Zastanawialiśmy się, czy to porównanie będzie zasadne, ale Śląsk Wrocław jest trochę jak Edyta Górniak. Duża marka w Polsce, w przeszłości z sukcesami, ale w ostatnich latach niestety z tendencją do autodestrukcji. Górniak zaczęła zarządzać swoim wizerunkiem i ogólnie karierą wokalistki tak jak miejscy działacze z Wrocławia zaczęli ostatnio prowadzić klub piłkarski. A więc, zamiast normalności, jest pośmiewisko i upadek właściwie pod każdym względem. Tu artystycznym, tam sportowym. A także tu i tu medialnym, choć nie da się ukryć, że kontrowersyjne treści o Śląsku i Edycie Górniak klikają się całkiem dobrze. Ale to nie nasza wina. Sami dają nam materiał.
Jednak dla Śląska jest jakieś światełko w tunelu, tak jak ledwo dostrzegalny promyk z zaświatów dla Edyty Górniak. Niewykluczone bowiem, że WKS wyrwie się z przeciętności dzięki nowemu właścicielowi, niemieckiej firmie Westminster. Co prawda nie wiadomo, kiedy moment przejęcia nadejdzie. Nie wiemy również, czy to wydarzenie sprawi, że Śląsk w najbliższym roku znów stanie się klubem potrafiącym namieszać nawet w czołówce Ekstraklasy. Ale z perspektywy kibiców jakąś nadzieję trzeba mieć. Zawsze to szansa, na którą warto poczekać, szczególnie że formuła finansowania przez miasto dwukrotnie omal nie doprowadziła do spadku z ligi.
Ekstraklasa. Śląsk Wrocław – zapowiedź sezonu 2023/2024
–
Spis treści
CHCIELIBY GRAĆ JAK…
Na pewno nie grać i śpiewać jak Edyta Górniak. Ale problem w tym, że nikt w Śląsku nie wie, jaki to właściwie ma być klub. Więcej w ostatnich latach mówiło się o przetrwaniu, problemach finansowych czy zmianach trenerów, niż budowaniu jednolitej koncepcji na lata. A skoro oni sami we Wrocławiu jeszcze nie sprecyzowali, w jakim kierunku należy zmierzać, co potęgują okres przejściowy i negocjacje z nowym właścicielem, tym bardziej my nie mamy pojęcia. Może być jak Daria Zawiałow? Może jak Honorata Skarbek? Odciąć się od dziwnych historii i wpadek, a skupić na ciężkiej pracy z kompetentnymi ludźmi wokół? Czemu nie.
Klub na pewno jest blokowany przez obecne okoliczności. Skrzydeł nie rozwinie, dopóki nie przestanie być niewiadomą na gruncie finansowym i organizacyjnym. Jeśli chodzi o te kwestie, za dużo nie wymyślimy. Zdecydowanie łatwiej spojrzeć na boisko i piłkarzy. To pole podpowiada nam, że optymalnym celem dla Śląska będzie utrzymanie w Ekstraklasie na bezpiecznej pozycji. Możliwie jak najszybsze zdobycie 40 punktów, a następnie planowanie nowego, bardziej stabilnego sezonu, do którego (o ile oczywiście nie wysypie się temat z Westminster) Śląsk powinien przystępować z innym właścicielem niż miasto.
Słowem: teraz na pewno nie spodziewamy się fajerwerków. Do Wrocławia nie przyjechał żaden Gandalf, który wyczaruje mnóstwo efekciarskich ogni. Jest biednie jak na to, co powinno być w takim mieście jak Wrocław. Ale już wymagać ustabilizowania przeciętności, która pozwoli wyprzedzić trzy ekipy w lidze, jak najbardziej możemy. Z zaznaczeniem, że na ten moment Śląsk jest jednym z kandydatów do spadku.
