Sukces Rakowa miał niejednego ojca, choć wiadomo, że na piedestale stoją Marek Papszun z Michałem Świerczewskim. Warto jednak czasami zwrócić uwagę na postacie stojące w cieniu, które też dokładają ważne cegiełki w codziennym funkcjonowaniu. Taką osobą niewątpliwie jest trener-analityk „Medalików”, Mariusz Kondak, który na co dzień zajmuje się analizą rywali mistrza Polski, a do tego jest odpowiedzialny za rozwój indywidualny zawodników. Porozmawialiśmy z nim o jego roli w klubie, ewolucji pracy analityka na przestrzeni lat, trendach taktycznych, zastosowaniu filozofii w futbolu, intelekcie piłkarzy, procesie transferowym, podejściu Marka Papszuna do młodzieżowców i drodze, jaką Raków obierze po jego odejściu. Zapraszamy do lektury.
Bauman czy Seneka?
Domyślałem się, że to pytanie może się pojawić po moich wypowiedziach z przeszłości. W tym wypadku powiem, że niekoniecznie trzeba wybierać. Nie chciałbym jednak kreować się na intelektualistę wśród trenerów, bo daleko mi do takiego tytułu. Oczywiście dalej czytam filozofię, ale w ostatnim czasie trochę od niej odbiegłem przez ciekawość innych tematów.
Jakich?
Teraz na tapet wrzuciłem „Więźniów geografii” o geopolityce w formie audiobooka. Działam dwutorowo. Często jeżdżę pociągiem na obserwacje, więc mam czas na słuchanie i czytanie. Jeśli chodzi o to drugie, wgryzłem się w powieść Leopolda Tyrmanda pt. „Filip”, która dzieje się w czasie II wojny światowej. Próbuję różnych nurtów. Gdybym miał jednak wskazać pozycje z nurtu filozoficznego, to kieruję do Tomasza Stawiszyńskiego. Mam na koncie wszystkie jego książki i każdą z czystym sumieniem polecam.
Filozofia może pomóc w pracy przy futbolu?
Treści, które pojawiają się u różnych filozofów, z pewnością są uniwersalne. Spoglądając na prawdy filozoficzne czy też bardziej socjologiczne odnoszące się chociażby do funkcjonowania w obecnym świecie, zauważamy, jak w aktualnej rzeczywistości ważną umiejętnością jest adaptacja. W piłce nożnej również jest to widoczne. Dyscyplina się rozwija i wymaga coraz więcej. O tym, czy ktoś jest dobry lub średni m.in. decyduje zdolność do adaptacji na boisku, zrozumienie płynności gry – tak jak w życiu codziennym, gdzie jedyną stałą jest ciągła zmiana.
Piłkarz o bardziej rozbudowanym intelekcie ma lepsze zdolności adaptacyjne na boisku?
Z mojego doświadczenia nie powiedziałbym, że istnieje takie połączenie. Te światy są tak złożone, że poziom intelektualny ma różne definicje. Ten w sferze życiowej na pewno nie przeszkadza, choć spotkałem zawodników, którzy przez pryzmat swojego analitycznego podejścia mieli problem z szybkim działaniem, które opiera się na automatyzmach. Wzorca w tym temacie bym zatem nie szukał. To nie jest zero-jedynkowa kwestia.
Ale już nadmierne myślenie na boisku może być rzeczą negatywną.
Jakkolwiek nie odpowiem, zawsze znajdą się furtki, które potwierdzają lub zaprzeczają tę tezę. Być może fajnie byłoby opowiedzieć się po którejś ze stron, natomiast moim zdaniem to zbyt szerokie spektrum, by je uprościć do krótkiej odpowiedzi.
W takim razie porozmawiajmy o waszym rozwijaniu piłkarzy, którzy przed transferem nie wyglądają na kozaków. Co takiego robicie na przykładzie piłkarzy branych ze słabszych klubów Ekstraklasy, że to działa?
