Reklama

Dziś wraca LaLiga. Co musisz wiedzieć o każdym z klubów?

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

11 sierpnia 2023, 12:10 • 14 min czytania 14 komentarzy

W piątek startuje kolejny sezon LaLiga stojący pod znakiem rygorystycznej kontroli finansowej oraz biednego rynku transferowego. Na pierwszy rzut oka fani hiszpańskiej piłki nie mają wielu powodów do optymizmu, ale spróbowałem zajrzeć głębiej i jednak nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Co musisz wiedzieć o każdym z klubów w dniu startu rozgrywek?

Dziś wraca LaLiga. Co musisz wiedzieć o każdym z klubów?

ATHLETIC CLUB: Skuteczność

Gdyby Nico Williams i Oihan Sancet dokładali po dziesięć goli do piętnastu zdobywanych przez typowego napastnika, Athletic byłby pewnym kandydatem do gry w pucharach. Problem w tym, że tego snajpera nie ma. Baskowie od lat są jedną z najgorszych drużyn w zestawieniu goli strzelonych z tymi oczekiwanymi. O ile kreowanie okazji przychodzi im z relatywną łatwością, tak z wykańczaniem jest kłopot. I nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Lezama, klubowa akademia, ma problem z wychowywaniem „dziewiątek”. Na rynku transferowym posucha. Athletic ratował się transferem Javiera Martona, ale trudno oczekiwać, by napastnik z rezerw Realu Sociedad okazał się zbawcą Lwów. Ekipa z Bilbao znów będzie solidna, znów urwie punkty gigantom, Inigo Ruiz de Galarreta wniesie kreację do środka pola, ale wątpię, aby wróciła do europejskich pucharów.

ATLETICO MADRYT: Ciągłość

Cykl życia Diego Simeone wygląda w uproszczeniu tak: buduje mocny zespół; zaczyna kombinować i go psuje; bohatersko naprawia problem. Tak wyglądały poprzednie rozgrywki, gdy przed mundialem Cholo miał być na wylocie, a wiosną każdy chciał przedłużać z nim kontrakt. Obawiano się, że latem Argentyńczyk znów coś wymyśli, ale do tego nie doszło. W sparingach oglądaliśmy to samo Atletico, co wiosną, tyle że lepsze – Caglar Soyuncu i Cesar Azpilicueta w sparingach wyglądali znakomicie, Rodrigo Riquelme i Samuel Lino odnaleźli się w nowych rolach wahadłowych, a zamieszanie z Joao Féliksem na nikogo już nie wpływa. Madrytczycy byli najlepszą drużyną po mundialu w LaLiga (53 na 72 możliwe punkty) i będą kandydatem do tytułu, o ile będą mieli siły grać po presezonie, w którym zwiedzili pół świata.

CA OSASUNA: Regularność

Jak wytrzymać grę na czterech frontach? – to najważniejsze pytanie na El Sadar. Po raz pierwszy od osiemnastu lat Osasuna grę w LaLiga i w Copa będzie łączyć z występami w europejskich pucharach, a do tego w styczniu czeka ją wycieczka do Arabii Saudyjskiej na Superpuchar Hiszpanii. Czy słynąca z przewidywalności drużyna Jagoby Arrasate zdoła utrzymać regularność? W Pampelunie mają szeroki, równy skład. Trener lubi rotować na wszystkich pozycjach, włącznie z bramkarzem, a latem zespół wzmocnili Alejandro Catena, Jose Arnaiz i Johan Mojica. Teoretycznie, Los Rojillos wydają się przygotowani na grę na kilku frontach. Nie wróżę im losów Espanyolu, ale nie wyobrażam sobie, aby powtórzyli osiągnięcia z poprzedniego sezonu, czyli siódme miejsce w LaLiga i finał Copa.

