Gdybyśmy powiedzieli osobie niezainteresowanej tenisem, że dziś na kortach Wimbledonu spotkali się Hubert Hurkacz i Jan Choinski, to taki człowiek mógłby pomyśleć, że zmierzyło się ze sobą dwóch tenisistów z Polski. I choć nie byłaby to prawda, bo Choinski reprezentuje Wielką Brytanię, to istotnie mogliśmy się poczuć jakbyśmy oglądali mecz rodaków. Choinski posiada polskie korzenie i jak sam twierdzi – bije w nim polskie serce. Dobrze zna także Hubiego, który prywatnie jest jego kolegą. Na korcie jednak mowy o tym, by oddać koledze punkt nie było. I to Hubert wygrał 3:0 w setach – choć z małymi problemami. I to on zagra w 3. rundzie Wimbledonu.
Hubert Hurkacz dobrze rozpoczął tegoroczne zmagania na londyńskich kortach. Polak w swoim pierwszym meczu pokonał Alberta Ramosa-Vinolasa 3:0 (6:1, 6:4, 6:4). Z kolei w drugiej rundzie polscy fani mogli poczuć się tak, jakby oglądali polsko-polski pojedynek. Przeciwnikiem Hubiego był Jan Choinski reprezentujący Wielką Brytanię. Jego nazwisko nieprzypadkowo brzmi bardzo swojsko. Jan urodził się w Niemczech, jego ojciec jest Polakiem, matka zaś – Angielką. Ale tenisista porozumiewa się w ojczystych językach obojga rodziców.
Mało tego, związek z Polską w przypadku 163. w rankingu ATP tenisisty nie kończy się na znajomości języka. Jego trenerem jest Paweł Strauss, który wprawdzie od dawna mieszka w Skandynawii, ale wciąż bardzo wspiera polski tenis. Do Wimbledonu Brytyjczyk przystąpił grając z dziką kartą. Jak sam twierdzi, był bardzo zadowolony kiedy po pokonaniu Dusana Lajovicia w pierwszej rundzie, w drugiej wpadł na Hurkacza.
– Znamy się wiele lat, jeszcze od juniorskich czasów. Graliśmy razem mnóstwo debli. W 2014 roku wygraliśmy juniorski w Roehampton. Grałem także z Jankiem Zielińskim i cieszę się z tego, że on też przebił się w tenisie w deblu i odnosi wiele sukcesów – mówił Choinski w wywiadzie dla Polsatu Sport, udzielonym oczywiście w języku polskim.
CHOINSKI BYŁ AMBITNY, ALE HURKACZ PO PROSTU LEPSZY
Od początku spotkania widać było, że Choinski podchodzi do meczu bez respektu wobec Hurkacza, choć przecież w rankingu ATP dzieli ich 145 miejsc. Trudno się temu dziwić. Brytyjczyk o polskich korzeniach wygrywając z Lajoviciem już osiągnął największy sukces na wielkoszlemowych kortach. Dziś też prezentował się naprawdę nieźle. Wrażenie mogło robić zwłaszcza to, że w pierwszym secie Janek zagrał więcej asów serwisowych. A w spotkaniu z Hurkaczem to naprawdę spory wyczyn.
Jasne, Hubi nie popełniał rażących błędów i trudno było mieć większe zastrzeżenia do jego gry, lecz długo nie mógł uciec przeciwnikowi z wynikiem. Jednak warte docenienia jest to, że nasz reprezentant nie podpalał się z tego powodu. Sam pewnie trzymał własne podanie, a przy tym spokojnie budował akcje. Tak jakby wiedział, że kiedy tylko nadarzy się naprawdę dobra okazja do przełamania kolegi, to ją wykorzysta.
Tak stało się przy stanie 4:4 w gemach i serwisie Choinskiego. Hubert postanowił zagrać nieco agresywniej. Doprowadził do break pointa, a kiedy wynik punktowy wskazywał 40:30 dla Hurkacza, ten zakończył gema ładnym uderzeniem po linii. Następnie wygrał własny serwis do zera i tym sposobem pierwszy set padł jego łupem.
Choinskiemu nie można było odmówić dziś ambicji. Jednak równocześnie przy każdej akcji widać było różnicę umiejętności obu zawodników. Stąd paradoksalnie Hubert miejscami wykazywał się aż za dużym spokojem. W drugim secie Polak miał kilka dogodnych okazji, by wcześniej wypracować sobie przewagę przełamania. Ale podobnie jak w pierwszej partii, wykorzystał sytuację, kiedy w gemach było 4:4. Jednak z drugiej strony trudno mieć do Hurkacza pretensje o taką taktykę, skoro ta działała. Hubi ponownie skradł Jankowi gema, a następnie zakończył seta wynikiem 6:4 w gemach.
TIE-BREAK W NAGRODĘ ZA WALECZNOŚĆ
W trzecim secie, podobnie jak w dwóch poprzednich, Choinski jechał na ambicji. I został za to nagrodzony wyszarpaniem tie-breaka. A był nawet o krok od urwania seta faworytowi, bowiem grając na returnie miał piłki setowe.
Jednak to Hubert w dalszym ciągu górował nad nim w każdym aspekcie tenisowego rzemiosła. A że tenisista pochodzący z Wrocławia uwielbia grać tie-breaki, to musiał udowodnić swoją wyższość i w tym elemencie. I tak też się stało, Hubert włączył swoje wysokie obroty i triumfował 7:3.
Co jeszcze było warte zapamiętania w tej partii? Chyba dowód na to, że Jan nie wygłasza pod publiczkę tekstów o polskim sercu. Kiedy jedno z zagrań mu nie wyszło, mogliśmy usłyszeć jak sfrustrowany tenisista krzyczy sam do siebie „Po co?!”. Czyli jednak bardziej Polak, niż Brytyjczyk – nawet pomimo flagi przy nazwisku.
Ale nawet jeżeli dziś Choiński poniósł zasłużoną porażkę, to i tak będzie miło wspominał ten turniej. W końcu pierwszy raz pokonał w nim kogokolwiek w głównej drabince zawodów rangi Wielkiego Szlema. W meczu z Hurkaczem nie miał jednak wielu argumentów. Polak – ten, który reprezentuje nasz kraj – w następnym spotkaniu, czyli 3. rundzie turnieju zagra z Włochem Lorenzo Musettim.
Hubert Hurkacz – Jan Choinski 3:0 (6:4, 6:4, 7:6)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o innych sportach