Reklama

“Uczeń” Marcelo Bielsy na swoim. Radosław Bella – trener godny uwagi

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 września 2023, 15:38 • 11 min czytania 2 komentarze

Czasami wpływ na nasze życie ma jedna rozmowa. Zwłaszcza wtedy, gdy przybiera ona nieoczekiwany przebieg. Kiedy Radosław Bella, trener pracujący w akademii i zespole rezerw Miedzi Legnica, przyszedł do właściciela klubu, żeby poprosić o zgodę na wyjazd na staż w pierwszej lidze, ten odpowiedział pytaniem: – A nie lepiej uczyć się od kogoś, kto osiągnął coś więcej? Młody szkoleniowiec wziął to sobie do serca. Tak zaczęła się jego przygoda z Marcelo Bielsą, która doprowadziła go do samodzielnej pracy na zapleczu Ekstraklasy.

“Uczeń” Marcelo Bielsy na swoim. Radosław Bella – trener godny uwagi

W 2019 i 2020 roku o Radosławie Belli zrobiło się trochę głośniej. 36-letni obecnie trener docierał do coraz szerszego grona ze swoją nietypową publikacją poświęconą właśnie Bielsie. Polak zrobił furorę, bo jego e-book „Profil taktyczny Marcelo Bielsy” dziś dostępny jest w sześciu językach; podobno czytał go nawet Jorge Sampaoli. Aż ciężko uwierzyć, że wszystko zaczęło się od szczęśliwego splotu okoliczności.

Pomyślałem: może wezmę sobie jeden topowy zespół i będę go analizował tydzień w tydzień? Będę chciał się nie tylko go nauczyć, ale i trenera. Najpierw pomyślałem o moim rówieśniku Nagelsmannie, ponieważ jeżeli jesteś najmłodszym trenerem w Bundeslidze, to prawdopodobnie masz wybitne umiejętności. Później pomyślałem jednak: co wspólnego mają ze sobą najlepsi typu Guardiola, Sampaoli, Simeone… każdy z nich mówił, że uczył się u Bielsy — wyjaśniał nam sam zainteresowany, gdy pytaliśmy go o to, dlaczego poszedł akurat w tym kierunku.

Bella: Bielsa uczy, że największe błędy popełnia się w chwilach triumfu

Radosław Bella nie jest już jednak gościem z nietypową inspiracją. To pełnoprawny trener, który prowadzi aspirujący do awansu do Ekstraklasy pierwszoligowy zespół. Wciąż trwający trend promujący młodych szkoleniowców z ciekawymi pomysłami sprawia, że nietrudno wpisać go na listę ludzi, na których warto zwrócić uwagę. Wciąż jednak pozostaje pytanie: dlaczego warto to zrobić?

Reklama

Postanowiliśmy przyjrzeć się idei, która przyświeca człowiekowi, który w pierwszym miesiącu pracy na szczeblu centralnym zdobył nagrodę dla trenera miesiąca. Człowiekowi, którego Marcelo Bielsa nigdy nie opuścił.

Radosław Bella i inspiracja Marcelo Bielsą w Miedzi Legnica

Branie Bielsy jeden do jednego jest niemożliwe z wielu przyczyn, to jest w stanie odtworzyć tylko Bielsa. Ale jest w jego warsztacie mnóstwo takich perełek, który można sobie zabrać, niezależnie od tego co chce się grać — opowiadał nam w 2019 roku Radosław Bella.

To, że w Miedzi Legnica nie da się pracować na sztywnym szablonie żywcem wyjętym z „playbooka” argentyńskiego trenera, jest całkiem oczywiste. Trener Bella w codziennej pracy stosuje równie oczywiste nawiązanie do metod Marcelo Bielsy: stawia na intensywność. Zespół zasuwa na zajęciach tak, wszystkiego pilnuje analityk Jędrzej Wichłacz, który ma dostęp do danych z GPS-ów w czasie rzeczywistym, co pozwala kontrolować poziom zmęczenia i wydajność zawodników.

Szkoleniowiec Miedzi podczas omawiania swojej pracy na kursie UEFA PRO w Szkole Trenerów zwrócił jednak uwagę na to, jak ważna jest dla niego filozofia.

Uważam, że w Polsce za mało mówimy o filozofii, a to nasze przekonania. Coś, co nas wyróżnia — tłumaczył na wstępie sam zainteresowany.

Inspiracja Marcelo Bielsą w samym pomyśle Radosława Belli to coś, co wykracza poza wysoką intensywność na treningach.

