Reklama

Świerczewski: O mistrzostwie nawet nie marzyłem. Czerwono-niebieska Jasna Góra [REPORTAŻ]

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

09 maja 2023, 14:39 • 6 min czytania 37 komentarzy

Niedziela 7 maja, w okolicach godziny 21.50, Częstochowa, stadion Rakowa. – Chodźcie do nas, chodźcie do nas! – krzyczą kibice, którzy zebrali się przy ul. Limanowskiego. Zawodnicy świeżo upieczonego mistrza Polski wychodzą z budynku klubowego i idą pocieszyć się przy ogrodzeniu z fanami. Na schodach przed budynkiem zatrzymuje się właściciel Rakowa i patrzy w telefon. Kibice i piłkarze zaczynają wspólnie śpiewać: – Michał Świerczewski!, Michał Świerczewski! Dookoła palą się race, a na ciemnym nocnym niebie pojawiają się światła fajerwerków. Człowiek, który przejął klub w 2015 roku, podnosi wzrok. – Panie Michale, przyjemny moment? – pytamy. – Oj, tak, bardzo przyjemny – słyszymy w odpowiedzi. Być może była to chwila, w której szef i wizjoner częstochowskiego klubu w końcu zrozumiał, jak wielkiej rzeczy dokonali on, jego gracze, trener, sztab szkoleniowy i pracownicy. Pierwszy raz w 102-letniej historii Raków został najlepszą klubową drużyną w Polsce.

Świerczewski: O mistrzostwie nawet nie marzyłem. Czerwono-niebieska Jasna Góra [REPORTAŻ]

25 lat wcześniej nastroje były zgoła inne. 6 czerwca 1998 roku Raków przegrał u siebie z Pogonią Szczecin 0:2 i spadł z ówczesnej I ligi, czyli obecnej Ekstraklasy. 20-letni Świerczewski oglądał tamto spotkanie z wysokości trybun przy Limanowskiego. Obecni na tamtym spotkaniu mówią, że to była jedna wielka stypa. Legenda głosi, że ówczesny student informatyki na Politechnice Częstochowskiej miał powiedzieć, że kiedyś przejmie klub i sięgnie z nim po tytuł.

Dobrze, że pan o to pyta, bo w tej historii jest pewna nieścisłość. Ja powiedziałem wtedy, że kiedyś będę chciał przejąć Raków i wprowadzić go do Ekstraklasy. O mistrzostwie nawet nie marzyłem. To co się dzieje w ostatnich latach przeszło moje najśmielsze oczekiwania – przyznaje Świerczewski, który zbudował nie tylko potęgę Rakowa, ale również firmy x-kom. Dziś to największa sieć sklepów komputerowych w Polsce. A wszystko zaczęło się w 2002 roku od jednego malutkiego sklepu, w którym obecny biznesmen sprzedawał komputery z kilkoma kolegami. Robili tzw. „składaki” z różnych podzespołów.

rakow-czestochowa-mistrzostwo-polski-reportaz/

Raków mistrzem. „Kosmos, gwiazdy. Sięgnęliśmy gwiazd”

Przypieczętowanie tytułu mistrzów Polski sprawia, że pod Jasną Górą zdobyli wszystko, co było do wygrania w ostatnich trzech latach w naszej klubowej piłce: dwa wicemistrzostwa kraju (2020/21 i 2021/22), dwa Puchary Polski (2020/21 i 2021/22), dwa Superpuchary (2021 i 2022) i w końcu upragnione mistrzostwo (2022/23).

Reklama

Nostalgiczny nastrój udziela się nie tylko właścicielowi klubu. Wzruszenie całą sytuacją było widać również po Dawidzie Krzętowskim, wiceprezesie Rakowa.

Kiedy patrzę na to, co dziś się dzieje, stają mi przed oczami najczarniejsze czasy. Pamiętam jak przez osiem miesięcy nie mieliśmy w klubie ciepłej wody. Na sali gimnastycznej było 3 lub 6 stopni ciepła. To co dziś się tutaj dzieje, jest czymś niewyobrażalnym. Kosmos, gwiazdy. Sięgnęliśmy gwiazd – podkreśla Krzętowski, który pierwszy raz pojawił się na zajęciach w klubie, kiedy miał osiem lat.

rakow-czestochowa-mistrzostwo-polski-reportaz/

Papszun: Będę mógł się nacieszyć przed odejściem

Obecnych sukcesów RKS nie byłoby bez Marka Papszuna. To on siedem lat temu, 18 kwietnia 2016 roku został zatrudniony przez Świerczewskiego jako trener pierwszego zespołu jeszcze w II lidze. Rozpoczęło to najbardziej spektakularną karierę szkoleniową w najnowszej historii polskiej piłki. Z końcem sezonu się ona zakończy, bo trener podjął decyzję, że nie przedłuży kontraktu, wygasającego z końcem sezonu.

