Reklama

Trela: Przybysze z lepszego świata. Jak trenerzy z lig top 5 radzili sobie w Ekstraklasie

Michał Trela

Autor:Michał Trela

17 maja 2023, 09:23 • 8 min czytania 18 komentarzy

Constantin Galca, który niedawno objął ekipę Radomiaka, to ekstremalnie rzadki przypadek, gdy do polskiej ligi trafia trener, mający za sobą pracę w którejś z czołowych lig Europy. Rzadki, ale nie jedyny. Tego typu historie zdarzają się średnio mniej więcej raz na dekadę. I nie zawsze kończą się tak dobrze, jak zwiastują życiorysy szkoleniowców.

Trela: Przybysze z lepszego świata. Jak trenerzy z lig top 5 radzili sobie w Ekstraklasie

Dość szybko środowisko piłkarskie przeszło do porządku dziennego nad tym, że w Ekstraklasie pojawił się Constantin Galca. Trener Radomiaka, choć właśnie zapewnił zespołowi utrzymanie w lidze, dopiero w nowym sezonie będzie miał szansę na wyrobienie sobie marki w Polsce. Rumun jest jednak jedną z nielicznych postaci w historii polskiej piłki, które trafiały do niej, mając już w dorobku prowadzenie drużyny w jednej z czołowych lig świata. Jego obecność w krajobrazie naszego futbolu to dobry pretekst, by spojrzeć na jego poprzedników przyjeżdżających do Polski z lepszego piłkarskiego świata. Nie każdy był w stanie odnaleźć się w realiach Ekstraklasy.

Trenerzy z lig TOP 5, którzy pracowali w Ekstraklasie

1. Henryk Kasperczak (358 meczów w Ligue 1)

Absolutnie nieporównywalna z nikim w historii polskiej ligi postać. Nigdy przed nim ani po nim do Ekstraklasy nie trafił trener o porównywalnym doświadczeniu w najsilniejszych ligach. W lidze francuskiej debiutował w 1979 roku jako trener FC Metz, który prowadził w pięciu sezonach. Następnie przeniósł się do Saint-Etienne. Prowadził Racing Strasbourg, Racing Paryż, Montpellier, z którym zajął nawet siódme miejsce w Ligue 1, Lille, a następnie Bastię. Jego pierwszą i ostatnią pracę w najwyższej francuskiej lidze dzieliły aż dwie dekady. Trzy lata po odejściu z Korsyki po raz pierwszy przyjechał, by pracować w Polsce.

Przez ponad dwa lata pobytu w Wiśle Kraków zbudował jeden z najsilniejszych zespołów w dziejach ligi. Kompletnie nie powiodło mu się natomiast w Górniku Zabrze, z którym spadł z Ekstraklasy. Sukcesów nie przyniósł mu również powrót do Krakowa. Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze długo będzie niedoścignionym wzorem polskiego trenera, który zrobił udaną zagraniczną karierę i napisał przy okazji ciekawe epizody w polskiej lidze.

Reklama

2. Nandor Hidegkuti (84 mecze w Serie A)

Jako piłkarz jedna z gwiazd węgierskiej Złotej Jedenastki, uchodzącej za czołową drużynę w dziejach futbolu. Jako trener nie osiągnął aż tak wiele, ale i tak znane nazwisko pozwoliło mu pracować na całkiem niezłym poziomie. Przez dwa i pół sezonu na początku lat 60. trenował Fiorentinę, którą doprowadził do zwycięstwa w Pucharze Zdobywców Pucharów. Później był trenerem grającej w najwyższej lidze Mantovy. Po powrocie na Węgry, gdzie spędził niemal dekadę, znów ruszył za granicę, by prowadzić w Polsce Stal Rzeszów, w której jego asystentem był Orest Lenczyk.

Problemy językowe, trudności z zaaklimatyzowaniem się w chłodniejszym klimacie i wewnętrzne wojenki w klubie oraz drużynie sprawiły jednak, że jego pobyt na Podkarpaciu zakończył się totalnym fiaskiem, czyli spadkiem z ligi w 1972. Później Hidegkuti pracował jeszcze w ojczyźnie, w Egipcie oraz w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pobyt w Stali okazał się jego najgorszym epizodem w trwającej ponad dwie dekady karierze trenerskiej.

3. Thomas Von Heesen (69 meczów w Bundeslidze)

Były czasy, gdy zapowiadał się na całkiem niezłego trenera. W pierwszej pracy wprowadził Arminię Bielefeld do Bundesligi. Zrezygnował jednak z prowazenia tego klubu i wybrał posadę dyrektora sportowego Hannoveru 96. Jako trener w najwyższej lidze niemieckiej zadebiutował dopiero sześć lat później, gdy znów prowadził Arminię. W pierwszym sezonie utrzymał ją w lidze, w drugim został zwolniony w środku tabeli po 20 kolejkach. Wyrobił sobie jednak na tyle dobrą opinię, że sezon później zatrudniła go Norymberga. Von Heesen nie zdołał obronić jej przed spadkiem i już nigdy nie wrócił do pracy na tym poziomie.