Reklama

Pole karne jest magicznym miejscem. Wszystkie najważniejsze rzeczy podczas meczu dzieją się w polu karnym. Na tej podstawie opieram swój pomysł na grę: jak wejść w pole karne, jak go bronić? – wyjaśniał trener Miedzi, dodając, że jego idea ewoluowała; że z biegiem czasu kompletnie zmienił swoje spojrzenie na futbol.

Kiedyś byłem obsesyjnie zapatrzony w posiadanie piłki. Moje drużyny wymieniały podania, wymieniały i tak bez końca. Zapominałem, skąd padają bramki, chciałem obsesyjnie kontrolować wszystko, nawet ostatnie podanie. Powoli rozumiem jednak, co miał na myśli Pep Guardiola, który mówił, że jego zadaniem jest sprawić, żeby zespół dostarczył piłkę w tercję ataku, a tam resztę pracy zrobi talent.

Pole karne — albo raczej: pola karne, bo mówimy o obydwu „szesnastkach” – znalazło się w sercu filozofii Radosława Belli, który postanowił zaakcentować to w swojej pierwszej samodzielnej pracy na wysokim poziomie. Miedź Legnica obrała dość zaskakujące wyjściowe ustawienie – 4-4-2. Poza spadkowiczem z Ekstraklasy w pierwszej tę formację stosuje jedynie Mariusz Lewandowski i jego Bruk-Bet Termalica Nieciecza.

W praktyce często przypomina to raczej 4-1-4-1, co zresztą wyjaśnia przykuwającą uwagę pozycję Kamila Drygasa na grafikach przedmeczowych, na których ekspiłkarz Pogoni Szczecin był „ustawiany” jako jedna z dwóch dziewiątek. Najważniejsze nie jest jednak to, jak piłkarzy na boisku rozmieści grafik, a to, co Bella chciał uzyskać, decydując się na konkretny sposób gry.

Pole karne w sercu filozofii, skrzydłowi w centrum pomysłu na grę

Letnie okno transferowe przyniosło Miedzi Legnica dwunastu nowych zawodników, w tym aż trzech klasycznych napastników i dwóch piłkarzy, którzy w ustawieniu 4-4-2 mają typowego snajpera wspierać. Zaryzykujmy jednak stwierdzenie, że najważniejszymi ruchami był zakup dwóch skrzydłowych: Kamila Antonika z Resovii oraz Damiana Michalika ze Stali Rzeszów.

Obydwa transfery określimy jako dość nieoczywiste.

Michalik zrobił więcej niż solidne liczby na Podkarpaciu — po dziesięć bramek i asyst. Mówimy jednak o 30-latku, który nigdy nie grał nawet w Ekstraklasie, w dodatku związanym kontraktem ze Stalą, więc wykupienie go nie było pomysłem, który krążył po głowie każdego dyrektora sportowego pierwszej ligi.

Michalik: Gnoiłem się, gdy nie miałem pieniędzy

Antonik w Resovii zakręcił się koło dziesięciu bramek i asyst, łącznie. Nieźle, solidnie, natomiast był to chłopak grający dość nieregularnie — obydwa sezony po powrocie do Rzeszowa po nieudanych przygodach w Gdyni i Sosnowcu kończył z dorobkiem ~1500 minut. Skrzydłowy bywa zmieniany, wiadomo, ale Antonik nie zawsze był pierwszym wyborem.

Radosław Bella dostał jednak piłkarzy dopasowanych do jego filozofii. Ustawienie 4-4-2 – czy nawet 4-1-4-1 – ma premiować właśnie skrzydłowych. Antonik, który w poprzednim sezonie był czwartym najczęściej wchodzącym w drybling zawodnikiem ligi (6,88/90 minut) miał szukać przewagi w pojedynkach. Michalik, który był najbardziej aktywnym w polu karnym zawodnikiem ligi (5,33 kontaktów z piłką w polu karnym/90 minut) miał odważnie atakować „szesnastkę” rywala.

Cel jest prosty: jak najczęstsza obecność skrzydłowych w polu karnym drużyny przeciwnej, robienie przewagi, „wcięcia”, za którymi pójdą konkrety. Te konkrety, trzeba przyznać, przychodzą:

  • 4 gole Damiana Michalika
  • 3 gole i 2 asysty Kamila Antonika
  • najwięcej dryblingów/90 minut – Antonik (9,17)
  • kontakty z piłką w polu karny/90 minut – 9. wynik Michalika (4,18)

Mecz z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza był przykładem wzorcowego zachowania skrzydłowych, których w Legnicy określają raczej mianem „bocznych napastników”. Kamil Antonik strzelił bramkę po prostopadłym podaniu w środkową strefę pola karnego, gdzie w teorii na piłki powinna czyhać rasowa „dziewiątka”. Damian Michalik wykończył wślizgiem płaskie podanie na piąty metr adresowane w środkową strefę pola karnego.