CADIZ CF: Przetrwanie

Czwarty z rzędu sezon w LaLiga Cádiz zaczyna z tą samą myślą: byle się utrzymać. W tym roku powinno być o to łatwiej, bo beniaminkowie są bardzo słabi, a drużyna Sergio Gonzáleza jest po prostu solidna, ale nie ma się co oszukiwać – Cádiz będzie cierpiał, a wraz z nim będą cierpieć i kibice, bo styl gry drużyny z Andaluzji do efektowych nie należy. Trzeba pochwalić działaczy za zatrzymanie Gonzalo Escalante i za dobry biznes, jakim okazało się sprzedanie Theo Bongondy za 6 milionów euro do Spartaka Moskwa. Na Nuevo Mirandilla powraca Darwin Machís, który cztery lata temu strzelił osiem goli w piętnastu występach w żółtej koszulce, ale szefowie nie wyciągnęli wniosków z przeszłości i zespół wciąż nie jest skończony. Rok temu drużyna dramatycznie rozpoczęła sezon (pięć porażek z rzędu do zera) i uratowała się tylko dzięki zimowym transferom. Teraz na południu chcieliby uniknąć walki do końca, ale do tego i do gry w ulubionym systemie 4-4-2 Sergio będzie potrzebować solidnego napastnika. Wiele więcej o Cádizie powiedzieć się nie da, bo to niemal ta sama drużyna, co przed rokiem, którą warto zobaczyć na własne oczy, bo Kadyks to rewelacyjne miasto żyjące swoim klubem.

Reklama

DEPORTIVO ALAVES: Nieprzygotowanie

Jeśli zapytasz kogoś w Vitorii o znaczenie liczby 129, każdy będzie wiedział, o co chodzi. To właśnie w tej minucie Asier Villalibre wykorzystał jedenastkę w barażowym meczu z Levante i zapewnił Deportivo Alavés awans do LaLiga, który obligował klub do dokonania kadrowej rewolucji, a ta… nie nadeszła. W stolicy Kraju Basków mówili sobie, że nie powtórzą błędów z przeszłości, ale wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Drużyna jest nieprzygotowana do gry w LaLiga. Pilnie potrzebuje wzmocnień, szczególnie na prawej obronie i w ataku, gdzie plany pokrzyżowała poważna kontuzja Giuliano Simeone, który miał być gwarantem goli. Latem sprowadzono Andera Guevarę, Nikolę Maraša czy wychowanków Realu Rafę Marina i Antonio Blanco, ale nie ma się co oszukiwać – nikt nie będzie bać się Alavés. W poprzednim sezonie głównym atutem ekipy Luisa Garcíi Plazy była waleczność, nieustępliwość i cechy wolicjonalne i wiele wskazuje na to, że i teraz będzie trzeba się ich trzymać, by choć spróbować się włączyć do walki o utrzymanie.

FC BARCELONA: Oczekiwanie

Czy (wznowiona) dźwignia zadziała? Ile uda się zarobić na sprzedaży niechcianych zawodników? Czy uda się zarejestrować nowych piłkarzy? Albo chociaż tych, z którymi przedłużono kontrakty? Kto jeszcze przyjdzie, a kto odejdzie? Kolejny raz w Barcelonie więcej niż o sporcie mówi się o finansach i to nie zmieni się aż do zamknięcia okna transferowego. Jak to mówił Ronald Koeman, es lo qué hay. Katalończycy będą chcieli obronić tytuł, ale będzie to trudne – wątpię, by w kolejnym roku wygrali tyle stykowych meczów i by przywieźli komplet punktów praktycznie z każdego trudnego terenu w LaLiga. Spodziewam się gorszego sezonu Blaugrany w LaLiga, ale jednocześnie znacznie lepszego w Europie – Xavi Hernández pokazał, że umie ogrywać i Real, i Atlético, więc nadszedł czas na triumfy w kontynentalnych rozgrywkach.