NOWI W KAPELI
Gdy zaglądamy do zakładki „transfery letnie Śląska”, szczęka nie opada nam z zachwytu. Ale trudno, żeby było inaczej, skoro na tydzień przed ligą w drużynie Jacka Magiery jest tylko kilka nowych twarzy, z czego większa część do duża niewiadoma. Tak naprawdę największym pewniakiem co do prezentowanej jakości na poziomie Ekstraklasy jest Kacper Trelowski wypożyczony z Rakowa, a to swoje mówi. Młodzieżowiec „Medalików” jest sprawdzonym bramkarzem z dużym potencjałem, ale potrzebuje ogrania. Jeśli wygra rywalizację z Leszczyńskim, przez rok we Wrocławiu być może będą mieli z niego pociechę nie tylko z racji wypełniania limitu minut młodzieżowców.
Dalej mamy Mateusza Żukowskiego z kompletnie nieudanym wyjazdem do Szkocji. Zaskakiwał nas ten kierunek, bo 21-latek jakoś szczególnie nie wyróżniał się w barwach Lechii Gdańsk przed transferem. Okej, miał poprawną rundę, kilka fajnych meczów, ale nic więcej, żeby przekonać, że to materiał na solidnego prawego obrońcę choćby w skali Ekstraklasy. Żukowski szybko wrócił do Polski na roczne wypożyczenie do Lecha Poznań, ale tam nic wielkiego nie osiągnął. Grał głównie w drugoligowych rezerwach, których i tak nie zawojował. I w Śląsku chyba się boją, że to może być niewypał, skoro były piłkarz Rangersów ma bazowo kontrakt tylko na rok.
No i dwaj piłkarze zagraniczni. Bułgarski stoper, Aleks Petkov, oraz zdecydowanie bardziej znane nazwisko – Kenneth Zohore. Ten pierwszy najpierw był rezerwowym w szkockiej III i IV lidze, a potem miał dwa sezony z regularną grą w średniaku ligi bułgarskiej. Szału nie ma, ale w sumie nie tacy zawodnicy potrafili pozytywnie w Polsce zaskoczyć. Śląsk na gwałt potrzebował niezłego środkowego obrońcy, jednak trudno stwierdzić, czy dwukrotny reprezentant swojego kraju może takim być. Zobaczymy po kilku tygodniach.
Zdecydowanie łatwiej pokusić się o jednoznaczną tezę przy postaci Zohore, który ma fajne CV, lecz w ostatnich dwóch latach mógł zapomnieć, jak gra się w piłkę. Ba, od sezonu 2018/2019 wyczynem dla duńskiego napastnika było przekroczenie 800 minut na boisku w jednym sezonie. Po części dlatego, że meczą go liczne urazy. A zatem kibic Śląska ma prawo się obawiać, że klub ściągnął piłkarskiego trupa, który chwilę pobuja się we Wrocławiu, by potem odejść gdzieś indziej, żeby nabrać kolejnego dyrektora sportowego i dalej zarabiać kasę. Małe są szanse, że Zohore zamknie nam usta. A jeśli chcecie poczytać o nim więcej, zapraszamy do tekstu: Kenneth Zohore: ciekawa przeszłość bez znaczenia.
Mamy 13 lipca, ale to nie koniec transferowej ofensywy Śląska (choć złośliwi powiedzieliby – żeby był koniec, potrzebny jest początek). Dalej potrzebne są nie tyle wzmocnienia, co po prostu uzupełnienia składu. Inaczej taki Jastrzembski będzie musiał grać jako lewy obrońca, a to proszenie się o katastrofę. Na ten moment wiadomo jedynie, że blisko klubu jest Burak Ince. Młody turecki pomocnik z Arminii Bielefeld, na papierze ciekawy transfer, ale z jednym istotnym haczykiem. – Ma problem z charakterem i odpowiednim podejściem. O to, że nie gra w Arminii, obwiniał wszystkich, tylko nie siebie. Ma duże umiejętności, ale brakuje mu nastawienia na sukces. W Niemczech jego zachowanie nie spotkało się z aprobatą klubu, często był karany za swoje wyskoki – usłyszeliśmy z niemieckiego środowiska. Krótko mówiąc, trudny nastolatek. Od razu przypomina się postać Kamila Wojtkowskiego.
