Reklama

Transfery z Niemiec do Ekstraklasy – ile z nich wypaliło, a ile rozczarowało?

redakcja

Autor:redakcja

20 lipca 2023, 20:11 • 12 min czytania 23 komentarzy

„Raków Częstochowa ściąga gwiazdę HSV” – to brzmi nieźle, trzeba przyznać. Jeszcze dziesięć lat temu takie zdanie oznaczałoby, że Rafael van der Vaart trafia do polskiej 2. ligi. Jednak czas w futbolu pędzi nieubłaganie. Podczas gdy Raków kroczek po kroczku wspinał się na ekstraklasowy szczyt, ekipa z Hamburga pogrążała się w kryzysie, a kolejne nieudane próby powrotu do 1. Bundesligi uczyniły z niej pośmiewisko całych piłkarskich Niemiec. Choć nawet w obecnych okolicznościach przenosiny Sonny’ego Kittela do drużyny mistrza Polski robią spore wrażenie. Raków zatrudnił bowiem zawodnika z potencjałem na status mega-gwiazdy ekstraklasowych boisk. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że z transferami na linii Niemcy – Polska różnie w ostatnich latach bywało.

Transfery z Niemiec do Ekstraklasy – ile z nich wypaliło, a ile rozczarowało?

Pokusiliśmy się o podsumowanie, jak radzili sobie w Ekstraklasie gracze znalezieni ostatnio (od sezonu 2018/19) za naszą zachodnią granicą. Niektóre transakcje okazały się niekwestionowanymi strzałami w dziesiątkę, lecz chybionych transferów również nie brakowało.

Kittel na pokładzie, czyli Raków pręży muskuły

Gwiazdy i niewypały

Prześledźmy najpierw losy graczy, którzy wylądowali w Ekstraklasie po pobycie właśnie na drugim poziomie rozgrywkowym w Niemczech. I jedno nazwisko natychmiast wybija się tu ponad resztę. Mowa naturalnie o Mikaelu Ishaku, który przed transferem do Lecha Poznań bronił barw 1. FC Nurnberg. Zresztą zarówno w 2. (sezon 2017/18 i 2019/20), jak i 1. Bundeslidze (sezon 2018/19). Najlepiej wiodło mu się w pierwszym sezonie spędzonym na zapleczu niemieckiej ekstraklasy – sporo strzelał, sporo asystował, imponował pracowitością na boisku i profesjonalizmem poza nim. Mocno przyczynił się do awansu. Potem było już jednak znacznie gorzej. – Był podstawowym piłkarzem w sezonie, gdy Norymberga awansowała, miał w tym swój duży udział. W Bundeslidze też zaczął jako podstawowy piłkarz, ale miał kilka kontuzji. Nie były to ciężkie urazy, szybko po nich wracał. W przerwie zimowej nie miał już takiego zaufania trenera. Michael Koellner nie wypowiadał się o nim pozytywnie – opowiadał nam Frank Linkesch z „Kickera”. – To piłkarz, który na poziomie 2. Bundesligi spokojnie mógłby strzelać gole. Dobry w polu karnym, w wykończeniu. Mógłby poprawić grę głową, ale gdy dostanie dobrą piłkę, jest w stanie ją zamienić na gola.

– Kibice nie mogą zrozumieć, że FC Nurnberg nie zrobiło nic, by go zatrzymać – dodał Linkesch. Komplementy pod adresem Ishaka okazały się jak najbardziej uzasadnione.

Reklama

Mikael Ishak. „Mógł zostać i strzelać w 2. Bundeslidze”, „rozważano go na mundialu”

Szwed bardzo szybko stał się gwiazdą i liderem Lecha, a szczególnie cenne okazały się jego trafienia w europejskich pucharach. Walnie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Polski, a potem dołożył olbrzymią cegiełkę do awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Trudno tutaj w jakikolwiek sposób grymasić, Ishak okazał się po prostu kapitalnym wzmocnieniem dla „Kolejorza”. Nie tylko godnie zastąpił, ale wręcz przerósł Christiana Gytkjaera, zresztą wyhaczonego przez poznaniaków na podobnej zasadzie. Duńczyk też przed przejściem do Lecha miał kłopoty z regularną grą w 2. Bundeslidze, a w Polsce odżył.

