Dlaczego reprezentacja najbardziej potrzebuje spokoju? Dlaczego nie planuje rewolucji? Czy kadrowiczów trzeba będzie wziąć za mordy? Czy zamierza kogoś skreślić? Czy czeka nas laga i jałowe dośrodkowania? Jak zapatruje się na współpracę z Robertem Lewandowskim, Piotrem Zielińskim i Wojciechem Szczęsnym? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada selekcjoner reprezentacji Polski, Michał Probierz.
Przygotowałem fraszkę.
Sztaudyngera?
„Fortuna toczy się kołem, pod kołem to pojąłem”.
Jedna z najlepszych, i to o mnie?
To ja pytam.
Jest wiele fraszek o mnie, również Sztaudyngera. Ta rzeczywiście pasuje, bo jako trenerzy nieustannie wpadamy pod to koło. Wygrywają ci, którzy się spod niego umieją wydostać.
Dlaczego ludzie nie lubią reprezentacji Polski?
Takie czasy, że reprezentacja ma negatywny odbiór. Dlatego na początku prezentacji prosiłem, żeby kibice dali mi czas. Jeszcze nie poprowadziłem kadry w żadnym meczu, a już pojawiło się dużo nieporozumień, sensacji, hejterskich komentarzy. Trzeba przyjąć to na klatę. Nie mam wątpliwości, że ta drużyna potrzebuje teraz spokoju. Ludzie muszą dać nam szansę wszystko odbudować i awansować na Euro 2024.
Jest pan gwarantem spokoju?
Jestem na tyle doświadczony, wyszedłem z tak wielu kryzysów w różnych klubach, że mogę za kogoś takiego uchodzić. Umiem i lubię rozmawiać z ludźmi, nie mam z tym najmniejszego problemu. Wydaje mi się, że poprzez dialog wiele złych i negatywnych rzeczy uda się wyeliminować.
Bywa pan jednak dość kłótliwy. Reprezentacja nie stanie się zaraz kolejną oblężoną twierdzą?
To nie jest żadna kontra, ale pan mi powie, gdzie ja byłem kłótliwy?
Lubi pan wchodzić w polemiki, spierał się pan z kibicami, dziennikarzami, środowiskiem…
Tak, ale nieprzypadkowo nie wspomina pan o żadnym zespole, a to przede wszystkim kadra potrzebuje spokoju.
Taka jest pana diagnoza?
Naprawdę rzadko kłóciłem się z kimkolwiek wewnątrz zespołu. Przy zarządzaniu bywają różne momenty. Raz trzeba wesprzeć kibiców, innym razem środowisko, jeszcze innym razem samego siebie. Za często przylepiamy ludziom łatki – ten konfliktowy, ten ugodowy, to mylące. Pan ma dwadzieścia lat, nie pamięta moich początków w zawodzie, nie mówiąc już o karierze piłkarza… Czas płynie, trenerzy się zmieniają, ludzie się zmieniają.
Dawno temu wszyscy grali w czarnych butach, teraz piłkarze biegają w kolorowych. Niedawno nikt nie akceptował w szatni telefonów komórkowych, teraz smartfony i ajfony są na porządku dziennym.
Rozumie pan współczesną szatnię? Poza tym nigdy nie pracował pan z zawodnikami kalibru Wojciecha Szczęsnego, Piotra Zielińskiego czy Roberta Lewandowskiego.
Rozumiem współczesną szatnię, bo czego tu nie rozumieć? W końcu dopiero prowadziłem najzdolniejszych młodych polskich piłkarzy w U-21. Gwiazdy? W Grecji też prowadziłem znanych zawodników.
Mniej znanych niż Lewandowski.
Na pewno, ale Nery Castillo sprzedawany był do Szachtara za 15 milionów euro, później grał u mnie w Arisie Saloniki. Szczęsny, Zieliński, Lewandowski, reprezentanci z Bundesligi, Serie A, Premier League, innych wielkich lig i klubów to są wielkie gwiazdy, nie mam żadnych wątpliwości, ale trzeba pamiętać, że w kadrze jest wielu piłkarzy, których trenowałem, kiedy byli jeszcze młokosami.
Prowadziłem chociażby jedenastoletniego Łukasza Skorupskiego. Aż sam jestem tym zdziwiony, że niektórzy hejtują, jak o tym wspominam, a ja go z tych czasów Górnika Zabrze doskonale pamiętam, mam nawet jego podpis na piłce! To nie jest odosobniony przypadek, są Paweł Dawidowicz, Michał Helik, Przemysław Frankowski, Kamil Grosicki, Krzysztof Piątek. Bardzo duża grupa.