Obaj boczni pomocnicy znaleźli się w sektorze boiska bardzo nietypowym dla piłkarzy nominalnie grających na tych pozycjach. Obaj oddają najwięcej strzałów spośród wszystkich zawodników Miedzi — Antonik – 22 (13 z pola karnego), Michalik – 19 (12 z pola karnego). Dla porównania liczby wszystkich trzech nominalnych napastników — Emmanuela Agbora, Marcela Mansfelda i Daniela Stanclika — to 11 strzałów (5 z pola karnego).

Radosława Bellę już można klasyfikować jako trenera, u którego system jest ważniejszy niż jednostka.

Jak pracuje Radosław Bella i jego sztab?

Bardzo ciekawe w kontekście skupienia się na polu karnym i „wysłania” w „szesnastkę” rywala skrzydłowych jest to, jak trener Miedzi Legnica patrzy na ten konkretny wycinek boiska. W Szkole Trenerów zaprezentował własną mapę:

S – strefa strzałów; A – strefa asyst

Wyjaśnił także, jak w trakcie mikrocyklów treningowych odwołuje się do serca swojej filozofii.

Forma ścisła jest na moich treningach mniejszościowa. Wszystkie puzzle mają do siebie pasować. Zawsze chcę mieć pole karne, więc wszystko, co robię, ma nas albo zbliżyć do pola karnego rywala, albo oddalić od własnego pola karnego. Dopiero wtedy panuję nad całością.

Radosław Bella podążając tym śladem i zachowując wierność swoim ideom, stosuje także inny sposób analizy rywala, który jego zdaniem pozwala zaoszczędzić czas i skupić się na konkretach.

– Analizuję grę rywala od jakości do jakościowej ilości. Zaczynam od tego, jak rywal zdobywa bramki. Sposób strzelania goli wiele mówi o samej grze. Dalej patrzę na to, jak doprowadza do szans strzeleckich: czy są to dośrodkowania, pojedynki. Później zwracam uwagę na strzały: miejsce oddania, autora. Następnie sprawdzam, jak rywal wchodzi w pole karne. Dopiero potem analizują ustawienie i oglądam cały mecz.

Klasyczny schemat analizy

Analiza wg Radosława Belli

Na dowód skuteczności swojego podejścia Radosław Bella przytoczył sytuację sprzed dwóch sezonów, gdy Miedź Legnica wywalczyła awans do Ekstraklasy. W meczu z Arką Gdynia w maju 2022 roku Carlos Julio Martinez miał stosować konkretne działania wobec Olafa Kobackiego.

– Sześćdziesiąt procent szans Arki wynikało z zejścia Kobackiego ze skrzydła do środka boiska. Carlos miał więc spychać go do linii bocznej, na słabszą nogę. Nie skupialiśmy się jednak na samej obronie, dołożyliśmy coś więcej, o czym często się zapomina. W momencie odbioru piłki napastnik miał ruszać na wolne pole, gdzie mieliśmy zagrać mu piłkę. Tak właśnie padł gol dla Miedzi — wyjaśniał Bella.

źródło: WyScout

Trener legnickiej drużyny odwołał się tu do bardzo konkretnych danych opisujących grę Kobackiego i całej Arki. To również nie jest przypadek. Już na wstępie swojego wykładu szkoleniowiec podkreślał rolę badań naukowych we współczesnej piłce.

– Próbuję pracować przy pomocy badań naukowych. W Polsce często dyskutujemy o czymś, co już dawno omówiono. Znajomość dowodów i faktów oszczędza dyskusji. Chyba każdy chciałby, żeby jego dziecko było szkolone przez wyedukowanego trenera; żeby lekarz leczył go na podstawie wiedzy, a nie przeczuć. Tak samo jest w piłce.

