Reklama

Wisła Kraków w kryzysie. Analizujemy problemy zespołu Radosława Sobolewskiego

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

22 sierpnia 2023, 12:39 • 11 min czytania 41 komentarzy

Jak co jakiś czas w Wiśle Kraków – stołek pod trenerem się chybocze, lud jest wzburzony, klub staje na rozdrożu i próbuje podążyć ścieżką, która nie zakończy się powrotem do punktu wyjścia. Drużyna Radosława Sobolewskiego zaczęła sezon tak, że kończyć go będzie pewnie jako drużyna kogoś innego. Z czego wynika kryzys Białej Gwiazdy i jak go zażegnać?

Wisła Kraków w kryzysie. Analizujemy problemy zespołu Radosława Sobolewskiego

Koniec z bylejakością i dziadostwem. Czas na godność, klasę i profesjonalizm – czytamy we wpisie Jarosława Królewskiego z 2019 roku. Wpisie, który na Twitterze zyskał drugie życie po porażce Wisły Kraków z Odrą Opole. Wpisie, który sam zainteresowany usunął, w zasadzie z niewiadomych powodów.

Żeby nie podpalać? Być może, ale w Małopolsce i tak jest już dostatecznie gorąco. Poza tym komentarze właściciela klubu na grupie „SOCIOS” nie są już tak ostrożne, więc ktoś tu jednak bawi się zapałkami w pobliżu butli z gazem. Inna sprawa, że godność, klasa i profesjonalizm faktycznie by się Wiśle przydały, bo faworyt do awansu do Ekstraklasy ewidentnie je zgubił.

Falstart Wisły Kraków. Jakie są przyczyny problemów Radosława Sobolewskiego?

Wisła Kraków to zespół, który dominuje i będzie dominował rywali na zapleczu Ekstraklasy. Żadnym zaskoczeniem nie jest to, że drużyna dysponująca takim potencjałem kadrowym ma najlepszy wskaźnik PPDA (im niższy, tym mniej podań wymieniają rywale, zanim zespół podejmie akcję defensywą, spróbuje odebrać piłkę) – 6,34. Nie dziwi także to, że Biała Gwiazda najczęściej w lidze podaje piłkę – 402,21 podań/90 minut to wynik wyższy o blisko 80 zagrań od pierwszoligowej średniej.

To naturalny styl preferowany przez zespoły, które mogą, a nawet muszą, prowadzić grę i dominować na boisku. Można jednak stwierdzić, że łączy się on z filozofią Radosława Sobolewskiego, czego przykład mieliśmy w Wiśle Płock. W sezonie 2020/2021 Nafciarze pod wodzą tego trenera wyróżniali się ponad ligową średnią właśnie w tych dwóch aspektach: średnia podań/90 minut oraz PPDA, co dobrze widać na radarze „StatsBomb” obejmującym okres pracy tego trenera w Wiśle z Mazowsza.

Reklama

O ile w przypadku Białej Gwiazdy można stwierdzić, że podejście polegające na operowaniu piłką i tłamszeniu rywala wysokim pressingiem jest wyborem oczywistym, tak w przypadku płocczan nie jest to tak klarowny temat — to ewidentny wybór trenera. Nie jest zresztą tajemnicą, że choć Radosław Sobolewski był defensywnym pomocnikiem, to jego pogląd na futbol w roli trenera bynajmniej nie polega na tym, że imponuje mu murarstwo i techniki rzeźniczno-oblężnicze.

Z drugiej strony jednak musimy pamiętać o tym, że Wisła patrzy na ligę z pozycji potentata i tym potentatem faktycznie jest. Większość drużyn preferuje postawienie się jej, schodząc do niskiej defensywy. Wskaźnik PPDA mierzony w drugą stronę, czyli oddający postawę rywali krakowian, tylko to potwierdza — wynik 10,14 jest niższy od ligowej średniej. Nawet GKS Tychy, którego trener mówił po meczu:

– Tak poprowadziliśmy treningi, tak podeszliśmy do tego meczu, żeby zawodnicy czuli i wiedzieli, że Wisły nie wolno się bać, że trzeba z nią grać otwarty futbol, że Wisłę trzeba naciskać, grać agresywnie i nie można się cofać. I myślę, że 3/4 meczu tak wyglądało.

Nie rzucił się na Białą Gwiazdę, spychając ją pod własną bramkę. Nie, tyszanie agresywniej atakowali przeciwnika dopiero w środkowej tercji boiska, gdzie Wisła zanotowała 37 strat — najwięcej w obecnym sezonie. Chodzi jednak nie tylko o pressing, ale przede wszystkim o to, że drużyna Radosława Sobolewskiego jako naturalny dominant w każdym spotkaniu zwykle będzie oddawać wiele strzałów i będzie „pompować” współczynnik expected goals.

