Reklama

Najbardziej polski piłkarz na świecie

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 czerwca 2023, 13:55 • 8 min czytania 71 komentarzy

Jest taki fragment książki „Kuba. Autobiografia”, kiedy Błaszczykowski posługuje się jednym z najmocniejszych niedopowiedzeń w historii polskiej literatury sportowej: „Widzisz blizny? Wziąłem szkło i próbowałem…”. Wiele lat później nie strzeli kluczowego rzutu karnego z Portugalią, utonie w objęciach pocieszających go reprezentantów Polski, podłamany stanie przed kamerami telewizyjnymi wobec pechowo zakończonego Euro 2016: „Będę dalej walczył. W życiu zbyt wiele razy leżałem na ziemi, żeby nie wiedzieć, że najważniejszą rzeczą na świecie jest walka o siebie”. Trudno go nie podziwiać. 

Najbardziej polski piłkarz na świecie

Jakub Błaszczykowski to najbardziej polski piłkarz na świecie. Żaden inny rodzimy zawodnik nie jest aż tak wiarygodny w reprezentowaniu tych wszystkich martyrologicznych i tych wszystkich powstańczych cech tego narodu.

Tragedia

Ojciec zadźgał matkę podczas awantury. Akurat był trzeźwy. Przecięta aorta, dwudziestocentymetrowa rana, śmierć w rowie w rękach syna. Tak Jakub Błaszczykowski stracił rodziców. Matkę kocha, odwiedza grób, za życia przeżyła piekło przemocy domowej. Ojciec też już nie żyje, był alkoholikiem, złym człowiekiem, bardzo złym, nie miał nawet wyrzutów sumienia, wypierał się, mataczył, szukał usprawiedliwień, nie zasługiwał na współczucie. Reprezentant Polski nie podał mu ręki podczas ich jedynego spotkania po tragedii. Dzwonię do Małgorzaty Domagalik, współautorki książki „Kuba. Autobiografia”, w której Błaszczykowski zwierza się z tamtych wydarzeń.

– Czasami Błaszczykowski wydaje się bardzo zamknięty w sobie. 

Małgorzata Domagalik: – Jest ostrożny w kontaktach z innymi. Trudno mu się dziwić. Nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak to, co spotkało go w dzieciństwie,  kładzie się na całe jego życie. To nie jest tak, że mija pięć lat i o wszystkim się zapomina. Dopiero prowadziłam program o samobójstwie w Kanale Sportowym i gościłam Rafała Collinsa, który napisał świetną książkę o piekle z przeszłości. I co z tego, że wtedy miał dwanaście lat, a teraz ma trzydzieści cztery? Zadawanie sobie pytania „co by było gdyby?”, nie ma sensu.

Reklama

– W pani książce Jurgen Klopp mówi: – Wystarczy, że wyobrażę sobie, co w tamtym momencie działo się w głowie Kuby… i już nie muszę zadawać więcej pytań. Nie muszę znać szczegółów. Wystarczy trochę empatii.

Małgorzata Domagalik: – Jurgen Klopp zawsze powtarza, że Kuba mógłby być jego synem. A to ostatni człowiek, który mówiłby, że lubi kogoś, kiedy tak naprawdę go nie lubi, rozumie pan? Sebastian Kehl dodaje z kolei, że oni przez trzy lata w ogóle nie poruszali tematów, o których pisało i mówiło się w Polsce. Oni czekali aż Kuba sam im powie, to też coś o nich mówi, prawda?

– Jak wyglądała wasza rozmowa z listopada 2014, kiedy Kuba Błaszczykowski opowiedział o dniu, kiedy jego ojciec zamordował jego matkę, która zresztą skonała na jego rękach?

Małgorzata Domagalik: – Tamta rozmowa odbyła się w jednej z dortmundzkich restauracji. Trzeba wiedzieć, że gdy Kuba wchodzi do jakiejś niemieckiej knajpy, Niemcy cieszą się, że przyszedł. Nie biegają, nie podlatują, nie przeszkadzają mu, czekają aż zje, żeby ewentualnie podejść i poprosić o zdjęcie czy autograf, ale ewidentnie cieszą się, że on tam wśród nich jest, takie mam spostrzeżenie. Trzeba znać tamtejsze społeczeństwo, jego hermetyczność, żeby zrozumieć jak trudno ich sobie zjednać, wciąż pozostając przy tym stuprocentowym Polakiem.