Tego nie byłoby bez tych wszystkich ludzi – z klubu, zawodników, członków sztabu. To jest ogromny sukces. Fajnie, że stało się to na trzy kolejki przed końcem sezonu. Ja zaraz odchodzę, ale będę się mógł jeszcze przez te trzy tygodnie nacieszyć tym mistrzostwem. Będziemy je konsumować. Wielka, wielka sprawa – podkreślił Papszun, dosłownie kilka minut po tym, jak okazało się, że Raków jest już mistrzem, bo Pogoń pokonała u siebie Legię 2:1. Informacja ta zastała cała drużynę w drodze z Kielc do Częstochowy w autokarze. Kilka godzin wcześniej lider Ekstraklasy przegrał z Koroną 0:1 i musiał czekać na wynik ze Szczecina.

rakow-czestochowa-mistrzostwo-polski-reportaz/

Reklama

Wyjeżdżając z Kielc zawodnicy i sztab Rakowa śledzili wynik w meczu Pogoń – Legia. Kiedy autokar ruszał, gospodarze prowadzili tam 1:0.

Ja będę zerkał, ale od drugiej połowy. Wtedy zaczną się jakieś emocje. Wcześniej nie ma sensu – śmiał się trener Papszun.

Mamy sporo technicznych możliwości – przyznał Dawid Szwarga, przyszły nowy trener, a obecnie asystent Papszuna i po chwili twierdząco kiwnął głową, kiedy pytaliśmy, czy będą oglądać spotkanie ze Szczecina w trakcie jazdy.

Petrašek: Od II ligi do mistrzostwa… piękna historia

Autokar Rakowa jest piętrowy. Piłkarze mają swoje miejsca na górze, a trenerzy i sztabowcy na dole. Skończyło się na tym, że to zawodnicy oglądali mecz na żywo, a członkowie sztabu śledzili reakcje piłkarzy. W okolicach 19.30 Portowcy ostatecznie wygrali z wiceliderem, co zapewniło mistrzostwo częstochowianom.

Zaczęły się śpiewy. Był wybuch radości – przyznaje kapitan Rakowa Tomaš Petrašek. Czech jest ostatnim zawodnikiem w kadrze Rakowa, który pamięta czasy II ligi. On trafił pod Jasną Górę w 2016 roku, przechodząc z Viktorii Žižkov.

Wtedy przyszedłem do polskiej II ligi. Pamiętam, że moim marzeniem było wówczas zagrać w Ekstraklasie. Myśli o mistrzostwie nawet nie miałem. Dzisiaj trzeba wypić przynajmniej jedno dobre czeskie piwo, a nawet z dziesięć (śmiech). I trzeba świętować. Od II ligi do mistrzostwa Polski… to jest kawałek historii – dodał.

Tańce radości u podnóża zamku w Olsztynie

Kilka minut przed godziną 20.00 autokar Rakowa zrobił przystanek. To była spontaniczna akcja. Kierowca dostał informację, że trzeba poczekać na kibiców, którzy ruszyli z Kielc z opóźnieniem. Służby wypuściły fanów częstochowskiego klubu z sektora dopiero 40 minut po ostatnim gwizdku. Naprędce wybrano, że najlepszym miejscem na postój będzie miejscowość Olsztyn, znajdująca się około 15 kilometrów na południowy wschód od Częstochowy. Nad tamtejszą okolicą górują ruiny XIII-wiecznego zamku. U ich podnóża znajduje restauracja „Basteja”, która posiada też ogródek, nad którym obecnie rozstawiony jest namiot. To tam zaczęły się pierwsze tańce radości. Wodzirejem i dj’em był fizjoterapeuta oraz masażysta Wojciech Herman, którego kibice mogą kojarzyć z pracy w sztabie medycznym reprezentacji Polski. Po wypiciu piwka i wspólnym zaśpiewaniu kilku utworów drużyna wróciła do autokaru. W międzyczasie w jego okolicach zaczęło pojawiać się coraz więcej samochodów z barwami. Byli też fanatycy, którzy w trakcie jazdy odpalili racę. Inni kierowcy pozdrawiali drużynę dźwiękiem klaksonów.

W taki sposób drużyna dotarła na stadion przy Limanowskiego, gdzie dosłownie była rzeka ludzi.

Na pewno jest tu co najmniej tysiąc osób, może więcej – mówił nam jeden z ochroniarzy.

Liga Mistrzów? „Nikt nie zabroni nam marzyć”

Co działo się później znacie już w większości z naszego vloga. Jeżeli ktoś go jeszcze nie widział, to zapraszamy do obejrzenia na WeszłoTV. Zawodnicy wrócili jeszcze na chwilę do szatni, a wieczór był kontynuowany w jednym z częstochowskich klubów muzycznych. Zabawa trwała do rana. Zaczęły się też rozważania na temat przyszłości. Co dalej? Najczęściej padały spokojne deklaracje, dotyczące awansu przynajmniej do fazy grupowej Ligi Konferencji.

Wszystko co będzie ponadto, będzie czymś extra. Kluczowe są dwa pierwsze mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów. Jeżeli się je przejdzie to faza grupowa Ligi Konferencji już będzie na pewno. To taki cel minimum. Dużo trzeba będzie mieć szczęścia w losowaniach. Awans do Ligi Europy to będzie kolejny wielki sukces, a Liga Mistrzów? Trudno o tym na razie nawet marzyć, ale przypomnę, że jeszcze siedem lat temu byliśmy w II lidze, a dziś jesteśmy mistrzami. Nikt nie może zabronić nam marzyć – powiedział nam jeden z działaczy.

Pewnym symbolicznym znakiem było też podświetlenie Jasnej Góry w barwy Rakowa. W nocy z niedzieli na poniedziałek wieża na sanktuarium była czerwono-niebieska.

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Fot. Newspix, własne

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piłka nożna

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

37 komentarzy

Loading...