Niespełna cztery miesiące, dziewięć spotkań. Tyle potrwała przygoda Czesława Michniewicza w Arabii Saudyjskiej. Tylko jeden szkoleniowiec w historii Abha Club miał krótszą kadencję — Sven Vandenbroeck, który podpadł wszystkim i został uznany za wariata. Z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski tak źle nie było, dlaczego więc stracił pracę jako jeden z pierwszych w Saudi Pro League?
Gdy Czesław Michniewicz obejmował Abha Club, obydwie strony uważały to za ruch rozsądny i dobrze dopasowany. Jeden z biedniejszych saudyjskich zespołów miał zadbać o ligowy byt poprzez pragmatyczny styl; szczelną defensywę. Władze tego klubu uznały, że reprezentacja Polski pod wodzą Michniewicza grała właśnie taką piłkę: niezbyt porywającą, ale skuteczną, gwarantującą realizacje założeń. Mniej więcej tak miało to wyglądać w Abha.
– Władze klubu twierdzą, że jeśli chcą się utrzymać, nie mogą grać zbyt ofensywnej piłki. Trener, który będzie prowadził zespół, musi zawsze znaleźć odpowiedni sposób na zatrzymanie rywala i zdobycie punktów. Wiemy, że Czesław Michniewicz to świetny taktyk, zawsze dobrze przygotowany pod przeciwnika. W tym włodarze upatrują owocnej współpracy — mówił nam Mateusz Łajczak, były trener tego klubu.
Abha Club grała tak, jak się spodziewano. Miała najniżej ustawioną linię obrony spośród wszystkich saudyjskich ligowców, nie notowała wielu skoków pressingowych, za to najczęściej w lidze oddawała strzały po kontratakach, a jej akcje bramkowe były najszybsze i najkrótsze. Problem w tym, że niekoniecznie szły za tym wyniki.
Czesław Michniewicz i Abha Club. Dlaczego Polak trafił do Arabii Saudyjskiej?
Arabia Saudyjska. Dlaczego Czesław Michniewicz stracił pracę w Abha Club?
Zespół polskiego trenera przegrywał mecze. Pal licho, gdy przegrywał, bo rywalizował z Al-Hilal, Al-Taawoun czy Al-Ettifaq, czyli drużynami lepszymi. Gorzej, że trzy “oczka” ugrały z Abhą zespoły z podobnego poziomu. Czesława Michniewicza pożegnano po spotkaniu z Al-Riyadh, czyli beniaminkiem rozgrywek. Jego drużyna przez większość meczu dominowała i dążyła do strzelenia bramki. Rywale obudzili się pod koniec, skorzystali z faktu, że Saleh Al-Qumayzi nie potrafił wybić piłki z piątego metra i trafili do siatki.
Z Al-Tai było podobnie. Wyrównany mecz, nieuznany gol ekipy Michniewicza, jedna świetna okazja dla Al-Tai. Wreszcie ostatnie minuty i sytuacja numer dwa, zamieniona na bramkę. Piłka odbiła się od słupka, spadła tam, gdzie był zawodnik Al-Tai, który wpakował ją do bramki.
