Starcie Napoli Piotra Zielińskiego z Realem Madryt nie było jedynym godnym uwagi polskim akcentem we wtorkowej Lidze Mistrzów. Mnóstwo emocji dostarczył także mecz RC Lens z Arsenalem. Wicemistrzowie Francji sprawili niespodziankę i pokonali faworyta, a nas najbardziej cieszy fakt, że reprezentant biało-czerwonych walnie się do tego przyczynił.
Sprawa najważniejsza i najbardziej oczywista: Frankowski zaliczył asystę przy zwycięskiej bramce. Podał do kolegi, pobiegł do przodu, dostał podanie zwrotne i wyszło mu idealne dogranie w pole karne na jedenasty metr, gdzie Elye Wahi idealnie wszystko sfinalizował. Niby bardzo prosta akcja, ale na boisku często to, co wydaje się najprostsze, wymaga największego kunsztu.
RC Lens – Arsenal 2:1. Asysta Przemysława Frankowskiego
Dla Polaka spotkanie z Kanonierami w wielu fragmentach oznaczało głównie test solidności w defensywie. Musiał być czujny, musiał dobrze przesuwać i nie dać się ogrywać. Zadanie wypełnił, okazał się nad wyraz solidny, choć nieco gorzej wyglądało to w ostatnich kilkunastu minutach, gdy został przesunięty z prawego wahadła na lewe. To właśnie w tym okresie nasz rodak popełnił jedyny poważniejszy błąd. Próbując wyprowadzić piłkę przed własnym polem karnym został zaskoczony przez Smitha Rowe’a, który zabrał mu ją i oddał mocny strzał, ale dla Brice’a Samby była to dość prosta interwencja. Miał tego dnia znacznie spektakularniejsze.
Jeśli bowiem taka drużyna jak Lens pokonuje taką ekipę jak Arsenal, w zasadzie jest oczywiste, że momentami musi robić rzeczy wielkie – zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Z przodu gospodarze najbardziej zaimponowali przy golu wyrównującym. Przechwycili wybicie od bramki Kanonierów, szybko rozegrali, a Adrien Thomasson w fenomenalny sposób trafił do siatki. Naprawdę fenomenalny. 29-letni pomocnik miał niezwykle trudną sytuację do natychmiastowego strzału, ale przymierzył idealnie, najlepiej jak się dało, stawiając bardziej na precyzję niż siłę. Nie mówimy o bramce, którą po paru minutach pokazują wszystkie telewizje świata, warto jednak docenić klasę strzelca.
Świetne interwencje Samby i Gradita
Thomasson cieszył się podwójnie, bo odkupił winę za bramkę na 0:1. Za lekko wycofał piłkę i Gabriel Jesus dał Arsenalowi prowadzenie. Francuz już wcześniej miał niezłą sytuację po dośrodkowaniu Frankowskiego – wtedy zabrakło mu precyzji. Lens odważnie zaczęło, Polak był aktywny z przodu, ale później skupił się na defensywie i dopiero w drugiej połowie kilka razy ruszył mocniej do ataku.
Co do wielkich rzeczy w defensywie. Samba najbardziej zaimponował, gdy jakimś cudem odbił piłkę po woleju Tomiyasu, który miał zaskakująco dużo miejsca po rzucie rożnym. Wcześniej bramkarz Lens razem z Danso uratowali swój zespół, gdy Trossardowi wyszła jedna z niewielu akcji, nawinął rywala w polu karnym i strzelił. Nie wpadło. A już interwencją dnia, być może całego wtorku w Champions League, było bohaterskie zatrzymanie piłki przed bramką w wykonaniu Jonathana Gradita. Reiss Nelson uderzył tak, że Samba nic nie mógłby zrobić, ale od czego ma się kolegów, prawda?
Jak widać, Arsenal mimo przeciętnej dyspozycji kilka konkretnych szans sobie wypracował. Co nie znaczy, że przedstawiciel Ligue 1 dwa razy wyściubił nos z własnej połowy i tyle. Bardzo dobre sytuacje mieli też Danso na samym początku meczu i Abdul Samed w drugiej połowie. Po objęciu prowadzenia Lens długo kontrolowało przebieg wydarzeń i dopiero w końcówce zaczęło się kotłować pod bramką Samby.
Trener Franck Haisse może triumfować, bo zażegnał kryzys po fatalnym początku sezonu. Jego drużyna fatalnie zaczęła, w pierwszych pięciu kolejkach francuskiej ekstraklasy wywalczyła zaledwie jeden punkt, ale po remisie z Sevillą na inaugurację zmagań w fazie grupowej LM, machina ruszyła. W lidze Frankowski i spółka odnieśli zwycięstwa nad Tuluzą i Strasbourgiem, a teraz pokonali Arsenal, dzięki czemu prowadzą w grupie, w której na papierze szczytem ich marzeń powinno być trzecie miejsce. Wielka sprawa.
RC Lens – Arsenal 2:1 (1:1)
- 0:1 – Gabriel Jesus 14′
- 1:1 – Thomasson 25′
- 2:1 – Wahi 69′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Upadek Ajaksu
- Strażak, który się zasiedział. Rok Radosława Sobolewskiego w Wiśle Kraków
- Jak TikTok nie zrujnował kariery Victora Osimhena
Fot. Newspix