Najpierw odniosę się do tematu około-rekrutacyjnego. Jeżeli nie wiemy, czego szukamy, na pewno tego nie znajdziemy. Raków wie, czego szuka, dlatego jest w stanie zobaczyć rzeczy, których inni nie dostrzegają. Drugim krokiem po rekrutacji jest to, co dzieje się na miejscu. A dzieje się to, że wokół drużyny wszystkie działania zostały zaprojektowane przez trenera Papszuna. To bardzo spójna układanka na każdym poziomie. Wobec tego rozwój przychodzących do nas zawodników jest naturalny. Spójność pomaga rozumieć to, czego oczekujemy. Potem wydobywamy z piłkarzy to, co w nich najlepsze. Nasze cele transferowe charakteryzuje wszechstronność. Zawodnicy, których chcemy, potrafią odnaleźć się w różnych momentach rywalizacji boiskowej. To nie są zawodnicy jednej fazy gry. Nie tylko od ataku, kreowania lub bronienia. Wrócę jeszcze do spójności, bo ona jest kluczowa. To ona pozwala trenerom i zawodnikom szybciej rozumieć główne idee modelu gry Rakowa.
Raków ogłosił już transfer Łukasza Zwolińskiego. To raczej typ oczywistego transferu, który na papierze zapowiada się bardzo dobrze.
Tak, to przykład relatywnie oczywistego transferu, a więc specyficznego jak na Raków. Każdy postronny obserwator mniej więcej dostrzega, co potrafi Łukasz. Byliśmy dla niego jedną z opcji, na zainteresowanie nie mógł narzekać. Gdybym miał wskazać, jakich jego cech potrzebujemy, byłyby to działania w polu karnym, które umożliwiają mu regularne strzelanie goli. Od zajmowania pozycji, przez timing ataku na piłkę, gotowość na sytuacje dynamiczne i atakowanie optymalnych przestrzeni.
A jakby trener odniósł się do złośliwych komentarzy, również z naszej strony, które dotyczą napastników Rakowa?
Źródłem sukcesu Rakowa jest zespołowość. To jedna sprawa. Drugą jakiś czas temu bardzo dokładnie wyjaśnił trener Papszun, który po starcie projektu w niższych ligach miał świadomość, że nigdy nie dotrze w pierwszej kolejności do zawodników na poziomie króla strzelców rozgrywek. Brał pod uwagę miejsce klubu, jego rozwój i możliwości finansowe. Napastnicy strzelający dużo bramek kosztują i zarabiają najwięcej. Tu dochodzi właśnie idea trenera Papszuna, jego wizja, która pomogła w znalezieniu rozwiązania: co zrobić, żeby napastnik o innym profilu wsparł projekt zespołowy. Ot, cała tajemnica. Każdy zawodnik Rakowa ma być wszechstronny i musi pracować na zespół – włączając w to napastników. To jest spójne z wizją Marka Papszuna i do tej pory dawało efekty.
Taka wizja na proces rekrutacyjny zostanie po zmianie trenera? Pojawiają się obawy, zresztą dość zasadne, że Marek Papszun, który wiele tutaj zbudował…
Od razu przerywam i zawsze to podkreślam: na polu sportowym oczywiście ze wsparciem właściciela zbudował wszystko.
Nie chciałem już tak słodzić. Trenerowi laurów nie brakuje.
Rozumiem, natomiast mam wrażenie, że ludzie trochę przyzwyczaili się do tego, co stało się z Rakowem w ostatnich latach. A przecież mówimy o wyjątkowym projekcie startującym w 2. lidze i to w mieście, które nie miało dużych tradycji piłkarskich. Zwycięstwa Rakowa spowszedniały. Jednak gdy spojrzymy na to wszystko z boku i weźmiemy głęboki oddech, stwierdzimy, że tu nie ma nic oczywistego. Ciekawym znakiem czasu jest retoryka od czasu do czasu płynąca z topowych zespołów w kraju, która oparta jest na docenieniu rywalizacji z naszą drużyną. To efekt pewnego rozwoju, o którym w szerszej skali za łatwo się zapomina, a mistrzostwa Rakowa nie da się traktować jak standardowego sukcesu.