Dotyczy to zresztą także Dawida Kownackiego, którego działacze „Kolejorza” wypożyczyli zimą 2022 roku. Reprezentant Polski odżył po powrocie do ojczyzny, pomógł Lechowi w odzyskaniu mistrzowskiego tytułu i można tylko żałować, że nie pozostał w Poznaniu na dłużej.

Z drugiej strony – mamy na przykład Marco Terrazzino, którego Lechia Gdańsk latem 2021 roku wyciągnęła z drugoligowego SC Paderborn. Ekscytacja tym transferem była nad Bałtykiem całkiem spora, ponieważ Terrazzino mógł się również pochwalić pewnym doświadczeniem wyniesionym z boisk niemieckiej ekstraklasy. I nie mówimy tu bynajmniej o czasach prehistorycznych – jeszcze w sezonie 2017/18 Niemiec rozegrał przeszło 20 spotkań w 1. Bundeslidze dla Freiburga. No ale w ekipie biało-zielonych Terrazzino kompletnie rozczarował. Miał kilka przebłysków i to tyle. W poprzedniej kampanii, zwieńczonej przecież spadkiem Lechii z Ekstraklasy, Terrazzino zdobył tylko jednego gola i nie zanotował żadnej asysty w 27 ligowych starciach. Katastrofa. Choć nie aż tak wielka, jak Christian Clemens – gracz z przeszłością w SV Darmstadt, FC Koeln czy FSV Mainz i naprawdę sporą liczbą gier (144) w 1. Bundeslidze.

Natomiast w Cracovii nie będą zbyt ciepło wspominać Marcosa Alvareza. Łagodnie rzecz ujmując. Ściągnięty z VfL Osanbruck napastnik wyglądał wprawdzie na naprawdę solidne wzmocnienie „Pasów”, ale summa summarum w Ekstraklasie zdobył ledwie trzy gole w 31 występach.

Reklama

Marcos Alvarez: Cracovia złamała moją karierę. Jestem więźniem

Jego rozstanie z Cracovią przerodziło się w wielki skandal.

– Myślę, że właśnie dlatego wielu niemieckich piłkarzy boi się przyjazdu do Polski – żalił się nam Alvarez. – Wiedzą, że Cracovia czy inny klub może potraktować ich tak samo jak mnie. Stadiony, poziom sportowy, warunki klimatyczne nie są złe, a nawet całkiem dobre, ale głównym powodem słabej opinii jest fakt, że polskie kluby mogą potraktować cię bez szacunku niemal każdego dnia. Usłyszałem od niemieckich kolegów, że otrzymali wiele ofert, ale stwierdzili, że nie chcą żyć z tego typu obawami. Żaden klub nie powinien móc przestać ci płacić tylko dlatego, że chce, żebyś odszedł. Cracovia zrobiła fatalną przysługę polskiej piłce, bo nie mam zamiaru już dłużej milczeć. Dziś ukaże się wywiad w Polsce, ale zamierzam zrobić to samo w Niemczech, Hiszpanii czy we Włoszech. Cracovia zachowała się bardzo źle wobec mnie. Nie okazano mi za grosz szacunku. Potraktowano mnie jak śmiecia. Odmówiono mi wszystkiego, więc finalnie, by trenować w drugim zespole musiałem wszystko robić sam, nawet prać sobie klubowe ciuchy. Mam nadzieję, że z pomocą Boga i sądu klub zostanie ukarany za swoje decyzje. Mam nadzieję, że długo utrzyma się zła opinia o Cracovii, bo za moment podobna sytuacja może spotkać kolejnych zawodników.

Nieudane powroty

Na wartościową postać Ekstraklasy wyrósł z kolei Adam Zrelak, zimą 2021 roku wyhaczony przez Wartę Poznań z Norymbergi. Tam Słowak rywalizował zresztą przez jakiś czas o miejsce w wyjściowej jedenastce z Mikaelem Ishakiem. Oczywiście Zrelak nie jest zawodnikiem klasy Szweda, jego osiągnięcia na poziomie 1. i 2. Bundesligi również były znacznie mniej okazałe, lecz w Warcie 29-latek jak najbardziej się sprawdził, łącząc przyzwoitą bramkostrzelność z ogromną zadziornością. Wypada pochwalić w tym miejscu poznaniaków, bo wytrzymali ciśnienie – początki Zrelaka na polskich boiskach były rozczarowujące, ale ostatecznie Słowak odwdzięczył się klubowi za okazane mu zaufanie. Zaczął się nawet pojawiać na zgrupowaniach drużyny narodowej.