GETAFE CF: Zaniepokojenie

Jedynym powodem do optymizmu dla kibiców Getafe jest fakt, że José Bordalás – traktowany pod Madrytem jak cudotwórca – podpisał nowy kontrakt. Rok temu „Bordaleta” uratowała utrzymanie w dramatycznych okolicznościach. Teraz może być o to trudno. Na dziś to słaba drużyna. Charakterystyczny dla Bordalása system z dwoma napastnikami się nie sprawdzi, bo nie ma snajperów. Borja Mayoral jest skłócony ze szkoleniowcem. Enes Ünal wróci do gry wiosną. Sprowadzony Choco Lozano to zawodnik z niższej półki, nie mówiąc już o odkurzonym żołnierzu Bordalása Jaime Macie. W kadrze Los Azulones nie ma żadnego gwaranta goli. Nie sprowadzono żadnego kreatywnego zawodnika. Toporny Djené Dakonam gra jako defensywny pomocnik… Poza Choco, jedynym nie-wykupionym-po-wypożyczeniu piłkarzem jest José Ángel Carmona, który gra na prawej obronie, najsilniej obsadzonej pozycji w zespole. O co tu chodzi?

GIRONA FC: Progres

Od przejęcia przez City Football Group, Girona nie przestaje się rozwijać. Wraz z inwestycjami w infrastrukturę, drużyna rozwija się też pod względem sportowym i z czysto estetycznych pobudek naprawdę warto ją oglądać. W poprzednim sezonie w meczach Katalończyków padało najwięcej goli i nie zdziwi mnie powtórka z rozrywki, nawet mimo tego, że trener Michel zapowiadał, iż jego piłkarze w ciągu roku znacznie dojrzeli. W składzie ekipy z Montilivi jest wyrwa w środku pola po sprzedanym do Barcelony Oriolu Romeu, ale znakomitych zawodników tam nie brakuje. Rewelacją wiosny był Wiktor Cygankow, któremu sprowadzono rodaka – Artiema Dowbyka. Ukrainiec, najdroższy piłkarz w historii klubu (7 milionów euro za 50% praw), to napastnik inny, niż Taty Castellanos, ale być może nie gorszy? Warto zwrócić też uwagę na wychowanka Realu Miguela Gutierreza, łączonego z Barca i Atletico Arnau Martineza, fenomenalnego pomocnika Aleixa Garcię czy Pablo Torre, który wreszcie dostanie okazję do rozwinięcia skrzydeł. Moim zdaniem, Girona zbliży się do gry w europejskich pucharach.

BEZ RYZYKA I OBROTU DO 500 ZŁ + DARMOWE 20 ZŁ NA LALIGA

GRANADA CF: Uwierzyć

O utrzymanie w LaLiga będzie walczył niemal ten sam skład, który wywalczył awans. W Andaluzji wierzą, że zespół stać na rywalizację z sukcesami w wyższej kategorii, ale to dość płonne nadzieje. Trener Paco Lopez będzie musiał wykazać się dużą kreatywnością. O ile defensywa wygląda w miarę solidnie, szczególnie, że wzmocnił ją wypożyczony z Realu Jesus Vallejo, a w środku pola pojawił się znany np. z Getafe czy Romy Gonzalo Villar, to w ataku – delikatnie mówiąc – szału nie ma. Podstawowym skrzydłowym jest 36-letni Jose Callejon. Królem strzelców w Segunda był Myrto Uzuni, który nigdy nie umiał jednak regularnie trafiać do siatki na najwyższym poziomie. Transfer Shona Weismanna z Realu Valladolid (wykupiono go po awansie) już teraz można uznać za katastrofę. Jeśli uwierzymy, że podstawowa jedenastka Granady jest solidna (a w miarę jest), to można zakładać, że jeśli przed końcem okna Andaluzyjczycy nie poszerzą kadry, to będą jednym z głównych kandydatów do spadku.