Brzmi trener jak zafascynowany, a przecież pracował w takim miejscu jak Wisła Kraków.
Czas w Wiśle Kraków wspominam bardzo pozytywnie, lubię wracać na Reymonta i cieszę się z każdego zwycięstwa z tego zespołu, będąc w regularnym kontakcie z trenerem Sobolewskim. Natomiast w Wiśle pracowałem bezpośrednio po najlepszym okresie klubu. Ten późniejszy czas miał swoją specyfikę. Czuć było wielkość tego klubu, historię i skalę oczekiwań po sukcesach z przeszłości. Z kolei w Rakowie stworzyliśmy historię tu i teraz. To największa różnica. Oczywiście nie jest tak, że wstaję do pracy o 6:00 z myślą, że chcę stworzyć tutaj wielką historię. Nie, człowiek takimi myślami nie żyje, ale są takie momenty, kiedy można spojrzeć na wszystko z pewną refleksją. Dlatego nie będę ukrywał: trudno nie być zafascynowanym.
Jacy piłkarze zrobili największy skok w rozwoju, odkąd jest trener w Rakowie [początek 2022 roku]?
W tym miejscu wyróżniłbym tych, którzy są w Rakowie od lat. Nie obserwowałem całego procesu, ale efekt końcowy rozwoju Patryka Kuna czy Tomasza Petraska. Oni są świadectwem jakości rozwoju indywidualnego, jaki jest obecny w Rakowie. Pokazali, że można tutaj przeskakiwać kolejne etapy, wraz z rozwojem klubu.
Co z trudnymi przypadkami pod kątem adaptacji i rozwoju? Macie świetny „system rekrutacji”, ale nigdy nie ma pewności, że dany piłkarz nie zejdzie na złą ścieżkę. Raków odpala wtedy szybko czy daje czas?
Żeby zawodnik w Rakowie zaistniał, zazwyczaj potrzebuje trochę czasu. Oczywiście są przypadki piłkarzy z polskiej lig, którzy do naszego systemu wskakiwali dość szybko i rozumieli, w jakim miejscu są, jakie mamy wymagania oraz co oznacza DNA Rakowa. Generalnie każdy dostaje czas. Nie mamy w klubie definicji „trudnych przypadków”, do których przykładamy linijkę, mówiąc, że po takim i takim czasie czyjś czas się skończył. Wydaje mi się wręcz, że tej cierpliwości jest bardzo dużo.
Stawiacie w Rakowie bardziej na uświadamianie piłkarzy czy raczej wychodzicie z założenia, że są profesjonalistami i o wielu rzeczach sami powinni wiedzieć?
Moim zdaniem, gdybyśmy wyszli z założenia nr 2, należałoby zadać pytanie, czym zajmują się ludzie w sztabach. Jeśli uznamy, że profesjonalny piłkarz wie, jak funkcjonować na boisku i poza nim, trenerzy nie mieliby za dużo pracy. Taka jest moja odpowiedź. Słowem: nie można zostawić piłkarzy samych sobie i liczyć, że w każdym aspekcie będą się edukować. To oczywiście nie oznacza, że traktujemy ich jako osoby nieodpowiedzialne i niezdolne do samodzielnego działania.
A piłkarzy da się nauczyć dobrego czytania gry czy to trzeba mieć?
Można rozwijać tę umiejętność. A to, na jaki poziom się wskoczy, jaki jest poziom bazowy i gdzie leży sufit, zależy od człowieka. Akurat samo rozumienie gry jest jednym z najważniejszych elementów piłki nożnej. Każdy piłkarz powinien nad tym pracować.
Kto pod tym względem wyróżnia się w Rakowie?
