Istnieją dwie obowiązujące narracje o Sebastianie Kerku. W ramach tej huraoptymistycznej wybrzmiewa, że jeszcze niedawno wymiatał w 2. Bundeslidze, gdzie w sezonie 2020/21 zaliczył statystyczne double-double, a w rozgrywkach 2021/22 wykręcił 16 wpisów w klasyfikacji kanadyjskiej. W tej zaś bardziej krytycznej liczy się głównie to, że w całym 2023 roku rozegrał do tej pory śmieszne 160 minut. Gdzie leży prawda o piłkarzu, który ma być gwiazdorem Widzewa Łódź?
Trener Janusz Niedźwiedź na konferencji prasowej rzucił, że Sebastian Kerk powinien zostać jednym z naturalnych liderów Widzewa. Dzwonię do Tomasza Wichniarka, dyrektora sportowego RTS-u, z pytaniami o kulisy transferu Niemca do Ekstraklasy.
Jak trudno było sprowadzić Sebastiana Kerka do Widzewa?
Kosztowało nas to trochę czasu. Ściągnięcie piłkarza z poziomu 2. Bundesligi i z przeszłością w Bundeslidze do Ekstraklasy nie jest łatwą sprawą, ale nie jest też przecież niemożliwe, nam się udało.
Ściągacie sobie gwiazdę?
Nie, nie ściągamy sobie gwiazdy.
Tak to jednak nazywacie.
Ściągamy zawodnika, który w naszej opinii powinien być jednym z wiodących piłkarzy Widzewa. Kerk ma nam pozwolić zrobić krok wyżej, mocno podwyższyć poziom.
Pół roku walki o Kerka
Od jakiegoś czasu dział skautingu Widzewa uważnie przygląda się 2. Bundeslidze. Wichniarek przekonuje, że nie tylko występują w niej bardzo dobrzy zawodnicy, ale przede wszystkim tacy, których oczekiwania finansowe przestały przerażać włodarzy łódzkiego klubu. Pierwszy pozytywny raport o Kerku otrzymał od jednego ze skautów w listopadzie 2022 roku.
– Następnie trafił na listę piłkarzy, którzy w przyszłości potencjalnie mogliby trafić do Widzewa. Wtedy też zaczęliśmy obserwację na platformach skautingowych. Ostatni raz widzieliśmy go już na żywo, w marcu, podczas meczu wyjazdowego Hannoveru z Eintrachtem Brunszwik – mówi nam dyrektor sportowy Widzewa.
Kerk rozegrał 45 minut. Zaliczył 18 kontaktów z piłką. Podawał na skuteczności 70%. Siedem razy stracił futbolówkę, wygrał tylko jeden pojedynek na sześć podjętych, nie oddał żadnego strzału. Niedługo później skręcił kostkę, wydano komunikat o zapaleniu stawu skokowego, wypadł na trzy kolejki, w kwietniu wrócił do treningów, ale do końca sezonu 2. Bundesligi pozostawał już poza grą i składem, bo Hannover postanowił nie przedłużać z nim kontraktu. Pojawiła się szansa dla Widzewa.
Tomasz Wichniarek: – Pierwszy kontakt z agentem był 15 marca, a pierwsza wideokonferencja z zawodnikiem, kiedy pojawiła się już naprawdę realna możliwość pozyskania go do klubu, rozpoczynająca konkretne działania transferowe, nie tylko skautingowe, miała miejsce 18 maja.
Kto brał udział w procesie decyzyjnym?
U nas tak to działa, że dział skautingu przekazuje zawodnika do dyrektora sportowego, a następnie profil piłkarza z informacjami o mocnych i słabych stronach otrzymuje trener, który wraz ze sztabem wyraża swoje zdanie. Dopiero w momencie, kiedy sztab akceptuje tego zawodnika, podejmujemy działania w postaci rozmów bezpośrednio z piłkarzem. Janusz Niedźwiedź wyraził pozytywną opinię, więc 18 maja Kerk mógł zobaczyć prezentację z informacjami o klubie, o mieście, ale przede wszystkim o swojej roli w zespole. Poszła pierwsza oferta. Ruszyły negocjacje transferowe.
W Widzewie taką prezentację można przedstawić w ciekawy sposób – klub z dużą bazą kibicowską, z historią i legendą, ale czy to w ogóle ma znaczenie, czy najważniejszy jest plan ściśle sportowy?
Wsparcie kibiców, frekwencja na stadionie, potencjał i klimat miasta – to wszystko jest przy takiej prezentacji istotne, ale nie najważniejsze. Uważam, że kluczem do wszystkiego jest właściwe przedstawienie piłkarzowi roli, jaką będzie pełnić w zespole. Tu naturalnie bardzo ważny jest udział trenera, który opowiada o założeniach i wymaganiach względem profilu i pozycji na boisku takiego zawodnika. Sztab wysyła mu też model gry z informacjami, czego będzie od niego wymagał. Złożona sprawa.
