Reklama

Wisła Kraków testuje, gdzie są ostateczne granice kompromitacji

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 sierpnia 2023, 23:24 • 5 min czytania 111 komentarzy

Wisła Kraków ma budżet, który pozwala patrzeć na pierwszoligową konkurencję z góry. Wisła Kraków ma piłkarzy, których umiejętności – i dokonania, niekoniecznie z zamierzchłych czasów – pozwalają patrzeć na pierwszoligową konkurencję z góry. Wisła Kraków nie patrzy jednak na pierwszoligową konkurencję z góry, bo w tabeli bliżej jej do strefy spadkowej.

Wisła Kraków testuje, gdzie są ostateczne granice kompromitacji

I to jest, drodzy państwo, dramat. Nie, żeby specjalnie zależało nam na tym, żeby Biała Gwiazda rozjeżdżała kolejnych rywali jak walec, bo nie mamy w tym żadnego interesu. Dramat w wykonaniu Wisły jest jednak faktem, obiektywnym przedstawieniem rzeczywistości. Będący na musiku, jeśli chodzi o awans do Ekstraklasy, klub zaczął sezon od potknięcia, a potem już poleciało.

  • remis w Łęcznej po babolu bramkarza i bramce z rzutu rożnego w końcówce spotkania (to dość istotne, bo trener nie przyznaje się do pomyłek w tych aspektach)
  • wymodlone zwycięstwo z beniaminkiem, Polonią Warszawa, bo sędzia uznał tylko jedną z bramek zdobytych w ostatnich 120 sekundach gry
  • bezbramkowy remis ze Stalą Rzeszów, która zgłasza aspiracje do spierdzielenia się z hukiem z ligi (choć dodajmy uczciwie, że remis niezasłużony)
  • wyjaśnienie przez liczący przede wszystkim na premię z Pro Junior System GKS Tychy (0:1)

Oraz najnowsze dokonanie, wisienka na torcie mizerii: wybatożenie przez Odrę Opole na Reymonta z arcygłupią czerwoną kartką i trzema golami straconymi w ostatnim kwadransie w tle.

1. LIGA W FUKSIARZ.PL!

Ile jeszcze szans dla Radosława Sobolewskiego?

Nie dzieje się dobrze na krakowskim dworze. Po spotkaniu z GKS-em Tychy Jarosław Królewski zakomunikował, że musi przemyśleć kilka spraw. Myśleć należy przede wszystkim o jednym: czy próba awansu do Ekstraklasy z Radosławem Sobolewskim za sterami, jest logicznym pomysłem. Wiadomo, Sobolewskiego niby broni wiosenny pościg, w tabelkach typu średnia punktów na mecz wygląda jak gość, któremu można dać szansę.

Reklama

Gorzej, gdy spojrzy się, w jakich momentach Wisła Kraków rzeczony pościg zakończyła spektakularnym wywróceniem się na ryj. Biała Gwiazda najpierw na własne życzenie przegrała z marniutkim, walczącym o utrzymanie Zagłębiem Sosnowiec, potem natomiast Tomasz Tułacz zaprosił Sobolewskiego na taktyczne korepetycje, na których pokazał mu, na czym polega futbol. Już po finiszu podnosiły się głosy i sugestie kwestionujące umiejętności szkoleniowca Wisły.

Z wewnątrz klubu słyszało się wprost: zespół gra, jak chce i potrafi. Dopóki to działa, wygrywa, gdy potrzeba czegoś więcej – zbiera w łeb.

Postanowiono jednak dać Radosławowi Sobolewskiemu szansę, w zasadzie dwukrotnie, bo nie mówimy tylko o tym, co działo się przed startem obecnych rozgrywek, ale i o komunikat, który Królewski wystosował po tym, jak przemyślał to, co miał przemyśleć. Pytanie tylko, czy właściciel Wisły nie został właśnie zmuszony do ponownego zastanowienia się nad tym, ile jeszcze jego klub może zaryzykować, dając Sobolewskiemu szansę na zbieranie doświadczenia i nauki na żywym organizmie.

Biała Gwiazda zaczyna bowiem urządzać się tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Igor Sapała nie pomógł Wiśle Kraków głupią czerwoną kartką

Dotychczas na obronę Radosława Sobolewskiego można było mieć bardziej zaawansowane statystyki. Tak, expected goals wskazywały, że Wisła powinna wygrać więcej spotkań, niż wygrała. Tabela przedstawiająca sytuację według expected points, także wskazuje, że powinno być lepiej. Nie pokazuje tego jednak boisko. W meczu z GKS-em Tychy statystyki już Wisły nie premiowały, w meczu z Odrą pewnie też nie będą, bo opolanie wielkich problemów z Białą Gwiazdą nie mieli.

Jasne, pomógł w tym Igor Sapała, który wymyślił jeden głupi sposób na to, żeby mieć wolny piąteczek. No, w sumie to dwa, bo pomocnik pożegnał się z murawą po dwóch faulach w ciągu kilkudziesięciu sekund.

Reklama

Ciężko jednak stwierdzić z pełnym przekonaniem, że Wisła Kraków w pełnym składzie byłaby wiele lepsza. To Odra wyglądała jak zespół, który ma konkretny plan na mecz i wie, jak wdrożyć go w życie. Opolanie zresztą wyciągnęli pomocną dłoń do rywala, gdy tuż przed przerwą wpakowali piłkę do własnej bramki — dośrodkowanie z rzutu wolnego pechowo przedłużył Mateusz Kamiński. Wisła grzecznie podziękowała za wsparcie i zrobiła wszystko, żeby punktów nie zgarnąć.

Pozwalała szaleć Kubie Antczakowi, chłopakowi zdolnemu, ale wciąż jednak 19-latkowi dopiero debiutującemu na tym poziomie rozgrywkowym. Dawała też błysnąć Galanowi, czyli gościowi, który już wiosną ją pokarał. W końcu zaś zapewniła fantastyczny debiut Dino Suli, chłopakowi, który dopiero co przeprowadził się do Opola z trzeciej ligi belgijskiej.

Odra Opole buduje stadion i rozwija klub. “Marzenie? Być solidnym ekstraklasowiczem”

Jakub Antczak przewiózł Wiślaków

Krótkie streszczenie tego dramatu w trzech aktach. Maciej Makuszewski, notabene zaraz udający się na emeryturę, wrzuca piłkę w pole karne. Widywaliśmy lepsze dośrodkowania, ale kluczowe jest to, co zrobił Alvaro Raton. Hiszpan (wiadomo), który zajął miejsce w bramce kosztem dwóch młodzieżowców – i tu już nie do końca wiadomo dlaczego – obciął się przy wyjściu do piłki i Piotr Żemło wpakował ją do siatki.

Następnie wspomniany już Antczak na luzie wbiega w pole karne, dogrywa do Artura Pikka, który ośmieszał Josepha Colleya i wykłada do pustaka również wspomnianemu już Suli.

Na koniec Odra odpala kontrę, Antczak na luzie kiwa przeciwnika, wykłada Suli do pustaka.

W międzyczasie drużyna z Opola dwukrotnie obiła poprzeczkę, zaliczyła też kilka innych mniej lub bardziej groźnych prób. Czyli mogło być jeszcze gorzej. Ale czy aby na pewno? Kibice Wisły mają chyba inne zdanie na ten temat, bo zespół żegnały gwizdy, wyzwiska i żądanie zmian.

Wisła Kraków – Odra Opole 1:3 (1:0)

Kamiński 45+1′ (sam.) – Żemło 80′, Sula 84′, 90+7′

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Betclic 1 liga

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

111 komentarzy

Loading...