Reklama

Czesław Michniewicz i złoto pustyni. Dlaczego Abha Club liczy na polskiego trenera?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

14 czerwca 2023, 09:46 • 13 min czytania 99 komentarzy

Nuno Espirito Santo, Marcelo Gallardo, Steven Gerrard, Czesław Michniewicz. Już za kilka miesięcy tak może wyglądać zestawienie trenerów pracujących w Arabii Saudyjskiej. Abha Club nie jest częścią wielkiej ekspansji ogłoszonej przez Public Investment Fund, ale to żadna ujma. Polak trafił do rozgrywek ekscytujących; do miejsca, które może okazać się trampoliną do kolejnych przygód.

Czesław Michniewicz i złoto pustyni. Dlaczego Abha Club liczy na polskiego trenera?

Żaden inny klub na Bliskim Wschodzie nie jest w naszym środowisku znany tak dobrze, jak Abha. Kilka miesięcy temu prowadził go inny Polak, Mateusz Łajczak, który dokończył sezon po zwolnionym w kuriozalnych okolicznościach Svenie Vandenbroecku. Jeszcze wcześniej na południu Arabii Saudyjskiej pracował znany z Zagłębia Lubin Martin Sevela, którego wspomagał asystent Roland Buchała. Słowak odbębnił w klubie rok, odszedł po zakończeniu kontraktu i w momencie powstawania tego tekstu zdążył już dopisać do CV kolejny saudyjski zespół.

Oferty z Bliskiego Wschodu przed chwilą miał na stole Constantin Galca z Radomiaka, szkoleniowiec, który poznał już Arabię Saudyjską wzdłuż i wszerz. Praca w tym kraju otworzyła też drzwi do Azji Maciejowi Skorży. Każdy z nich prowadził drużyny pokroju Abha Club. Ligowych przeciętniaków, w których różnicę robi to, co wymyśli gość na trenerskiej ławce.

Jeśli utrzyma ten zespół w lidze, już będzie uznawany za trenera wartego uwagi. Analizując ruchy trenerskie w tym zakątku świata widać, że ten, kto raz tu pracował, często jest zatrudniany ponownie. Trener Michniewicz zastąpi w Abha Roela Coumansa, który pracę u nas dostał po tym, jak prowadził Al-Hazem – tłumaczy Mateusz Łajczak, obecnie pracujący w akademii saudyjskiego klubu.

Właśnie dlatego przenosiny Czesława Michniewicza do Arabii Saudyjskiej są wydarzeniem ekscytującym. Były selekcjoner wchodzi na ścieżkę, która może zaprowadzić go do jeszcze ciekawszych miejsc.

Reklama

Najpierw jednak trzeba zrobić wszystko, żeby Saudyjczykom zaimponować.

Czesław Michniewicz w Abha Club. Co go tam czeka?

Nie będę czekał na mecze Abha Club, ani włączał tej drużyny dla przyjemności. Pamiętam Czesława Michniewicza i jego drużynę z mistrzostw świata w Katarze. Graliście antyfubol, nie dało się na to patrzeć. Kiedy zobaczyłem reprezentację Polski w meczu z Meksykiem, pomyślałem sobie: jeśli nie my, niech awansuje Meksyk i Argentyna. Nie mogłem trzymać kciuków za zespół grający w tak brzydki sposób — mówi mi Abdulmohsen Algabbani, dziennikarz i wykładowca uniwersytecki, którego poznałem w Rijadzie.

Na Bliskim Wschodzie byłego selekcjonera biało-czerwonych zapamiętano jako pragmatyka parkującego autobus przeciwko każdemu, kogo napotka na swojej drodze. Paradoksalnie jednak jest to łatka, która nie tylko nie jest krzywdząca, ale wręcz pomocna. W ubiegłym sezonie Abha Club prowadził wspomniany już Coumans, holenderski trener preferujący szkołę zbliżoną do cruyffowskiej. Za’eem Al-Janoub – tak nazywany jest nowy klub Michniewicza — do końca drżeli o utrzymanie, ale pod pewnymi względami przejawiali cechy zespołu aspirującego do nowoczesnego futbolu.

53,7% czasu gry spędzali z piłką przy nodze, przewyższając średnim posiadaniem mistrza kraju – Al-Ittihad.

Cechowała ich pozytywna agresja. Używali średniego pressingu, ale pod względem intensywności pojedynków tylko trzy drużyny w lidze prezentowały się lepiej.

