Reklama

Najlepszy bez złota? Djoković wciąż walczy o olimpijski sen 

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

08 listopada 2023, 17:49 • 16 min czytania 2 komentarze

W tenisie wygrał właściwie wszystko, co tylko było do wygrania. Jest rekordzistą pod względem liczby zdobytych tytułów wielkoszlemowych. Jako jedyny triumfował w każdym turnieju rangi Masters. Najdłużej w historii przewodził (i przewodzi nadal) rankingowi ATP. Brakuje mu właściwie tylko jednego: olimpijskiego złota. To ostatni turniej, którego Novak Djoković jeszcze nie podbił. W Paryżu dostanie kolejną szansę. 

Najlepszy bez złota? Djoković wciąż walczy o olimpijski sen 

To szósty artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który do końca roku będzie ukazywać się na naszym portalu.

***

Właściwie każdy tenisista z Wielkiej Czwórki miał swój wielki olimpijski moment. Andy Murray zostawał mistrzem olimpijskim w 2012 i 2016 roku. Rafa Nadal triumfował w 2008 w singlu, a osiem lat później w deblu. Roger Federer singlowego złota nigdy nie wygrał, ale był srebrny w Londynie, a w Pekinie wraz ze Stanem Wawrinką zdobył złoto w grze podwójnej. 

Novak Djoković? Na razie ma jeden brąz. I od niego zacznijmy. 

Reklama

Pekin, czyli dobre początki  

2008 rok to dla Novaka Djokovicia przełom. Owszem, od kilku lat był powszechnie uznawany za ogromny talent. Już w 2006 triumfował w turnieju w Amersfoort, zdobywając pierwszy tytuł rangi ATP, a potem dorzucił jeszcze wygraną w Metz. Sezon 2007 to z kolei wybuch jego wielkiej formy. Adelajda, Miami (pierwszy Masters w karierze), Estoril, Montreal i Wiedeń padły jego łupem. Do tego zaliczył finał US Open, wtedy jeszcze przegrany w rywalizacji z Rogerem Federerem. 

W światowym rankingu Novak był już wówczas trzeci. Przed nim znajdowali się tylko Federer i Nadal. A to dobra pozycja do ataku. 

Rzeczony atak Serb przypuścił już na samym początku kolejnego sezonu, w Australian Open, dodatkowo wspomagany przez Jo-Wilfrieda Tsongę. Nole w półfinale ograł Federera, z kolei Francuz w wielkim stylu pokonał Rafę Nadala (co było niezwykle dużą sensacją). W finale to Jo-Wilfried zaczął lepiej, wygrywając pierwszego seta. Potem na korcie rządził jednak już tylko Novak.  

To w Melbourne – gdzie potem miał zostać prawdziwym królem – Serb wygrał więc pierwszy tytuł wielkoszlemowy w karierze. I choć na kolejny czekać musiał do 2011 roku, to i tak świadczyło o tym, że jest już nie tylko goniącym. Stał się mistrzem. A że dalszą część sezonu też miał niezłą, był jednym z faworytów igrzysk w Pekinie. Tym bardziej, że rozgrywanych na twardej nawierzchni i w podobnej strefie czasowej co Australian Open.  

Do półfinału wszystko szło Novakowi w Chinach dobrze. Pierwsze dwie rundy przeszedł gładko, bo Amerykanin Robby Ginepri czy Niemiec Rainer Schüttler nie mieli prawa napędzić mu strachu. W trzeciej nieco bardziej postarał się Michaił Jużny, ale po przegranym w tie-breaku pierwszym secie, w drugim już był jakby zrezygnowany. Najbliżej wyeliminowania Serba był Gael Monfils, ale Francuza stać było tylko na wygranie pierwszego seta.  

Reklama

Novak doszedł więc do półfinału. A w nim trafił na Rafę Nadala.  

To był mecz dwóch mistrzów wielkoszlemowych z tamtego sezonu. Djoković wygrał w Australii, Nadal na Roland Garros i – przełamując dominację Federera – w Wimbledonie po meczu, który do dziś uważany jest za jeden z najlepszych w dziejach. Spotykali się więc tenisiści, którzy mieli pełne prawo myśleć o olimpijskim złocie. Novak zresztą niedługo przed igrzyskami (w Cincinatti, a więc właśnie na kortach twardych) przełamał serię zwycięstw Rafy, która wynosiła 32 spotkania!  