Na pewno Fran Tudor, Zoran Arsenić i Janis Papanikolau. To są postacie, które jako pierwsze przychodzą mi do głowy.
Na jakie szczegóły w pracy indywidualnej kładziecie największy nacisk? Piłkarze po szkole Marka Papszuna wspominali, że w Rakowie zwracano im uwagę na rzeczy, o których nigdzie indziej nie mówiono. Była taka historia, że ktoś zagrał w sparingu dobre 45 minut, ale trener Papszun go skrytykował za podania do kolegi nie na tę nogę, co trzeba.
W Rakowie mamy mocno holistyczne podejście do tego tematu. Trudno wskazać konkretne szczegóły… Niech będzie, że począwszy od przygotowania motorycznego, które jest na wysokim poziomie ze względu na indywidualizację pracy i rozumienie potrzeb, jakie mają zawodnicy, żeby właściwie funkcjonować w systemie stworzonym przez Marka Papszuna. Kolejna kwestia to szlifowanie szeroko pojętego rozumienia gry, które wiąże się z konkretnymi zachowaniami taktycznymi z piłką, ale też bez piłki. Ludzie zapominają, że 98% działań zawodnika w czasie spotkania odbywa się bez piłki. Następnym komponentem są oczywiście umiejętności czysto piłkarskie, najchętniej rozwijane przez piłkarzy. One potem wpływają na ich wartość i fakt, że ich nazwiska widnieją na liście strzelców czy asystentów. O to również dbamy. To wszystko jest skorelowane z pozycją, na której piłkarz występuje.
Gra bez piłki – można stwierdzić, że w tym elemencie Raków jest najlepszy w Polsce?
Idziemy na nagłówki?
Absolutnie nie!
Bo już ktoś z naszego sztabu na nagłówkach wylądował…
Dawid Szwarga i jego teza o najlepszym bronieniu w obrębie pola karnego w Europie.
To ja dodam, że na całym świecie. Przedrukowujemy i jedziemy z tematem. Natomiast odnosząc się jeszcze do komentarzy wokół wypowiedzi Dawida: zapraszam do zapoznania się z materiałem przygotowanym przez Szkołę Trenerów, gdzie tematyka obrony pola karnego jest nakreślona zarówno w teorii, jak i w praktyce.
A gra bez piłki?
Tak, w tym elemencie jesteśmy najlepsi w Polsce.
Ale jeśli chodzi o sumę czystej jakości piłkarskiej, już niekoniecznie.
Potwierdzam. To już kwestia dyskusyjna.
Był w Rakowie jakiś element taktyczny, który najpierw wprowadziliście, a potem uznaliście, że jednak się nie sprawdza?
Trudno stwierdzić, ponieważ odkąd jestem w Rakowie, selekcja idei była już na bardzo głębokim poziomie. Widzę, że dokłada się kolejne detale, ale nie odejmuje się nic konkretnego. Każdy kolejny człowiek w sztabie dokładał swoje pomysły, które były spójne z ogólną wizją. Tylko że w ramach tych pomysłów poprzednie nie były kasowane.
W takim razie co trener Mariusz Kondak dodał do ogólnej wizji Rakowa?
Wydaje mi się, że najwięcej dodałem w procesie przygotowania do meczu. To są wszystkie działania związane z analizą przeciwnika, którą zajmowałem się w ostatnim czasie. Odpowiadam za wiedzę o rywalu, którą przekazuję piłkarzom. Sposób przekazania na poziomie zespołowym i indywidualnym, sposób prowadzenia odpraw, plan na dostarczanie informacji – to moja cegiełka dodawana przez ostatnie pół roku. Obiektywnie trudno zmierzyć, jaki ona miała wpływ na końcowy sukces, ale wierzę, że była istotnym elementem całości. Generalnie żyjemy w świecie, w którym cierpi się na nadmiar informacji, dlatego dostarczaną wiedzę trzeba optymalizować. Kluczem na moim przykładzie jest upraszczanie wyników analizy dla piłkarzy w taki sposób, żeby w każdej chwili na boisku mogli ją wykorzystać.