Po pracy na Cyprze oraz w Austrii w 2015 roku na krótko objął Lechię Gdańsk. Wsławił się jednak słabymi wynikami i wypowiedziami, w których bez ogródek rugał zawodników. Wygrał tylko trzy mecze z jedenastu i po niespełna trzech miesiącach stracił pracę. Od tego czasu nie prowadził już żadnego klubu.

4. Lajos Czeizler (29 meczów w Serie A)

Wkraczamy w czasy przedwojenne. Tylko wówczas było jeszcze możliwe łączenie tak odległych światów, jak udało się to w trakcie kariery węgierskiemu trenerowi, który pierwszą pracę w Polsce podjął w Jutrzence Kraków. Następnie prowadził w pionierskich czasach Łódzki Klub Sportowy, by wyjechać do Włoch, gdzie prowadził Udinese, niebędące wówczas członkiem Serie A, Faenzę, Catanię oraz grupy młodzieżowe Lazio. W najwyższej lidze włoskiej zadebiutował w 1933 roku, prowadząc Casale, z którym spadł z ligi. Po 29 meczach w tym klubie przyjechał do Polski, by jeszcze raz trenować ŁKS.

Reklama

Lata wojenne spędził w Szwecji, gdzie pracował z dużymi sukcesami, a pod koniec lat 40. wrócił do Włoch, by prowadzić AC Milan, Padwę, Sampdorię, Fiorentinę, a nawet tamtejszą reprezentację podczas mundialu w 1954 roku. Wieloletnią karierę zakończył w latach 60., doprowadzając Benficę do dubletu w Portugalii. Polska pozostaje jedynym krajem, w którym pracował, ale nie zdobył żadnych trofeów.

5. Constantin Galca (23 mecze w La Liga)

Wracamy do współczesności. Po rozpoczęciu kariery trenerskiej od zdobycia mistrzostwa Rumunii ze Steauą obecny szkoleniowiec Radomiaka znalazł zatrudnienie w Hiszpanii, gdzie spędził większość udanej kariery zawodniczej. Espanyol Barcelona prowadził w 23 meczach ligowych. Wygrał siedem z nich, co pozwoliło na zajęcie czternastego miejsca w lidze. Sam trener zakończył w ten sposób pracę w Hiszpanii, przyjmując lukratywne oferty z ligi saudyjskiej. Później pracował jeszcze w Danii, a od niedawna próbuje sił na polskim rynku.

Znamy następcę Mariusza Lewandowskiego. Constantin Galca w Radomiaku

6. Ferenc Plattko (22 mecze w La Liga)

Trener Barcelony obejmujący krótko potem Cracovię? W latach 30. było to możliwe. Węgier zaczynał karierę trenerską we Francji, gdzie kończył grać w piłkę. W 1934 roku na jeden sezon objął Barcelonę, z którą zdobył mistrzostwo Katalonii i dotarł do szóstej pozycji w lidze hiszpańskiej. Po pracy w Portugalii, w Rumunii i z olimpijskim zespołem Stanów Zjednoczonych w 1938 roku na krótko przyjechał do Krakowa, by prowadzić Pasy. Następnie ponownie ruszył w świat. Prowadził m.in. Celtę Vigo, Colo-Colo Santiago, River Plate i Boca Juniors Buenos Aires oraz reprezentację Chile. Cracovię trenował przez niespełna pół roku.

7. Jose Mari Bakero (16 meczów w LaLiga)

Do Polski ściągnął go Józef Wojciechowski, który chciał, by były znakomity piłkarz Barcelony zbudował mu wielką Polonię Warszawa. Tak się nie stało, ale na usługi Hiszpana skusili się jeszcze działacze Lecha Poznań. Dzięki nim Bakero ma w trenerskim dorobku choćby ogranie Manchesteru City. Choć w momencie przyjazdu do Polski CV trenerskie miał znacznie uboższe od piłkarskiego, miał już wówczas przetarcie jako szkoleniowiec w rodzimej lidze. Pod koniec sezonu 2005/2006 został zatrudniony przez Real Sociedad, który zdołał utrzymać w lidze. Po słabym rozpoczęciu kolejnego sezonu, gdy nie zdołał wygrać żadnego z pierwszych siedmiu meczów, został zwolniony i kolejną pracę znalazł dopiero dwa lata później już przy Konwiktorskiej. Po odejściu z Lecha przepracował jako trener jeszcze tylko jeden sezon w lidze peruwiańskiej. Dziś pracuje w strukturach akademii Barcelony.

