Reklama

Sposób na Barcelonę? Getafe, Damian Suarez i on…

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

14 sierpnia 2023, 00:27 • 4 min czytania 67 komentarzy

Wrestling, ciosy rodem z ulicznych bójek, siatkówka w wykonaniu Araujo, słowne naparzanki, czerwone kartki, przekręty sędziów. Wszystko, ale nie piłka nożna. Mecz Barcelony z Getafe to była zupełnie inna gęstość, która mogła zaistnieć TYLKO W HISZPANII.

Sposób na Barcelonę? Getafe, Damian Suarez i on…

Najpierw zaczęło się od Damiana Suareza, który przez pierwsze 30 minut pracował na czerwoną kartkę, ale sędziowie na boisku tego nie widzieli, zaś sędziowie siedzący w wozie VAR najwyraźniej nie chcieli dostrzec. Szczytem absurdu był moment poza główną akcją, gdzieś na uboczu, gdy Urugwajczyk umyślnie skasował Gundogana, zadając mu taki cios łokciem prosto w mostek, że pomocnik Barcelony dochodził do siebie przez dobre kilka minut. Jak się później okazało, to nie była jedyna chwila, w której sędziowie dosłownie okradli Barcelonę z właściwej decyzji ważącej na losach meczu.

EKSTRAKLASA W FUKSIARZ.PL!

Getafe 0:0 Barcelona. Czerwone kartki, naparzanki, kontrowersje

Potem do walki na arenie dołączył Raphinha. Ewidentnie prowokowany przez kilku piłkarzy Getafe, ale to żadne wytłumaczenie przy rzeczy, którą odwalił. Brazylijczykowi nagle odcięło prąd i na efekty długo nie trzeba było czekać. Sytuacja bez piłki, zamach łokciem na głowę, piłkarz Getafe pada na murawę jak rażony piorunem. Widzimy powtórki, a tam bandycka odpowiedź skrzydłowego Barcy na wcześniejsze faule i zaczepki. To musiała być czerwona kartka i w tej sytuacji sędziowie byli bezlitośni. Absolutnie słusznie, choć od 42. minuty powinno nastąpić wyrównanie liczby graczy na boisku – 10 na 10, nie dysproporcja 10 na 11.

Wszystko wróciło do „normy”, gdy w 57. minucie za drugą żółtą kartkę wyleciał Mata. Zbierało się na to od początku meczu, więc można powiedzieć pół żartem, pół serio, że sprawiedliwości stało się zadość. I niby to było jakieś pocieszenie dla piłkarzy Barcelony w kontekście walki o trzy punkty, ale też bez przesady, bo ten mecz nie układał się tak, jak oczekiwali tego podopieczni Xaviego. Ba, sam Xavi w końcu wyleciał z boiska za swoje reakcje, a emocji ciągle było tak dużo, że w powietrzu wisiały następne wykluczenia i afery.

Reklama

Jak zabijać futbol, to właśnie tak jak Getafe

Powiedzmy sobie wprost: prawie całe spotkanie zdecydowanie było antyreklamą ligi hiszpańskiej. Owszem, zdarzały się również zgrabne akcje w wykonaniu zawodników Barcelony, przede wszystkim te z udziałem Pedriego czy de Jonga, a później Yamala, ale zbyt wiele było chwil niegodnych zapamiętania. Generalnie cała ta rywalizacja sprawiała wrażenie przykrego obowiązku dla jednych, a przyjemności dla drugich. Spacerek po cierniach, które na każdym kroku podkładała ekipa trenera Bordalasa, to za mało powiedziane.

Barca przeszła przez piekło. Zderzyła się z charakternym, wybieganym, ale też znacznie wychodzącym poza granice dobrego smaku Getafe. Za chamskie faule i brudne gierki chwalić nie będziemy, natomiast trzeba oddać gospodarzom, że ich taktyka zdała egzamin. To czwarty mecz z rzędu, w którym Getafe zatrzymuje Barcelonę na własnym stadionie. 1:0, 0:0, 0:0 i znów 0:0.

ALE…

Sędzia Soto Grado skrzywdził Barcelonę, nie dając jej rzutu karnego?

Cholera jasna, startuje nam kolejny sezon LaLiga, w którym sędziowie nie tyle się kompromitują, co zwyczajnie działają na szkodę jednego z klubów. Nie da się bowiem sensownie wytłumaczyć ani braku czerwonej kartki dla Damian Suareza w pierwszej połowie, ani braku podyktowania rzutu karnego w 113. minucie meczu dla Barcelony. Faul na Araujo był ewidentny, a żadna powtórka mogąca poddawać w wątpliwość czystość wcześniejszego zagrania Gaviego nie wykazała dotknięcia piłki ręką.

Patrząc na ujęcia, jakie otrzymał sędzia główny i równocześnie widzowie oglądający spotkanie w telewizji, futbolówka została przepchnięta po odbiciu od klatki piersiowej, ewentualnie barku młodego Hiszpana. Cesar Soto Grado został zawołany do monitora VAR, dostał sygnał z wozu, że mógł popełnić błąd. Ale najwyraźniej nie był przychylny rozwiązaniu, wedle którego Barcelona wyszarpałaby zwycięstwo po setnej minucie po naprawdę kontrowersyjnym widowisku.

Wstyd? Kradzież? Przekręt? Cóż, kibicowi Barcelony wiele negatywnych słów może teraz cisnąć się na usta, ale nie ma tym nic dziwnego. Najprawdopodobniej już w 1. kolejce sezonu 2023/2024 sędziowanie wypaczyło końcowy wynik meczu i aż odechciewa się gadać o samym sporcie. Inna sprawa, pomijając niski poziom pracy arbitrów, że Barca na polu czysto piłkarskim nie powinna wywracać się na Getafe. W optymalnym scenariuszu powinna być ponad tym wszystkim, powinna nie poddawać się warunkom Getafe w tak łatwy sposób. Ale nie wszystko zagrało, tak jak nie każdy kontakt z piłką Roberta Lewandowskiego kończył się odbiciem piłki na metr, a na dwa. Więcej o „Lewym” nie ma co pisać, bo był tak słaby jak Soto Grado i reszta ekipy sędziowskiej.

Reklama

Getafe – Barcelona 0:0

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

67 komentarzy

Loading...