechem. I patrząc też przez pryzmat tego, jakie wejście do RTS-u ma Daniel Myśliwiec (śr. 1,91 pkt na mecz), zapewne krążą po głowie takie myśli, a co by było, gdyby Widzew prędzej zwolnił Janusza Niedźwiedzia.

Korona Kielce – Lech Poznań (sobota, 20:00)

A co by było, gdyby John van den Brom po kolejnym przegranym meczu przyznał, że drużyna przeciwna była lepsza? Stałaby się mu jakaś krzywda? Ostatnio Widzew zagrał fenomenalne spotkanie przy Bułgarskiej, a Holender umniejszał ekipie Daniela Myśliwca, podkreślając, że Lech podarował im punkty. Atmosfera u „Kolejorza” najlepsza nie jest – traci już siedem punktów do lidera. Szybkie odpadniecie z europejskich pucharów, miało im wyjść na dobre w kontekście walki o tytuł. Jednak czy byłoby gorzej, gdyby łączyli grę z pucharami? Bo patrząc na ubiegły sezon – efekt podobny, choć wtedy grali co trzy dni.

Korona pod względem punktowym nie wygląda najlepiej, bo ma tylko jeden punkt przewagi nad będącą w strefie spadkowej Puszczą Niepołomice. Jednak przyjemnie patrzy się na kielecką ekipą, która praktycznie z każdym nawiązuje równą walkę, a ostatni mecz przegrała… w połowie września. Fakt, idzie trochę drogą Piasta – trzy remisy z rzędu, a osiem łącznie, jednak gdyby nie tak wiele kompromisów, to byłaby zdecydowanie wyżej w tabeli.

Cracovia – Ruch Chorzów (niedziela, 12:30)

A co gdyby ten mecz odwołać? Komu on potrzebny? A do tego o godz. 12:30 w niedzielę? No ludzie kochani. Dobrze się to nie zapowiada, ale pogdybać i rozmarzyć się można. Gdyby ta Cracovia była ciekawą drużyną, która dostarczałaby nam rozrywki i wiedzielibyśmy, czego się po niej zapowiedzieć? Gdyby Kamil Glik znów był skałą? Gdyby Kallman nie był Kallmanem? Gdyby wyrzuty z autu Knapa dawały gole? Ehh.. sporo tego, a można tak wymieniać i wymieniać.

I tak samo można z Ruchem. Co by było, gdyby Daniel Szczepan potrafił strzelać gole? Gdyby Filipowi Starzyńskiemu chciało się tak, jak kiedyś? Ale też można pójść tym samym tokiem rozumowania, co w przypadku ŁKS-u. Bo Jarosław Skrobacz został ofiarą swojego sukcesu. Dokonał rzeczy niemożliwej – w bardzo krótkim terminie zrealizował plan dziesięcioletni klubu, czyli powrót do Ekstraklasy. I stracił pracę, choć miał do dyspozycji zawodników nie najwyższej jakości piłkarskiej. Lepił z węgla i papy. Zastąpił go Jan Woś i stwierdził, że dobrym pomysłem jest odkurzenie Łukasza Monety, którego Ekstraklasa zweryfikowała wiele lat temu. Co by było, gdyby Moneta nie był jeźdźcem bez głowy?

Zagłębie Lubin – Legia Warszawa (niedziela, 15:00)

Nazywane przez nas w programie Liga Minus „Waldki” to kolejna drużyna, o której nie chce się ani gadać, ani pisać, bo musisz wtedy ciągle się powtarzać. A co by było, gdyby Zagłębie zagrało dobrze kilka meczów z rzędu? Gdyby „Miedziowi” mieli swój styl? Gdyby nie byli nudną drużyną? Bo oni raz wygrają, raz zremisują, a raz przegrają. I to sobie przeplatają. Nie ma tam ani ładu, ani składu. Ostatnio wygrali z ŁKS-em? To, co teraz w łeb? Remis? Zwycięstwo? Maszyn losująca jest pusta, prosimy o zwolnienie blokady…

A co, gdyby Legia złapała w końcu złapała stabilność w defensywie i grałaby bez Pankova? Gdyby tak Maciej Rosołek wstał i coś mu głowie przeskoczyło? Gdyby Josue skupił się tylko na grze w piłkę, a nie kłótniach i prowokacjach? Gdyby Artur Jędrzejczyk był traktowany tak samo jak każdy inny zawodnik przez sędziów? Polski świat piłkarski byłby wręcz idealny. Nigdy się to pewnie nie wydarzy, ale pogdybać można.

Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa (niedziela, 17:30)

A teraz wyobraźmy sobie taki scenariusz, że na początku lata Raków Częstochowa kupił od Śląska Wrocław Erika Exposito. Mistrz Polski ma wtedy napastnika z prawdziwego zdarzenia –  w realnej rzeczywistości brzmi to jak science-fiction – gra zapewne w fazie grupowej Ligi Mistrzów i być może walczy o 3. miejsce, które da awans do Ligi Europy. Na Ekstraklasę pewnie nie miałoby to przełożenia, bo co by się nie wydarzyło, to i tak polskie zespoły zawsze będą miały problem z łączeniem gry w lidze z pucharami. Chyba że… dołożymy do tego jeszcze jedno „co by było, gdyby” – Raków nie dręczyły urazy? Wszyscy zdrowi, Arsenić szefuje w obronie, a o Ivim Lopezie, który ma całe więzadła w kolanie, to nawet nie ma co wspominać – drużyna kompletna, X-kom nie wyrabiałby z wysyłaniem myszek i klawiatur do dziennikarzy chwalących Raków. Zbyt idealne, żeby mogło być prawdziwe.

I druga strona medalu, co by było, gdy Exposito nie było w Śląsku? Alternatywna rzeczywistość, w której Jacek Magiera nie jest chwalony, a najpewniej znowu zwolniony, żeby na koniec tego lub następnego sezonu ponownie zostać zatrudniony. Do tego kapibary nie miałyby co jeść. A jedzenie kamienia z czajnika przez partnerkę Mateusza Żukowskiego, nie byłoby już śmieszną ciekawostką, a kolejnym kamieniem do ogródka cieniującej drużyny z Wrocławia. Nie byłoby też tych sold-out’ów, kolejnych rekordów frekwencji i Wrocław znowu byłby smutnym miastem z klubem, który dołuje na każdym kroku. Na szczęście dla kibiców Śląska tak nie jest. Gdybylandia to świat nie dla WKS-u. Wystarczy, że jest Exposito, jest impreza. I z takim nastawieniem pewnie szykują się na ten niedzielny hit z Rakowem.

 

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

2 komentarze

Loading...