Do finału w Pekinie mógł wejść jednak tylko jeden.  

Lepiej zaczął Nadal. Wygrał pierwszego seta do czterech i wydawał się zmierzać w stronę meczu o złoto. Wtedy jednak przebudził się Novak, który w drugiej partii nie dał rywalowi szans. Hiszpan ugrał tylko jednego gema, a fani byli przekonani, że szala tego meczu przechyla się w stronę Serba. Ale Rafa to Rafa, walczył i na powrót podniósł poziom swojej gry. Znów wygrał seta 6:4, a całe spotkanie zakończył przy drugiej piłce meczowej, po fatalnym błędzie Novaka, który wyrzucił niezwykle łatwy smecz.  

Nigdy nie chcesz przegrać, ale to część sportu. Do tej pory rozgrywałem świetny turniej, dotarłem do półfinału i dobrze grałem. Mam nadzieję, że jutro uda mi się pokazać tak agresywną grę, jak tu w drugim secie. Ostatni punkt? To była fatalna pomyłka. Trzeba wygrywać takie bez namysłu. Będę zachwycony jeśli zdobędę brąz. Igrzyska to wyjątkowe zawody, takie chwile pamięta się do końca życia – mówił Novak po półfinale. 

Mecz o brązowy medal? W nim zmierzył się z Jamesem Blakiem, sensacyjnym pogromcą Rogera Federera z ćwierćfinału. I wygrał: 6:3, 7:6 (4). – Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Zdobycie jakiegokolwiek medalu olimpijskiego jest ogromnym osiągnięciem dla każdego sportowca. Niewielu dostaje taką szansę. Dla mnie ten brąz, który tu zdobyłem, błyszczy się jak złoto – mówił potem. 

Swoją olimpijską przygodę zaczął więc od medalu w wieku 21 lat. Brąz z Pekinu miał być jednak ledwie pierwszym z wielu. Wyszło inaczej. 

Londyn i Tokio, czyli ten sam scenariusz 

W Londynie Novak Djoković też doszedł do półfinału. W nim jednak lepszy od niego okazał się Andy Murray. Nole jeszcze nie był wówczas specjalistą od trawy takim, jakim okazał się w kolejnych latach (choć w 2011 roku wygrał na wimbledońskich kortach), za to Murray był świeżo po swoim pierwszym finale Wimbledonu, w którym przegrał po czterosetowym meczu z Rogerem Federerem.  

Na igrzyskach Andy miał jeden cel: wygrać złoto na własnych kortach. Dla siebie, dla Szkocji, dla Wielkiej Brytanii.

Szkot jak burza przeszedł drogę do półfinału, seta urwał mu tylko Marcos Baghdatis, ale w dwóch pozostałych Andy nie dał Cypryjczykowi szans. Djoković za to nieco się męczył. Rozstawiony z “2” Serb stracił seta już w pierwszym meczu z Fabio Fogninim, a w III rundzie bardzo nastraszył go Lleyton Hewitt, który na trawie od zawsze uwielbiał i potrafił grać. Po ćwierćfinałowym pewnym zwycięstwie z Jo-Wilfriedem Tsongą wydawało się jednak, że Nole wrócił na właściwe tory.  

Andy pokazał mu jednak, że nie do końca. Owszem, ich mecz był wyrównany i zacięty, ale zamknął się w dwóch setach i w obu to Murray okazywał się lepszy w końcówkach. Szkot wygrał 7:5, 7:5. Po latach Djoković mówił, że gdyby mógł zmienić wynik jednego meczu w swojej karierze, to zapewne wybrałby właśnie ten. Świeżo po półfinale komplementował jednak Andy’ego. 

Myślę, że to mecz, który zapewni mu wiele siły mentalnej, która w tenisie jest niezwykle potrzebna. Powinien wykorzystać to jako trampolinę do wygrania turniejów wielkoszlemowych [na marginesie: Novak miał rację, Andy wygrał US Open 2012, a w kolejnym sezonie triumfował w Wimbledonie – przyp. red.]. Nie mogę się z nim jednak przyjaźnić. Naprawdę go lubię, ale nie potrafiłbym być najlepszym przyjacielem z kimś, z kim zaraz mam wyjść na kort na bitwę – mówił Nole. 