Najmniej do powiedzenia Abha Club miał w konfrontacji z Al-Wehdą, gdy zespół z Mekki zaaplikował drużynie Michniewicza cztery sztuki. Pierwsza padła po drugiej dobitce, przy drugiej łatwo przeskoczony został Mohammed Al-Oufi, przy trzeciej krycie zawalił Mohammed Naqi, na końcu Fabian Noguera nie zdążył do Odiona Ighalo, niedawnej gwiazdy Al-Hilal. Ighalo zresztą zmarnował jeszcze trzy “setki”, w tym podanie od bramkarza, a w czwartej sytuacji zablokował go Grzegorz Krychowiak
Te trzy porażki, w połączeniu z pucharowymi mękami z drugoligowym Hajer, zaniepokoiły władze klubu. Zespół znalazł się w strefie spadkowej, w dodatku miał przed sobą perspektywę trzech trudnych spotkań z:
- Al-Nassr (klub z TOP4)
- Al-Fateh (klub aspirujący do bycia najlepszym spoza wielkiej czwórki)
- Al-Shabab (trzecia siła Rijadu)
Całkiem prawdopodobne było to, że Abha Club nie ugra w tych meczach ani punktu i okopie się na dole tabeli. Właśnie dlatego tak ważne było pokonanie drużyn, które były w zasięgu kopciuszka Saudi Pro League. W Arabii Saudyjskiej słyszymy jednak, że na zespół Czesława Michniewicza narzekano. O ile w ofensywie Abha jeszcze coś kreowała, nie była najgorszą drużyną w stawce…
… tak już w defensywie wyglądało to słabiej niż zakładano. Tylko beniaminek, Al-Riyadh, pozwalał przeciwnikom na tak wiele pod własną bramką. Abha Club nie radził sobie z pressingiem: to na bramkę tego zespołu oddano najwięcej strzałów po wysokim odbiorze piłki. Drużyna Michniewicza była też liderem, jeśli chodzi o strzały rywali z gry. Szefowie klubu ewidentnie nie widzieli tego, czego się spodziewali, zatrudniając polskiego trenera.
Czesław Michniewicz najwidoczniej brutalnie przekonał się o tym, że żeby zaprowadzić ład i organizację w defensywie, trzeba mieć do tego wykonawców. Niektóre bramki tracone przez Abhę pokazywały, z czym muszą mierzyć się trenerzy w Arabii Saudyjskiej. Z Al-Ettifaq zespół Polaka powinien prowadzić, ale rywale wybili piłkę z linii, były też dwa pudła z pięciu metrów. W drugą stronę? Jordan Henderson sprytnie podciął z rzutu wolnego, Moussa Dembele uciekł Ahmadowi Al-Hbeabowi i mecz się odwrócił.
Mówimy: trenerzy w Arabii Saudyjskiej, nie tylko Czesław Michniewicz, bo to problem znany od lat. Abha też strzeliła gola po prostopadłym podaniu i rajdzie przez pół boiska. Ciężko być defensywnym trenerem w Saudi Pro League, gdzie piłkarze mają spore braki taktyczne.
– Nie chcę generalizować, ale piłkarze też nie lubią zbyt dużo ciężkiej pracy. Podczas meczów widać, że wszyscy chętnie biegają do przodu, ale powrót do obrony to inna bajka. W lidze raczej nie pracuje się w defensywie, w reprezentacji jest trochę inaczej, są bardzo zorganizowani. Problemem saudyjskiej piłki jest też na pewno mniejsza świadomość taktyczna zawodników, nie do końca rozumieją grę na takim poziomie jak chociażby w Europie. Nie wszyscy potrafią reagować na wydarzenia boiskowe i np. zapełniać strefę, którą zwolnił kolega. Motoryka — u nas od małego zwraca się uwagę na technikę wykonania ćwiczeń typu przysiad lub technikę biegu. Czasem jak patrzę na arabskich zawodników, to zastanawiam się, czy te ćwiczenia nie sprawiają im bólu. A korygowanie ich też nie jest prostą rzeczą. Trzeba uważać, by nie odebrali tego jako krytykę lub obnażanie ich słabości. Trzeba wiedzieć, jak podejść do każdego z nich – tłumaczył nam kiedyś Mateusz Łajczak, były trener Abha Club.
Jak wygląda życie i futbol w Arabii Saudyjskiej? Opowiada Mateusz Łajczak
Oczywiście to też nie tak, że wszystko wyglądało fatalnie. Gdy spojrzymy na drużyny z największą różnicą pomiędzy współczynnikiem xG, a rzeczywistym dorobkiem bramkowym, możemy doszukać się braku szczęścia i skuteczności Abha Club, które “pomogły” w szybkim zwolnieniu trenera.