Pytacie o Roberta Lewandowskiego. Kiedy był w Zniczu Pruszków, namawiałem go na transfer do Białegostoku. Jagiellonia miała wtedy jednak swoje problemy, Lewy wybrał Lecha. Dobrze dla niego.
Niektórzy twierdzą, że czas na rządy selekcjonera, którzy weźmie reprezentantów Polski za mordy. Pan od tego będzie?
Nie, to nie jest droga. To są dorośli i inteligentni ludzie. Z nimi trzeba porozmawiać na poziomie. Wpłynąć na nich. Zainspirować ich. Zamordysta, który będzie chciał zrobić rewolucję, tu się nie sprawdzi. Przekażmy im jasne informacje. Stwórzmy zasady. Dajmy im pograć w piłkę. I tego od nich wymagajmy. Szczerzę wierzę, że jestem w stanie to zrobić.
Mówi pan, że nie będzie rewolucji kadrowej. Polska będzie nową Dośrodkovią?
Dośrodkovia powstała na podstawie dwóch czy trzech lat mojej pracy w Krakowie. Zaszkodziło mi zostanie wiceprezesem Cracovii. Pojawiło się bardzo dużo wewnętrznych konfliktów, pewna grupa kolportowała negatywne informacje na mój temat, głównie w Internecie, wszystkim wokół się to udzieliło. To zamknięty etap. Dostałem po głowie. Zebrałem mnóstwo nowych doświadczeń. Jestem odpowiednim człowiekiem na to stanowisko. Będę dobrym selekcjonerem. Lata na to pracowałem. Pierwszy kurs trenera zrobiłem w Niemczech…
Niemiecka myśl szkoleniowa!
Tak, śmieję się zawsze z tego, jak ktoś mówi, że jestem reprezentantem polskiej myśli szkoleniowej!
Śmiejemy się.
To taki mój żarcik, polska myśl szkoleniowa naprawdę wcale nie jest taka zła. Pracuje u nas wielu bardzo dobrych trenerów, ale kluby nie mają niestety możliwości konkurowania z zachodnimi ligami przy zatrudnianiu i opłacaniu najlepszych piłkarzy świata.
Nie odbiegajmy jednak od reprezentacji Polski, ona jest najistotniejsza.
Dumnie to brzmi.
Kluczowa będzie rozmowa z gwiazdami kadry. Dużo tym uda się naprawić i załatwić. Reprezentanci muszą mieć jasne zasady. I równe dla wszystkich.
Trzeba będzie kogoś skreślić?
Skreślić? To złe słowo. Różni piłkarze mogą przydać się w najróżniejszych okresach. Jednemu przydarzy się upadek, drugiemu wzlot, trzeciemu kontuzja, nikogo nie skreślimy, każdego postaramy się rozwinąć, wszystkich atuty odpowiednio wykorzystać, a wady zniwelować albo zneutralizować.
Będzie laga na Roberta Lewandowskiego?
Zależy od przeciwnika.
To niepopularne.
Trzeba umieć się dostosować. Kiedy gra się z przeciwnikiem, który bardzo dobrze pressuje, ale miewa problemy z kontrolą linii defensywnej przy długich piłkach za plecy stoperów, trzeba będzie umieć to wykorzystać, a nie na siłę trzymać się jednego założenia.
Będzie pan ściśle współpracował z Cezarym Kuleszą, który też ostatnimi czasy ma problemy wizerunkowe…
Czemu „też”?
Pan sam przyznaje, że nie ma dobrej prasy.
Ale to nie jest problem wizerunkowy.
To kwestia nomenklatury.
Nie odbierałbym tak tego, po prostu splotło się ze sobą dużo negatywnych wydarzeń i emocji wokół kadry i związku. Wierzę, że uda nam się to scalić, a wtedy wizerunki nas wszystkich się poprawią.
Robert Lewandowski sugerował niedawno, że ludziom na pewnych stanowiskach w PZPN-ie brakuje klasy. Cezary Kulesza ma klasę?
Uważam, że Cezary Kulesza ma klasę.
Również w światowym wymiarze?
Nikt nigdy nie będzie prezentował się tylko dobrze, w życiu są różne momenty. Młodzi ludzie muszą jeszcze przekonać się, że raz jest się na wozie, a raz pod wozem, albo jak w tej fraszce z początku, sam pan rozumie. Losy człowieka to jedna wielka sinusoida.
