Cori Gauff to czołowa tenisistka świata, ale też taka, na którą Iga Świątek zwykła mieć sposób. Z poprzednich siedmiu spotkań z Amerykanką wygrała… siedem. Dzisiaj jednak przydarzyła jej się pierwsza porażka. To „Coco” zagra w finale zawodów WTA w Cincinnati.
Jak wspominaliśmy: statystyki zdecydowanie stały po stronie Polki. Inna sprawa, że Iga nieźle – choć nie prowadziła w bezpośrednich pojedynkach do zera – radziła sobie też w przeszłości choćby z Jessicą Pegulą. A niedawno w Toronto nie zdołała jej pokonać. Generalnie nie można oczekiwać, że tenisistki tego formatu nie będą za wszelką cenę próbowały pokonać raszynianki. Nawet jeśli w przeszłości wielokrotnie dostawały od niej bęcki.
Dzisiaj mieliśmy tego potwierdzenie. Choć w początkowej fazie pierwszego seta to Świątek miała przewagę (prowadzenie z przewagą przełamania), Gauff zdołała wyjść z opresji. A potem wygrać tie-breaka. Choć trzeba przyznać, że jego historią były przede wszystkim seryjne błędy własne Igi. Wiedzieliśmy jednak, że 22-latka potrafi jak mało kto wracać do rywalizacji i odpowiadać na niepowodzenia sprawnie wygranymi partiami. Tak też było tym razem: bo drugi set po 43 minutach wpadł w ręce Polki.
Ponownie zatem dało się uwierzyć, że dojdzie do powtórki z rozgrywki i Iga Świątek już po raz ósmy utrze nosa młodszej o trzy lata rywalce. Cori Gauff niezaprzeczalnie pokazała jednak siłę mentalną. W trzecim secie imponowała wygrywaniem długich wymian i zdołała wypracować sobie piłkę meczową. Pierwszej co prawda nie wykorzystała. Drugiej i trzeciej też nie. Ale w końcu zdobyła decydujący punkt. Zamknęła spotkanie i awansowała do finału turnieju w Cincinnati.
No i co teraz możemy powiedzieć? Co jak co, ale nikt nie wygrywa z Cori Gauff osiem razy z rzędu!
Iga Świątek vs Cori Gauff 6:7 (2), 6:3, 4:6
Fot. Newspix.pl