Reklama

Dla oglądania tak grającej Świątek warto rano wstawać z łóżka

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

02 października 2023, 08:55 • 4 min czytania 6 komentarzy

Iga Świątek zaczynała turniej WTA 1000 w Pekinie o dość nieprzyjemnej porze dla polskich kibiców. W końcu kiedy wybiegła na kort, na zegarze widniała godzina 6:30. Ale jeżeli ktoś zdecydował się spędzić poranek, oglądając Świątek w telewizji, to z pewnością nie żałuje tej decyzji. Obejrzał bowiem zawodniczkę, która długimi momentami dominowała na korcie i po prostu cieszyła się grą. Premierowe spotkanie w stolicy Chin wygrała 6:4 i 6:3, jednak największym pozytywem w tenisie Igi jest właśnie wspomniana radość z przebywania na boisku.

Dla oglądania tak grającej Świątek warto rano wstawać z łóżka

Rozstawiona z drugim numerem w turniejowej drabince Polka rozpoczynała zawody od meczu z Sarą Sorribes Tormo. 26-letnia Hiszpanka zajmuje w rankingu WTA 55. pozycję. Jednak tak niskie miejsce wynika także z faktu, że w obecnym sezonie kontuzje jej nie oszczędzały. Innymi słowy, jest lepsza, niż wskazuje na to numerek przy jej nazwisku. W dodatku dobrze czuje się na twardych kortach. To na nich odniosła w swojej karierze dwa turniejowe zwycięstwa w tourze w grze pojedynczej. To drugie – w obecnym sezonie, kiedy wygrała zawody z serii 250 w Cleveland.

Mało tego, Sorribes Tormo zdawała się wyglądać na zawodniczkę, która podchodząc do spotkania z Polką, odrobiła lekcję. Przejawiało się to chociażby w tym, że Hiszpanka konsekwentnie serwowała na ciało faworytki. Spore wrażenie robiła też gra Sary w defensywie, która jest jej specjalnością.

Jednakże poczynania na korcie Igi dziś także dobrze się oglądało. W grze Świątek widać było zwyczajną radość z przebywania na boisku, pozytywną energię. I chociaż pochwaliliśmy już jej rywalkę, to nie ulegało wątpliwości, że to tenisistka z Raszyna w tym spotkaniu posiadała większą inicjatywę.

Reklama

Ale w pierwszym secie wynik spotkania nijak tego nie oddawał. Wielokrotnie okazywało się bowiem, że o zwycięstwach w poszczególnych gemach decydują szczegóły. Że Świątek długimi momentami mogła grać świetnie, ale przez drobne błędy punkty lądowały na koncie Sorribes Tormo. Tak było chociażby w gemie numer 6. Wtedy Iga miała już na koncie przełamanie i wydawało się, że bez większego trudu obroni własny serwis. Po czym raz zagrała w aut, a przy stanie 40:30 dla Hiszpanki, piłka uderzona przez Świątek odbiła się od siatki i wyszła poza boisko. Więc Sorribes Tormo dość niespodziewanie zaliczyła przełamanie powrotne.

Rzecz w tym, że Świątek w ogóle nie przejęła się tym drobnym niepowodzeniem. A wręcz przeciwnie, odpowiedziała w najlepszy możliwy sposób, ogrywając na returnie rywalkę do punktowego zera! Pierwszego seta wygrała 6:4. Ale trudno było nie odnieść wrażenia, że w tym spotkaniu Iga ponownie nie pozwoli przeciwniczce na ugranie tylu gemów.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Zgodnie z oczekiwaniami, polska tenisistka drugiego seta rozpoczęła od przełamania rywalki. Jasne, Sorribes Tormo długo dzielnie broniła się przed tenisową nawałnicą faworytki, jednak z każdym kolejnym gemem uwypuklała się różnica klas pomiędzy zawodniczkami. Świątek w drugim secie zwyciężyła 6:3, lecz najbardziej zadziwiające w tej partii było to, że obie tenisistki doprowadzały do przełamania łącznie aż… osiem razy. Tak, to zdecydowanie był obustronny popis gry na returnie. Przy czym stroną przeważającą pozostawała Świątek. Iga doprowadziła aż do pięciu breaków.

Jednak najbardziej w grze Polki cieszyła sama satysfakcja, którą drugiej rakiecie rankingu WTA dawał dziś tenis. No właśnie – Świątek oficjalnie już nie jest najlepszą tenisistką na świecie. Jej panowanie trwało długich 75 tygodni, a sama zainteresowana sprawiała wrażenie, jakby nieustanne udowadnianie, że jest najlepsza, zaczynało ją męczyć.

– Przez ostatnie 1,5 roku miałam szansę obserwować i doświadczać na własnej skórze, jak dużo mówi się i pisze o “bronieniu”, “obronie”: tytułów, pozycji w rankingu, punktów. Sama łapałam się na tym, że czasami zaczynam w ten sposób myśleć. Już nie muszę “bronić” – i to dobry moment, żeby o tym wspomnieć. Sport to cykl zmian, jak w życiu, w którym można po prostu wygrać albo przegrać – i tyle, to takie proste. Zaczyna się sezon lub kolejny turniej, a wtedy zaczyna się też czas na… ZDOBYWANIE, nie obronę czegokolwiek. Czysta karta – napisała Świątek w swoich mediach społecznościowych po tym jak w IV rundzie US Open odpadła z Jeleną Ostapenko [pisownia oryginalna].

Reklama

I wiecie co? Jeżeli ten nowy rozdział w tenisowej karierze Polki ma wyglądać tak jak dzisiejsze spotkanie, to już nie możemy się doczekać jej kolejnych występów.

Iga Świątek – Sara Sorribes Tormo 2:0 (6:4, 6:3)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o innych sportach:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

6 komentarzy

Loading...