Coumans materiał ludzki miał przeciętny. Abha Club to jeden z biedniejszych zespołów w lidze, choć musimy pamiętać, że w przypadku Arabii Saudyjskiej biedniejszy oznacza taki, który jest w stanie zaoferować Felipe Caicedo miliony dolarów; pensję, o której w Europie mógłby tylko pomarzyć. Holender próbował jednak zaszczepić w drużynie coś, co na dłuższą metę piłkarzy rozwinie. Przedstawiał samego siebie jako speca od periodyzacji taktycznej, miał w CV robotę w saudyjskim związku, gdzie odpowiadał za szkolenie.

Reklama

Wierzę, że wykonaliśmy razem świetną pracę. Jestem dumny z tego, że ten zespół rozwijał się w kierunku ofensywnej, atrakcyjnej i wymagającej dla zawodników gry. Obserwowałem, jak rośniecie — napisał na odchodne ekstrener Abha Club.

Jak to się ma do Czesława Michniewicza i jego famy szkoleniowca preferującego zupełnie przeciwny styl gry? Polak skorzystał ze wpompowania przez PIF setek milionów dolarów w ligę i w kilka najlepszych klubów. W Abha stwierdzili, że skoro w tym roku leci jeden zespół więcej niż zwykle, trzeba będzie się spiąć i zrobić wszystko, żeby utrzymać się na powierzchni.

Dyrektor techniczny klubu rodem z Belgii początkowo forsował szkoleniowca o zupełnie innym profilu, podobnym do Coumansa. W dodatku znającego ligę i język. Potem jednak nastąpił zwrot w kierunku pragmatyków. Dan Petrescu postawił na uznaną, koreańską markę — Jeonbuk Hyundai. Trener Michniewicz zaś nie zamierzał wypuścić z rąk szansy, więc podpisał kontrakt na rok z opcją przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy.

[Jak wygląda życie i futbol w Arabii Saudyjskiej? „Topowe kluby grałyby o mistrzostwo Polski”]

Abha Club chce defensywy i ceni Czesława Michniewicza

czeslaw-michniewicz-wywiad-tvp-sport-reprezentacja-polski-wypowiedzi

Dwa zespoły. Tyle saudyjskich klubów miało wyższy współczynnik przewidywanych goli rywali w swoich meczach. Abha Club może i starał się grać piłkę ambitną, jednak wynikało z tego sporo szkód. Na półmetku sezonu drużyna z południa królestwa była siódma z dorobkiem 22 punktów. Runda rewanżowa przyniosła jednak zaledwie jedenaście „oczek”.

Zarząd nie był zadowolony z pracy Roela Coumansa, ale władze klubu uchodzą za całkiem cierpliwe i nie chciały zatrudniać trenera numer trzy w trakcie rozgrywek. Poprzedni, Stan Vandenbroeck, stracił pracę po sześciu kolejkach. Nie potrafił dogadać się z szatnią, próbował wprowadzić twardy, europejski regulamin, ale jego pomysły wzbudzały konsternację. W końcu, gdy nie trafiły do niego argumenty najważniejszych postaci w drużynie, zawodnicy zaczęli urządzać pielgrzymki do gabinetów włodarzy. Belg musiał zostać zwolniony.

Kiedy zostałem tymczasowym trenerem, znając wszystkie te uwarunkowania, zniosłem obowiązkowe śniadania. Dziękowali mi, jakbym im życie ocalił. Zarządzanie arabską szatnią nie jest łatwe, bo wiele rzeczy jest mocno skorelowanych i uwarunkowanych po prostu kulturą i religią. Ich trzeba zachęcać. Marchewka, a nie kij — wyjaśniał mi Mateusz Łajczak, kiedy przed mistrzostwami świata w Katarze pytałem go o specyfikę pracy na Bliskim Wschodzie.

Abdulmoshen Algabbani twierdzi, że dostosowanie się do warunków pracy w tej lidze powinno być dla Czesława Michniewicza najważniejsze. – Naprawdę ciekawi mnie, jak się tutaj odnajdzie. To nie jest kraj i kultura, do której łatwo przywyknąć. Plusem trenera Michniewicza jest to, że był na mundialu w Katarze, że odwiedzał w Arabii Grzegorza Krychowiaka. Nie będzie więc całkowicie zaskoczony tym, co zobaczy na miejscu. Na pewno orientuje się w wielu sprawach.

