Śląsk wygrał czwarte spotkanie z rzędu i przynajmniej do dzisiejszego meczu Legia – Widzew (17.30), wrocławianie będą na szczycie Ekstraklasy. Dziś pokonali dotychczasowego lidera – Jagiellonię Białystok 2:1. Kolejne kapitalne zawody rozegrał Erik Exposito, który ustrzelił dublet.
Jacek Magiera całkowicie odmienił wrocławski zespół. Łukasz Bejger, Piotr Samiec-Talar, Mateusz Żukowski czy Petr Schwarz może nie błyszczą, ale są bardzo solidni, a że w niesamowitym gazie jest Erik Exposito, to Śląsk można obecnie pokonać każdego rywala w lidze.
Śląsk – Jagiellonia 2:1. Exposito superstar
Hiszpan wygląda jak ligowy superman. Ma szybkość, przyspieszenie, siłę, zastawkę i odpowiednie wykończenie. W obecnym momencie sezonu hiszpański napastnik może być nawet najlepszym piłkarzem Ekstraklasy. Z Jagiellonią zdobył dwie kolejne bramki. Dzięki temu po siedmiu występach ma sześć zdobytych bramek (jest liderem klasyfikacji strzelców) i dwie asysty. Fenomenalne liczby. Wynikowo i mentalnie ciągnie zespół. Pomysł trenera Magiery z przekazaniem mu opaski kapitana okazuje się strzałem w dziesiątkę. 27-latek pokazuje dużą odpowiedzialność za drużynę. W pomeczowej wypowiedzi dał do zrozumienia, że jego pozostanie w Śląsku jest wspólną decyzją: jego, trenera i dyrektora sportowego Davida Baldy. W sprawę jego zatrzymania w klubie po ofercie Rakowa, opiewającej na 1 mln euro, zaangażował się nawet prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. W tej chwili Exposito jest dla Śląska wart dużo więcej niż milionowa propozycja mistrzów Polski. Słyszy się, że w stolicy Dolnego Śląska pewnie będą starali się docenić swojego lidera i dać mu podwyżkę. Z pewnością Hiszpan na nią zasługuje.
Po dzisiejszym meczu trzeba też docenić wrocławskie skrzydła. Klockowaty Żukowski potrafił kilkoma zrywami stworzyć zagrożenie na lewej stronie, a dość chaotyczny Samiec-Talar przy pierwszym trafieniu wrocławian najpierw popisał się kluczowym odbiorem, a później idealnie w tempo podał do Exposito, a ten wykończył całą kontrę. Strzelec w momencie dogrania świetnie też uniknął spalonego.
Kosztowne błędy Jagi
Jagiellonia w całym spotkaniu miała momenty. Podobać mogła się okazja, którą miała jeszcze przed przerwą. Wykreowała ją trójka: Michal Saček, Jesus Imaz i Nene. Ten ostatni uderzył jednak na siłę i bramkarz gospodarzy Rafał Leszczyński poradził sobie z jego próbą. Swoją drogą, Portugalczyk zaczyna wyrastać na gościa, który potrafi strzelić gola przepięknym uderzeniem z dystansu, ale kiedy piłka jest nieco bliżej bramki, to jego skuteczność zaczyna szwankować.
We Wrocławiu nie było dziś tak, że Jaga była tylko tłem dla Śląska. Goście kilka razy się odgryźli. W pewnym momencie przecież wyrównali. Uczynił to Bartłomiej Wdowik, wykorzystując rzut karny. Sprokurował go Petr Pokorny (gość dostał też czwartą żółtą kartkę w czwartym kolejnym meczu), faulując Imaza. Sędziemu Pawłowi Malcowi w podjęciu tej decyzji musiał pomóc VAR, ale przewinienie faktycznie miało miejsce. Rozstrzygające trafienie też padło po „jedenastce”, bo skrzydłowy Jagi – Jose Naranjo – w dość nieprzemyślany sposób zahaczył w potężnym zamieszaniu Exposito. Sam poszkodowany ustalił wynik meczu.
„Duma Podlasia” popełniała dziś proste błędy, bo tak trzeba nazwać faul Naranjo i niecelny wyrzut z autu Sačka, który doprowadził do straty pierwszej bramki. Lider Jagi Jesus Imaz nie jest też w takiej formie, jak Exposito. Ten drugi po prostu robi w tej chwili różnicę.
Jakby nie patrzeć, spotkały się dziś ze sobą dwie czołowe drużyny początku obecnego sezonu. Jagiellonia przed tym spotkaniem była liderem, bo miała serię czterech kolejnych zwycięstw. Gospodarze byli na trzecim miejscu. Tym cenniejszy jest skalp Śląska. Odnotować trzeba też, że we Wrocławiu szybko muszą poprawić murawę, bo ta po ubiegłotygodniowej bokserskiej walce o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej: Usyk – Dubois pozostawia wiele do życzenia. Boisko jest dosłownie połatane, a fragmentami trawa jest po prostu przeschnięta.
Jednego specjalistę od łatania na Tarczyński Arenie mają, bo sposób, w jaki trener Magiera odmienił swoją drużynę, budzi szacunek. Wiosną poprzedniego sezonu Wojtek Kowalczyk i Paweł Paczul szyderczo nazywali wrocławian „Ciumciokami”. Teraz, jak mawia klasyk: „Nie są to już takie leszcze, Stefan”. Wiemy, wiemy: „rączki na kołderkę”. Wisła Płock początek poprzedniego sezonu też miała kapitalny, a dziś jej piłkarze grają w I lidze. Niemniej w tym momencie Śląsk wygląda naprawdę bardzo, bardzo solidnie, a Exposito wręcz wybitnie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Polska tańczyła jak Takesure Chinyama
- Lech miał pokazać, że zaraz wszystkie będzie dobrze. Nie pokazał
Fot. Newspix, graf. Canal+ Online