Reklama

Gamechangery. Najlepsze transfery zimy na zapleczu Ekstraklasy

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 czerwca 2023, 11:59 • 8 min czytania 8 komentarzy

Ratowali swoje drużyny przed spadkiem. Odmieniali oblicza zespołów walczących o awans. Zimą na zaplecze Ekstraklasy trafiło kilku kozaków, którzy swoją grą zapadli w pamięć kibicom. Jako część podsumowania minionego sezonu wybraliśmy pięć topowych transferów z okienka między rundami.

Gamechangery. Najlepsze transfery zimy na zapleczu Ekstraklasy

Do pierwszej ligi zimą trafiło nawet więcej niż pięciu zawodników, którzy spisali się lepiej niż dobrze. James Igbekeme nie ustrzegł się błędów, jednak w grającym piłką zespole Wisły Kraków pełnił rolę prawdziwie nowoczesnej “szóstki”. Florian Hartherz spisał się w Podbeskidziu Bielsko-Biała na tyle dobrze, że zapracował na transfer do Miedzi Legnica, a jego kolegę – Arthura Vitellego – też chętnie obejrzelibyśmy w nowym sezonie na polskich boiskach.

Solidnie spisali się Polacy: Jakub Tecław w GKS-ie Tychy czy Andrzej Trubeha w Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Kamil Zapolnik także wydatnie pomógł Puszczy Niepołomice w walce o awans, a Ukrainiec Roman Jakuba wart jest sporych pieniędzy, które Żubry muszą zapłacić, żeby wykupić go z Valmiery. My wybraliśmy jednak piątkę najlepszych z najlepszych. To oni wywarli na nas największe wrażenie.

Czubak, Hiszpanie i liderzy Ruchu. Jedenastka sezonu 1. ligi

Najlepsze zimowe transfery w 1. lidze – TOP 5

Michał Mokrzycki – ŁKS (wypożyczenie z Wisły Płock)

ŁKS mógł nie awansować do Ekstraklasy mimo kapitalnej jesieni. Dla niektórych może to być odważna teza, ale mówimy o niej tylko dlatego, żeby docenić Michała Mokrzyckiego. Wypożyczenie środkowego pomocnika z Wisły Płock było gamechangerem jeśli chodzi o zwycięzcę rozgrywek. Kazimierz Moskal miał już całkiem sprawnie działającą maszynkę, natomiast Mokrzycki i jego wszechstronność w ofensywnie i defensywie sprawiły, że druga linia łodzian zyskała silnik i serce z prawdziwego zdarzenia.

Reklama

Nie, żebyśmy chcieli ujmować Michałowi Trąbce, który rozegrał bardzo udany sezon, czy Mateuszowi Kowalczykowi, który strzelał niezwykle ważne gole. Ale Mokrzycki miał coś, co łączyło i spajało najlepsze cechy tej dwójki. Spójrzcie sami:

Mokrzycki był jednym z ośmiu najczęściej wymieniających podania piłkarzy w lidze. Żaden zawodnik ŁKS nie notował większej liczby podań w tercję ataku, a kategorii progresywnych rajdów z piłką lepsi byli tylko Michał Trąbka i Milan Spremo. Milion złotych, którego oczekują za niego Nafciarze, to zbyt wiele, jednak dobrze byłoby zobaczyć tego zawodnika na boiskach Ekstraklasy. W Wiśle Płock takiej szansy nie dostał, ale to, co widzieliśmy w Łodzi, każe sądzić, że na Mazowszu powinni mocno tego żałować.

Sebastian Bergier – GKS Katowice (Śląsk Wrocław)

Stara prawda świata: jeśli napastnik “ma gola”, to będzie miał go wszędzie. Sebastian Bergier długo dobijał się do Ekstraklasy, ale Śląsk Wrocław nie był miejscem dla niego. Przynajmniej nie pierwsza drużyna WKS-u. W pierwszej lidze udowodnił jednak, że wybitna skuteczność w rezerwach Śląska to nie było dzieło przypadku.

GKS Katowice przełamał passę dziewięciu spotkań bez wygranej 15 kwietnia. To także data pierwszego trafienia Bergiera dla GieKSy. Pierwszego i drugiego, bo 23-letni napastnik wbił Górnikowi Łęczna dublet. Tego dnia Bergier zadebiutował w wyjściowym składzie zespołu Rafała Góraka i jedenastki już nie opuścił. Dał ku temu dziesięć powodów.