Łatwo przesadzić z nadmiarem informacji na odprawach, jeśli są długie? Klasycznym przykładem są ponad godzinne wykłady Unaia Emery’ego.
Jeśli mówimy o czasie trwania i objętości odprawy, bardzo ważne jest, żeby każda minuta była optymalnie wykorzystana. Jeśli trener mówi przez 40 minut, ale w ramach spójnego i przydatnego przekazu, nie widzę przeszkód. Oczywiście znam teorię skupienia uwagi, natomiast wysiłek intelektualny w życiu piłkarza trzeba traktować na równi z wysiłkiem fizycznym. Z tej perspektywy amator nie pracuje tyle, co profesjonalista, który musi bardziej wysilić się i fizycznie, i intelektualnie. Nie skupiałbym się zatem na długości odpraw, tylko zadawałbym pytanie, jakie one mają cel. Tak to mniej więcej wygląda w Rakowie. Patrząc z boku, przekazu analitycznego mamy bardzo dużo, ale nie ma mowy o pustych przebiegach.
Widać potem, kto gorzej odrobił zadanie domowe?
Tak, natomiast efektywność zawodników lub jej brak może mieć wiele powodów. Przygotowanie taktyczne do meczu jest jednym z nich, więc nie jesteśmy w stanie odizolować procesu oceny efektywności, żeby stwierdzić, kto na pewno nie był wystarczająco uważny na odprawie. Na pewno zostało potwierdzone, że lepsze przygotowanie do meczu zwiększa szanse na efektywność. Nasi zawodnicy w tygodniu poprzedzającym mecz dostają scenariusze, które wydarzą się w czasie spotkania. Zanim zabrzmi pierwszy gwizdek sędziego, oni wiele sytuacji, w których muszą się odnaleźć, już mają na swoim koncie po tygodniu pracy. Powiedziałbym, że to game-changer. Naturalnie więc opłaca się być skupionym na odprawach i treningach. Mamy dowody w postaci sukcesów, że warto.
Często dyskutuje się, że jakiś zespół bardziej przygotowuje się pod konkretnego rywala, a inny skupia się na swojej piłce. Wy znaleźliście tutaj balans?
Przechylenie szali w stronę planowania najbliższego meczu albo skupiania się nad rozwojem własnego modelu na dłuższą metę nie będzie skuteczne. Jeśli przesadzimy w tej drugiej kwestii, prawdopodobnie nie zachowamy ciągłości pracy, ponieważ wyniki będą słabsze i skończy się zwolnieniem. Wtedy nie zdążymy pokazać rozwoju, który zaproponowaliśmy. Z drugiej strony, jeśli w głównej mierze skupiamy się na planowaniu meczów i dostosowaniu taktyki do rywali, osiągniemy skuteczność w krótkiej perspektywie, ale w dłuższej zabraknie bazy do rozwoju, od którego zależy poznanie sufitu naszych możliwości. A zatem uzyskanie balansu między tymi dwoma spojrzeniami jest kluczowe i mogę powiedzieć, że w Rakowie udało się to osiągnąć.
Widzi trener jakieś taktyczne trendy, które zaczynają się powtarzać w coraz większej liczbie klubów, np. w Polsce?
Nie chciałbym wyrokować, czy to, o czym mówię, jest trendem, natomiast widzę, że coraz ważniejsza w obecnym futbolu staje się wszechstronność. Najpierw na poziomie zawodnika, a finalnie na poziomie całego zespołu. Czyli: najlepsze zespoły są w stanie odnaleźć się w różnego rodzaju scenariuszach. Jeżeli dynamika rywalizacji tego wymaga, zespół zdominuje przeciwnika przez atak pozycyjny. Jeżeli wynik determinuje inny sposób gry, zespół dobrze odnajdzie się w fazie przejściowej, obronie niskiej, wysokiej, a to wszystko w ramach jednej drużyny. Mam nadzieję, że to zrozumiałe. Ten etap, w którym klubowi X przypisujemy dobry atak pozycyjny, a klubowi Y groźne kontrataki, moim zdaniem mamy już za sobą. Oczywiście nie globalnie, ponieważ są drużyny, które wpisują się w te ramy, ale jeżeli miałbym szukać kierunku rozwoju w piłce, patrzyłbym w stronę wszechstronności, a zatem akceptowalnego poziomu w każdej fazie gry.