Oczywiście da się zepsuć i to: da się zrobić z faworyta drużynę bezzębną i nieszkodliwą — wystarczy porównać dokonania drużyny pod wodzą Sobolewskiego (xG/90 minut w poprzednim sezonie – 1,88) i Brzęczka (0,85), natomiast trzeba pamiętać o zimowych wzmocnieniach, które ustawiły Wisłę w jeszcze lepszej pozycji względem reszty ligi, a to wiosną obecny szkoleniowiec śrubował swoje statystyki.

Reklama

Już wtedy, zwłaszcza w końcówce sezonu – przy okazji meczów z Zagłębiem Sosnowiec i Puszczą Niepołomice – pojawiały się sugestie, że ofensywny rozmach Białej Gwiazdy to duża zasługa samych zawodników, którzy dostawali dużo swobody i mieli „grać swoje”. Wszystko działało świetnie do momentu, gdy sama jakość piłkarska wystarczała, żeby przechylić szalę na swoją stronę. W barażu Puszcza Tomasza Tułacza zezłomowała taktycznie Wisłę Sobolewskiego, jednak po zdominowanym przecież ze statystycznego punktu widzenia spotkaniu z Zagłębiem (xG: 2,17 – 0,66 na korzyść krakowian) dało się usłyszeć, że przygotowanie zespołu przez sztab szkoleniowy nie pomogło piłkarzom, którym brakowało pewności siebie i przeświadczenia, że mają głębszy plan, który pozwoli im na końcowy sukces.

Można powiedzieć, że słynna presja plącząca nogi w końcu faktycznie je splątała. Sztab miał w tym znacząco pomóc, bo to właśnie w takich momentach odpowiednie nastawienie i analiza pomagają w zwycięstwie.

Raport WyScout – dośrodkowania i dryblingi Wisły Kraków w pierwszych 5 meczach sezonu

Raport WyScout – pojedynki defensywne Wisły Kraków w pierwszych 5 meczach sezonu

Wisła Kraków znika po przerwie

Zostawmy już jednak zakulisowe plotki, doniesienia i przecieki, zwłaszcza dotyczące poprzednich rozgrywek. Skupmy się na tym, jak Wisła Kraków gra obecnie. Pierwsze kolejki sugerowały, że niewiele się zmieniło. To znaczy: nawet stratę punktów w trzech spotkaniach można było w jakimś stopniu tłumaczyć pechem, bo w każdym spotkaniu Biała Gwiazda stworzyła sobie sporo szans, w dwóch na trzy mecze wyraźnie dominowała w statystykach bramek przewidywanych.

Proste wytłumaczenie? Gra się zgadza, tylko piłka do siatki nie wpada. Bywa. Problem jednak w tym, co tkwi pod maską. Pierwsze trzy spotkania drużyny Radosława Sobolewskiego miały zastanawiająco podobny przebieg.

Wisła Kraków w trzech pierwszych kolejkach sezonu 2023/2024 1. ligi do 45. minuty spotkania:

  • strzały: 9-2; xG: 0,62 – 0,19; xG/shot: 0,07 – 0,1
  • strzały: 12-2; xG: 1,44 – 0,1; xG/shot: 0,12 – 0,05
  • strzały: 16-2; xG: 2,11 – 0,04; xG/shot: 0,13 – 0,02

Górnik Łęczna, Polonia Warszawa i Stal Rzeszów do przerwy nie istniały, ba — NIE ODDAŁY ŻADNEGO STRZAŁU Z POLA KARNEGO! To ewenement. Tym większy, że po zmianie stron sytuacja drastycznie się zmieniała.

Wisła Kraków w trzech pierwszych kolejkach sezonu 2023/2024 1. ligi po 45. minucie spotkania:

  • strzały: 6-9; xG 1,23 – 1,67; xG/shot: 0,21 – 0,19
  • strzały: 7-4; xG 0,38 – 0,78; xG/shot: 0,05 – 0,2
  • strzały: 6-5; xG 0,73 – 0,12; xG/shot: 0,12 – 0,02

Praktycznie za każdym razem Biała Gwiazda pozwalała rywalowi na więcej w drugiej części spotkania. Różnicę widać także po jakości stwarzanych sytuacji – Górnik Łęczna po przerwie strzelał ze zdecydowanie lepszych pozycji (0,1 vs 0,19 xG/strzał), Polonia miała czterokrotnie większe szanse na gola, podczas gdy Wisła może i oddała siedem prób, ale z gorszych sytuacji. Problem krakowian z dyspozycją po wyjściu na drugą część spotkania bardzo dobrze wskazuje to, o czym mówiliśmy na wstępie — liczba strzałów rywali z pola karnego.