Dodawał też, że – jak w Pekinie – ma nadzieję na brązowy medal. Co prawda pewnie nie cieszyłby się nim tak, jak w Chinach, ale zawsze byłby to kolejny krążek do kolekcji. 

Nie zdobył go jednak. Lepszy w meczu o trzecie miejsce okazał się Juan Martin del Potro – już wówczas regularnie walczący z urazami – który w półfinale przegrał po niesamowitym meczu z Rogerem Federerem (17:19 w trzecim secie, spotkanie trwało cztery godziny i 26 minut!). Federera w finale łatwo ograł Murray, ale Juan zdołał się postawić Novakowi i wygrać w dwóch partiach. 

Nie miałem nadziei. W nocy nie mogłem spać, płakałem. Kiedy w końcu przysnąłem, po obudzeniu czułem się gotów do gry. Nie miałem nic do stracenia. Czułem, że wszystko straciłem już przeciwko Federerowi, ale wygrałem mecz z Novakiem i zdobyłem brązowy medal – wspominał potem Argentyńczyk. Djokovicia ominęła więc szansa na brąz, a zaskoczony tym był nawet… Federer.  

Djoković w trakcie igrzysk 2012. Fot. Newspix

W szatni spotkałem Del Potro, zapytałem go „Jak ci poszło?”, bo przypuszczałem, że przegrał z Novakiem. Powiedział mi jednak, że wygrał. I poczułem, że to wspaniała rzecz, podobnie jak zdobycie srebrnego medalu. Cieszyłem się tym, cieszyłem się też z tego, że Andy miał złoto. Nasza trójka zawsze zostanie połączona przez ten dzień – wspominał Szwajcar. 

O ile w 2012 roku brak medalu Novaka – mimo że był rozstawiony z dwójką – można było zaakceptować, o tyle w 2021, na przełożonych igrzyskach w Tokio, Serb był murowanym faworytem. Nie tylko do podium, ale i do złota. Wcześniej w tym sezonie wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe, szedł po Złotego Wielkiego Szlema – coś, co udało się do tej pory tylko Steffi Graf.  

W pierwszych czterech meczach grał wybitnie. 6:2, 6:2 z Boliwijczykiem Hugo Dellienem. Niemca Jana-Lennarda Struff ograł 6:4, 6:2. Alejandro Davidovicha Fokinę z Hiszpanii 6:3, 6:1. A Kei Nishikori, mający nadzieję na sukces w ojczyźnie, ugrał ledwie dwa gemy i przegrał 2:6, 0:6. Djoković był nie do zatrzymania, mówili wszyscy. Po pierwszym secie półfinału mogli to tylko powtórzyć. Alexander Zverev oberwał od Novaka 1:6. A potem stało się coś zupełnie niespodziewanego. 

Novak przestał grać na swoim poziomie. Efekt? Drugi set wygrany przez Zvereva do trzech. Trzeci… do jednego. Djoković znów nie doszedł do olimpijskiego finału. 

Wiem, że Novak celował w Złotego Szlema, ale nie da się wygrać wszystkiego. Przy siatce powiedziałem mu, że jest najlepszy w historii, ale mogę tylko przeprosić jego fanów – mówił Niemiec. Serb z kolei jakby nie wytrzymał ciężaru olimpijskiego złota, a tym bardziej Złotego Szlema mentalnie. Choć trudno w to uwierzyć, bo zdawało się, że kto jak kto, ale on ma nerwy ze stali. 

Nie zdołał też podnieść się w meczu o trzecie miejsce. Z Pablo-Carreno Bustą w każdych innych okolicznościach pewnie spokojnie by wygrał. W Tokio stać go było tylko na urwanie drugiego seta po tie-breaku. W trzecim Hiszpan zamknął jednak sprawę medalu, a Novaka pamiętano głównie z tego jak ze złością rzucił rakietą w (przeważającej większości puste) trybuny.  

Po prostu nie zagrałem na odpowiednim poziomie – i wczoraj, i dziś. Poziom mojego tenisa spadł. Byłem wykończony mentalnie i fizycznie. Dałem z siebie wszystko, co tylko miałem w baku, ale to nie wystarczyło. Wybuchy? To część tego, kim jestem, tak mi się wydaje. Nie lubię robić takich rzeczy, przepraszam za nie, ale wszyscy jesteśmy ludźmi. Czasem trudno jest pohamować emocje – mówił Novak.  