Oczywiście to, że Łódź jest dużym i ciekawym dla ludzi miastem ma swoje znaczenie, pewnie nawet bardzo duże. Do tego imponująca atmosfera na stadionie, tłum kibiców, audytorium musi robić wrażenie. Powtórzę jednak: najważniejszy pomysł. Jaką rolę będzie pełnił w drużynie? Z kim będzie rywalizował? Czego będzie się od niego wymagać? Zawodnicy doceniają profesjonalne podejście. Czują, że są wyselekcjonowani i chciani.
Gdyby jednak jesienią 2022 roku nie stracił miejsca w składzie Hannoveru, a wiosną nie doznał kontuzji, chyba nie byłoby szans, żeby taki temat w ogóle się pojawił i tego kalibru zawodnik trafił do Widzewa, prawda?
Myślę, że byłoby to bardzo trudne. Rzeczywiście pewne rzeczy poskładały się w taki sposób, że mogliśmy pozyskać Sebastiana Kerka. Pewnie, gdyby wciąż był podstawowym zawodnikiem Hannoveru, który strzela po dziesięć goli i zalicza po dziesięć asyst, jak miało to miejsce dwa sezony wcześniej w 2. Bundeslidze, raczej mała byłaby szansa ściągnięcia go do Widzewa.
„Śmiercionośna broń”
Marcus Mann, dyrektor sportowy Hannoveru, jego lewą nogę nazywał kiedyś „śmiercionośną bronią”. On sam zresztą dowcipkował sobie w rozmowie z oficjalną stroną klubową Widzewa, porównując tę komplementowaną lewą nogę do lewej nogi Lukasa Podolskiego. Na Twitterze chwalił go Rafał Gikiewicz – „to spieler”. Na tym samym portalu społecznościowym laurkę wystawiał mu również Maciej Iwanow, stały współpracownik tygodnika „Piłka Nożna”, prywatnie kibic klubu z Dolnej Saksonii, pisząc: „w formie i zdrowy to złoto, doświadczenie, technika na wysokim poziomie, rzuty wolne, gole i asysty gwarantowane”.
Dekadę temu strzelał gole dla młodzieżowej reprezentacji Niemiec w całkiem zdolnym pokoleniu z Julianem Weiglem, Yannickiem Gerhardtem, Hanym Mukhtarem czy Timem Kleindienstem. W Bundeslidze debiutował we Freiburgu, gdzie załapał się jeszcze na Ligę Europy. Większego znaczenia naturalnie to nie ma, bo to czasy zamierzchłe, a najwyższa klasa rozgrywkowa w Niemczech dosyć brutalnie go wypluła, kiedy po latach wrócił do niej z Norymbergą. Już zaś Michał Trela w tekście „CV piłkarzy, których znamy. Jak nas mamią życiorysy nowych graczy w lidze” tłumaczył, dlaczego nie należy nadawać szczególnego znaczenia życiorysom piłkarzy, których nie ogląda się na co dzień.
Przy tym wszystkim Sebastian Kerk to nie jakiś tam przypadkowy koleś, który tylko opowiada, że w 2013 roku biegał po jednym boisku z Bastianem Schweinsteigerem i Tonim Kroosem, a w 2018 z Joshuą Kimmichem i Leonem Goretzką, bo akurat w obu swoich podejściach do Bundesligi przychodziło mu kopać przeciwko Bayernowi. W ostatnich latach Kerk realnie wyróżniał się w 2. Bundeslidze.
W sezonie 2020/21 ciągnął na swoich plecach słabiutkie VfL Osnabruck. W 34 ligowych spotkaniach wpakował 10 goli i dołożył 10 asyst. Po rundzie jesiennej „Kicker” klasyfikował go wówczas na trzecim miejscu wśród ofensywnych pomocników 2. Bundesligi. Rok później bardzo dobrze radził sobie w ciut silniejszym Hannoverze – 34 mecze, 11 trafień, pięć ostatnich podań. „Kicker” umieszczał go na siódmej lokacie wśród topowych „10” rozgrywek, a w poważnej niemieckiej prasie tytułowano go mianem „Freistoß-Spezialist”, czyli specjalisty od stałych fragmentów gry.
