Batman i Robin, Bonnie i Clyde, a na trzecim miejscu – wśród najsłynniejszych duetów w dziejach – już Piast i podział punktów. Gliwiczanie uwielbiają to robić, są neutralni jak Szwajcaria, jeżdżą tu i tam, mówią przeciwnikowi: a wiecie co, nie kłóćmy się, tyle się kłócimy w Polsce, weźmy po punkcie i tyle, uczciwie będzie przynajmniej. Gdyby Piast grał w tenisa to by też zremisował, podobno przedstawiciele klubu jako jedyni ludzie na planecie są w stanie zremisować z alkoholem na weselu, mówi się tam przed kolejnymi meczami „gramy o pełną pulę jednego punktu”. To jest miłość, to jest radość, szczęście. Szukajcie w swoim życiu kogoś, kto spojrzy na was jak Piast na jedno oczko.
Piast w tym sezonie rozegrał jedenaście spotkań i siedem zremisował. W poprzednim sezonie najczęściej punktami dzieliła się Jagiellonia – 14 razy – ale jeśli gliwiczanie utrzymają to tempo, tamten wynik będzie po prostu śmieszny. Przy obecnym procencie idą na 21 remisów i byłby to wyczyn kapitalny.
21 gier, kiedy nikt nie był smutny.
21 meczów, kiedy obie strony mogły się uśmiechnąć.
21 punktów. Oczko przecież. Zróbcie to, kochani.
Zagłębie – Piast 1:1. Grek poszedł na grzyby…
Jeśli Piast nie będzie miał napastnika, faktycznie jest w stanie tego dokonać. Dzisiaj, w Lubinie, przy dobrej typowej dziewiątce, która czasem strzeli gola choćby dupą, Zagłębie było do ogrania dwoma bramkami. Piłka latała przez pole karne Miedziowych, bo sforsowanie ich defensywy było osiągalne, ale linii bramkowej? Długo wydawało się, że to dla Piasta jest po prostu niemożliwe.
Szczególnie wtedy, kiedy w jednej sytuacji Dziczek obił poprzeczkę, Czerwiński trafił w Dąbrowskiego, a Mosór w Dioudisa. No brakowało już tylko słupka, ale coś nam mówi, że jakby kolejny zawodnik gości ustawiłby się w kolejce, to faktycznie w słupek mógłby kopnąć.
Ten Piast nie gra źle. Nie gra też jakoś fantastycznie, ale na pewno lepiej niż wskazuje jego konto. Niestety – futbol to perfidny sport, ktoś kiedyś wymyślił, że punkty będzie przyznawał za konkrety, a nie walory artystyczne. I z tym gliwiczanie nadal mają ogromny problem. Gdyby nie Dioudis, nie byłoby nawet remisu, na szczęście golkiper wymyślił sobie spacer na grzyby w środku meczu i Tomasiewicz z tego błędu skorzystał, aczkolwiek wierzymy, że Grek łowy miał udane i do jajecznicy będzie mógł wrzucić parę kurek.
Bardzo bezpieczna gra Miedziowych
Piast chciał wygrać, ale nie umiał, Zagłębie chciało zremisować i udało się. Dziwnie jednak ogląda się drużynę z tak przyzwoitym składem, która na mecz z Piastem – czyli nie potentatem – ustawia się za podwójną gardą i czeka, co rywal wymyśli, a jak nic nie wymyśli, to fajnie, bo my też nie musimy. Rozumiemy pragmatyzm, taktykę, ale kurde – grają u siebie, a jednak wolą się ograniczyć to defensywy, kontr (rzadko) i stałych fragmentów gry.
Owszem, wpadło Zagłębiu po strzale Ławniczaka, mogło wpaść i drugi raz, kiedy zaspał Mosór, ale świetnie strzał Wdowiaka bronił Plach, ale znów: przy tych przyzwoitych graczach naprawdę można pokusić się o więcej.
Trudno krytykować Fornalika, bo facet ma 20 punktów i kręci się koło czołówki, niemniej w końcu przyjedzie ktoś, kto nie boi się przejścia linii bramkowej jak diabeł święconej wody i będzie problem.
No, ale dzisiaj akurat przyjechał Piast, więc remis był właściwie gwarantowany!
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Systemowa polonofobia w Alkmaar. „Straszono, że jak ktoś pojawi się w centrum, idzie do aresztu”
- „Nie odpuścimy”. Mioduski grzmi o wydarzeniach w Alkmaar
- Trzy godziny meczu w Kielcach. Awaria prądu na początku, awaria obrony Warty na końcu
Fot. FotoPyk