Jak zmieniła się praca trenerów-analityków od momentu, kiedy wiele lat temu zaczął trener prowadzić swój blog (czytamgre.pl)?
W Polsce zaczynałem pracę na poziomie centralnym w momencie, gdy stanowisko analityka było mocno kojarzone z osobą funkcjonującą przy komputerze, potrafiącą przygotować materiały wideo dla pierwszego trenera. Ponadto wszystko, co wiązało się z obsługą techniczną sztabu, można było podpiąć pod obowiązki analityka. Wobec tego na pewnym etapie chciałem zrobić mocny krok w stronę pracy asystenta trenera, ponieważ uwierała mnie ta definicja. Ale da się to zrozumieć – to była pionierska generacja analityków w Polsce. Trzeba było przetrzeć pewne szlaki. Rok po roku to się zmieniało – definicja analityka ewoluowała. Pojawiało się coraz więcej zadań związanych stricte z analizą piłkarską bez dodatkowych rzeczy w stylu „Wpisz wyniki badań krwi od fizjoterapeutów do Excela” – a tego też doświadczyłem.
Nie mówimy jeszcze o „finalnym produkcie”. Definicja trenera-analityka wciąż nie jest domknięta, ale w Rakowie moje zadania na pewno są dokładnie określone i zdefiniowane pod kątem analizy w piłce nożnej i przygotowania do najbliższego meczu. Tematów pobocznych nie ma, choć w innych klubach wciąż może być różnie.
Można powiedzieć, że w Polsce trenerzy-analitycy wciąż nie mają tych samych kompetencji, co ludzie pełniący ten sam zawód, ale w najlepszych ligach pokroju Premier League?
Niekoniecznie, bo to zależy od specyfiki pracy pierwszego trenera. Jeśli przykłada on mocną uwagę do wszystkich procesów analitycznych, rola trenera-analityka jest ważniejsza i ma większy wpływ na proces rozwoju zespołu. Inaczej jest, gdy trafiamy na trenera, dla którego działania analityczne są dodatkiem niezbyt wpisującym się w jego wizję. Wtedy znaczenie roli automatycznie spada. Nie jest powiedziane, że 20 trenerów w Premier League rdzeń pracy ma oparty o analizę. Dlatego też różnicy w kompetencjach trenerów-analityków nie odnosiłbym do poziomu ligi.
W jednym wywiadzie mówił trener, że jeszcze sporo czasu upłynie, zanim w Polsce pojawią się działy analityczne i naukowe.
Tutaj chodzi już o aspekt finansowy i inwestycyjny. Idea jest, ale możliwości w porównaniu do zachodniej Europy są inne. W Polsce na razie musimy rozwiązywać problemy z niższego poziomu. To jak w piramidzie Maslowa: musimy zaspokoić podstawowe potrzeby, żeby patrzeć wyżej.
Istnieje coś takiego jak pułapka dla trenerów-analityków? Tak jak dla pierwszych trenerów może to być wiara w nieomylność czy w wielu przypadkach ich piłkarskie ego.
Z perspektywy analizy gry pułapką może być upraszczanie jej do aspektów, które subiektywnie uznajemy za kluczowe, ignorując przy tym obiektywnie równie ważne, lecz nie wpisujące się w naszą wizję elementy. Obrazując: trener lub analityk definiujący futbol przez pryzmat fazy ataku może mieć kłopoty z odnalezieniem ciągów przyczynowo skutkowych w innych obszarach rywalizacji.