Niedawno zacząłem grać w golfa. Poznałem ludzi, którzy wcześniej nie mieli ze mną styku. Mówią: „Kurde, z ciebie robią oszołoma, buca, chama, a jesteś fajny facet”. Ktoś napisze miły artykuł, a zaraz słyszy, że ociepla na siłę mi wizerunek. Cóż, bywa, pewnych rzeczy nie zmienimy. Wciąż jest spore grono kibiców, którzy mnie wspierają, trzymają za mnie kciuki, cieszy mnie to.
Wygrał pan selekcjonerskie starcie z Markiem Papszunem. Ma pan wrażenie, że zasłużenie?
Szanuję trenera Papszuna. Doceniam jego wyniki i sukcesy z Rakowem. Powinniśmy tylko się cieszyć, że tylu trenerów z Polski dobrze sobie radzi. Słuchałem też dopiero konferencji Daniela Myśliwca z Widzewa. Bardzo mi się podobała, tak się powinno rozmawiać o piłce nożnej, przekazałem mu to. Wspieram rodzimych trenerów, promuję ich, kibicuję im, nie można o tym zapominać, bo to się nie zmieni.
Górnolotnie to zabrzmi, ale został pierwszym selekcjonerem w narodzie kilkudziesięciu milionów selekcjonerów.
Śmiesznie to brzmi.
Nie może pan sobie pozwolić na populistyczne decyzje.
Mogę, decyzje akurat mogą być populistyczne, taka nie powinna być zaś dyskusja i rozmowa. Po meczu zawsze jest najłatwiej.
Analiza wsteczna zawsze skuteczna.
Nikt nigdy po meczu nie bierze pod uwagę, że inna decyzja mogłaby przynieść jeszcze gorszy efekt. I to jest zrozumiałe, nie każdy musi się znać. Podam przykład. Ludzie trąbią, że w przerwie doszło do niezrozumiałej zmiany jakiegoś piłkarza. A co jeśli ten sam zawodnik poprosił w szatni o zmianę? Dlatego trzeba pytać, a nie tylko wydawać kategoryczne sądy. Wiem, że bardzo często odbiera się mnie jako pieniacza, ale ja rozmawiałem zawsze, ale to zawsze, nigdy od dialogu nie uciekałem. Nie toleruję tylko chamstwa. I na chamstwo zawsze będę odpowiadał chamstwem.
Nie jest to ryzykowne? Negatywnych reakcji będzie więcej niż kiedykolwiek.
To coś zupełnie innego niż chamstwo, negatywne reakcje mnie boleć nie będą.
Nie żałuje pan pewnie, że zamienia młodzieżówkę na dorosłą reprezentację, prawda?
Bardzo polubiłem tych chłopaków. Mam gęsią skórkę, kiedy o tym mówię, ale autentyczną radość sprawił mi ich entuzjazm, gdy pojawiali się na naszych wspólnych zgrupowaniach. Porzucenie tego projektu było dla mnie bardzo trudną decyzją, zastanawiałem się nad nią w rozmowie z prezesem Kuleszą. Układało nam się to coraz lepiej, przez rok widziałem niesamowity rozwój tej całej grupy, to bardzo zdolne pokolenie.
Trzeba było ich porzucić dla państwa polskiego!
Zbyt pompatycznie to brzmi.
Najważniejsze, żeby reprezentacja wygrywała…
Styl, no tak, styl…
Nie, zapytam Jerzym Pilchem: kiedy wygrają nasi?
Kiedy strzelą więcej bramek.
Za mało.
Pilch to jeden z moich ulubionych pisarzy. Rozmawialiśmy czasami za czasów mojej pracy w Cracovii. Byłem na jego pogrzebie, większość książek mam jego przeczytanych, „kiedy wygrają nasi?” to epokowe pytanie… Nie będzie tak, że przyjdę do kadry, zrobię rewolucję, skłócę piłkarzy, wprost przeciwnie. Sprawimy, żeby oglądanie reprezentacji sprawiało przyjemność. I, żeby każdy zawodnik na zgrupowanie przyjeżdżał z uśmiechem na twarzy.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Odrobina życzliwości chyba nie zaszkodzi?
- Dwugłos sceptyka i optymisty. Jak podejść do selekcjonera Michała Probierza?
- Michał Probierz, czyli beneficjent okoliczności. Dlaczego akurat on?
Fot. Fotopyk