Zresztą już wcześniej, kiedy ściągano go do Hannoveru, Jan Zimmermann, ówczesny trener ekipy z Dolnej Saksonii, podkreślał jego zdolność do ładowania pięknych goli z dystansu i klasowego egzekwowania rzutów wolnych. Na HDI-Arenie rządził wtedy na kierownicy, jako główny rozgrywający, to też jego naturalna pozycja na murawie, choć wcześniej w VfL Osnabruck zdarzało mu się grywać w innych miejscach niż środek pola: na lewym i prawym skrzydle, jako podwieszony napastnik czy w dwójce snajperów.
Rozgrywki 2022/23 rozpoczął w pierwszym składzie Hannoveru, strzelił nawet gola z St. Pauli, ale w trzeciej kolejce wylądował na ławce rezerwowych i przesiedział na niej większość rundy jesiennej. Dyrektor Marcus Mann nazywał to dyplomatycznie: „brakiem szczęścia”. Prawda była jednak taka, że nie pasował do koncepcji taktycznej trenera Stefana Leitla.
Kerk nie ma nadwagi
Kerk już wiosną wiedział, że Hannover nie przedłuży z nim kontraktu. Widzew ubiegał się o niego od połowy maja, ale Niemiec potrzebował czasu, żeby przekonać się do wyjazdu z 2. Bundesligi do Ekstraklasy.
Tomasz Wichniarek: – Z doświadczenia wiem, że Niemcom często trudno wyjechać jest ze swojego kraju. Właściwie to nie ma zbyt wielu Niemców grających poza granicami, chyba że to topowi tamtejsi piłkarze, którzy wyjeżdżają do równie topowych zagranicznych lig czy klubów. Pozostali wolą zostać u siebie, gdzie mogą liczyć na godne, bezpieczne i przede wszystkim komfortowe życie. Wydaje mi się, że każdy kto ma przed sobą perspektywę wyjazdu do kraju – we własnej opinii – mniej rozwiniętego, może mieć pewne dylematy do przemyślenia przez podjęciem ostatecznej decyzji.
Miał inne oferty?
Wiadomo, że Widzew nie był jednym rozpatrywanym przez niego klubem. Miał różne propozycje, na pewno też lepsze finansowo, wszystko musiał gruntownie przemyśleć, liczyły się również kwestie czysto rodzinne. Jego żona jest w ciąży z drugim dzieckiem. Musieli przyjechać, zobaczyć miasto, przekonać się jak wygląda tu służba zdrowia, jak rozwijać się będę tu mogły ich dzieci i oni sami. To wszystko trudne decyzje do podjęcia.
Sebastian Kerk z ostateczną decyzją zwlekał niemal do końca sierpnia. Oznacza to, że Niemiec znajduje się całkowicie poza rytmem meczowym. W 2o23 roku rozegrał do tej pory tylko jakieś 160 minut, w tym ogony z Kaiserslautern (sześć minut), St. Pauli (trzy minuty) i Paderbornem (dwie minuty), ostatnio dłużej biegał po boisku z Eintrachtem Brunszwik w połowie marca, a od tego nawet na treningach ćwiczył głównie indywidualnie.
Jesteście trochę rozczarowani, że typowo letni proces rekrutacji trwał tak długo i Sebastian Kerk nie mógł przepracować z drużyną okresu przygotowawczego?
Tomasz Wichniarek: – Naturalnie wszystkim bardziej urządzałby scenariusz, w którym Sebastian Kerk wcześniej trafia do Widzewa. Pierwsza oferta w końcu poszła 18 i 19 maja, dosyć dawno. Koniec końców jesteśmy jednak zadowoleni, że ten transfer w ogóle udało nam się dopiąć i Kerk z nami jest.
Jak kwestia jego zdrowia? On sam twierdzi, że potrzebuje dwóch-trzech tygodni, żeby dojść do formy. Ile w tym kurtuazji, a ile trzeźwej oceny sytuacji?
Jest stuprocentowo zdrowy, w pełni gotowy do podjęcia pełnych obciążeń treningowych, badania lekarskie wypadły bardzo dobrze, nie ma żadnych przeciwskazań. Oczywiście: stracił końcówkę rundy wiosennej przez kontuzję, latem nie przygotowywał się z zespołem, będzie potrzebował czasu, żeby dojść do optymalnej formy, czyli poziomu, którego od niego oczekujemy i którego on sam od siebie odczekuje.
Czy to będą dwa tygodnie? Trudno powiedzieć. Gdyby była potrzeba, mógłby w mecz wejść z miejsca, ale to absolutnie nie moment, żeby fizycznie był przygotowany w stu procentach po niekrótkiej przerwie od treningu zespołowego, trening indywidualny to nie to samo.
Niektórzy kibice Widzewa wyzłośliwiali się, że przyjechał z nadwagą. Złudzenie optyczne czy coś jest na rzeczy?