A trenerzy-analitycy zauważają też błędne modele taktyczne u rywali? Pytam o to, ponieważ dyskusje o taktyce często się upraszcza: albo ktoś schematy taktyczne ma, albo nie ma żadnych i gra na fantazji. A może jest coś po środku, co łączy oba stany.
Generalnie wszystkie pomysły na grę mają takie zastosowanie jak miecz obosieczny. Jeżeli nie pójdziemy w stronę wszechstronności, tylko będziemy promować jedną czy dwie fazy gry, wtedy można powiedzieć, że organizacja gry nie jest na dobrym poziomie. Natomiast z perspektywy analitycznej na każdy pomysł jest jakieś antidotum. Potem na boisku decydują piłkarze i ich poziom. Najważniejsza w piłce nie jest jakość idei – subiektywna, a obiektywna efektywność jej realizacji.
Jakie zespoły w Ekstraklasie są świetnie zorganizowane taktycznie?
Ja zapytam.
Hmm, najprościej byłoby wskazać te drużyny, które was zatrzymały.
Może te, które potrafią regularnie to robić.
Z Cracovią i Górnikiem Zabrze macie mocno średnie bilanse, ale raczej patrzyłbym na lepsze zespoły.
To generalnie jest ciekawe zagadnienie, bo jak zajmuję się analizą przeciwnika, nie dążę do tego, żeby na koniec podsumować dany zespół i stwierdzić, czy jest zły lub dobry w swojej organizacji gry. Ta praca polega konkretnie na wyszukiwaniu luk, które możemy wykorzystać albo znalezieniu elementów, na które musimy uważać. Nie mam zatem klasyfikacji drużyn pod względem organizacji taktycznej. Musielibyśmy po kolei omówić każdą drużynę. Mówiłbym, że tu są plusy, a tu minusy, a potem ktoś mógłby to wszystko ważyć. Nie szedłbym jednak w te rejony.
Wygraliście ligę i na pewno macie świadomość własnej siły, ale pewnie też własnych słabości. Jak można było pokonać Raków w sezonie 2022/2023? Jakie mieliście słabe strony?
Rozmawiam z ludźmi odpowiadającymi za analizę w innych klubach. Często to dyskusja na poziomie: wszyscy wiedzą, jak Raków gra i generalnie łatwo analizuje się mocnych przeciwników, bo u nich jest największa powtarzalność. Szkopuł w tym, że takie zespoły są bardziej przyjazne dla analityków niż dla piłkarzy. Oni nawet mając świadomość, jak gra przeciwnik, prawdopodobnie będą mieli trudności, by tej powtarzalności się przeciwstawić. Takim jesteśmy zespołem – jeżeli prezentujemy optymalny poziom danego dnia, bardzo trudno z nami rywalizować.
Aż tak? Nawet nie wygrać, tylko rywalizować?
Jeśli gramy na odpowiednim poziomie, to nawet dobrze przygotowani przeciwnicy będą mieli problemy. Tak jak wspomniałem: powtarzalność u rywala ułatwia pracę analitykom, utrudnia natomiast piłkarzom. Finalnie to drugie jest ważniejsze.
W takim razie jakość wykonania w ostatnich tygodniach po klepnięciu mistrzostwa Polski była trochę gorsza.
Każdy mecz to osobna historia i z pewnością, skoro nie wygrywaliśmy, to nasza efektywność nie była optymalna. Nie był to na pewno efekt rozprężenia. Kontynuowaliśmy swoje podejście i przygotowanie do każdego meczu, natomiast finalny efekt w Kielcach oraz z Lechem Poznań był bezsprzecznie negatywny z perspektywy wyniku.
Jak będzie wyglądała ta droga po odejściu Marka Papszuna? Wydaje się, że powinniście zrobić jakieś zmiany, żeby kolejne podejście do europejskich pucharów spuentować sukcesem. Będzie nim dojście do fazy grupowej jakichkolwiek rozgrywek.