Nie była to intymna sytuacja. Wszędzie siedzieli ludzie. Nikt nie wiedział, że rozmawiamy o tak mocnych i przerażających rzeczach. To była ostatnia rozmowa w tej książce. I dla mnie najtrudniejsza, choć minął już rok długich spotkań, pisania tej książki, wielu moich wyjazdów i wywiadów z jego bliskimi. Spisałam wszystko wiernie, zapis jeden do jednego. W tamtym momencie słuchałam i podziwiałam go jednocześnie. To mistrz. Siłacz.

Reklama

Wymierający gatunek

Kiedyś M.I.K.I, niemiecki raper, który zasłynął z kawałków o Borussii Dortmund, powiedział mi, że „Kuba to w tej komercyjnej dżungli gatunek wymierający, a wymierające gatunki mają to do siebie, że wszystkim jest ich żal, ale zawsze znajdzie się na świecie jakiś kretyn, który zacznie je eksterminować”. Los go poniewierał.

ZAKŁAD BEZ RYZYKA 100% DO 300 ZŁOTYCH – ŚWIETNA PROMOCJA NA FUKSIARZ.PL

Na Euro 2012 strzelał pięknego gola Rosji, ale pozostawał niesmak po „aferze biletowej”. W Borussii Dortmund cieszył się szacunkiem kibiców i środowiska, ale najpierw stanowczo zbyt często mówiło się o jego konflikcie z Robertem Lewandowskim, następnie skreślił go Thomas Tuchel, chwilę później żadnymi sentymentami do klubowej legendy kierować nie chciał się Hans-Joachim Watzke, a na domiar złego w Fiorentinie przydarzyła mu się kontuzja, która mogła wykluczyć go z Euro 2016. Do Francji oczywiście pojechał, strzelił dwa gole i zaliczył asystę, był najlepszym piłkarzem polskiej reprezentacji, ale to on przestrzelił jedenastkę z Portugalią.

Na mundialu w Rosji przydługo sterczał przy linii w meczu o nic z Japonią. W oczach kibiców stracił przez ich brak sympatii dla Jerzego Brzęczka. Uratował Wisłę Kraków, żeby niedługo później spaść z nią z Ekstraklasy, popaść w szereg konfliktów gabinetowych, rzucić swoje „zjebałem” i milczeć złowrogo na letniej konferencji prasowej. Rehabilitował się po groźnych kontuzjach przez niecałe dwa lata, ponad dwadzieścia miesięcy, prawie sześćset pięćdziesiąt dni, blisko siedemdziesiąt meczów, żeby wrócić na boiska I ligi i być w drużynie Białej Gwiazdy, która przegrała baraże o awans z Puszczą Niepołomice.

Cholera, los go poniewierał.

Mnóstwo jest w tej wspaniałej karierze niezasłużonej martyrologii.

Idol

Kiedyś Jakub Kamiński, aktualnie etatowy reprezentant Polski i piłkarz Wolfsburga, opowiadał mi, że jego największym wzorem był właśnie Kuba Błaszczykowski: – Jak na niego patrzyłem za dzieciaka, to wiedziałem, że chciałbym grać tak jak on. Powtarzałem to rodzicom, kumplom, znajomym. Doszło nawet do tego, że jak ktoś chciał skomplementować moje umiejętności piłkarskie, to mówił mi, że robię coś jak Błaszczykowski albo że będę w przyszłości jak Błaszczykowski.

Telefon do piłkarza Wisły Kraków, Igora Sapały, który dzielił z nim szatnię przez ostatnie kilka miesięcy: – Jest dobrym duchem Wisły Kraków. Wszyscy go podziwiają. Potrafi przełamywać lody, młodzi są w niego wpatrzeni. Zaraża profesjonalizmem, olbrzymią wiedzą. Nie obrażał się, gdy wrócił do zdrowia po kontuzji i nie pełnił pod względem piłkarskiej takiej roli, jak pewnie mógłby pełnić, doskonale odnajduje się w roli mentora dla mniej doświadczonych kolegów. Szkoda tylko, że nie udało się awansować do Ekstraklasy. Wszyscy jesteśmy tym podłamani, nie ma co kadzić i ukrywać, ale przecież nie zamierzamy się poddać.

