To nie był najłatwiejszy mecz, ale też taki, podczas którego nie musieliśmy drżeć o wynik. Niemki prowadzone przez Vitala Heynena postawiły się dziś polskim siatkarkom, ale ostatecznie nie wywalczyły ani seta. Drużyna Stefano Lavariniego awansowała tym samym do ćwierćfinału mistrzostw Europy, w którym zagra… z najgorszym możliwym przeciwnikiem. A więc Turcją, która w tym roku wygrała już Ligę Narodów.
Polki w 1/8 turnieju trafiły na w teorii silnego rywala, bo jednak na tym etapie mistrzostw Europy grały „kopciuszki” jak Słowacja czy Szwajcaria. Niemki jednak znały naprawdę doskonale, bo to drużyna, z którą mierzyły się dwukrotnie choćby w trakcie tegorocznej Ligi Narodów. I dwukrotnie też wygrały. A co warte podkreślenia: w porównaniu do poprzednich meczów ekipa Vitala Heynena miała dzisiaj wyjść na starcie z Biało-Czerwonymi osłabiona. Kontuzji w ubiegłym tygodniu dostała bowiem Hanna Orthmann, czołowa siatkarka reprezentacji Niemiec.
Generalnie trudno było spodziewać się, żeby Magda Stysiak i spółka miały z Niemkami problemami. Bardziej martwiliśmy się o dalszą fazę turnieju – bo już w ćwierćfinale nasze siatkarki miały trafić na Turcję, a więc zwyciężczynie Ligi Narodów i faworytki do wygrania mistrzostw Europy. Niepokojąca była też generalnie gra naszej reprezentacji, jeśli porównamy ją do tej z Ligi Narodów. Powrót Joanny Wołosz do podstawowej szóstki – kosztem Katarzyny Wenerskiej – według niektórych nie zadziałał pozytywnie na zespół Stefano Lavariniego. Z drugiej strony w tej kwestii należało być cierpliwym, bo Wołosz to jednak czołowa rozgrywająca świata, która wielokrotnie udowodniała, jak wiele może dać reprezentacji.
Cóż, to zatem parę kwestii, nad którymi się zastanawialiśmy. Ale cel na niedzielę był jasny: pokonać Niemcy i zameldować się w 1/4 mistrzostw Europy.
Według planu, choć z problemami
Już początek dzisiejszego meczu wyglądał bardzo dobrze. Polki szybko uzyskały kilkupunktowe prowadzenie. Z czasem Niemki nas co prawda dogoniły, wykorzystując nieco gorszą skuteczność Magdy Stysiak. Ale kiedy przyszło co do czego – Biało-Czerwone były lepsze od rywalek. W końcówce seta bezcenny okazał się dobry serwis. Najpierw przy stanie 21:20 zagrywka rezerwowej Magdy Fedusio po złym przyjęciu przeszła na drugą stronę, co wykorzystała Agnieszka Korneluk. A potem partię (25:23) asem serwisowym zamknęła Stysiak. Drużyna Lavariniego miała zatem seta w garści i to mimo tego, że Niemki pokazały, że wcale nie zamierzają dzisiaj załamać rąk.
Kolejna część spotkania okazała się znacznie łatwiejsza dla Polek. Co prawda drugi set początkowo przebiegał po myśli naszych rywalek (prowadzenie 6:2!), ale z czasem siatkarki Lavariniego odrobiły straty, a nawet wypracowały… osiem oczek zapasu (18:10). Tego oczywiście nie dało się już wypuścić z rąk. Co też warte podkreślenie: szkoleniowiec Biało-Czerwonych zostawił na parkiecie dobrze spisującą się Fedusio, a w kwadracie została Olivia Różański (w którą w pierwszym secie celowały na zagrywce Niemki).
Trzeci set? Poniekąd mieliśmy powtórkę z rozrywki. Niemieckie siatkarki miały momenty lepszej gry, postraszyły, uzyskały kilka punktów przewagi, ale co z tego, skoro nie były w stanie ich utrzymać. Prowadziły 14:11, ale na koniec przegrały 24:26. Choć trzeba przyznać, że miały też koszmarnego pecha: bo na noszach z parkietu została wyprowadzona Annegret Holzig.
Tak, teraz zagramy z Turcją
Tuż przed meczem Polek awans do ćwierćfinału uzyskały wspomniane Turczynki, które ograły w czterech setach Belgię. To oznacza, że dojdzie do kolejnego w tym roku (już czwartego!) starcia Biało-Czerwonych z tą ekipą. Bilans wskazuje na drużynę Stefano Lavariniego, bo ta wygrała trzy z czterech spotkań. Poza Ligą Narodów graliśmy z Turcją jednak wyłącznie w meczach towarzyskich, zatem trudno wyciągać z tego większe wnioski. Realia są więc raczej takie, że murowanymi faworytkami w 1/4 mistrzostw Europy będą triumfatorki Ligi Narodów.
Ale oczywiście: siatkarki Stefano Lavariniego udowadniały już w tym roku, że są w stanie pokonywać potęgi. Czemu zatem miałyby nie zagrać na swoim najwyższym poziomie w meczu, podczas którego nie będzie na nich większej presji?
Polska – Niemcy 3:0 (25:22, 25:20, 26:24)
Fot. Newspix.pl