Najbardziej nieskuteczne drużyny Saudi Pro League 23/24 (bramki vs xG):
- Abha Club – -2,72
- Al-Raed – -2,44
Drużyna Czesława Michniewicza była jedną z dwóch, które znalazły się pod kreską. Reszcie “wpadało ponad stan”. Przykładowo Al-Fateh jest ponad dziesięć bramek na plusie, z kolei Al-Ettifaq ponad pięć. Co ciekawe, to przeciwko drużynie Stevena Gerrarda Abha Club zagrał najlepszy mecz w sezonie, dwukrotnie przewyższając xG Ettifaq (także dzięki rzutowi karnemu, ale przede wszystkim dzięki sytuacjom opisanym wyżej).
– Statystycznie Abha nie wyglądała dobrze. Była w końcówce wielu statystyk, takich jak kreowane sytuacje i marnowane sytuacje. Ale myślę, że uczciwie będzie stwierdzić, że gdyby wykorzystywali więcej sytuacji, byliby w lepszym położeniu – mówi nam Abdulmohsen Algabbani, saudyjski dziennikarz.
Sami Francois Kamano i Uros Matić powinni mieć na koncie dwa trafienia. Ich rachunek wciąż jednak pozostaje nieotwarty.
Strata gwiazdy i późne transfery. “Gdyby Michniewicz miał więcej czasu, utrzymałby się w lidze”
Gdzieś w tle jest jednak ważne pytanie: dlaczego tak się stało? Rozmawiając o Abha Club trzeba pamiętać, w jakich realiach Czesław Michniewicz pracował. Nie jest to najsłabszy zespół w rozgrywkach, ale zdecydowanie jeden z tych, które dysponują niewielkim potencjałem. Ogromną stratą przed sezonem okazało się odejście największej saudyjskiej gwiazdy. Saleh Al-Amri obrał kierunek na Al-Ittihad i było wiadomo, że od teraz będzie tylko ciężej. Dwa tygodnie po tej stracie drużynę Michniewicza zasilił Francois Kamano, ale na kolejne ofensywne wzmocnienia trzeba było długo poczekać.
Ahmed Abdu, nowy napastnik, przybył do Abha Club niemal miesiąc po stracie Al-Amriego, który ciągnął ofensywę.
Karl Toko-Ekambi, następca oddanego po sezonie Felipe Caicedo, dołączył do zespołu na tydzień przed końcem sierpnia.
Wreszcie Hassan Al-Ali, trzeci nowy snajper, został kupiony siódmego września.
Czesław Michniewicz mógł budować zespół wokół Grzegorza Krychowiaka. W połowie sierpnia dysponował też nowym bramkarzem (Ciprian Tatarusanu) i stoperem (Fabian Noguera), natomiast w trybach ofensywnej machiny wciąż tkwił piach. Szczególnie kłopotliwy okazał się uraz Saada Bguira. Tunezyjczyk ma w mieście status idola i taką też rolę ma pełnić na boisku, tymczasem wypadł z gry, tak samo zresztą jak podstawowy środkowy obrońca Saad Natiq.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że jest to jakiś czynnik łagodzący winę i tłumaczący słabsze wyniki. Abha Club w komplecie, po dłuższym zapoznaniu się z zespołem nowych piłkarzy, to zespół, który zapewne spokojnie się w lidze utrzyma i wkrótce odzyska stabilizację. Ale z nowym, nieznającym saudyjskich realiów, trenerem i kilkoma kłodami pod nogami, łatwo nie było. Wael, saudyjskie dziennikarz, przytacza dla przykładu mecz z Wehdą.
– Zgodziłbym się, że to drużyny z tego samego poziomu, ale w pewnym momencie Wehda wskoczyła półeczkę wyżej. Chodziło o zakupy z końcówki okienka. Craig Goodwin i Odion Ighalo to transfery, które zrobiły różnicę. W przypadku Abha Club spodziewałem się ciekawszych ruchów do klubu i wzmocnienia ataku. Myślałem, że ściągną jeszcze jednego, dwóch piłkarzy. Ich obecna jakość nie jest zadowalająca.
Nasz rozmówca jako przyczynę niepowodzenia i szybkiego zwolnienia wskazuje mecze z Al-Riyadh i Al-Tai.