Reklama

RAYO VALLECANO: Niepewność

Jak Rayo poradzi sobie po odejściu Andoniego Iraoli i filarów każdej formacji? Tego nie wie nikt. Francisco to przyzwoity trener, który – wnioskując ze sparingów – próbuje budować na fundamencie pozostawionym przez nowego szkoleniowca Bornemouth, ale czy projekt w Vallecas przetrwa bez Cateny, Frana Garcii, Santiego Comesani i Sergio Camello? Przez ostatnie dwa lata, Rayo było rewelacją jesieni i rozczarowaniem wiosny. Teraz może być zawodem sezonu, bo drużyna nie ma ani lidera defensywy (34-letni Aridane nim nie będzie), ani kreatora gry (Unai Lopez skończył się kilka lat temu), a w pierwszych kolejkach w miejsce kontuzjowanego Raula de Tomása zobaczymy najprawdopodobniej… Radamela Falcao. To wiele mówi o skali talentu w Rayo.

RC CELTA: Przełamanie

Po kilku nieudanych sezonach, w Vigo mają nadzieję, że przy okazji obchodów stulecia istnienia klubu drużyna wreszcie wyrwie się z marazmu. Zakończono eksperymenty z nieznanymi w Europie trenerami i postawiono na Rafę Beniteza. Dyrektor sportowy Luis Campos zrozumiał, że lepiej jest kupować piłkarzy niż wypożyczać, dlatego wszyscy zawodnicy, którzy przenieśli się na Balaidos, zrobili to na stałe. Transferów nie było dużo, ale wydają się rozsądne – Carl Starfelt (Celtic) czy Jonathan Bamba (Lille) wybrali Galicję ponad grą w europejskich pucharach. Carles Perez już w ostatnim sezonie był ważnym punktem Celty. Manu Sanchez w Osasunie wyglądał naprawdę dobrze, tak samo jak Carlos Dotor w rezerwach Realu. Teoretycznie, zespół naprawdę się wzmocnił, choć pewnie i tak wszystko będzie kręcić się wokół starzejącego się Iago Aspasa, który już w poprzednim sezonie miał spore kłopoty z plecami. Benitez naciska na kolejne wzmocnienia, ale by je zrealizować, klub musiałby sprzedać Gabriego Veigę – a czy to tego dojdzie, dowiemy się już po rozpoczęciu rozgrywek.

RCD MALLORCA: Rozsądność

Amerykańscy właściciele Mallorki mają prostą filozofię opartą o niewydawanie ponad stan oraz o rokroczne, choćby malutkie, kroki do przodu. W ostatnich latach na Balearach zainwestowano ogromne pieniądze w infrastrukturę czy marketingowe ożywienie klubu, a teraz – dzięki sprzedaży Kang-ina Lee – znalazły się środki na ciekawych piłkarzy. Do trzeciego z rzędu sezonu w elicie drużyna Javiera Aguirre przystępuje z naprawdę ciekawym składem, którego gwiazdą będzie sprowadzony z Espanyolu Sergi Darder, jeden z najlepszych zawodników poprzedniego sezonu w LaLiga. Pomocnik łączy funkcje wykonywane przez sprzedanych Kang-ina Lee oraz Inigo Ruiza de Galarretę i nie mogę się doczekać, by zobaczyć go w roli dyrygenta Mallorki. Poza Darderem, na wyspy przenieśli się też Omar Mascarell, Toni Lato, Siebe van der Heyden czy Cyle Larin, rewelacja wiosny w Realu Valladolid. Kanadyjczyk ma stworzyć duet wież z napastnikiem-zbójem Vedatem Muriqim. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć efekty ich współpracy, która może wprowadzić Mallorcę do górnej połowy tabeli.