Sam Radosław Bella uchodzi za trenera z otwartą głową, poszukującego pomysłów, idącego pod prąd, ale to nie wszystko. W sztabie młodego trenera znalazło się miejsce dla bardzo konkretnych i merytorycznych asystentów. Maciej Patyk szeroko i konkretnie opowiadał nam o świadomości taktycznej zawodników i własnych doświadczeniach z pracy analityka. Wiemy, że w Miedzi Legnica jego pomysły oraz podpowiedzi mają spore znaczenie. Jędrzej Wichłacz wydał książkę „Kontrola chaosu”, przywiązuje dużą uwagę do konceptów taktycznych, szczegółów mierzonych liczbami i statystykami.

Wszyscy razem tworzą bardzo ciekawe połączenie.

Psychologia w parze z merytoryką. Trener Bella i zbieranie doświadczeń

Nie myślcie jednak, że Radosław Bella to kolejny młody trener-teoretyk, który spędził całe życie w książkach i ma utopijne myślenie, które lekceważy wszystko, poza merytoryką, liczbami i taktyką. Główny trener Miedzi Legnica mocno wierzy w to, jak duże znaczenie ma sfera mentalna. Sam studiował psychologię, a sztab szkoleniowy pełny „mądrych głów” uzupełnił też doświadczonym trenerem bramkarzy Andrzejem Olszewskim, który na piłce zjadł zęby i zwiedził z nią cały kraj. W swoim wykładzie w Szkole Trenerów cytował Victora Frade w kontekście przemęczenia i przeładowania piłkarzy wiedzą i taktyką.

Bella jest trenerskim świeżakiem, mimo że ma za sobą pracę z rezerwami Miedzi Legnica. Wszyscy powtarzają nam, że dziś to zupełnie inny człowiek, niż wtedy. Zwłaszcza że Miedź II za jego czasów była raczej „przedłużeniem” akademii, a nie seniorską szatnią z prawdziwego zdarzenia. Młodemu szkoleniowcowi z pewnością posłużyła praca w sztabach dwóch ludzi o bardzo różnym podejściu do zarządzania — Wojciecha Łobodzińskiego, który stawiał na duży luz i Grzegorza Mokrego, który preferował większą dyscyplinę.

Bardzo dużo uczyłem się, jeśli chodzi o zarządzanie, radzenie sobie z różnymi rzeczami. Praca pierwszego trenera nie kończy się na boisku, stworzenie sobie środowiska pracy nie kończy się na pierwszym zespole. Ludzie podążają za ideą, nie za liderem. Rola lidera najmocniej objawia się w momencie kryzysu — tłumaczył, przytaczając anegdotę o tym, jak dziecko uczy się, czym jest mysz, gdy podczas pierwszego zetknięcia z tym stworzeniem obserwuje reakcję rodzica.

Podobnie „koduje się” piłkarzy. Gdy zawodnicy czują, że trener wie, jak przezwyciężyć trudny moment, wierzą w niego mimo momentu słabości. Gdy widzą po nim nerwy i zakłopotanie, czują jeszcze większe zwątpienie.

Miedź Legnica na starcie sezonu nie jest maszynką do wygrywania meczów. Ba, ona nie wygrywa swoich spotkań w sposób przekonujący i oczywisty. “WyScout” informuje, że obecnie współczynnik expected goals rywali Miedzi (xGA) jest wyższy niż współczynnik przewidywanych bramek Miedzi (xG) – to odpowiednio 1,21 i 1,33. Sugestia, że wcale nie musiało być tak dobrze, że fakt, iż spadkowicz pierwszy raz przegrał dopiero w Gdyni, nie mówi o tej drużynie wszystkiego.

Radosław Bella nie jest trenerskim geniuszem, który zstąpił z Olimpu i zachwycił pierwszą ligę. Jego „bielsizm” wnosi powiew świeżości, ale jego zespół nie spełnia (jeszcze?) założeń szkoleniowca w stu procentach, bo o ile Miedź często przedziera się w pole karne przeciwnika, tak jej „szesnastka” jest równie otwarta i dostępna dla rywali. Intensywność podczas zajęć nie oznacza natomiast, że mówimy o bestii tłamszącej drugą stronę odważnym i wysokim pressingiem.

Niemniej połączenie psychologii, taktycznej fascynacji Marcelo Bielsą i zaufania do nauki brzmi jak arcyciekawa „reklama”, zachęta do śledzenia losów jednego z młodszych szkoleniowców na szczeblu centralnym. A być może nawet jak zapowiedź tego, że przy trzecim podejściu do trenera-wychowanka, Miedź w końcu doczeka się anonsowanego już przy zatrudnieniu Wojciecha Łobodzińskiego „własnego Zidane’a”.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
0
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Betclic 1 liga

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
0
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

2 komentarze

Loading...