FRONTMAN
Normalnie powiedzielibyśmy, że Erik Exposito, jednak raz, że jego dalszy pobyt w Śląsku stoi pod znakiem zapytania, dwa: do przetrwania obecnego Śląska w Ekstraklasie trzeba innego profilu postaci. Gościa, który weźmie te ekipę, wpoi właściwe rzeczy do głowy i będzie potrafił wykrzesać z niej większy pokład energii. Dlatego stawiamy na Jacka Magierę, który wydaje się teraz kluczowym elementem wrocławskiej układanki. Nie piłkarz, który w każdej chwili może spakować walizki. A właśnie trener, który wszedł do zespołu w trudnym momencie i zrobił wystarczająco solidną robotę, żeby utrzymać go w lidze. Możliwe nawet, że 46-latek zdobył szacunek wśród tych zawodników, którzy wcześniej go nie znali. Ot, dobry restart.
Ale nie myślcie, że obiecujemy sobie więcej po kolejnym podejściu Jacka Magiery do Śląska. To już nie jest ta ekipa, choćby pod względem mentalnym, z którą Magiera był w stanie doskoczyć do czołówki Ekstraklasy w sezonie 2020/2021. Ani zespół, z którym rozpoczynał następny sezon. Od tamtej pory ze Śląskiem było coraz gorzej nie tylko pod kątem sportowym, więc oczekiwania muszą być rozsądne. A powiedzmy sobie wprost: trudno liczyć na więcej niż zajęcie podobnego miejsca w tabeli względem poprzedniej kampanii (15.). To będzie misja Jacka Magiery. Utrzymać Śląsk, ale może nie w tak dramatycznych okolicznościach. Właśnie on musi tam to wszystko poukładać, a nie dyrektor sportowy David Balda wzięty z braku laku czy prezes, którego… w tej chwili nawet nie ma.
PUBLIKA OSZALEJE…
Na punkcie kolejnych memicznych wydarzeń we Wrocławiu. W ostatnim czasie Śląsk jest jak magnes na specyficzne lub zabawne historie. Po odcinkach z asem Caye Quintaną w roli głównej, wysłaniem Yeboaha na wycieczkę do Francji, wrocławskim ZOO, sporami wokół nadwagi Exposito czy ogółem nieudolnością urzędników, czas na kolejne epizody. Może tym razem zobaczymy nocne podboje hiszpańskich muszkieterów w towarzystwie Zohore. Może światło dzienne ujrzą ciekawe fakty dotyczące rozmów miasta z Westminster. I może Jacek Magiera znów będzie skazany na zwolnienie, kiedy zacznie iść źle, czego absolutnie nie życzymy.
Z kolei życzymy Śląskowi, żeby się ogarnął. Fajnie jest czasami się pośmiać, ale trochę gorzej, jeśli poważna instytucja daje do tego za wiele powodów. W polskiej piłce nie trudno znaleźć miejsca z większymi dzbanami czy zwykłą patologią. Śląsku, przestań konkurować z tym gronem. Bo zaraz ktoś nabierze podejrzeń, np. wyznawcy Motoru, że mamy jakieś zlecenie na całą zgodę kibicowską, a to wydać się nie może…
FAŁSZUJĄ…
Jacek Sutryk i jego świta. W ostatnich dwóch latach miejscy właściciele Śląska zagrali tyle słabych zwrotek, że już naprawdę nie da się tego słuchać. Widać przede wszystkim, że brakuje im pomysłu i jakości wykonania. Trasy koncertowe po całej Polsce zaczęły przynosić straty, a gawiedź dosłownie zaczęła wyśmiewać to, co na scenie prezentują artyści z Wrocławia. Tylko że ci sami ludzie muszą wiedzieć, jak nieudolnych menadżerów mają wrocławianie. Tak nieudolnych, że jeśli ekipy nie przejmie nowy właściciel z grubym portfelem, Śląsk wreszcie może się doigrać i stracić wejściówkę do gry na elitarnych eventach.
Powielane błędy, które niszczą Śląsk Wrocław
We Wrocławiu ciągle obracają się w tych samych, przeciętnych realiach. Układają przyszłość bez ładu, od strony finansowej kuleją, a do tego nie da się odnieść wrażenia, że nagle uda im się wrócić na dobre tory. Jeśli za klub nie wezmą się prawdziwi fachowcy, którzy czują biznes i futbol, Śląsk się stoczy. Trenerzy dalej będą wymieniani bez głębszej refleksji, piłkarze przepłacani, a potencjał niewykorzystywany. Ryzyko na powtórkę z rozrywki istnieje, a są przecież obawy, że kolejny rok będzie gorszy od poprzedniego.