– Jeśli chodzi o styl gry, nikogo nie ekscytowali, ale z drugiej strony takie były przecież założenia. Zabrakło im trochę szczęścia. Zarówno z Al-Riyadh i Al-Tai stracili gole w końcówce, wynikało to z braku koncentracji. Bez Saida Bguira ciężko było im zbierać punkty, bo zespół od dawna był zależny od jego postawy. Myślę, że to było nieoczekiwanie szybkie rozstanie i że gdyby Czesław Michniewicz dostał więcej czasu, zrealizowałby cel, jakim było utrzymanie.
Zderzenie z Arabią Saudyjską. “Na miejscu mówią, że nie potrafili go zrozumieć”
Czesław Michniewicz na pewno nie dał kompletnej plamy w nowym otoczeniu. Nie odchodzi z klubu z negatywną łatką, nie słychać nic o kłótniach z piłkarzami i zderzeniu z realiami pracy w warunkach kompletnie innych, niż w Europie. W “Sport.pl” dziennikarz Uri Levy mówi co prawda, że wizerunek byłego selekcjonera został lekko zszargany, ale chodzi o przede wszystkim o kibiców, którzy szybko zaczęli wypominać mu zdjęcia ze Stevenem Gerrardem i innymi gwiazdami saudyjskiej ligi.
– To, co pomogło działaczom podjąć taką decyzję, to kwestia bardzo złego wizerunku Michniewicza wśród kibiców. Wypominano mu selfie, jakie zrobił sobie ze Stevenem Gerardem – w takim stylu bez klasy, występując bardziej w roli kibica niż trenera. W momencie gdy drużyna osiągała złe wyniki, fani Abhy zaczęli nazywać Michniewicza “cheerleaderem”, drwili z niego. Jedna sugestia dla niego: bądź bardziej profesjonalny. Gdy przyjeżdżasz z Europy na Bliski Wschód, musisz podkreślać swój profesjonalizm. Musi wybrzmieć twoja wiedza. Następnie warto to połączyć z dobrymi wynikami i dopiero wtedy robić sobie zdjęcia ze znanymi trenerami czy piłkarzami, co, jak domyślam się, jest rodzajem marzenia, które chciał spełnić.
Al-Ettifaq wykorzystało to nawet do wbicia rywalom szpilki, więc żart o selfiakach byłego selekcjonera musiał się ponieść.
ŁOOO 🤣 Taką grafikę przygotowało po wygranej z Abhą @Ettifaq xDD 🇸🇦
Dla niewtajemniczonych: Jest to nawiązanie do selfiaków na gali otwarcia ligi, kiedy to nasz były selekcjoner „natrzaskał” sporo zdjęć z trenerami i piłkarzami 😜
Waszym zdaniem kreatywne wbicie szpilki?📍 pic.twitter.com/tTqVQ09u3y
— Piłka Nożna w Arabii Saudyjskiej (@saudyjskifutbol) September 16, 2023
Saudyjski dziennikarz Abdulmohsen Algabbani, z którym rozmawiamy o przygodzie Czesława Michniewicza w Abha Club, wskazuje na to, że dla Polaka moment wyjazdu nie był idealny, a władze drużyny, która sezon wcześniej grała zupełnie inny futbol, niepotrzebnie postanowiły całkowicie przestawić wajchę w stronę gry defensywnej.
– Myślę, że obie strony popełniły błąd, dogadując się ze sobą. Abha Club nie była gotowa na Czesława Michniewicza, a on nie był gotowy do pracy w Arabii Saudyjskiej. Powinien najpierw zebrać doświadczenie w Europie, a dopiero później poszukać pracy poza nią. Obawiałem się tego, czy poradzi sobie w zetknięciu z arabską kulturą i różnymi aspektami pracy w kraju. Gdy Michniewicz przychodził do Abha Club, mówiłem, że klub chce się przestawić na bardziej defensywny futbol, z obawy przed rosnącą w siłę ligą. Uważam to za błąd klubu, bo z najlepszymi zespołami zagrasz osiem razy. Reszta to drużyny, z którymi musisz spróbować przejąć inicjatywę.