REAL BETIS: Niezłomność

Zapowiedzi sezonu w Realu Betis są niemal identyczne jak przed rokiem. Znów są problemy z zarejestrowaniem piłkarzy. Znów kluczowy piłkarz jest kontuzjowany (Juanmi, dziś Nabil Fekir). Znów gwiazda odchodzi (Marc Bartra, teraz Sergio Canales). Kibice są sfrustrowani niekończącymi się problemami ekonomicznymi klubu, który szuka ratunku w podwyższaniu kapitału, jednak na boisku tych kłopotów nie widać. Manuel Pellegrini doprowadzał Betis do europejskich pucharów w każdym z trzech sezonów i nic nie wskazuje, by teraz miało być inaczej. W Sewilli dokonali ciekawych transferów, za każdym razem bezgotówkowych. Na stałe sprowadzono Ayoze Pereza. Do starych znajomych, Bartry i Hectora Bellerina, dołączyli Marc Roca czy Isco. Jeśli Fekir szybko wróci do zdrowia i uda się znaleźć alternatywę dla Borjy Iglesiasa, to Real Betis będzie mógł włączyć się do walki o czwarte miejsce w LaLiga. Oczywiście, o ile uda się zarejestrować wszystkich zawodników.

REAL MADRYT: Bez(o)bronność

Na dzień przed startem sezonu w LaLiga Thibaut Courtois zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, co wywróciło do góry nogami plany Realu. Królewscy muszą desperacko szukać bramkarza, który opanuje niepewną defensywę – w poprzednich rozgrywkach Los Blancos stracili najwięcej goli od dramatycznego sezonu 2018/19. Belg był ostoją defensywy, pewniakiem w formacji, w której wszystkim przydarzały się proste błędy. Kluczem do odzyskania przez Real mistrzostwa będzie ograniczenie ich liczby i zachowanie maksymalnej koncentracji np. przez Edera Militao, który ma tendencję do „wyłączania się”. Jeśli madrytczycy uporają się z tym problemem, są dla mnie faworytem do mistrzostwa – mają fenomenalną drugą linię, a o atak się nie boję, bo spodziewam się przełomowego sezonu Viniciusa Juniora, który zaczyna proces „cristianozacji”, w ramach którego ze skrzydłowego stanie się goleadorem.

REAL SOCIEDAD: Atrakcyjność

Nawet jakbym chciał, to nie mam się czego przyczepić. Real Sociedad to jeden z najstabilniejszych projektów w LaLiga. Nowiutki stadion wypełniony przez kibiców, których 3 tysiące czeka na karnet. Imponujący ośrodek treningowy. Akademia, która dostarczyła 17 piłkarzy grających obecnie w pierwszym zespole. Ciekawy styl gry. Masa kreatywnych zawodników, na czele z Take Kubo, Mikelem Merino czy Martinem Zubimendim. Klub jest ambitny. Ciągle się rozwija. Po dekadzie wróci do gry w Lidze Mistrzów i jest moim faworytem do zajęcia czwartego miejsca, bo jest najpewniejszym, najstabilniejszym z grona hiszpańskich pucharowiczów. Brak Davida Silvy, który zerwał więzadła i zakończył karierę, będzie problemem, ale mniejszym, jeśli uda się ściągnąć utalentowanego Arsena Zachariana.

SEVILLA FC: Niewiadoma

Gdyby ktoś wiosną powiedział szefom Sevilli, że będą rozpoczynać sezon z José Luisem Mendilibarem na ławce, to uznaliby go za wariata. Zdobycie Ligi Europy zmieniło ich plany. Trener-weteran został na Ramon Sanchez Pizjuan i poprowadzi drużynę w Lidze Mistrzów, jednak to nie będzie dla niego łatwy sezon. Fala optymizmu, na której zespół frunął w końcówce rozgrywek, opadła. Zamiast niej, pojawiła się frustracja, bo w kadrze Sevilli jest dziś aż 32 zawodników. Nie da się przewidzieć, kto we wrześniu będzie nosić białą koszulkę. Dyrektor sportowy Victor Orta narzeka na ograniczenia wynikające z finansowego fair play. Jego klub wykupił Loica Bade, ściągnięto też Djibrila Sow, ale kolejne transfery, których oczekuje Mendilibar, są zależne od sprzedaży.

