Reklama

Śląsk poszedł za światełkiem w tunelu. Pytanie, czy nie za późno

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

13 maja 2023, 21:11 • 5 min czytania 76 komentarzy

Nie będziemy ukrywać: byliśmy na stadionie we Wrocławiu z zamysłem, żeby z centrum wydarzeń opisać jedną wielką stypę. I nie powiemy, że zacieraliśmy ręce, kiedy Śpiączka strzelał bramkę na 1:0, ale na pewno przez głowę przeszła nam myśl, że, cholera, to naprawdę wydarzy się właśnie dzisiaj. Śląsk spada. Śląsk się doigrał. A Wrocław zapłacze.

Śląsk poszedł za światełkiem w tunelu. Pytanie, czy nie za późno

Ale kiedy kilka minut później bombę z dystansu posłał Nahuel Leiva (choć postawmy uczciwie, że lepszą interwencją mógł popisać się Kamiński), trudno było nie uwierzyć, że Śląsk jednak nie skończy imprezy w Ekstraklasie przedwcześnie. Grał dobrze, wystarczająco dobrze, nie licząc jednego fragmentu meczu po czerwonej kartce dla Rzeźniczaka, i pokonał Wisłę Płock. A zmiana mentalności, o której mówił Jacek Magiera, nie była picem na wodę.

Ten Śląsk, mimo że na degradację absolutnie zasłużył jako najgorzej punktująca drużyna w lidze od początku sezonu 2021/2022, wreszcie wyglądał jak zespół, który jest w stanie wygrywać mecze. Trochę przypominał ucznia, który na widok kilku zagrożeń w dzienniku kilka tygodni przed końcem roku zaczął się ogarniać, wiedząc, że każda następna pała usadzi go bezpowrotnie. Sęk w tym, że Śląsk może pozazdrościć tym wszystkim uczniom, którzy teraz z błagalnymi gestami ganiają za nauczycielami. Raz, że wszystko jest w ich rękach, dwa — Śląsk chciałby mieć kilka tygodni na naprawę szkód, których sam sobie narobił. Ma 180 minut, nie 180 godzin lekcyjnych. To wciąż spory problem, nawet mimo zdobytych trzech punktów z nożem na gardle.

Chciałoby się powiedzieć, że szkoda, bo Śląska po takiej metamorfozie wreszcie da się oglądać. Yeboah, Exposito czy Nahuel potrafią ładnie pyknąć w piłeczkę, jeśli mają uśmiech na twarzy, a ten uśmiech to oczywiście zasługa krótkiej, ale już zauważalnej pracy Jacka Magiery. Ale, no właśnie, czy to aby nie za późno? Czy tak opóźniona reakcja zarządu klubu w kwestii zmiany trenera nie spowoduje, że pozytywny impuls będzie tylko miłym akcentem w ramach pożegnania z Ekstraklasą? Wciąż nie możemy wyzbyć się wrażenia, że właśnie tak to wygląda. Że Magiera miał i dalej ma za mało czasu.

Reklama

Bez mocnej pobudki szanse na utrzymanie dla Śląska były zerowe, choć nawet po przybyciu Magiery trudno było ją sobie wyobrazić. Ta ekipa wyglądała jak obecnie Wisła Płock, czyli toczący się wrak bolidu z wyrwaną maską, przebitymi oponami i podziurawionym podwoziem. Dotoczy się do boksu? Jakoś dotoczy. Ale nie daj boże na drodze pojawi się potrzeba wykonania jakiegoś bardziej wymagającego manewru – wtedy klops.

I tym oto sposobem dochodzimy do nadziei wśród wątpliwości. Jeszcze trudniej bowiem zwizualizować sobie zwycięstwo „Nafciarzy” w dwóch ostatnich kolejkach niż wcześniej pobudkę WKS-u. A to sporo wyczyn. Niczego nie można wykluczać, nikogo nie można skreślać, ba, progres Śląska na nowo rozkręca nam epicką bitwę o spadek. Teraz przecież zdecydowanie łatwiej założyć, że ekipa Magiery dowiezie do końca komplet punktów, a to oznacza, że za plecy wciąż musi oglądać się pół ligi.

Trzy punkty z Miedzią? Bardzo możliwe. Trzy z Legią? Zdecydowanie mniej, ale to ostatnia kolejka, w której najważniejsi piłkarze będą mieli już rozstawione parawany na plaży. Terminarz w sam raz, żeby uciec spod topora. Tym bardziej po odetchnięciu, jakim było zwycięstwo z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Co jak co, ale Śląsk pokazał, że ma jeszcze jakieś rezerwy na ten sezon i chociaż dalej znajduje się w strefie spadkowej, jest na fali wznoszącej, co może okazać się ważniejsze niż kilkupunktowa przewaga w tabeli tu i teraz.

canal

Abstrahując od obecnej sytuacji we Wrocławiu, jesteśmy ciekawi, czy Jacek Magiera może być dobrym trenerem w roli strażaka. Papiery, żeby dołożyć swoją cegiełkę do przełamywania stereotypów o „bartoszkopodobnych strażakach”, ma. Spokojny gość z klasą, erudyta, typ mówcy-motywatora, który buduje piłkarzy poprzez pracę nad mentalem, serwując ją jednak w trochę innym wydaniu. I co najważniejsze dla Śląska: otacza go zupełnie inna aura w porównaniu do trenera Djurdjevicia, który nie mógł być żadną gwarancją impulsu z tak krytycznym podejściem do wrocławskiej rzeczywistości. Nie robimy z Magiery Boga, bo przecież wygrał dopiero pierwszy mecz, ale gdyby udało mu się uratować Śląsk, pochwały byłyby zasadne.

Zresztą, w Śląsku mamy pod tym względem dość ciekawy eksperyment pokrewny z dyskusjami o tym, że po trenerze zamordyście warto postawić na człowieka, który daje w szatni więcej luzu (lub na odwrót). Tu szkoleniowiec z aurą krytyka i tendencją do nie wygładzania wypowiedzi został zastąpiony kimś, kto w każdym zdaniu wplata nutkę motywacji i po prostu budzi pozytywne emocje. Patrzysz na niego i mówisz: cholera, z tym gościem trochę bardziej się chce. Później mogę się nim zmęczyć i narzekać na jego filozofowanie, ale w krótkofalowej wizji – może być. Niewiele, a jednak tak wiele, patrząc konkretnie na sytuację Śląska, bo właśnie w takiej rzeczy można upatrywać szansę na utrzymanie. Po dzisiejszym meczu trochę bardziej można w to uwierzyć, choć na samym końcu i tak problemem może okazać się czas i uzależnienie od wyników reszty stawki.

Reklama

A pewne jest tylko jedno – jeśli Śląsk nie pokpi sprawy z Miedzią Legnica, multiliga w ostatniej kolejce będzie arcyciekawa i na to zdecydowanie będzie trzeba zacierać ręce.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

76 komentarzy

Loading...