Bardziej niż za wybuchy, krytykowano go jednak za mecz oddany walkowerem. Djokoviciowi zostało bowiem jeszcze spotkanie miksta w parze z Niną Stojanović. Dla niego był to właściwie mecz jak każdy inny, mimo że o olimpijski brąz. Dla niej – szansa na największy sukces w karierze. Nole zgłosił jednak kontuzję ramienia i na kort nawet nie wyszedł. Z Tokio również wrócił więc bez medalu. 

Nie żałuję przyjazdu na igrzyska. Niestety, po raz trzeci w karierze przegrałem w półfinale. Medal wygrałem tylko raz. Znaczy… “tylko” – medal to medal, ale na moje standardy, oczekiwania i marzenia, to nie jest idealny wynik. Uczucie porażki? Znam je, to wszystko przypominało nieco Rio. Tam też przyjechałem jako faworyt, wygrałem cztery z ostatnich pięciu Szlemów, byłem światową jedynką. A potem przegrałem – kończył Serb. 

Rio, czyli łzy na korcie 

Celowo zaburzyliśmy tu chronologię. Igrzyska w Rio de Janeiro to być może… najtrudniejszy moment w karierze Djokovicia. Zresztą wyznaczają też w pewnym sensie początek okresu, w którym Serb zaczął mieć wielkie problemy na korcie. O ile rok 2016 zaczął doskonale, wygrywając Australian Open i, po raz pierwszy w karierze, Roland Garros – kompletując tym samym Karierowego Wielkiego Szlema – o tyle od Wimbledonu zaczął się jego zjazd po równi pochyłej. 

Serb jeszcze o tym nie wiedział, ale aż do Wimbledonu 2018 miał nie wygrać kolejnego turnieju tej rangi. Ba, poza finałem US Open 2016 (gdzie lepszy był Stan Wawrinka) w innych imprezach wielkoszlemowych w tym okresie odpadał przed meczem o tytuł. Tak fatalnej passy nie miał od 2008 roku, gdy po wygraniu Australian Open czekał trzy lata na kolejny taki tytuł, a dobrze ponad dwa na finał wielkoszlemowego turnieju (US Open 2010). 

To wszystko jednak stało się nieco później. Na igrzyska – jak sam powiedział – jechał jednak w roli wielkiego faworyta.  

Po czym przegrał w pierwszej rundzie. 

Trzeba jednak przyznać, że miał pecha. Trafił na… Juana Martina del Potro. Argentyńczyk, co chwila rozkładany przez kontuzje, w rankingu był nisko, więc “uniknął” rozstawienia. I przez to już w pierwszym meczu fani w Rio dostali prawdziwy hit. – Nikt nie chciał powiedzieć mi, że trafiłem na Novaka. Był wielkim faworytem do złota. Gdy w końcu mi powiedzieli, poszedłem zjeść hamburgera i lody, bo uznałem, że nie mam szans – wspominał Del Potro. 

Jak się okazało – szanse miał. Wygrał po fenomenalnym meczu, być może najlepszym na tamtych igrzyskach. Dwukrotnie dochodziło w nim do tie-breaka, dwa razy lepszy – do czterech i dwóch punktów – był Juan Martin. Gdy mecz się skończył, przy siatce płakali obaj. Z zupełnie różnych powodów. Del Potro, jak sam mówił, ze szczęścia: 

Przepłakałem noc. Leciały łzy szczęścia, radości, łzy dla wielu ludzi, którzy wspierali mnie przez czas trwania kontuzji. Być w stanie oddać im to wsparcie z kortu, a nie kliniki czy szpitala, jest wspaniałe. Cieszę się tym bardzo. To był znakomity wieczór, od samego początku. Wydaje mi się, że wykonałem założony na to spotkanie plan. Nie spodziewałem się, że go pokonam. Jestem zaskoczony swoim poziomem. Po tym wszystkim, co przeszedłem, żeby znowu grać w tenisa, pokonałem numer jeden na świecie… – opowiadał wzruszony Argentyńczyk. 

Novak z kolei uronił łzy smutku. 