Podczas mojej wizyty w Arabii Saudyjskiej wysłuchałem także europejskich piłkarzy, którzy opowiadali mi o tym, jak gra się w tej specyficznej lidze. Specyficznej, bo saudyjski zawodnik jest łasy na pochwały i niekoniecznie skory do pracy. Ma duże umiejętności techniczne, jednak brakuje mu taktycznej ogłady i wyrachowania. Najtrudniejszym elementem jest więc poukładanie defensywy, zwłaszcza kiedy występują w niej rodzimi zawodnicy.

Abha Club cierpiał na tę chorobę. Boki obrony z Mohammedem Al-Kunaydirim i Fahadem Al-Jumaiyą były jak cieknąca łajba. Ten drugi ma atut w postaci wyszkolenia w Al-Nassr, nie jest totalnym lebiegą. Stroną niedoświadczonego Al-Kunaydiriego sunął jednak atak za atakiem. Stoperzy też nie byli wybitni. Amine Attouchi, jednokrotny reprezentant Maroka, to solidniak. Ciut słabszy jest Saad Natiq, doświadczony kadrowicz z Iraku. W destrukcji wspierał ich duet defensywnych zawodników: Uros Matić i Driess Saddiki (wymiennie z Zakkarią Samim, Saudyjczykiem), ale to nie wystarczało. Balansu między ofensywą a defensywą nie było.

Władze klubu twierdzą, że jeśli chcą się utrzymać, nie mogą grać zbyt ofensywnej piłki. Trener, który będzie prowadził zespół, musi zawsze znaleźć odpowiedni sposób na zatrzymanie rywala i zdobycie punktów. Wiemy, że Czesław Michniewicz to świetny taktyk, zawsze dobrze przygotowany pod przeciwnika. W tym włodarze upatrują owocnej współpracy — tłumaczy Mateusz Łajczak.

Kluczem do odmiany losu Abha Club jest lepsza organizacja drużyny. W minionym sezonie zespół próbował pressować, ale był w tym bardzo niezorganizowany. Jeśli dodamy do tego taktyczne pomyłki w tyłach, mamy przepis na katastrofę. Zmiany w Saudi Pro League zapewnią jednak możliwość wystawienia aż ośmiu obcokrajowców w wyjściowym składzie (o jednego więcej). Dobrze dobrane wzmocnienia defensywy mogą wydatnie pomóc w walce o utrzymanie.

Transfery. Czy Polacy trafią do Abha Club? Michniewicz straci gwiazdę

W tym momencie pomyślicie pewnie, że lada moment do Abha Club ruszy kilku doświadczonych gości, z którymi Czesław Michniewicz współpracował w Ekstraklasie czy drużynie narodowej. Arabia Saudyjska jest jednak rynkiem specyficznym, trzeba bardzo rozsądnie dobierać zawodników pod kątem kulturowym i piłkarskim. Maciej Gil, szef skautów Al-Fateh, tłumaczył mi kiedyś, dlaczego do tej ligi częściej trafiają zawodnicy z Afryki czy Ameryki Południowej.

W tej lidze piłka jest otwarta, jest dużo faz przejściowych, trzeba biegać, atakować wolne przestrzenie. Warunki też są takie, że w 60.-70. minucie gry jest ciężko pod względem wydolnościowym. Nam trudniej się zaadaptować, chociaż oczywiście to zależy od każdego z osobna, od tego, jakim jest człowiekiem. Ciężko się tu żyje. Obcokrajowcy mieszkają w hotelu, raczej bez rodzin. Początkowo myślałem, że zawodnik, który robi różnicę w Ekstraklasie, może być gwiazdą ligi arabskiej. Teraz myślę, że tak nie jest, że mógłby się nie zaaklimatyzować. Prezydent powiedział mi to już na początku: nie każdy piłkarz z Europy, o którym myślisz, da sobie tu radę.

W Arabii Saudyjskiej sprawdzają się piłkarze z Bałkanów, próbowani są też Hiszpanie. Problem w tym, że Abha Club nie ma zbyt dobrej passy transferowej. Dyrektorem sportowym klubu jest Saudyjczyk. W ostatnim czasie klub mocno przestrzelił z Felipe Caicedo, który dostał komin płacowy i strzelił trzy bramki. Często było też tak, że w wyjściowym składzie nie występowało jednocześnie siedmiu obcokrajowców, co powinno być normą. Gwiazdą drużyny od lat jest Tunezyjczyk Saad Bguir, ale poza tym mogło być lepiej.

