Reklama

Legia znów powalczyła z Aston Villą, Muci znów się wypromował

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

30 listopada 2023, 23:35 • 3 min czytania 18 komentarzy

Nie jest zaskoczeniem fakt, że Aston Villa zrewanżowała się Legii za porażkę z Warszawy i tym razem to ona była górą, ale wicemistrzowie Polski wstydu nie przynieśli. W pierwszej połowie walczyli jak równy z równym, w drugiej uniknęli pogromu, mimo że na boisku różnice jakościowe stały się bardziej widoczne.

Legia znów powalczyła z Aston Villą, Muci znów się wypromował

Najwięcej znów zyskał Ernest Muci, który ponownie znalazł sposób na defensywę „The Villans”. A w zasadzie to ona znalazła jego, Albańczyk zaś nie odmówił. Boubacar Kamara przy rozgrywaniu od tyłu podał piłkę wprost pod nogi Muciego, który z treningowym luzem idealnie przymierzył przy słupku. Wściekły na brak podania Marc Gual potrzebował jeszcze dłuższej chwili, żeby ochłonąć i zrozumieć, że jego kolega nie spartolił akcji.

Aston Villa – Legia 2:1. Obiecująco do przerwy

Trzy gole w dwumeczu z Aston Villą – taki dorobek na pewno nie umknie uwadze zachodnich klubów. Muci mógłby sieknąć ze 20 bramek w Ekstraklasie, a i tak ich wydźwięk byłby mniejszy niż dokonania w tych dwóch spotkaniach z przedstawicielem Premier League.

Do przerwy Legia naprawdę mogła się podobać, mimo że szybko straciła gola po kontrze spowodowanej stratą Steve’a Kapuadiego. Po początkowych problemach z podaniami za plecy obrońców uspokoiła sytuację w tyłach, trafiła na 1:1, stosowała wysoki pressing i potrafiła spokojnie, acz bardzo sprawnie wyprowadzać kontry ze środka pola. Przyjemnie się to oglądało.

Druga połowa to już niestety zupełnie inna bajka, choć mogło się zacząć znakomicie. Paweł Wszołek świetnie wymienił podania z Bartoszem Sliszem, a jego dośrodkowanie dotarło do niepilnowanego Gila Diasa, który zamiast uderzać nogą, w dziwny sposób złożył się do strzału głową. Niewiele brakowało, żeby wyszło z tego coś konkretnego, lecz Robina Olsena uratowała poprzeczka. Szkoda.

Reklama

Rezerwowi nie pomogli

W poczynaniach Diasa widać było jeszcze sporo niepewności, nie do końca wykorzystywał swoje atuty, ale i tak wypadł lepiej niż Patryk Kun, który dał bardzo słabą zmianę. To samo dotyczy Blaża Kramera. Kosta Runjaic roszadami nie pomógł zespołowi. Po fakcie można stwierdzić, że Gual i Dias zeszli za szybko, Legia straciła mobilność z przodu. Coraz częściej przeciekały też tyły, zwłaszcza w osobach Pankova (jakim cudem nie dostał nawet żółtej kartki?) i Jędrzejczyka.

Aston Villa zwycięstwo zapewniła sobie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i strzale wbiegającego Alexa Moreno, którego nie upilnował Wszołek. Gospodarze mogli wygrać znacznie wyżej, ale Tobiasz zatrzymał szarżującego Diaby’ego, a Duran i Bailey nie skorzystali z wypieszczonych wybić Olsensa – pierwszy nie trafił czysto w piłkę, drugi obił poprzeczkę (piłka spadła na linię bramkową).

Legia może analizować jedynie momenty. Co by było, gdyby Muci po kapitalnym balansie ciała i zgubieniu rywala lepiej dograł w pole karne? Co by było, gdyby Kun po zaskoczeniu Casha precyzyjniej podał? A może gdyby Kramer po rykoszecie trafił do bramki zamiast obok, ostatecznie nie byłoby spalonego? Dlaczego po jednym czy drugim wysokim odbiorze nie rozegrano akcji dokładniej?

„The Villans” końcówkę już wyraźnie chcieli dograć bez wchodzenia na najwyższe obroty, a Legia nie za bardzo mogła ich zmusić do większego wysiłku, ale całościowo było nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatni okres w wykonaniu „Wojskowych”. O wszystko za dwa tygodnie trzeba będzie bić się z AZ Alkmaar. W takiej dyspozycji są szanse, żeby na koniec być w dobrych nastrojach.

Aston Villa – Legia Warszawa 2:1 (1:1)

Bramki:

  • 1:0 – Diaby 4′
  • 1:1 – Muci 20′
  • 2:1 – Moreno 58′

CZYTAJ WIĘCEJ:

Reklama

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

18 komentarzy

Loading...