  • dublet dający wygraną z Górnikiem Łęczna,
  • gol i dwie asysty dające zwycięstwo z GKS-em Tychy,
  • gol i asysta na wagę remisu z Puszczą Niepołomice,
  • bramka otwierająca wynik spotkania z Ruchem Chorzów,
  • gol i asysta na wagę remisu z Chojniczanką.

Bezpośredni wkład Sebastiana Bergiera w wyniku GKS-u Katowice możemy wycenić na osiem punktów. Gdyby nie one, GieKSa byłaby tuż nad strefą spadkową, tymczasem śląski zespół zakończył rywalizację na spokojnym, dziesiątym miejscu w tabeli. Napastnik okazał się trzecim najskuteczniejszym strzelcem ligi w przeliczeniu na 90 minut (0,64) i najlepszym asystentem pod tym samym względem (0,43). Tylko trzech zawodników zaliczało kontakt z piłką w polu karnym rywala częściej niż on.

Reklama

Na Sebastiana czekaliśmy; na przebłysk czegoś więcej. Zagrał w wysoko wygranym meczu rezerw, strzelił bardzo dużo goli, co mi się spodobało – mówił Rafał Górak po występie Bergiera przeciwko Górnikowi Łęczna (za: dziennik “Sport”).

Nie przesadzimy mówiąc, że dzięki temu piłkarzowi kibice GKS-u Katowice czekają już na nowy sezon.

Borja Galan – Odra Opole (bez klubu)

Swoje marzenie spełniłem. Byłem w pierwszym zespole, pojechałem na mecz Ligi Europy. Pracowałem z Diego Simeone. Można to nazwać spełnieniem marzeń — mówił nam Borja Galan, którego historia jest wyjątkowa. Hiszpan perfekcyjnie mówi po angielsku, bo przez kilka lat mieszkał z rodziną w Stanach Zjednoczonych. Nie przeszkodziło mu to jednak w zrobieniu piłkarskiej kariery. Być może marzeniem Galana nie było to, że trzydziestkę będzie świętował jako piłkarz Odry Opole, ale Opolanie z miejsca go pokochali.

Nic dziwnego — skrzydłowy w zasadzie zapewnił im utrzymanie w lidze.

Cztery gole, dwie asysty i dwie asysty drugiego stopnia. Średnio 0,58 wypracowanych bramek w przeliczeniu na 90 minut. Skoro mówimy o zespole, który walczył o utrzymanie, są to liczby więcej niż solidne. Odra zaryzykowała, podpisując Galana, w końcu ten przez pół roku był bez klubu. Hiszpanowi w dojściu do formy pomogła jednak specyfika polskiej piłki.

Pierwszy tydzień był ciężki, dziwny. Polska piłka jest bardziej fizyczna, więc możesz sobie wyobrazić, jak czułem się, kiedy po kilku miesiącach bez treningów z drużyną, zacząłem zimowe przygotowania w polskim stylu — opowiadał, dodając, że Piotr Żemło przywitał go twardym wejściem i rozbrajającym uśmiechem chwilę później.

Borja Galan: Możesz czytać o Auschwitz, ale dopiero będąc tam, rozumiesz, co się stało

Skrzydłowy trafiał lub dogrywał piłki w ważnych dla drużyny Adama Noconia momentach. Szybko też okazało się, że gdy przedstawialiśmy go jako piłkarza lubiącego wejść w drybling i potrafiącego wywalczyć rzut wolny w groźnym miejscu, trafiliśmy w dziesiątkę.

  • 7,63 dryblingów/90 minut – lepszy w lidze był tylko Alex Mula
  • 3,63 wywalczonych rzutów wolnych – pod tym względem Galan nie miał sobie równych

Macieja Makuszewskiego wybraliśmy trzecim najlepszym skrzydłowym ligi na swojej stronie boiska. Galan nie wskoczył na podium po przeciwnym boku, ale na miejsce numer cztery na pewno zasłużył.

David Junca – Wisła Kraków (bez klubu)

O tym, że Hiszpan z pośredniaka nie musi być złą opcją, przekonali się w Wiśle Kraków. Oczywiście zaciąg z Półwyspu Iberyjskiego miał swoje plusy i minusy, jednak w ogólnym rozrachunku zimowe transfery pomogły Białej Gwieździe do końca marzyć o awansie. Najjaśniejszą postacią z całej tej bandy był David Junca. Nie ma co się oszukiwać, spodziewaliśmy się, że będzie to kozak. Kontuzje pokiereszowały mu karierę, ale chłop rozegrał blisko 80 spotkań w La Liga – po prostu nie mógł okazać się ogórkiem z plaży w Marbelli.