Bardzo mocno o tym myślimy, ale najpierw wrócę do przeszłości. Rok temu odpadliśmy po bardzo dobrej rywalizacji ze Slavią Praga. Z perspektywy przygotowania do meczu i realizacji założeń zrobiliśmy, co było w naszej mocy. W obu meczach nasz poziom xG był odpowiedni do tego, by myśleć o awansie. To są rzeczy, na które mamy wpływ. Idąc dalej, co wynika z myślenia o najbliższym wyzwaniu w pucharach? To, że mamy tylko 11 jednostek treningowych przed pierwszym meczem eliminacyjnym. Zmiany, które nastąpią w Rakowie w najbliższym czasie, muszą wzmocnić zespół, a nie wywołać wątpliwości. Na pewno zatem nie będzie rewolucji, tylko stopniowa ewolucja. Obecny rdzeń pozostanie, a pewne rzeczy będziemy usprawniać. W Rakowie każde pół roku to nowe pomysły dołączone do modelu gry. Czy dla kibica one będą widoczne? Tego jednoznacznie nie stwierdzę. Zresztą, nadal będziemy Rakowem wszechstronnym, który będzie wiedział, co ma robić w każdej sytuacji na boisku.
Jedna zmiana chyba kiełkuje. To podejście do młodzieżowców.
Wydaje mi się, że jedno się nie zmieni, czyli na boisku zawsze będzie jedenastu najlepszych zawodników.
Ale trener Szwarga na pewno w kilku elementach będzie różnił się od trenera Papszuna. Choćby w podejściu do młodych zawodników.
Tak, zapewne pojawią się różnice w prowadzeniu zespołu – to naturalne. Co jednak warte podkreślenia, trener Marek Papszun dobrze współpracuje z młodymi piłkarzami. Być może realia, które zostały stworzone przepisami zewnętrznymi, utrudniają pewne działania. Natomiast definiowanie podejścia do młodych zawodników przez pryzmat przepisu o młodzieżowcu to zbytnie uproszczenie tematu. Trener ma cierpliwość do zawodników w różnym wieku. Wychodzi z założenia, że bez względu na wiek nadal masz prawo popełniać błędy. A jeśli daje taką perspektywę zawodnikom starszym, tym bardziej daje ją młodszym. Opinie z zewnątrz oparte na braku wypełnienia limitu nie mają zbyt solidnych podstaw. W Rakowie rozwój indywidualny zawodnika to jeden z filarów pracy i warto spojrzeć przez ten pryzmat. Ilu zawodników Rakowa w ostatnim czasie otrzymywało premierowe powołania do reprezentacji narodowych? Patrząc na tę kwestię, rozwój zawodników nie ograniczamy tylko do tych, którzy mają w danym momencie status młodzieżowca.
Będzie trener tęsknił za dyscypliną pracy u Marka Papszuna?
Nie, ponieważ ja nigdy w życiu nie pracowałem bez dyscypliny. Ta zewnętrzna nie przewyższyła nigdy mojej wewnętrznej.
Da się usłyszeć tezy, że praca w sztabie Marka Papszuna jest zdecydowanie bardziej wymagająca niż w innych miejscach.
W sztabie funkcjonuje hashtag: #ATakStraszyli… Niech to będzie odpowiedzią.
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Biznes na całym świecie i podnoszenie podłogi Rakowa. Barwna historia Piotra Obidzińskiego
- Czego kluby Ekstraklasy zazdroszczą Rakowowi?
- W siedem lat od 1:8 z GKS-em Tychy w II lidze do mistrzostwa. Najważniejsze momenty Rakowa
- Świerczewski: O mistrzostwie nawet nie marzyłem. Czerwono-niebieska Jasna Góra [REPORTAŻ]
- Trela: Gwiazdą był system. Czym Raków Częstochowa zdobył mistrzostwo Polski?
Fot. Newspix