Strzały z pola karnego w 1. połowie Strzały z pola karnego w 2. połowie
Górnik Łęczna 0 8
Polonia Warszawa 0 3
Stal Rzeszów 0 1
GKS Tychy 3 4
Odra Opole 6 8
ŁĄCZNIE 9 24

Nawet wyjmując ze zbioru Odrę Opole, która długo grała w przewadze jednego zawodnika, mówimy o ogromnym rozjeździe. Jeszcze ciekawszą perspektywę uzyskamy, gdy skupimy się jedynie na ostatnich trzydziestu minutach gry. Po pierwszych trzech spotkaniach uwagę na to na Twitterze zwrócił Stanisław Madej, kibic pierwszoligowca.

Podążając podobnym tropem sprawdziłem, jak wygląda rzeczywistość po pięciu kolejkach.

Wisła Kraków po 60. minucie spotkaniach w sezonie 2023/2024:

  • strzały Wisły: 12 (4 z pola karnego; xG 0,89; xG/shot 0,07)
  • strzały rywali: 34 (19 z pola karnego; xG 4,58; xG/shot 0,14)

Rzecz jasna sama statystyka strzałów nie jest jedynym wyznacznikiem postawy drużyny i nie wyjaśnia wszystkiego. Na szczęście „WyScout” pozwala nam porównać także inne dane z konkretnych przedziałów czasowych spotkania. Zaskoczenia nie ma — praktycznie wszędzie, gdzie Wisła początkowo górowała nad rywalem, role się odwracają. Kilka przykładów:

  • podania/minutę posiadania piłki: 4,93 – 3,2 do 60. minuty; 2,92 – 2,7 po 60. minucie
  • odzyskane piłki w tercji ataku: 61 – 16 do 60. minuty; 28 – 34 po 60. minucie
  • kontakty z piłką w polu karnym: 19,2 – 5,4 do 60. minuty; 8,2 – 9,8 po 60. minucie
  • wejścia w pole karne: 19,6 – 7,4 do 60. minuty; 9,4 – 10,8 po 60. minucie

Nie zwracajmy uwagi tylko na to, że jedne liczby są wyższe, a drugie niższe — w końcu porównujemy dłuższy i krótszy okres gry. Istotne są jednak zmiany proporcji, malejąca dominacja Wisły w poszczególnych elementach, często obracająca się wręcz w przeciwność tego, co oglądaliśmy do tej pory.

Oczywiście można tu wyciągnąć asa z rękawa: słabe przygotowanie fizyczne. To hasło nie rozwiązuje jednak wszystkiego. Problemem jest też mentalność, problemem jest i różnica jakości między pierwszym składem a ławką rezerwowych. Wreszcie problemem jest również  wspomniane wcześniej oparcie pomysłu na grę o improwizację i szukanie rozwiązań przez piłkarzy.

Wisła Kraków szuka rozwiązań wewnętrznie – w sztabie i dziale analiz

Nie jest to czcze gadanie, bo do podobnych wniosków doszli w Krakowie. Wisła wewnętrznie szuka odpowiedzi na wiele pytań. Dotyczy to także Radosława Sobolewskiego, bo nie ukrywajmy – to nie tak, że jak trenerowi słabo idzie, to zakłada ręce i jest przekonany o własnej racji. Oczywiście szkoleniowiec Białej Gwiazdy dał mocną plamę, gdy pytany o to, dlaczego wbrew niepisanej regule dokonuje zmian przed stałym fragmentem gry w defensywie – co zresztą miało swoje realne konsekwencje w postaci zagrożenia/bramek straconych przez Wisłę – odparł, że on w zabobony dla tchórzy nie wierzy. Nawet środowisko trenerskie miało z tego, mówiąc wprost, pompę.

Sobolewski uchodzi jednak za trenera otwartego na pomysły, szukającego rozwiązań. Czy potrafi je zaimplementować drużynie; czy na dłuższą metę będzie w stanie zmienić podejście i się rozwinąć, bo tego niewątpliwie Wisła dziś wymaga — to inne tematy. Gdy jednak mówimy o tym, że zespół nie jest odpowiednio przygotowany przez sztab szkoleniowy, nie chodzi o to, że w pokojach trenerskich wszyscy piją kawkę, a analiz brak – one są, być może nawet zawierają teoretyczne rozwiązania pewnych problemów, natomiast wszystko rozsypuje się na etapie wprowadzania ich w życie.