Nic więc dziwnego, że w Abha Club dużo mówi się o rewolucji i wymianie ogromnej części kadry. Caicedo na pewno się z zespołem pożegna, w jego miejsce sprowadzony ma zostać piłkarz z podobnej półki. Ważne kontrakty mają wspomniani wcześniej obrońcy. Ciekawostką jest to, że Abha uchodzi za bardzo zdrowo zarządzany klub, który sprytnie rozegrał kwestię wynagradzania zawodników — niekoniecznie ogromne pensje, za to bardzo hojne premie meczowe.

Abha to topowy zespół w kraju pod względem zarządzania budżetem. Zawsze płacą na czas i nie wydają więcej niż mają. Nie mają żadnych zaległości, zastrzeżeń i spraw w FIFA. Są stabilni. Na pewno kluczową rzeczą będzie uporządkowanie kadry i decyzje o tym, kto zostanie w klubie na kolejny sezon — objaśnia Algabbani.

Czesław Michniewicz może mieć jednak pilny problem do rozwiązania. Mistrzowie, Al-Ittihad, od dobrego roku czają się na transfer Saleha Jamaana Al-Amriego. Prawonożny skrzydłowy występował bliżej lewej strony boiska i był czołowym zawodnikiem Abha Club w miniony sezonie. 29-latek strzelił pięć bramek, dorzucił do tego siedem asyst i wyróżnił się na tyle, że “WyScout” uznał go za najlepszego piłkarza ligi na swojej pozycji.

Najwięcej wywalczonych rzutów wolnych. Piąty drybler saudyjskiej ekstraklasy (151 prób, 61,59% skuteczności). Jeden z najczęściej uderzających na bramkę piłkarzy. Etatowy wykonawca stałych fragmentów gry.

36 procent ataków Abha Club przechodziło przez stronę boiska, po której grał Al-Amri. Dla porównania drugi ze skrzydłowych — Nawaf Al-Sadi – wypracował siedem goli (pięć bramek, dwie asysty), ale prawe skrzydło odpowiadało za zaledwie 30% akcji całej drużyny. Mapa podań wyraźnie pokazuje, że to Saleh wspólnie z Saadem Bguirim nadawali rytm grze. Lewonożny Al-Sadi to przyszłość Abha Club, jednak jeśli Ittihad wykupi Al-Amriego, trener Michniewicz będzie miał problem ze znalezieniem innego tak jakościowego Saudyjczyka.

Abha jako miejsce. Turystyczny raj i europejski klimat

Abha ma jednak pewną istotną kartę przetargową w temacie transferów. Spośród wszystkich miast szeroko rozumianej prowincji — czyli tego, co poza Rijadem i Dżuddą — żyje się tu całkiem przyjemnie. Po europejsku — przynajmniej pod względem pogody. Kiedy latem stolica Arabii Saudyjskiej mierzy się z pięćdziesięciostopniowymi upałami, ludzie masowo wyjeżdżają do Abhy. Położenie wysoko nad poziomem morza, w pobliżu gór, sprawia, że klimat jest tu całkowicie normalny.

Dwadzieścia-trzydzieści stopni. Deszczyk, wiatr. Prawie jak polskie lato.

Arabia jest krajem w moim mniemaniu bardzo bezpiecznym, nie boję się zostawić otwartego samochodu, bo wiem, że nikt go nie ukradnie. Arabowie jako ludzie są też bardzo mili, gościnni, ciekawi ludzi z Zachodu. Ludzie robią sobie ze mną zdjęcia, próbują rozmawiać, turyści mogą się tu czuć dobrze. Może to nigdy nie będzie tak otwarty na Europę kraj, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, nie wierzę, że kiedyś będzie tu ogólnodostępny alkohol, ale postęp jest — opowiadał mi parę miesięcy temu Łajczak. Kiedy pytam go o podobne aspekty teraz, mówi podobnie. Piłkarzom i trenerowi się spodoba, można stąd polecieć na szybki urlop do Dubaju czy Kairu.

Potencjalny minus? W porównaniu do Dżuddy i Rijadu bardziej dba się tutaj o religię. Nie to, że ktoś cię zaczepi i wymusi zdjęcie krzyżyka. Mieszkańcy Abhy trzymają się jednak zasady, że kobiety muszą mieć zakryte twarze, co na ulicach największych miast nie jest już normą. Wielkość metropolii też nie przeraża. Dziewięciomilionowa stolica to godziny stania w korkach i wszechobecny tłok. Prawie dziesięć razy mniej liczna Abha jest miejscem cichszym. Znajdziemy tu jezioro, można się wybrać do pobliskiego parku narodowego, zjechać kolejką górską z pięknym widokiem.