Strzałem w sam środek tarczy było też dla Warty wypożyczenie Makany Baku z drugoligowego Holstein Kiel. Wiosną 2021 roku skrzydłowy zyskał status – bez cienia przesady – gwiazdy Ekstraklasy, notując sześć goli i dwie asysty w trzynastu ligowych występach. Potem jednak nieudanie próbował podbić ligę turecką, a teraz bardzo rozczarowuje w Legii Warszawa. Dość powiedzieć, że w minionej kampanii ani razu nie trafił do siatki i często po prostu grał ogony.

W Warcie błyszczał, w Turcji spadł. Makana Baku w Legii Warszawa

Za nieudany bez wątpienia należy uznać wielki powrót Waldemara Soboty do Śląska Wrocław. A przecież wydawało się, że to transfer typu: pewniak. Sobota przez lata solidnie prezentował się bowiem w barwach FC St. Pauli i nie zaszkodziła mu nawet naturalna utrata młodzieńczej dynamiki. W Niemczech przesunięto go do środka pola, gdzie także z powodzeniem sobie radził. Nie potrzebował zatem czasu na odbudowę formy czy zrzucenie rdzy po długotrwałej kontuzji bądź odsunięciu od zespołu. A jednak, mimo wszystkich tych optymistycznych przesłanek, Sobota w Śląsku – co tu dużo gadać – zawiódł. Nic nie pokazał.

Wystartował dość imponująco, bo szybko trafił do siatki i zapisał też na swoim koncie dwie asysty. Ale potem było już tylko gorzej i gorzej. Pomocnik zaczął coraz częściej lądować na ławce rezerwowych. Nie został ani liderem, ani nawet silnym punktem Śląska. W listopadzie 2022 roku przebranżowił się na futsal.

Nie oczarował też Artur Sobiech, który w 2018 roku powrócił na polskie boiska, przenosząc się z SV Darmstadt do Lechii Gdańsk. Gola na wagę triumfu w finale Pucharu Polski kibice biało-zielonych zapamiętają napastnikowi na wieki wieków, ale poza tym Sobiech częściej pracował na krytykę, niźli na pochwały. Obecnie fanom Lecha Poznań również marzy się nieco lepszy i bardziej mobilny napastnik, nawet jeśli mówimy tylko o zapasowej strzelbie. Na cierpkie słowa zasłużył także Mario Maloca, na którego Lechia po raz drugi postawiła w 2019 roku, wyciągając go z drugoligowego Greuther Furth. Chorwata niegdyś nazywano „Generałem”, ale już od dawna ta dumna ksywka kompletnie do niego nie pasuje. W ostatnich sezonach Maloca należał do najbardziej pokracznych stoperów w Ekstraklasie.

Ciekawy przypadek stanowi Dennis Jastrzembski. W sezonie 2020/21 zawodnik drugoligowego SC Paderborn oraz trzecioligowego Waldhof Mannheim. W kolejnej kampanii – gracz Herthy Berlin, notując nawet epizody w niemieckiej ekstraklasie. A to już coś. Kibice Śląska Wrocław mieli zatem pełne prawo widzieć w nim potencjalnego kozaka. Po przenosinach do Ekstraklasy Jastrzembski dał się jednak poznać jako klasyczny jeździec bez głowy. Wisła Kraków nie miała zaś większego pożytku z Momo Cisse, też ściągniętego bezpośrednio z 1. Bundesligi, bo trafił on do stolicy Małopolski z VfL Stuttgart.

Gwinejczyk Krakowa nie podbił i już pewnie nie podbije. Jego wypożyczenie nie zostało przedłużone.

Skreśleni w Niemczech

Osobną kategorię stanowią gracze polskiego pochodzenia, ale wychowani i wyszkoleni w Niemczech. Ekstraklasowe kluby dość chętnie po takich zawodników sięgają i teoretycznie ma to sporo sensu – kiedy jest okazja, by zatrudnić młodego gracza, który szlify zbierał w lepszym piłkarsko kraju, grzechem byłoby nie spróbować, prawda? Legii Warszawa opłaciła się przecież inwestycja w Maika Nawrockiego, wychowanka Werderu Brema. Stoper, który pierwsze przetarcie na polskich boiskach zebrał w Warcie Poznań, wyrósł na wyróżniającego się obrońcę Ekstraklasy i zapewne już wkrótce stanie się bohaterem dużego transferu.

Tylko że jeden Nawrocki wiosny nie czyni. Dużo dłuższa jest lista powrotów przeciętnych lub nieudanych. Jakub Bednarczyk w sezonie 2018/19 wystąpił nawet w barwach Bayeru Leverkusen w Lidze Europy, ale niedługo potem został oddany do FC St. Pauli, gdzie grał głównie w rezerwach. Postawiło na niego Zagłębie Lubin, ale bez zadowalających rezultatów. Obecnie 24-latek jest piłkarzem Górnika Łęczna. Michael Kostka – zawodnik z przeszłością w młodzieżowych drużynach RB Lipsk – w minionym sezonie nie zachwycił w barwach Miedzi Legnica, spadając z nią z Ekstraklasy. Mateusz Lewandowski, wynaleziony przez skautów Wisły Płock w berlińskim Dynamie, na poziomie 2. ligi sporo postrzelał dla Wigier Suwałki, ale już w Ekstraklasie i 1. lidze (czy to w ekipie „Nafciarzy”, czy to w Koronie Kielce) praktycznie w ogóle nie trafiał do siatki. Z kopyta wciąż nie ruszyła w Polsce kariera Mateusza Maćkowiaka (ostatnio był wypożyczony ze Śląska do Stomilu), też mającego przeszłość w akademii Red Bulla. Marcel Zylla szkolił się w samym Bayernie Monachium, ale marna to osłoda dla fanów Śląska Wrocław, którzy musieli oglądać go w akcji.

– Pini Zahavi powiedział, że dla mnie w tym momencie nie są najważniejsze pieniądze, a regularna gra. Dlatego wybrałem Śląsk. Będę szczęśliwy tylko dzięki meczom, a duże pieniądze przy siedzeniu na ławce czy trybunach nic mi nie dadzą – zapowiadał Zylla w 2020 roku. Tylko że w tej chwili 23-latek raczej nie może we Wrocławiu liczyć na częste występy. Szans dostał sporo, lecz – na swoje nieszczęście – prawie wszystkie z nich zmarnował.

David Kopacz? Nie pomogły lata treningów w Borussii Dortmund, ekipa Górnika Zabrze nie miała z ofensywnego pomocnika żadnej pociechy. Aktualnie 24-latek ze zmiennym szczęściem próbuje odbudować karierę w 3. lidze niemieckiej. Odrobinkę wyżej stawiamy Dominika Steczyka, który część okresu juniorskiego spędził w akademiach VfL Bochum i FC Nurnberg, a potem występował w Piaście Gliwice i Stali Mielec. No ale to wciąż gracz, który na poziomie Ekstraklasy może być uzupełnieniem składu, trochę zapchajdziurą, a nie wiodącą postacią. Ostatnio pykał w trzecioligowym Hallescher FC, a teraz związał się z Ruchem Chorzów.

Polacy wychowani w lepszych ligach. Jak sobie radzą w Ekstraklasie?

Na portalu Weszło Junior pokusiliśmy się zresztą niedawno o podsumowanie dotychczasowych karier piłkarzy, którzy szkolili się w Niemczech, a potem zostali przechwyceni przez polskie młodzieżówki, co często łączyło się również z grą w polskich klubach. Cóż, wniosek jest prosty – za naszą zachodnią granicą trenerzy ewidentnie znają się na swojej robocie i jeśli odpuszczają jakiegoś gracza, to na ogół dlatego, że nie ma w nim potencjału na wielkie granie. Pamiętacie jeszcze Riccardo Gryma z Wisły Kraków i Wisły Płock? Albo Michaela Olczyka z Arki Gdynia? Jeśli nie, to wcale się wam nie dziwimy.

Nieco oddzielnie należy potraktować historię Dominika Wydry. Urodzony w Wiedniu pomocnik przez całe lata bronił barw tamtejszego Rapidu, potem występował w 2. Bundeslidze (SC Paderborn, Erzgebirge Aue, Eintracht Brunszwik), aż wreszcie trafił do Rakowa Częstochowa. Już jako w pełni ukształtowany, doświadczony piłkarz. I… też nie wypaliło. W sezonie 2021/22 Wydra rozegrał w Ekstraklasie zaledwie trzy mecze. – Już wcześniej otrzymałem konkretną ofertę z polskiej ligi. Czekałem jednak na taki klub jak Raków – ambitnie mówił nam Wydra latem 2021 roku. – Jest tu bardzo dobra drużyna, z którą można grać w europejskich pucharach i walczyć o mistrzostwo. W tamtym sezonie było drugie miejsce i Puchar Polski – to jest właśnie to, czego chcę i właśnie dlatego postanowiłem odejść z 2. Bundesligi. Mogłem tam zostać, miałem oferty, ale powiedziałem sobie, że pora coś zmienić i grać o wyższe cele.

No nie wyszło, również z uwagi na problemy zdrowotne. W sezonie 2022/23 Wydra był piłkarzem czwartoligowego austriackiego ASV Siegendorf.

Pozostałe przypadki

Zdarzało się klubom z Ekstraklasy stawiać na graczy nawet nie z drugiego, ale trzeciego poziomu rozgrywkowego w Niemczech. Na takiej zasadzie do Pogoni Szczecin z Hansy Rostock trafił Soufian Benyamina. Działacze „Portowców” raczej nie wspominają tego transferu z dumą. Nie udawały się też ekstraklasowiczom polowania na występujących w Niemczech bramkarzy. Stefanos Kapino – mający za sobą lata występów (choć to chyba za dużo powiedziane, na ogół był bowiem zmiennikiem) w Werderze Brema, SV Sandhausen i Arminii Bielefeld kompletnie się nie sprawdził w Miedzi Legnica, a Kevina Brolla szybko przegnano z Górnika Zabrze z powrotem do Dynama Drezno. Ściągnięty z Ingolstadt pomocnik Jonatan Kotzke też szału w Zabrzu nie zrobił.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Wszelkiej logice wymyka się natomiast historia Rodrigo Zalazara, który w sezonie 2019/20 naprawdę marnie wypadł na wypożyczeniu z Eintrachtu Frankfurt do Korony Kielce. Po nieudanym pobycie w Ekstraklasie, formę udało mu się jednak odbudować… w 2. Bundeslidze, a konkretnie – w barwach FC St. Pauli. Potem po urugwajskiego pomocnika sięgnęło zaś Schalke i w ekipie z Gelsenkirchen Zalazar najpierw wywalczył awans, z później pograł całkiem sporo w 1. Bundeslidze. Udało mu się też zanotować debiut w reprezentacji. Debiut, dodajmy, okraszony dwoma golami. Jeszcze o tym 24-latku usłyszymy.

***

Nie ma zatem żaden gwarancji, że gracz ściągnięty z Niemiec zademonstruje w Ekstraklasie swoją piłkarską wyższość nad naszym ligowym dżemikiem. Inna sprawa, że nawet Mikael Ishak nie trafił do Polski z równie mocną reputacją jak ta, którą ma dziś Sonny Kittel.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. FotoPyk / NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Arsenal szuka nowego dyrektora. Znajdzie go w PSG?

Patryk Stec
0
Arsenal szuka nowego dyrektora. Znajdzie go w PSG?
Liga Narodów

Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Michał Kołkowski
1
Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Ekstraklasa

Anglia

Arsenal szuka nowego dyrektora. Znajdzie go w PSG?

Patryk Stec
0
Arsenal szuka nowego dyrektora. Znajdzie go w PSG?
Liga Narodów

Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Michał Kołkowski
1
Po co komu Mbappe, gdy pod bramką szaleje Rabiot? Francja wygrywa z Włochami w Lidze Narodów

Komentarze

23 komentarzy

Loading...