Nie ma wątpliwości, że to jedna z największych i najtrudniejszych porażek w mojej karierze. Nie jest łatwo się z nią zmierzyć, zwłaszcza teraz, gdy to wszystko wciąż jest świeże. Muszę sobie jednak z tym poradzić. To nie pierwszy, ani ostatni raz, gdy przegrywam mecz tenisa. Ale to igrzyska, więc wszystko jest zupełnie inne. Jestem rozczarowany i smutny tym, że tak szybko odpadłem. Ale z drugiej strony cieszę się, że mój dobry przyjaciel, który miał tyle problemów, znów gra na tym poziomie – mówił Serb.  

Kilka lat później dodawał jeszcze, że jego łzy w tamtym momencie miała dwa źródła. Jedno, to oczywiste, to rozczarowanie wynikiem i tym, że po raz kolejny nie zdobędzie olimpijskiego złota. Drugie? Że musiał pożegnać się tak szybko z brazylijską publiką, z którą wytworzył wspaniałą więź.  

A Juan Martin del Potro? Doszedł aż do finału, po drodze ogrywając też Rafę Nadala. Dopiero w meczu o tytuł zatrzymał go Andy Murray. I to Szkot po latach – w czasie transmisji live na Instagramie – zagadnął Novaka o tamte igrzyska. 

Miałem trudne losowanie, trafiłem na Juana, z którym potem zagrałeś w finale. Przed igrzyskami czułem się świetnie. Przegrałem w trzeciej rundzie Wimbledonu, więc miałem sporo czasu na treningi. Wygrałem turniej w Kanadzie [ATP 1000] i do Rio pojechałem pewny siebie, w końcu za sobą miałem pewnie najlepszych 15 miesięcy kariery. Ale już w Rio zacząłem mieć problemy z nadgarstkiem, zaczął mnie boleć w trakcie treningów. Nie chcę mówić, że to przez to przegrałem z Del Potro. Mogłem grać, dostałem zastrzyki. Czułem się jednak smutny, że nie byłem w stanie dać z siebie absolutnie wszystkiego, a do tego doszła trudna drabinka. Myślałem, że może gdybym dostał nieco lepsze losowanie, to byłbym w stanie powrócić do pełni dyspozycji – mówił wówczas Serb. 

Ale czasem tak to już bywa, że ma się do jakiegoś turnieju pecha. Novak zapewne dostanie jednak chociaż jeszcze jedną okazję na odkucie się. 

Paryż, czyli igrzyska ostatniej szansy?  

Djoković w ostatnich latach bardzo polubił się z ziemnymi kortami w Paryżu. Wygrał tam w 2021 roku, gdy w wielkim stylu pokonał Rafę Nadala. Triumfował na nich również w tym sezonie, kiedy Carlos Alcaraz nie wytrzymał presji i po dwóch fantastycznych setach jego organizm odmówił mu posłuszeństwa. To było, rzecz jasna, w półfinale. Ale mecz o tytuł z Casperem Ruudem był dla Novaka formalnością.  

W przyszłym roku w Paryżu – o ile przez pierwszych sześć miesięcy sezonu nie wydarzy się nic nieprzewidzianego – Djoković będzie więc faworytem.  

Czekam na te igrzyska. Mam nadzieję, że będę zdrowy i będę mógł zagrać w Paryżu. Znam dobrze te korty, liczę, że to będzie jeden z moich najlepszych olimpijskich wyników. Zawsze staram się jasno ustalać swoje cele. Takie nastawienie wielokrotnie pomogło mi w mojej karierze. Liczę, że w Paryżu będę gotów na wszystko fizyczne i mentalnie – mówił przy kilku okazjach.  

Podkreślał też jedną ważną rzecz: że przyszły sezon będzie niezwykle obciążający fizycznie. Owszem, Serb słynie z doskonałego przygotowania pod tym względem, ale układ przyszłorocznego kalendarza faktycznie może okazać się problemem.  

O ile Pekin, Rio czy Tokio – rozgrywane na twardych kortach – owszem, wiązały się z długimi podróżami, ale nie zakłócały kalendarza (podobnie Wimbledon, gdzie podróży można było wręcz uniknąć), o tyle igrzyska w Paryżu dla tenisistów oznaczają, że w ciągu dwóch miesięcy będą musieli przestawić się z gry na mączce (Roland Garros) na trawę (Wimbledon), a potem wrócić znów na mączkę (igrzyska), mimo że za rogiem będzie czaić się już sezon na kortach twardych, poprzedzający US Open. 