Dopytujemy o to, dlaczego zdaniem dziennikarza były selekcjoner miał problem w zetknięciu z saudyjskim futbolem.
– Na miejscu mówią, że problem tkwił w tym, że nie potrafili zrozumieć Michniewicza. Nie wiem, czy chodzi tu o jakieś komunikacyjnej problemy, czy o zrozumienie jego pomysłu na grę. Dlatego wyniki na starcie nie były zadowalające.
Algabbani zgadza się też z tym, że problemem dla nowego trenera okazała się konieczność przebudowania drużyny.
– Zabrakło kluczowych postaci, a nowi zawodnicy nie sprawili, że balans był zachowany, więc każdy trener miałby problem. Najlepszy piłkarz drużyny chciał grać z Benzemą i Kante w Al-Ittihad, a w ostatnich dwóch, trzech latach ciągnął tę drużynę.
Czy Czesław Michniewicz zamknął sobie – i polskim trenerom – drogę na Bliski Wschód?
Zwolnienie trenera po ośmiu spotkaniach nie brzmi dobrze, ale Czesław Michniewicz może pocieszać się tym, że nie był on pierwszym szkoleniowcem, który stracił pracę. Ba: nie załapał się nawet na podium! Już na starcie września z Al-Shabab odszedł Marcel Keizer. Holender, który nie tak dawno zdobył tytuł mistrza Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wytrwał na stanowisku nieco ponad miesiąc i rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Z inicjatywy klubu trenerów pożegnano w Al-Riyadh i Al-Tai. W obydwu przypadkach mówimy o ludziach ze sporym doświadczeniem w Saudi Pro League. Belg Yannick Ferrera miał za sobą trzy lata w Al-Fateh, Chorwat Kresimir Rezić przed ponad dwadzieścia cztery miesiące prowadził Damac.
Słyszymy, że Michniewicz zwolnienia się nie spodziewał. Abdulmohsen Algabbani wie, że saudyjska rzeczywistość potrafi w tym aspekcie zaskoczyć.
– Czesław Michniewicz nie powinien się zamartwiać. Zwolnienia trenerów zdarzają się na całym świecie, a faktem jest, że w Arabii Saudyjskiej potrafią one występować na bardzo wczesnym etapie sezonu. To żaden powód do wstydu dla niego. To my powinniśmy zastanowić się nad tym, jak wygląda proces zatrudniania trenerów i jakim zaufaniem ich obdarzamy. Saudyjczycy powinni usprawnić proces skautingu trenerów. Wiem, że Abha Club kierowała się też prestiżem. Zatrudniała trenera, który wyszedł z grupy mistrzostw świata.
Nasi rozmówcy radzą nam, żeby nie wyciągać z tej sytuacji zbyt daleko idących wniosków. To znaczy: Czesław Michniewicz definitywnie spalony na Bliskim Wschodzie nie jest, tak samo jak i nie wystawił fatalnej cenzurki polskim trenerom. Możemy się spodziewać, że prędzej czy później kolejny przedstawiciel polskiej szkoły trenerskiej w Arabii Saudyjskiej wyląduje.
Może nawet sam Michniewicz? Saudyjczycy mają sentyment do nazwisk, które już w lidze były, nawet jeśli nie mówimy o przygodzie zwieńczonej sukcesem.
WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ W ARABII SAUDYJSKIEJ:
- Szaleństwo czy wybitny plan? Jak i po co Arabia Saudyjska chce przejąć futbol
- Simon Chadwick: Arabia Saudyjska chce być globalną siłą i ochronić rodzinę królewską [WYWIAD]
- Złoto, piach i dolary. Różne oblicza futbolu w Arabii Saudyjskiej
- Dwa dni z życia Al-Fateh. Jak wygląda futbol na saudyjskiej prowincji?
- Banega i Krychowiak w drodze po tytuł. Pokazujemy Al-Shabab od kulis!
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK