Reklama

Trudna walka o nierozmienienie kariery. Jak nowoczesny futbol odjechał Glikowi

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

26 sierpnia 2023, 14:20 • 6 min czytania 41 komentarzy

W piątek Tomasz Ćwiąkała podał informację, że Legia Warszawa odrzuciła możliwość sprowadzenia na Łazienkowską Kamila Glika. Powodem nie były aspekty finansowe, a sportowe. To pokazuje, że kariera 103-krotnego reprezentanta Polski znalazła się w trudnym momencie. Obrońca musi walczyć, by nie rozmienić jej na drobne.

Trudna walka o nierozmienienie kariery. Jak nowoczesny futbol odjechał Glikowi

Przy okazji meczów reprezentacji Polski, szczególnie tych, w których traciliśmy wiele goli jak z Czechami albo w których brakowało nam charakteru jak z Mołdawią, jak bumerang powracał temat powołania doświadczonych graczy do kadry. „A bo za Krychy to było!„. „Glikson to zawsze dawał radę!” Za każdym razem dyskurs sprowadzał się do tego typu stwierdzeń. Potrzeba zmian w defensywie polskiej drużyny narodowej była widoczna od wielu lat. Jednak zawsze selekcjonerzy sięgali po sprawdzone i pewne rozwiązania, które dawały efekty. Były to jednak efekty krótkotrwałe, zapewniające wyniki tu i teraz.

Kamil Glik zaoferowany Legii

Po czasie pokazuje to, jak zacofaną reprezentacją byliśmy, a w zasadzie wciąż jesteśmy, bowiem transformacja dopiero się rozpoczęła. Jego ofiarą jest Kamil Glik. Po raz ostatni z orzełkiem na piersi wystąpił w 1/8 finału mistrzostw świata z Francją. By zagrać na mundialu, poświęcił grę w klubie po to, żeby wyleczyć kontuzję mięśniową. Po turnieju z jego zdrowiem nie było wcale lepiej. Zmagał się z bolącym kolanem, przez co stracił niemal całą rundę wiosenną. Łącznie po mistrzostwach świata pojawił się na murawie 11 razy. Nie uchronił swojego zespołu – Benevento Calcio przed spadkiem.

W pół roku od 1/8 finału mundialu znalazł się na trzecim poziomie rozgrywkowym we Włoszech. Dodatkowo wygasł jego kontrakt z Benevento i od początku lipca pozostaje bezrobotny, a kluby wcale nie zabijają się o to, by go zatrudnić. Gdy niedawno pojawiła się plotka o zainteresowaniu obrońcą ze strony beniaminka Serie C, Casertany, Glik szybko pokazał stosunek do tego typu propozycji. – Że takie głupoty w ogóle wam chce się kopiować – napisał na Twitterze pod postem TVP Sport 103-krotny reprezentant Polski.

Glik trenuje indywidualnie, a jego agent pracuje nad znalezieniem mu klubu. Zaoferował go m.in. do Legii Warszawa, ale wicemistrzowie Polski odrzucili tę propozycję. Od razu rodzi się pytanie: dlaczego? W końcu Wojskowi mają ogromne problemy w defensywie. Tylko w tej edycji Ligi Konferencji stracili 12 goli w pięciu meczach. A Glik oprócz umiejętności czysto sportowych gwarantuje ogromne doświadczenie również w europejskich pucharach. Co mogło się zmienić od zeszłorocznego mundialu? Był tam przecież jednym z filarów naszej kadry. Gdy jednak na chłodno przeanalizuje się tę kandydaturę, ciężko nie odnieść wrażenia, że Legia postąpiła właściwie, odrzucając 35-letniego obrońcę. Nowoczesny futbol odjechał mu już kilka lat temu, a w takim stylu stara się grać stołeczna drużyna.

Reklama

Ani szybki, ani kreatywny

Wysoki pressing, duża intensywność, gra jeden na jeden na całym boisku i umiejętność wyprowadzenia piłki. Tego wszystkiego oczekuje się od zawodników Legii. Od kiedy trenerem Wojskowych został Kosta Runjaic wicemistrzowie Polski przeszli na system z trójką obrońców, czyli na papierze idealny dla Glika. W rzeczywistości 103-krotny reprezentant Polski miałby ogromne problemy, by się w nim odnaleźć.

Linia defensywy Legii ustawiona jest wysoko od własnego pola karnego. Każda piłka za plecy obrońców oznacza pogoń za napastnikiem. Już teraz to jeden z mankamentów, który trener Runjaic musi naprawić, by myśleć o grze w europejskich pucharach i mistrzostwie Polski. Dodanie zatem do tej formacji Glika, którego mobilność i szybkość już nie raz, nie tylko w reprezentacji Polski, została poddana próbie, byłoby jak proszenie się o kolejne kłopoty.

W fazie budowania akcji sprawa wygląda podobnie. Obrońcy w zamyśle Runjaicia ustawiają się szeroko, robiąc miejsce środkowym pomocnikom do rozegrania. Nie są jednak bierni. Czynnie uczestniczą w wymianie podań. Niekiedy posyłają penetrujące podania przez dwie linie bądź sami wbiegają między formacje rywali. W końcu najczęściej w trójce występują Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak i Yuri Ribeiro. Każdy z nich ma duże zapędy ofensywne, które nabyli, grając latami czy to na bokach obrony, czy w środku pomocy. Glik takich umiejętności nie posiada i chociaż w reprezentacji Polski z wyprowadzeniu piłki radził sobie lepiej niż m.in. Łukasz Szukała, to raczej wybierał bezpieczne opcje, podanie do najbliższego i pozbycie się kłopotu. Na pewno nie był jednym z tych, którzy kreowali akcje ofensywne.

PESEL robi swoje

W taki sposób gra już nie tylko Legia, ale również wiele innych drużyn w Europie, co mocno ogranicza wybór potencjalnego klubu dla Glika. 35-latek najlepiej pasowałby do zespołu grającego w niskiej obronie, nastawionego na przeszkadzanie, kontrataki i stałe fragmenty gry, przy których potrafił się dobrze odnaleźć. To jednak bardzo archaiczny styl, od którego się odchodzi i nawet jeśli ktoś w teorii gra w niskim pressingu, to jest on intensywny, nastawiony na dużą liczbę pojedynków, szybkie przejścia od fazy obrony do ataku i umiejętność zdobywania przewagi w półprzestrzeniach.

Glik to zawodnik stworzony do tego typu gry. Lubi futbol kontaktowy, walkę wręcz, ofiarność, którą niejednokrotnie pokazywał w kadrze. Problem w tym, że coraz większy wpływ na jego występy odgrywa PESEL. W ostatnich dwóch sezonach doznał trzech poważnych kontuzji. Wciąż potrafi się spiąć, by z zaciśniętymi zębami poświęcić wszystko dla dobra drużyny. Bardzo dobrze pamiętamy mecz ze Szwecją w barażach, w których trakcie nabawił się urazu nogi, kulał, a mimo to nie zszedł boiska, nie opuścił zespołu w potrzebie. Przypłacił to kontuzją, która wykluczyła go z gry do końca sezonu. Pokazuje to jednak tylko, jak ciężko byłoby mu prezentować się na podobnym poziomie intensywności, grając co trzy dni, czy nawet tydzień. To wręcz niemożliwe.

Reklama

Odjechał mu futbol na najwyższym poziomie

Przez lata Glik zapracował na to, by postrzegać go jako niezłomnego, twardego, bijącego się o dobrą sprawę herosa. O takich ludziach mówiło się, że się kulom nie kłaniają. Jego waleczność przysłaniała jednak kibicom fakt, że coraz mocniej odjeżdżał mu futbol na najwyższym poziomie. W momencie, gdy 35-latek znalazł się w potrzebie, jest bez klubu, poznaliśmy jego słabości, co zupełnie zaburza jego obraz. Czar wojownika prysł. I teraz można zacząć się zastanawiać, dokąd zmierza jego kariera. Czy nie lepiej byłoby zejść ze sceny niepokonanym, gdy efekt aureoli wciąż był widoczny. W końcu dopiero co byliśmy świadkami pożegnania Jakuba Błaszczykowskiego, równie zasłużonego reprezentanta Polski. Od dłuższego czasu jednak kariera Kuby bardziej trwała niż toczyła się na poważnie, a spadek z Wisłą Kraków to kolejna rysa na jego pomniku.

Kolejne tygodnie na bezrobociu będą tylko rozmieniały karierę Glika na drobne. A przecież odkąd spadł do Serie B, tylko mecze reprezentacji Polski były okazją zaistnienia w świadomości kibiców. Teraz stracił również to. Prawdopodobnie bezpowrotnie. Zapewne podobnie jak Błaszczykowski rozegra jeszcze jedno pożegnalne spotkanie, które zepnie klamrą lata jego gry z orzełkiem na piersi. Obecnie toczy jednak walkę o to, by odchodzić nie jako zawodnik, który w zmierzchu swojej kariery błagał o zatrudnienie przez kogokolwiek i finalnie wylądował na jednym z trzecioligowych włoskich pastwisk, tylko jako heros, za którego był uważany przez lata w reprezentacji Polski.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

41 komentarzy

Loading...