Niezmiernie szanujemy przywiązanie do tradycji, a taką chyba stał się fakt, że w meczach Miedzi Legnica z Wisłą Płock zero do zera po bezbarwnym nie doświadczymy. W poprzednim sezonie na Mazowszu łomot obskoczyła Miedzianka, teraz to Nafciarze przyjęli na dziąsło w gościach. Gdyby pierwszoligowe starcie było sceną z filmu, usłyszelibyśmy słynne: stop, he’s already dead!
Filip Lesniak nie mógł się dziś zdecydować na to, czy lepiej bronienie pozorować, czy też lepiej działać. Postanowił więc wypróbować obydwa podejścia. Przy pierwszej bramce dla Miedzi zostawił Nemanji Mijuskoviciowi wystarczająco dużo miejsca, żeby środkowy obrońca popisał się uderzeniem po ziemi z szesnastego metra. Sytuacja numer dwa to bardzo swobodne podejście do dryblującego Damiana Tronta, który potem wystawił piłkę Marcelowi Mansfeldowi. A, powiedzmy sobie szczerze, jeśli GKS Jastrzębie przypomina czymś Papu Gomeza, to tylko wzrostem, więc to nie tak, że na pokrętło Tronta nie ma mocnych w tej lidze.
Słowakowi ktoś w końcu przekazał cenną prawdę życiową – że generalnie łatwiej jest zatrzymać przeciwnika, kiedy wykonasz jakiś ruch w jego stronę. Ten jednak wziął to zbyt dosłownie, więc kiedy Kamil Drygas wbiegał w pole karne po prostopadłym podaniu Damiana Michalika, po prostu gościa staranował. Wtedy też Lesniak porzucił ten pomysł i wrócił do sprawdzonych rozwiązań. Przy bramce numer cztery po prostu sobie stanął w bezpiecznej odległości od Ibana Salvadora i pozwolił mu przerzucić piłkę do kolegi z zespołu.
Nie wiemy tylko, po kiego Lesniak tak starannie i przytomnie schował ręce za siebie. To znaczy rozumiemy, że wolał nie sprokurować jedenastki numer dwa, ale żeby w rękę dostać, trzeba przynajmniej pokusić się o próbę bloku. Słowak był na tyle bierny, że podaniem ominąłby go nawet Milan Spremo – nawet on, bo dzięki uprzejmości Marcina Feddka dowiedzieliśmy się, że w ostatnim czasie Serb przy dośrodkowaniach trafia do celu raz na jedenaście prób.
Wisła Płock nie umie bronić. Dość istotny problem dla zespołu aspirującego do gry o awans
Wisła Płock najwidoczniej próbuje powtórzyć ten bilans, tyle że w statystykach dotyczących punktowania na wyjeździe. Idzie to nieźle, bo na siedem dotychczasowych eskapad Nafciarze trzy punkty dowieźli na Mazowsze tylko raz. Marek Saganowski jeszcze przed chwilą mógł powiedzieć, że wyciągnął zespół z kryzysu, a tu bęc: Wisła zakopała się po raz drugi. Czwarty mecz bez wygranej z rzędu, trzeci, w którym płocczanie nie zdobywają bramki. Ale nawet jeśli wytkniemy spadkowiczowi z Ekstraklasy nieskuteczność; nawet jeśli za podsumowanie ofensywnej dyspozycji zespołu posłuży strzał Łukasza Sekulskiego w aut czy jego późniejsze podanie wsteczne na środek boiska, wprost pod nogi rywala, to jednak uwagę najbardziej zwraca fajtłapowatość w defensywie.
Odpuśćmy już temu Lesniakowi, bo nie tylko on parodiował sztukę bronienia.
Tu Chrzanowski wybił piłkę pod nogi rywala, tam Szymański po prostym zamachu wylądował w malinach, jeszcze gdzie indziej niemiłosiernie kręcony był Niepsuj, a wisienką na trocie był strzał w środek bramki, który wypuścił z rąk Bartłomiej Gradecki. No, naprawdę, z taką dyspozycją obrońców Wisła może ładować po trzy sztuki w każdym meczu, a i ta daleko nie zajedzie. I to nie tak, że chłopakom zdarzył się zły dzień.
- Wisła Płock po raz czwarty w sezonie straciła minimum trzy gole, a mamy dopiero październik
- Wisła Płock ma trzeci najwyższy współczynnik przewidywanych bramek rywala (xGA) w lidze
Martwiliśmy się, że strata Marcina Biernata sprawi, że Nafciarze stracą ogromny atut, jakim była jego obecność w polu karnym rywala przy stałych fragmentach gry. Jeszcze większą bolączką okazuje się jednak wytypowanie jakiegokolwiek innego stopera, który jako tako broni. Saganowski robił, co mógł: już w przerwie zrobił dwie zmiany, wpuścił m.in. niespełnioną gwiazdę rozgrywek Nikolę Sreckovicia.
Tylko co z tego, skoro próba pobudzenia ofensywy skończyła się tym, że przez pięć minut Miedź nie wychodziła spod pola karnego Wisły, co w końcu przyniosło jej gola zamykającego mecz.
***
Wisła Płock czwarty raz w sezonie traci minimum trzy gole, z kolei Miedzianka czwarty raz minimum trzy bramki strzela. Marek Saganowski wydostał się z kryzysu, żeby znów w niego wpaść? Radosław Bella w brawurowy sposób udowodnił, że nawet sześć spotkań bez wygranej nie musi oznaczać najgorszego. Jego zespół znalazł się na przeciwnym biegunie niż Wisła, choć nie zaskoczy to żadnego pierwszoligowego kibica. Polskie Norwich, za słabi na Ekstraklasę, zbyt mocni na zaplecze.
Miedź w pewnym stylu ograła Motor, Miedź pokazała wyższość nad innym spadkowiczem i nastroje na Dolnym Śląsku znów są wyborne.
Miedź Legnica – Wisła Płock 4:0 (2:0)
Mijusković 15′, 51′, Mansfeld 31′, Guzdek 88′
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Nieprzypadkowo niepokonani. Tajemnice udanego startu Górnika Łęczna
- „Uczeń” Marcelo Bielsy na swoim. Radosław Bella – trener godny uwagi
- Wisła Kraków w kryzysie. Analizujemy problemy zespołu Radosława Sobolewskiego
- Valmiera FC i Szwajcarzy z koneksjami na wschodzie. Jak Lechia Gdańsk chce wrócić do Ekstraklasy?
- Odra Opole buduje stadion i rozwija klub. „Marzenie? Być solidnym ekstraklasowiczem”
fot. Newspix