W każdym razie trener Sobolewski wraz ze sztabem pracują nad zmianami. Z tego co słyszymy, w meczu z Odrą Opole zespół miał oferować trochę inne rozwiązania w ofensywie i stosować hybrydową formację — ciut inną w fazie ataku, ciut inną w fazie obrony, na papierze funkcjonującą jednak w obrębie klasycznego 4-2-3-1, które szkoleniowiec Wisły stosuje jako formację wyjściową. „Góra” wie jednak, że największym problemem Białej Gwiazdy jest to, że sztab nie robił zbyt wiele, żeby ułatwić zawodnikom życie, a wręcz trochę je utrudniał, wymuszając pewne rozwiązania poprzez nakreślony zarys stylu gry.

Swoboda w ofensywie, o której otwarcie mówił w wywiadzie Miki Villar, to jedno. Trener i sztab mają duży wpływ na to, co dzieje się na boisku, nie tylko poprzez analizy i rozdzielanie zadań, ale także poprzez atmosferę wewnętrzną. W Wiśle wiele rzeczy rozbijało się o to, że za rzeczoną swobodą stało zbyt mocne oparcie się na jednej nodze, czyli kreatywności i improwizacji piłkarzy, podczas gdy trzeba było ich nakierować na lepsze rozwiązania; narzucić strukturę organizacji topowego zespołu w lidze.

O tym, że Wisła Kraków nie jest naoliwioną maszyną, wiedzą także działacze. Po naszej informacji o tym, że Biała Gwiazda zaczęła przeglądać rynek w poszukiwaniu następców Radosława Sobolewskiego, niektórzy oburzali się, że klub powinien to zrobić wcześniej. Tworzenie wszelkiego rodzaju list potencjalnych nowych trenerów to absolutna norma, także wtedy, gdy posada wydaje się zupełnie niezagrożona i bezpieczna – w końcu nie chodzi tylko o kwestię zwolnienia, nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie, a głupio obudzić się z ręką w nocniku.

Ostatnie tygodnie przyniosły jednak bardzo ciekawy ruch do struktur klubu, który sprawił, że wiele procesów w Wiśle Kraków wejdzie na wyższy poziom. W momencie, gdy Piotr Wawrzynów został „Lead Data Scientist”. Jego zakres obowiązków jest szeroki – słyszymy, że choć nie jest on częścią sztabu szkoleniowego, przygotował dlań raport – analizę gry drużyny, z wieloma ciekawymi wnioskami dotyczącymi tego, na jakich polach można poszukać progresu.

Równie ciekawe jest jednak to, że Wawrzynów pracując dla „Analytics FC” zajmował się profilowaniem trenerów, tworząc narzędzie, które pomaga lepiej dopasować szkoleniowców do konkretnych zespołów na podstawie zaawansowanych danych. To o tyle istotne, że w przeszłości Wisła trafiała kulą w płot. Peter Hyballa, abstrahując już od tego, co miał w głowie, musiał wdrażać styl polegający na wysokiej intensywności i pressingu mając zespół, który do tego nie pasował. Adrian Gula znany z prowadzenia drużyn z czołówki, mogących myśleć o dominowaniu na boisku, dostał średniaka do walki o utrzymanie. Jerzy Brzęczek też przecież zupełnie nie pasował do zespołu, który miał za zadanie zdominować pierwszą ligę.

– Jak zdefiniować dobrego trenera? Zbudowałem własne opracowanie, obiektywną metodę profilowania trenerów przy pomocy danych w celu wsparcia procesu rekrutacyjnego. Chciałem zbudować model, który zaglądałby za kulisy wyniku i – na ile to możliwe – ignorował jakość zawodników. Zatrudniając trenera powinniśmy upewnić się, że to, co w przeszłości przyniosło mu sukces, jest łatwe do odtworzenia. Model pozwala zwrócić uwagę na czerwone flagi, identyfikuje anomalie i dyskwalifikuje kandydatów, którzy zdecydowanie nie powinni być zatrudniani – mówił w artykule „Analytics FC” Wawrzynów.

***

Radosław Sobolewski ma jeszcze czas na to, żeby uratować siebie i swoją posadę, choć wątpliwe jest, że zdoła to zrobić, bo wymagałoby to drastycznej zmiany jego podejścia do zawodu i zespołu oraz bardzo szybkiego rozwoju połączonego z odpowiednimi wynikami. Zbyt wiele rzeczy musi się zadziać, zbyt wiele może się wyłożyć, żeby zakładać, że trener utrzyma stanowisko. Może to być jednak ocena błędna, może Sobolewski nas jeszcze zaskoczy.

Niezależnie jednak od tego, który scenariusz wybierze Wisła Kraków, bardzo ciekawe jest to, w jakim kierunku podąży wychodząc z kryzysu. Czas w końcu znaleźć stabilizację, bo wieczne odbijanie się od ścian to droga donikąd.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

41 komentarzy

Loading...