Złudzenie optyczne, nic nie ma na rzeczy, zresztą kolejne zdjęcie, już w bardzo wyslimowanej koszulce Widzewa rozwiało wszelkie wątpliwości, a kibice żartowali sobie nawet, że w ciągu kilku chwil bardzo Sebastiana Kerka wychudziliśmy. Mogą tylko powiedzieć, że jego tkanka tłuszczowa wynosi mniej niż dziesięć procent, bo takie badania oczywiście zrobiliśmy.
Widzew nie tworzy komina płacowego
Kluby Ekstraklasy zazwyczaj dużo obiecują sobie po transferach z 2. Bundesligi. Sonny Kittel, który w HSV kręcił trochę lepsze liczby niż Kerk w Osnabrucku czy Hannoverze, przedstawiany jest jako prawdopodobnie największy rynkowy ruch w historii Rakowa Częstochowa. W drużynie mistrza Polski zaczął od wspaniałego gola na wagę zwycięstwa w Karabachem, ale w kolejnych tygodniach niemal całkowicie zgasł. Mikael Ishak, który spokojnie pretendować może do miana jednego z najlepszych napastników w historii polskiej piłki klubowej, przed Lechem zaliczał sezon z 12 golami i ośmioma asysta w drugoligowej Norymberdze.
W Kolejorzu błysnął w mistrzowskiej rundzie Dawid Kownacki, który sezon później wyrósł na jedną z gwiazd Fortuny Düsseldorf, choć wcześniej był z niego wypychany. W Warcie sprawdzili się Adam Zrelak (wypluty przez 2. Bundesligę) i Makana Baku (przyzwoity w Holstein Kiel).
Są też jednak mniej spektakularne przypadki. Waldemar Sobota, solidny w St. Pauli, utopił się w Śląsku. Artur Sobiech nie nastrzelał się ani w Darmstadt, ani w Lechii, ani potem w Lechu. Lechia wyciągnęła Mario Malocę z Greuther Furth, wydawał się „Generałem”, a następnie przepoczwarzył się w pierwszorzędnego partacza, który przyczynił się do spadku zasłużonego klubu z Ekstraklasy. Kiepsko Polskę wspomina też Marcos Alvarez, niegdysiejszy lider VfL Osanbruck, później zaś „więzień”, jak sam się określał, Cracovii, dla niej zdobył ledwie trzy gole w 31 występach.
Trudno wyekstrahować tu jakąkolwiek regułę. Niby przystawiamy uszy i słyszymy, że Sebastian Kerk powinien wymiatać w Widzewie, bo umiejętności ma kozackie, strzał, podanie, pewnie ułożona noga, te stałe fragmenty gry, ale z drugiej strony: brzydkie 160 minut w 2023 roku.
Na pewno w samych superlatywach Niemca przedstawia Janusz Niedźwiedź. „Nie mieliśmy zawodników z takim dorobkiem”, chwali się. „Jego rola będzie bardzo ważna”, zapowiada. „W formie będzie naszym liderem”, dodaje. Plan jest taki, żeby Kerk zajął miejsce obok dobrze dysponowanego Frana Alvareza w środku pola. Ponoć na boisku znajdzie się przestrzeń dla obu. Żadną tajemnicą nie jest też fakt, że Niemiec może liczyć na najwyższy kontrakt w zespole.
Trzeba było stworzyć komin płacowy?
Tomasz Wichniarek: – Nie było takiej potrzeby. Trzeba swoje zapłacić, oczywiście, ale to wszystko w ramach naszych możliwości. Komin płacowy nie powstał, wszystko mieści się w ramach założeń budżetowych, które zaakceptowane zostały przed sezonem. Ustaliliśmy sobie, że zespół chcemy budować krok po kroku, a to był dobry moment na sprowadzenie zawodnika z klasy i poziomu Sebastiana Kerka.
Zamykacie tegoroczne okno transferowe?
Ani tak, ani nie. Wzmocniliśmy defensywę i ofensywę. Uważamy, że w letnim okienku sprowadziliśmy już kilku piłkarzy o bardzo wysokich umiejętnościach. Cały czas jednak analizujemy rynek i naszą kadrę, pewne działania możemy jeszcze podjąć, inna sprawa, że presji na jakieś konieczne działania nie ma.
Zapowiedź 6. kolejki Ekstraklasy:
Czytaj więcej o Widzewie Łódź:
- Dróżdż: – Widzew oczyszczono z wielu patologii. Osobie z wewnątrz to by się nie udało
- Stamirowski: Zainwestowałem połowę majątku. Chcę, żeby Widzew wygrywał trofea
- Łódzki Iago Aspas
Fot. Widzew Łódź/Newspix