UD ALMERIA: Bogatość

W pogrążonej w ekonomicznym kryzysie LaLiga jest „wioska Galów”, w której żyje się w dobrobycie. To UD Almeria, klub należący do saudyjskiego ministra Turkiego Al-Sheikha, który utrzymuje się nie poprzez kasę wpompowywaną przez właściciela (to zabronione w LaLiga), a dzięki sprzedażom napastników. W ciągu czterech lat Andaluzyjczycy na transferach Darwina Nuneza, Umara Sadiqa i El Bilala Toure zarobili na czysto ponad 50 milionów euro. To na hiszpańskie warunki kosmiczna kasa, pozwalająca Almerii inwestować w nowe talenty. W najmłodszej drużynie w LaLiga warto zwrócić uwagę na 22-letniego skrzydłowego Largiego Ramazaniego, 21-letnich napastnika Sergio Arribasa oraz defensywnego pomocnika Diona Lopy’ego, 20-letniego prawego obrońcę Marca Pubilla czy 19-letniego Kaiky’ego. Na przebudowanym Power Horse Stadium mają duże ambicje, ale do końca okna transferowego drużyna ma solidnie się zmienić – klub planuje ściągnąć jeszcze bramkarza, stopera czy napastnika.

UD LAS PALMAS: Romantyzm

To może być piękna, i krótka, historia o miłości. Znany z pracy w młodzieżowych drużynach Barcelony Francisco Garcia Pimienta na Wyspach Kanaryjskich zrobił małą Barçę, w której występują znani z Blaugrany Munir El Haddadi, Julian Araujo, Sandro Ramírez czy Mika Marmol. Ofensywny styl gry oparty na posiadaniu piłki zapewnił Las Palmas regularność, której na Wyspach nie widzieli od lat. Mecze UDLP nieźle się ogląda, ale wątpię, by zespół przeniósł dobre wyniki z Segunda na wyższy poziom rozgrywkowy, bo w składzie nie ma zbyt wiele jakości. Warto będzie przyglądać się rozwojowi kariery Alberto Moleiro, którego talent niegdyś porównywano z tym Pedriego, jak i weteranowi, Jonathanowi Vierze, który po chińskich eskapadach wrócił do swojego klubu i wprowadził go do LaLiga, ale nie spodziewam się, by Las Palmas zostało w ekstraklasie na kolejny rok.

VALENCIA CF: Depresja

W Walencji nikt nie jest optymistą, nawet mimo tego, iż wreszcie sprowadzono defensywnego pomocnika (Pepelu), o którego trenerzy prosili od kilku lat. To był jedyny letni transfer Nietoperzy. Kolejne są uzależnione od widzimisie Petera Lima. Gdyby ktoś powiedział mi, że Singapurczyk przybył na Mestalla z misją zniszczenia drużyny, uwierzyłbym bez wahania. Po zakończeniu sezonu z drużyny odeszli strzelcy prawie połowy goli – Edinson Cavani, Justin Kluivert, Samuel Lino, Yunus Musah, Nico Gonzalez czy Toni Lato. Nie zastąpił ich nikt. Ruben Baraja desperacko apeluje o pięć czy sześć transferów do ofensywy, ale wiele wskazuje na to, że jego życzenia nie zostaną spełnione. Jeśli Valencia się utrzyma, trzeba będzie to uznać za ogromny sukces trenera i jego pracy nad rozwojem młodzieży.

VILLARREAL CF: Wątpliwość

Jedynym powodem, dla którego Quique Setién pozostał trenerem Villarrealu, był fakt, że udało mu się zwiększyć wartość Samu Chukwueze, Nicolasa Jacksona czy Pau Torresa. W podzięce, klub sprzedał mu wszystkich gwiazdorów, reinwestując w drużynę 10 proc. zarobionych pieniędzy. To pachnie katastrofą, szczególnie, że wyniki sparingów są beznadziejne. Nie zdziwię się, jeśli pierwszym zwolnionym szkoleniowcem będzie właśnie Kantabryjczyk. Villarreal ma przyzwoity zespół, który przed końcem okna ma zostać wzmocniony o bramkarza czy stopera, ale czy to drużyna na miarę walki o czwarte miejsce w LaLiga? Szczerze wątpię.

JAKUB KRĘCIDŁO
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

14 komentarzy

Loading...