Michał Okoński w „Tygodniku Powszechnym” opowiadał swojego czasu o Błaszczykowskim za pośrednictwem cytatu z czeskiego pisarza Oty Pavla, autora rewelacyjnych reportaży sportowych: „Pan gra całym sercem, można by wręcz powiedzieć, że pan gra, jakby bronił pan prawdy”. Okoński dodawał: „Szkoda, że nie znał Błaszczykowskiego, bo on nie tylko tak gra, ale i żyje”.

Miał rację.

Komu uratowałeś życie?

– Czy Kuba Błaszczykowski to najbardziej polski piłkarz spośród polskich piłkarzy? Reprezentujący te martyrologiczne i powstańcze cechy narodu?

Małgorzata Domagalik: – Ładne, ale to nie do końca prawda. Wystarczy spojrzeć na jego karierę z perspektywy zagranicznej. Niemcy pokochali Błaszczykowskiego jako człowieka. Nie Polaka, nie Francuza, nie Niemca, nie Greka, a człowieka. Zaskarbił sobie ich niesamowity szacunek, nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką pozycją w tym niemieckim futbolowym światku się cieszy. Kluczowe jest zresztą to hasło „Kuba”. Kryje się za nim człowiek pracowity, odpowiedzialny, honorowy. „Arbeiter”, jak to oni mówią. Wyrywający trawę na boisku. Pan mówi o martyrologii, a tam nikt o tej martyrologii do czasów wyjścia książki nie wspominał, tylko o takich wymiernych kryteriach bycia dobrym piłkarzem, co dla nich łączy się z jego osobowością.

W naturze życia sportowca jest pojawianie się dramatycznych wydarzeń. Służą one budowaniu legendy. Cały czas wraca ten niestrzelony rzut karny w serii jedenastek z Portugalią na Euro 2016. Tylko, że po tamtym strzale w Polsce miał miejsce jeden dzień bez hejtu. Coś takiego się stało, że wszyscy stanęli po stronie zawodnika, którzy nie trafił kluczowego karnego, bo mieli poczucie jakiejś wielkiej niesprawiedliwości wobec dokonań piłkarza, który był najlepszym reprezentantem Polski na tamtym turnieju we Francji. Zresztą, wszyscy pytają o tę Portugalię, wspominają bramkę zdobytą przeciwko Rosji, a dla mnie najważniejsza była jego asysta przy trafieniu Lewego z Armenią na 2:1 w doliczonym czasie gry…

– Klasyczny kibic postrzega go jednak jako postać, która naprzemiennie wzlatuje i upada, a przy tym ciągle walczy, właściwie ze wszystkim dookoła, bardzo to polskie. Nie ma pani wrażenia, że to figura porządnie w swojej karierze poobijana, może trochę nawet nieszczęśliwa, już abstrahując od samego człowieka?

Małgorzata Domagalik: – W przypadku Błaszczykowskiego nie da się abstrahować od człowieka. To piłkarz, w którego karierze przenikają się różne dni: te wspaniałe i te słabsze, w końcu życie składa się ze wzlotów i upadków. Kibice zawsze mieli poczucie, że Kuba Błaszczykowski na boisko wychodzi w ich imieniu.

– Kojarzy się pani z jakąś jedną sytuacją, która najlepiej oddaje go jako człowieka?

Małgorzata Domagalik: – Kiedy pierwszy raz podpisywaliśmy książkę „Kuba. Autobiografia”, przyszło kilkaset osób i siedzieliśmy cztery godziny Arkadii. Do Kuby Błaszczykowskiego podchodzili młodzi ludzie. Sami z siebie, młodego człowieka nikt do niczego nie zmusi. I ja słyszałam, jak mówili do niego: „Kuba, dziękuję, uratowałeś mi życie” albo „Kuba, żyję dzięki tobie”. Myślę sobie, że cudownie byłoby, jakby każdy z nas chociaż raz usłyszał w życiu takie podziękowania od obcej osoby.

Czytaj więcej o polskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

71 komentarzy

Loading...