No i przede wszystkim: jest chłodniej, więc żyje się w normalnych godzinach. W Rijadzie piłkarze potrafią kłaść się spać o czwartej nad ranem, bo z domu wychodzi się późnym popołudniem.

Nieco inny klimat będzie także atutem szkoleniowym dla Czesława Michniewicza.

– Z uwagi na położenie wysoko nad poziomem morza, jest tu niższe stężenie tlenu. To o tyle istotne, że z tego powodu rywale mają tu duże problemy z grą na swoim optymalnym poziomie. W minionym sezonie 24 z 33 punktów Abha Club zdobył u siebie. To niedoceniany atut, ale dość łatwo stać się tutaj królem własnego podwórka. Dobre przygotowanie motoryczne może być naprawdę pomocne w walce o utrzymanie — zdradza Łajczak.

[Polscy trenerzy na Bliskim Wschodzie. Kto pracował tam przed Michniewiczem?]

Michniewicz i Abha – wspólny rozwój

Abha Club łaknie stabilizacji na solidnym poziomie. Docelowo ma to być zespół, który będzie w stanie rywalizować o miejsce w środku stawki. Siódmy, ósmy, dziewiąty — taki, który nie musi rokrocznie martwić się o to, że pojedyncza wpadka sprawi, że stoczy się do drugiej ligi. Taki, który w końcu wyprzedzi lokalnego rywala, Damac, w ligowej tabeli. To o tyle istotne, że w saudyjskiej piłce wyniki robią frekwencję, a frekwencja wpływa na premie z ministerstwa sportu.

W ubiegłym sezonie Abha Club zaliczył wzrost średniej widowni o 25%. Damac zaś idzie w dół – jeszcze trzy lata temu na ich mecze chodziło 6600 osób, teraz ledwo przebili 4139 fanów na trybunach. To wciąż o sześćset więcej niż u rywala zza miedzy, jednak nowa ekipa Michniewicza wciąż się rozwija.

Klub oczekuje trenera, który wykorzysta zasoby, które mamy na miejscu i rozwinie zawodników. Abha Club ma na ukończeniu budowę boiska treningowego z zapleczem — pokojami dla zawodników, nową szatnią, siłownią. W tym momencie boiska są blisko stadionu, te będą bliżej siedziby klubu. Rozwija się infrastruktura, są też GPS-y, drony — tłumaczy Mateusz Łajczak.

Elementem rozwoju jest też zatrudnienie trenera z marką Czesława Michniewicza. Z perspektywy Polski brzmi to dziwnie, jednak musimy odrzucić na bok wszystko, co wiemy i sądzimy o tym szkoleniowcu, żeby zrozumieć, jak patrzy na niego saudyjski średniak. A patrzy tak, że w lekko krindżowym, ale jednak sympatycznym filmie prezentującym ich nowego opiekuna roi się od nawiązań do reprezentacji Polski oraz wyliczeń osiągnięć z nią związanych.

Mateusz Łajczak opowiadał mi wcześniej, że piłkarze mieli do niego ogromny szacunek, bo miał w CV kadrę biało-czerwonych. Znał Roberta Lewandowskiego i pracował z nim. W takich miejscach robi to duże wrażenie i automatycznie buduje charyzmę oraz uznanie dla danego trenera. Przeciętny Saudyjczyk widzi więc szkoleniowca, który dwukrotnie wygrywał mistrzostwo Polski, który wprowadził naszą młodzieżówkę na EURO, który wyszedł z grupy na mundialu.

I robi to na nim ogromne wrażenie, można to rozegrać marketingowo, bo nikt z takimi osiągnięciami jeszcze w tym klubie nie pracował.

Czesław Michniewicz też oczywiście zyskuje wizerunkowo na tych przenosinach. Nie jest tajemnicą, że jego CV pojawiało się w różnych miejscach i zakątkach świata. Większość doniesień medialnych można traktować jako zwykłe plotki, jednak Bliski Wschód mocno tego szkoleniowca interesował i nie ma w tym niczego złego. Za moment zmierzy się z Cristiano Ronaldo, a może i Jose Mourinho. Będzie z bliska obserwował rozwój ligi, która chce wejść do topowej piątki lig świata.

Swoje zarobi. Swoje przeżyje. Może nawet otworzy furtkę dla kolejnych szkoleniowców znad Wisły. Wypada trzymać kciuki, wypada kibicować.

WIĘCEJ O CZESŁAWIE MICHNIEWICZU:

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix.pl

 

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piłka nożna

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

99 komentarzy

Loading...