8. Pacheta (14 meczów w La Liga)

Prawdziwą karierę w Hiszpanii zaczął robić już po tym, gdy prowadził Koronę Kielce, ale już przyjeżdżając do Polski, mógł się pochwalić przetarciem na rynku czołowych lig świata. Zanim został następcą Leszka Ojrzyńskiego w województwie świętokrzyskim, przez kilka miesięcy prowadził w La Liga Numancię, której nie zdołał utrzymać wśród najlepszych. Z Kielc wyjechał po jednym dość przeciętnym sezonie, dlatego to, jak potoczyły się jego dalsze losy, można uznać za pewne zaskoczenie. Pracował na trzecim poziomie w Hiszpanii oraz w Tajlandii, by nagle z Elche przejść drogę z trzeciej do pierwszej ligi. Po awansie został zwolniony, ale w 2021 roku wrócił do elity, obejmując Huescę. W bieżącym sezonie pracował w niej jako trener Realu Valladolid.

Sukcesy Pacheto w Hiszpanii. „Był priorytetem Ronaldo w Valladoid”

9. Ricardo Moniz (2 mecze w Bundeslidze)

Holenderski trener w 2014 roku krótko i całkiem nieźle prowadził Lechię Gdańsk, finiszując z nią na czwartym miejscu w lidze. Tuż po tym objął TSV 1860 Monachium w 2. Bundeslidze. Już jednak rozpozcynając pracę na Pomorzu, mógł się pochwalić nie najgorszym CV. Prowadził Ferencvaros oraz Red Bull Salzburg. Samodzielną pracę rozpoczynał w 2010 roku jako tymczasowy trener Hamburgera SV, po tym, jak z tego klubu zwolniono Bruno Labbadię. Prowadził go w dwóch meczach Bundesligi z Werderem Brema oraz Norymbergą, a także w półfinale Ligi Europy przeciwko Fulham.

10. Szczególne przypadki Gustava Wiesera i Gyuli Biro

Na tej liście specjalny status muszą mieć dwaj trenerzy przedwojenni — Austriak Gustav Wieser oraz Węgier Gyula Biro. Obaj pracowali w swoich czasach na bardzo eksponowanych stanowiskach, zanim trafili do polskiej ligi. Trudno jednak jakoś porównać ich dorobek do innych szkoleniowców znajdujących się w tym zestawieniu, obaj pracowali bowiem w Niemczech, gdzie ogólnokrajowa liga powstała dopiero w 1963 roku. W toczonych w systemie pucharowym niemieckich rozgrywkach radzili sobie jednak na tyle dobrze, że warto o nich wspomnieć. Wieser, który w latach 30. prowadził Legię Warszawa i Ruch Chorzów, miał już wówczas w dorobku pracę z Eintrachtem Frankfurt oraz Schalke 04, które doprowadził do najlepszej ósemki w kraju. W Polsce świętował z kolei z Ruchem dwa tytuły mistrzowskie. Biro na początku lat 20. prowadził z kolei bardzo silny zespół Norymbergi. Po przyjeździe do Polski w 1922 roku trenował Makkabi Kraków. W dwóch meczach był trenerem reprezentacji Polski, a pomiędzy 1924 a 1925 rokiem odpowiadał za wyniki Warty Poznań.

A może trzeba liczyć inaczej?

Jest jeszcze jedna wątpliwość. Mówienie o pięciu czołowych ligach świata to bardzo świeży wynalazek. Długo europejski futbol wcale nie był tak zabetonowany, jak obecnie. Nawet jednak współcześnie, patrząc rankingowo, zachodzą czasem zmiany na piątym miejscu.

I tak, Jorge Paixao, były trener Zawiszy Bydgoszcz, Ricardo Sa Pinto, znany z Legii Warszawa, czy Quim Machado, krótko prowadzący Lechię Gdańsk, mają za sobą pracę w lidze portugalskiej, gdy ta rankingowo należała do czołowej piątki. Podobnie rzecz ma się z falą węgierskich trenerów, którzy przyjeżdżali do Polski na przełomie lat 60. i 70., gdy liga tego kraju według rankingu UEFA należała do czołowej piątki kontynentu.

Szczególnym przypadkiem jest z kolei Serb Żarko Olarević, który nigdy nie pracował w Ekstraklasie, prowadził za to Zagłębie Lubin na jej zapleczu, osiemnaście lat po tym, gdy był trenerem Olympique Marsylia. Niezależnie jednak, jak mierzyć siłę lig, czy na których czasach się skupiać, przypadki, w których do Polski trafia trener z choćby drobnymi epizodami w lepszym piłkarsko świecie, należą do absolutnych rzadkości. Zdarzają się średnio mniej więcej raz na dekadę.

Tym bardziej ciekawe, czy Galca będzie w stanie na dłuższą metę podnieść poziom ekipy z Radomia.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

MICHAŁ TRELA

fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

EURO 2024

Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Piotr Rzepecki
1
Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Komentarze

18 komentarzy

Loading...