Jedynym znakiem zapytania było zdrowie. Junca faktycznie ciut pocierpiał, cztery mecze opuścił, ale i tak swoje zrobił.

  • 2. miejsce pod względem podań/90 minut – 56,62
  • 14. miejsce pod względem kluczowych podań/90 minut – 0,77
  • 3. miejsce pod względem podań progresywnych/90 minut – 12,7
  • 6. miejsce pod względem skuteczności dryblingów – 67,44%

David Junca wniósł do gry Wisły Kraków elementy znane z dużo wyższego poziomu. To tam boczny obrońca operuje piłką tak dobrze, że jest w stanie pełnić rolę rozgrywającego. Ma świetnie ułożoną lewą nogę, co przekłada się na bardzo precyzyjne dośrodkowania. Ponad 42-procentowa skuteczność zagrań z bocznego sektora to w połączeniu z bardzo częstymi próbami takich podań broń, która będzie służyła Białej Gwieździe jako największy “straszak” w kolejnym sezonie.

Będzie, bo Junkę udało się zatrzymać. Słowo “udało się” nie jest tutaj przesadą. Gdyby Hiszpan został wyciągnięty przez jakiś klub z Ekstraklasy, moglibyśmy mówić o hicie transferowym.

29-latek musi jednak bardziej zmotywować swoich kolegów. Jego współczynnik expected assist za rundę wiosenną wynosi 3,36, więc kilka ostatnich podań zabrał mu brak skuteczności partnerów z zespołu. W samym meczu z Puszczą Niepołomice zanotował cztery asysty przy strzałach piłkarzy Wisły, a i tak nie był to jego najlepszy wynik w rundzie. Jednocześnie mówimy o zawodniku, który nie zaniedbywał defensywy — notował ponad 66% wygranych pojedynków w obronie i odzyskiwał ponad dziewięć piłek na 90 minut.

Miłosz Kozak – Górnik Łęczna (bez klubu)

Kto powiedział, że wzmocnień trzeba szukać tylko wśród bezrobotnych piłkarzy? W Łęcznej postawili na rynek polski i nie zawiedli się, sprowadzając Miłosza Kozaka. Skrzydłowy zawsze miał spore umiejętności. Nikt nie mógł mu tego odmówić, tyle że za nogami nie nadążała głowa. Dlatego, choć Kozak odnalazł się w Radomiaku i w sezonie zakończonym awansem zanotował dwie bramki, pięć asyst i trzy asysty drugiego stopnia, chwilę później w Radomiu go nie było. Równie szybko spakował się ze Spartaka Trnawa, ale na Lubelszczyźnie podjęli ryzyko.

I wygrali. Miłosz Kozak został wybrany przez kibiców piłkarzem wiosny w barwach Górnika.

Tak jak Borja Galan wydatnie pomógł w utrzymaniu Odry Opole, tak Miłosz Kozak zapewnił ligowy byt ekipie z Łęcznej. 26-latek zdobył wprawdzie tylko dwa gole i zanotował ledwie jedną asystę, jednak podobnie jak Junca pretensje musi kierować nie do siebie, a do partnerów z zespołu. W krótkim czasie zdołał się załapać do zestawienia najlepszych piłkarzy ligi pod względem expected assist z wynikiem 4,11. Kozak był też trzecim najczęściej dryblującym zawodnikiem na zapleczu Ekstraklasy (6,96 prób/90 minut), a niewiele zabrakło mu, żeby znaleźć się w dziesiątce najczęściej faulowanych piłkarzy.

Spustoszenie siały jego prostopadłe podania, a równie skutecznie sam holował piłkę w okolice bramki przeciwnej drużyny. Górnikowi Łęczna nie udało się zatrzymać Serhija Krykuna, ale mając Kozaka i tak można być zadowolonym. Ireneusz Mamrot musi teraz zadbać o to, żeby ekspiłkarzowi Legii Warszawa nie brakowało skutecznej dziewiątki. Wówczas liczbami może nawiązać do czasów gry w Radomiu.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Betclic 1 liga

Komentarze

8 komentarzy

Loading...