Takim gruntem jest niestety Śląsk. Skażonym i trudnym do uprawy. Wiedzą to wszyscy, którzy w XXI wieku próbowali dogadywać się z miastem w sprawie funkcjonowania klubu. Czasami aż się wydaje, że w takim miejscu po prostu nie może być normalnie. Albo nie będzie, dopóki będą trwać spory nad rozdzielaniem piłkarskiego tortu. Opisaliśmy to bardzo szeroko w tekście: Częściej piekło, rzadziej niebo. Saga właścicielska w Śląsku Wrocław.
USTAWIENIE NA SCENIE
Ułożenie wyjściowej jedenastki Śląska jest teraz trochę problematyczne z kilku powodów. Po pierwsze, na razie zakładamy, że Exposito zostaje w klubie, ale to może zmienić się przed zamknięciem okna transferowego. Po drugie, Śląsk nadal nie ma nowego lewego obrońcy, po tym jak wyrzucił Victora Garcię na margines. Dlatego wzięliśmy na tę pozycję Jastrzembskiego, który tak zagrał w jednym ze sparingów, bo sam poprosił Jacka Magierę o grę pięterko niżej. Po trzecie, prawa strona boiska może wyglądać nieco inaczej niż na grafice, ponieważ tutaj trener Śląska ma akurat względny komfort. Na skrzydło bowiem mógłby wystawić przecież Samca-Talara, a niżej, w takim układzie, Konczkowskiego, Janasika lub bardziej ofensywnego Żukowskiego. A reszta to tej chwili chyba najmocniejsza wersja WKS-u. Można by ewentualnie wymienić Olsena za Rzuchowskiego, który w końcówce minionego sezonu wychodził na mecze od 1. minuty.
DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?
Trudne się wylosowało, ale próbujemy:
- Bo trudno, żeby było gorzej
- Bo piłkarzy może zmotywować wizja premii od nowego właściciela, jeśli takowy oczywiście przejmie klub
- Bo Jacek Magiera wreszcie pokaże, że uczy się na błędach
- Bo może być więcej gorszych ekip w lidze
- Bo to Ekstraklasa, gdzie wszystko jest możliwe
DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?
- Bo Śląsk nie ma już gwiazdy, która potrafiła uratować klub przed spadkiem
- Bo zespół może być słabszy jakościowo względem poprzedniego sezonu
- Bo za biurkiem siedzi dyrektor sportowy o wątpliwej reputacji
- Bo miasto nie może już podstawiać tak dużej kroplówki finansowej jak dotychczas
- Bo w Śląsk utknął w miejscu, a dziwny okres przejściowy przed zmianą właściciela wzmaga chaos
NA REPEACIE
Pierwsza odprawa taktyczna Śląska przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024. Jacek Magiera przynosi na salę magnetofon. Sięga do torby i wyciąga kasetę. Pokazuje wszystkim i mówi: „Panowie, to nasza piosenka. Weźcie ją sobie do serca. Erik, listen. Take it to your heart, not stomach”. Odwraca się i po chwili odpala muzykę. Wszyscy wpadli w trans (poza Hiszpanami, bo ci wolą latynoskie rytmy), słuchając Jeden Osiem L – Jak zapomnieć:
Ile dałbym, by zapomnieć Cię,
Wszystkie chwile te,
Które są na nie, bo chcę (bo chcę)
Nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia,
Niczym zaległy kurz, tak już (tak już)
Po prostu nie pamiętać,
Sytuacji, w której serce klęka,
Wiem, nie wyrwę się,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wiesz (i Ty)
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Śląsk wziął na pokład czeskiego bajeranta? „W Czechach nie ma dla niego miejsca”
- Śląsk wysłał Yeboaha na wycieczkę
- Ilu piłkarzy musi ściągnąć Śląsk Wrocław?
- Idą wybory. O Mańce-Szulik, Sutryku i Kielcach
Fot. Newspix