Jak trudne potrafią być takie zmiany, pokazał choćby zeszłoroczny przykład Igi Świątek. Polka po Wimbledonie a przed wylotem do USA, zagrała w turnieju w Warszawie, wtedy rozgrywanym na mączce. I przegrała w ćwierćfinale, choć przez miesiące poprzedzające Roland Garros przeszła absolutnie suchą nogą, nie odnosząc ani jednej porażki na tej nawierzchni. 

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Novak – ale też każdy inny tenisista marzący o sukcesach w tym okresie – będzie musiał zmodyfikować swoje typowe przygotowania. Możliwe zresztą, że niektórzy z rywali Serba odpuszczą Wimbledon. Trudno wyobrazić sobie na przykład, by miał się tam pojawić Rafa Nadal, który w kolejnym sezonie ma rozgrywać ostatnie turnieje w karierze. Hiszpan zapewne postawi na Roland Garros, a potem zrobi sobie przerwę – lub zagra w mniejszej imprezie na mączce – by przygotować się do igrzysk. Możliwe, że podobną drogą pójdzie Casper Ruud, który z trawą się nie lubi. 

Zapewne wszystkie te turnieje zaliczy na przykład Holger Rune, który potrafił już pokonywać w karierze Djokovicia i bardzo lubi grać na cegle, więc może wierzyć w olimpijski sukces. Z pewnością – o ile, oczywiście, zdrowie nie przeszkodzi – wszędzie zagra za to Carlos Alcaraz, który na Wimbledonie będzie bronić tytułu. Podobnie, jak można podejrzewać, Stefanos Tsitsipas czy broniący olimpijskiego złota Alexander Zverev.  

Djoković też na pewno będzie chciał zagrać we wszystkich tych trzech imprezach. Ba, można założyc nawet, że jego głównym celem będzie nie tylko złoto na igrzyskach, ale to, co nie udało się w 2021 – Złoty Wielki Szlem. O ile w Paryżu będzie jeszcze pewien, że może go zdobyć. Samo mistrzostwo olimpijskie też pewnie jednak by mu wystarczyło. 

Złoto igrzysk to zawsze wielkie marzenie. Wielokrotnie oglądałem swój mecz ze Zverevem z Tokio. Próbowałem dociec, co zrobiłem tam nie tak. Do pewnego momentu grałem znakomicie, a potem jakby wyczerpały mi się siły – mówił Novak. Na igrzyskach w 2024 roku będzie starał się nie powtórzyć tamtych błędów – jak i tych z Rio, Londynu czy Pekinu – bo wie, że może to być jego ostatnia szansa na złoto. 

Owszem, Goran Ivanisević, trener Serba, mówił, że ten chciałby zagrać na igrzyskach w 2028 roku, ale że tam będzie już po czterdziestce, trudno wyobrazić sobie, by miał walczyć o złoto. Choć wiadomo, Novak regularnie robi rzeczy, o które inni tenisiści by się nie pokusili. Kto wie, może dołoży jeszcze dwa złota olimpijskie w swojej wielkiej karierze? 

A może skończy bez żadnego?

Bywa przecież i tak. Sport zna przykłady wielkich mistrzów, którzy nie zdobyli najważniejszego medalu. W Polsce dobrym przykładem – podobnie jak Nole wciąż o to złoto walczącym – jest Paweł Fajdek (mają nawet identyczny dorobek medalowy!), z kolei na świecie regularnie w takich kategoriach wspomina się sportowców takich jak Merlene Ottey (łącznie dziewięć medali IO, ale żadnego złota!),  Tyson Gay (drugi najszybszy biegacz na 100 metrów w historii, w ogóle bez medalu IO) czy, sięgając po przykłady z zimy: Ivica Kostelić (czterokrotnie srebrny!) lub Adam Małysz (trzy srebra i brąz). 

Cóż, trzeba przyznać, że to naprawdę zacne towarzystwo. A Novak jest najpewniej jego najwybitniejszym przedstawicielem. I będzie nim co najmniej do olimpijskiego finału w Paryżu. 

SEBASTIAN WARZECHA 

Fot. Newspix 

Czytaj poprzednie teksty z cyklu „Droga do Paryża”:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Igrzyska

Komentarze

2 komentarze

Loading...