Pierwsze zdanie, drugie zdanie i o, tutaj mniej więcej, po trzecim przecinku skończyła się “walka” Marcina Najmana z Andrzejem Fonfarą. Podobno mieli ją puszczać w Teleexpressie, ale wydawca uznał, że za krótka.
16 sekund (złośliwi piszą, że 15).
Trudno znaleźć czynności, które trwają krócej. Przygotować kanapki – no zdecydowanie dłużej. Zamknąć drzwi na klucz – dłużej, a jeśli ktoś ma ich sporo, garaż bowiem, praca, chata u teściów, absolutnie dłużej. Zapalenie papierosa? No to jest pięć minut, zatem gdzieś z 20 razy dłużej.
Naprawdę trudno znaleźć coś, co zajmuje tak mało czasu. W sumie zgaszenie tego papierosa trwa faktycznie chwilkę. I to się zgadza, gdyż Fonfara zgasił Najmana jak peta.
Prawdopodobnie gdy Fonfara idzie kupić bułki w sklepie, męczy się bardziej. Gdy wstaje z łóżka odczuwa podobny wysiłek co do „walki” z Najmanem. Gdy miesza łyżeczką w herbacie jest po stokroć bardziej wyczerpany niż po 16 sekundach z herosem naszych czasów. Autentycznie można się bardziej spocić gdy robi się kupę.
Należy zazdrościć Fonfarze. Zapewne zarobił sporo, a gdyby przeliczyć to wszystko w skali złotówka-sekundy, nie pogardziłby tym Leo Messi z Interu Miami.
Niemniej skoro mecze Ekstraklasy są dopiero o 17:30, to można podywagować o tym cyrku. I przecież ślepy zauważyłby, że Najman chciał, by ta historia skończyła się w taki sposób o tej porze (wczesnej). On nie szedł po żadne nogi Fonfary, on się po prostu położył. Wiedział, co się stanie dalej i do tego dążył – na glebę, przyjąć parę luf, odebrać wypłatę.
To nie jest pierwszy taki numer Najmana, bo z Kasjo odstawił podobny cyrk, tyle że tam łamał przepisy dla końca „walki”. On w tych swoich cudactwach często nie ma zamiaru podejmować rywalizacji – chce pieprzyć na konferencjach, a potem wyłożyć się na glebę i zarobić. Tak działa.
Po wszystkim zanalizował swój występ:
Najman jak zwykle nie zawiódł. Głęboka analiza porażki po 16 sekundach bawi do łez. 😂 Dzień dobry 👊 pic.twitter.com/uRrA8UNoRT
— MirAS🇵🇱 🏃🚴⛰️ (@Mir__AS) August 6, 2023
Rzadka to sprawa, kiedy analiza przewyższa analizowany moment – to tak jakby Jacek Gmoch rysował na tablicy przez 2 godziny, a mecz trwał 90 minut. Raczej jest odwrotnie – Gmoch rysuje 2 minuty, a mecz wciąż trwa 90 minut. U Najmana jednak sprawy mają się inaczej, bo o „starciu” z Fonfarą będzie gderał jeszcze długo, kiedy gderać nie ma o czym.
Chłopie, wyszedłeś, położyłeś się i tyle. Wszyscy żeśmy wczoraj poszli w końcu spać, ale nikt o tym nie klepie do mikrofonów.
Marcin oczywiście uważa, że trafiał, ale zdaje się, że dla Fonfary bardziej upierdliwy byłby komar na działce. Swędzi, prawda, a te lufy od Najmana? Pijacka awantura pod barem. Awanturujący się – na dużej bani – bywa groźniejszy.
Najman się sprzedaje na takich spędach, bo jest wystarczająco głupkowaty, żeby zabawić publiczność. Sportowo jednak nie ma to żadnej wartości, wiadomo, że się położy i poprosi o koniec.
Marcin, ten tekst też powstał na leżąco. Za mniejsze pieniądze, ale z tobą jak z przydrożnymi paniami na krajowej – trudno powiedzieć, że żadna praca nie hańbi.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Energooszczędny i bezstresowy Lech – jest awans, są punkty do rankingu
- Dwie twarze Pogoni. Jest awans, ale są także obawy
- Dymkowski: Śmierć stoi z boku. Niech ostrzy kosę, aż ją stępi
- Raków konsekwentnie nie sprzedaje swoich liderów i teraz to daje efekty
- Każdemu według zasług. Dlatego brawo Tomasz Rząsa
- Wyluzowany, pewny siebie, odporny na stres. Jak Zwoliński dorastał do gry w mistrzu Polski
- Podział wpływów w PZPN. Kto rządzi i kto za kim stoi? Sytuacja w związku po ostatnich aferach